- O! Sacerdotisa, jeśli któryś z moich przodków wpadł 200 lat temu na ten sam pomysł co ja, to z pewnością nosił dokładnie tą samą zbroję. Natomiast, kapłanka, jak widzę, została otoczona znacznie większą troską przez swoich przełożonych. - zagadnął uprzejmie.
- ...
- Widzę, że kapłanka złożyła jeszcze do tego śluby milczenia. Słyszałem o tym zjawisku, gdy podróżowałem po Imperium. W Estalii takie śluby nie znalazłyby chyba zainteresowanych. Walczymy jak lwy, ale to nie przeszkadza nam w konwersacji.
Ponowne zwrócenie się do kapłanki zaowocowało jej reakcją. Spojrzała na chłopaka z politowaniem. Brakowało mu dyscypliny, to było pewne.
- Stój cicho, bo nie usłyszysz, co przełożony mówi.
Estalijczyk wyglądał na zmieszanego. - Kto mówi, seniorita? Trudniejszych słów niestety nie rozumiem… A! Dowódca? Nie wygląda jakby mówił do nas.
- Jednak gdy przyjdzie nasz dowódca, nie zorientujesz się w porę i dostaniesz reprymendę. - młodzieniec znów przyprawił ją o uśmiech. - Cierpliwości i skupienia ci potrzeba, nie rozpraszaj się.
- Seniorita, skupienie jest ważne jak chcesz trafić wroga, a na razie nie widzę tu żadnego. - potem jednak jakby przemyślał sprawę - Nie myśl jednak, że zamierzam leckewa… źle trenować. Chcę wziąć udział w bitwie, ale nie chcę się dać łatwo zabić. Mam nadzieję, że ci tutaj znają się na walce piką równie dobrze jak estalijskie wojsko.
- Cisza! - usłyszeli krzyk żołnierza na placu i natychmiast przerwali rozmowę.