Thazar
Młody mag należał do typu ludzi nieustępliwych. Nie rzucał się w oczy, oraz nie odpuszczał a to był bardzo wartościowe cechy. Tak przynajmniej nie raz powtórzył mu Vincent Courtez. Thazar szukał i pytał, aż w końcu przypadkowo spytana przekupa naprowadziła go na ślad Kazraka i Nidrima.
-
Genasi? A co to za czort? Nie widziała żadnego genasi. Ale nie więcej jak godzinę temu widziałam krasnoluda i gnoma! Ha! Gnomy to rzadkość w tych rewirach. Choć dwa tutaj mieszkają na stałe. Ten cały stryjek, czy wujek, czy jak go tam zwą. Szaleniec i tyle! Nocami w jego magazynie dudni coś, piszczy i gwiżdże nie raz. Mówię ci, to dziwak i lepiej go mijać łukiem. A ten jego balon? Zobaczysz kiedyś spadnie nam na głowy i będzie draka. No ale wracając do tematu. Gnom w towarzystwie krasnoluda. Ten brodaty wyglądał na jakiego wojaka. Miał toporzysko i zbroję i w ogóle. Hm... No tak, widziałam jak idą w kierunku magazynów gnoma. Pewnie szli konstruować jakieś przeklęte wynalazki! Na co to komu!- potem już tylko zaczęła marudzić, a Thazar łącząc w głowie fakty postanowił dopytać o ów magazyny i następnie udał się w tamtym kierunku.
~***~
Była to wielka budowla o drewnianym dachu i na wpół murowanych ścianach z cegły. Magazyn nie był odgrodzony żadnym płotem, ani też przez nikogo strzeżony, co nieco zdziwiło Thazara. Mężczyzna obszedł do okoła budynek szukając domostwa gnoma, lecz nic takiego nie przylegało do magazynu, a to oznaczało, że gnom albo mieszka tu w środku albo ma dom w innej części miasta. Thazar nie miał innych śladów, to też udał się do wielkich wrót. Mag zapukał i już chwilę później z wnętrza budowli dotarły do niego donośne, dudniące kroki. Drzwi drgnęły i otworzyły się do środka ukazując mężczyźnie wysokiego na dwa metry konstrukta. Wyglądało to niczym ożywiona, płytowa zbroja. Konstrukt odsunął się z progu wpuszczając Thazara do środka, a gdy człek wszedł, golem czy cokolwiek to było, zamknął drzwi i ruszył powoli między ogromem rupieci i wynalazków przykrytych płachtami. Po kilku chwilach konstrukt dotarł do drewnianego podestu i skierował "wzrok" na drewnianą klapę w podłodze, jakby wskazując Thazarowi miejsce pobytu swojego właściciela.
Tajga, Irisviel, Markus, Jarand
-
Aj aj!- odrzekł jeden z krasnoludów -
Mamy linę, tyle tylko, że transportowanie naszego sprzętu będzie niemożliwe tą drogą. Ale to póki co jedyna droga na drugą stronę przepaści...- wtrącił Dorn.
-
No nic trzeba to sprawdzić tak czy siak- odezwał się trzeci brodacz, odpinając z swojego plecaka zwiniętą linę -
Nie zgubi jej bo tania nie była- przestrzegł Irisviel, która odpowiedziała gromkim spojrzeniem. Wojowniczka z Północy zgarnęła linę i ruszyła w kierunku mostu, odprowadzona przez spojrzenia swoich towarzyszy (za wyjątkiem przejętej tajemniczym głosem Tajgi).
Tajga
Bardka stała oparta plecami o stalagmit i choć odprowadziła wzrokiem niedawno poznaną blondwłosą dziewczynę, wcale nie przejmowała się jej losem. Zdecydowanie bardziej interesowało ją dziwne uczucie bycia obserwowaną i tajemniczy głos, który słyszała tylko ona. Złość i nerwy wzbierały w Tajdze, gdy nagle po raz kolejny usłyszała głos.
~
To również kiepski wybór na przeprawę...~ Tajga ukradkiem spojrzała na swoich kompanów i zrozumiała, że głos który słyszy nie dociera do uszu jej przejętych zwiadem Iri kompanów.
~
Oczywiście, że mnie nie słyszą, bo nie do nich mówię...~ głos potwierdził podejrzenia Tajgi, a to oznaczało iż ów osobnik grzebie jej w myślach.
~
Z pośród całej tej zbieraniny jedyna zdajesz się dość bystra bym chciał z tobą rozmawiać~ wyjaśnił głos.