„O Zeusie… Hero i Jezusku święty…” pomyślał w roztargnieniu wilkołak, kończąc swój posiłek. Zapowiadało się na to, że ludzka część stada postanowiła wziąć się za łby. W sumie, siłowe rozwiązanie konfliktu nie było jakimś zaskakującym rozwiązaniem dla Franki, który wychował się w dość licznym stadzie, gdzie co i rusz wybuchały sprzeczki. Ludzie ze wsi przodowali prostym rozwiązaniom i wilkołaki, zbytnio sie od nich nie różniły.
Od Warszawy jednak oczekiwał większego poziomu zdystansowania, a już zwłaszcza od kogoś takiego jak mag. Skąd tego typu uprzedzenia? Może z książek lub gier… bo niestety nie miał okazji, poznać w młodości, kogoś z tego cechu. Cóż…
Wstając z trawy, otrzepał spodnie ze ździebełek i odłożył talerzyk na stół. Nie zamierzał się wtrącać. To nie była jego wendetta… jeszcze.
Podchodząc do zebranej starszyzny, uśmiechnął się czarująco i zawadiacko, po czym stanął za ich plecami, obserwując razem z nimi zaistniałą scenkę.
- Hmmm… tooo, skoro oni będą się naparzać… to, może jakiś mały zakładzik? - odparł konspiracyjnym szeptem, pochylając się nad niziutką Babcia Kwiatek. - Szkoda by ominęły nas elektryzujące emocje z potyczki nieprawdaż? - tym razem zwrócił się do Krwawej Wróblicy.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |