Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2017, 18:35   #37
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Jesteś szalona - warknął na nią, przypadając do niej błyskawicznie i całując, przyciskając do ściany korytarza. Sophie przez chwilę oddawała pocałunek, by po sekundzie lekko odsunąć wampira.
- Spróbujmy chociaż dożyć tego świtu, dobrze? - Zerknęła na kamery, ciekawa czy już się uruchomiły. - Ruszajmy się.
Martin skinął głową, niechętnie odsuwając się.
- Wiesz dokąd? - zapytał.
- Winda, poziom - 4, a dalej się zobaczy. - Sophie ruszyła w stronę szybu windowego.

Mieli do pokonania kilka korytarzy, a w każdym z nich co najmniej jedna kamera, nic dziwnego, że już po chwili rozległ się alarm przed nimi zaczęła opadać wielka grodź. Oni jednak nie byli zwykłymi ludźmi, lecz wampirami. Przyspieszyli dzięki mocy akceleracji i popisowym ślizgiem oboje przemknęli pod zbrojoną przegrodą, która oddzieliła od nich pościg. Mieli więc szczęście. Niestety, plan podziemi był prosty i bez trudu można było się domyśleć, że dwójka zbiegów zmierza właśnie w kierunku wind. Tam też czekała zasadzka - jakichś 10 żołnierzy Ankh powitało ich siłą ognia, która może nie zabiłaby ich od razu, ale na pewno unieruchomiła. Musieli schować się za rogiem i obmyślić plan. Sophie zerknęła na zabrane z sobą magazynki - były puste. Jednocześnie rozejrzała się jak oświetlony jest korytarz i czy żołnierzom dano noktowizory. Na suficie dostrzegła rzędy świetlówek - gdyby je wszystkie rozbić... tak, to mogło się udać. Szkoda tylko, że nie miała broni. Nie była też pewna co do noktowizorów. Żołnierze chowali się za osłonami. Wydawało się jednak, że większość nie ma pełnego uzbrojenia - w końcu zostali wezwani “na szybko”.

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/PLANIKpng_awqpxra.png[/MEDIA]

Sophie roześmiała się, patrząc na puste magazynki i wsunęła je do odpowiednich kieszonek. Zawsze to szczątkowa kamizelka kuloodporna, jak będzie miała farta to trafią w nie. Odeszła trochę by przyjrzeć się drzwiom do pomieszczenia, które zawężało korytarz. Z tego co widziała miało drugie drzwi. Ciekawe czy jak wpadnie w nie z rozpędem to uda się jej je wyważyć.
- Nie jestem najlepszą ekipą ratunkową. - Uśmiechnęła się do Martina. Zaczynało wyglądać na to, że zamiast go uratować co najwyżej przyspieszy egzekucję.
- Nie bardzo miałem, co tracić, a tak jestem jednego buziaka do przodu. Dasz mi drugiego i uznam to za czysty zysk. - zażartował.
Sophie podeszła i pocałowała go. Przysunęła się do jego ucha i szepnęła cicho.
- No to masz, zanim zrobię z siebie idiotkę. Chcę wyważyć drzwi od tej kanciapy i poszukać nam jakiejś osłony nim postanowią tu podejść. - Sophie wskazała drzwi. - Chyba że masz lepszy plan.
- Owszem.
- powiedział z uśmiechem, delikatnie głaszcząc jej policzek - Ja to zrobię.
I nie czekając na jej reakcję z nadludzką szybkością wpadł do pomieszczenia. Rozległo się kilka strzałów, ale za późno. Wampir nie miał wszak problemu ze sforsowaniem drzwi.

- Poddajcie się. Inaczej włączymy lampy UV! - rozległ się głos któregoś z żołnierzy.
Sophie przygryzła wargę. Mieli ten badziew też na korytarzach. Rozejrzała się… rzeczywiście część lamp była wyłączona, jednak bez broni raczej będzie ciężko je porozbijać. Musieli działać szybko. Wbiegła do pomieszczenia za Martinem.
- Jest tu coś? Musimy się szybko dostać do windy. - Szybko zlustrowała pomieszczenie.

Najwyraźniej pomieszczenie pełniło rolę składziku od... wszystkiego co niepotrzebne. Były tu stare monitory, biurka, krzesła, jakieś metalowe regały oraz urządzenia biurowe i techniczne... zazwyczaj niekompletne. Sophie powstrzymała przekleństwo. Nie to, że spodziewała się tu znaleźć broń, ale... Zerknęła na metalowy regał nie było opcji by perforowana stal wytrzymała nawet pierwszą salwę, podobnie wspaniałe biurko rodem z IKEA. Tu był taki plus, że kula może chociaż nie przeleci przez jedną z dziurek. Sprawnym ruchem wyrwała biurko spod sterty biurowych śmieci i dwoma kopnięciami pozbawiła je ledwo co przykręconych nóżek.
- Wiedziałam, że zarobię kilka kulek… - Szepnęła to cicho do siebie i zerknęła czy drugie drzwi otwierają się do wewnątrz czy na zewnątrz. Wszystko wskazywało na to, że otwierały się na zewnątrz i chyba nawet nie były zamknięte na zamek.
- Zawsze to jakieś przygotowanie przed cięższym ładunkiem - powiedział Martin z poważną miną... głaszcząc się znacząco po kroczu.
- Na taki ładunek nie da się przygotować. - Sophie stanęła za ścianą obok drzwi, po stronie z klamką. - Schowaj się, dobrze… - Na chwilę zamyśliła się i po chwili dodała szeptem - Jakby co kod to 4832.
- Widzisz? Po przeminie zaczęłaś gadać z sensem
- zaśmiał się wampir. - No dobra sikorko, widzę do czego zmierzasz. Zróbmy tak... ja polecę pierwszy i poskaczę trochę jak ta małpka, bo chyba lepiej panuję nad mocami... przynajmniej na razie - dodał żeby ją uładzić - Ty w tym czasie skaczesz za murek i odbierasz dwóm pedałkom broń. Wołamy windę i strzelamy wokoło. Brzmi jak plan, co nie? - zapytał wesoło.
- Jasne tatusiu. - Sophie na chwilę oparła się o ścianę zerkając przez otwarte drzwi czy światło się jeszcze nie zmieniło.
- Otwieram drzwi, potem albo jest pierwsza salwa i ruszamy po niej albo ruszamy po prostu, ok? Zacznę od zestrzelenia lamp nim nas zbytnio opalą. - Dziewczyna uśmiechnęła się słabo. - Nie daj się zabić, dobrze?
- Jeśli już, to tylko tobie, sikorko. -
mrugnął do niej zawadiacko.
Sophie odłożyła blat… w tym momencie to Martin będzie jej tarczą. Posłała mu buziaka i gwałtownie nacisnęła na klamkę otwierając jednocześnie drzwi. Cofnęła się za ściankę, gotowa na salwę.

Wszystko, co się potem zjawiło w ciągu najbliższych 2 minut przypominało jej film akcji, który nagle przechodzi do zwolnionego tempa, by widz mógł nadążyć za rozwojem wydarzeń i wyłapać smaczki, prezentowanych mu scen. Tylko że tym razem to nie reżyser stał za tym spowolnieniem, a wampirza akceleracja. Wszyscy żołnierze, mimo że doskonale wyszkoleni, ruszali się jak muchy w smole, toteż posiadająca nie gorsze doświadczenie Sophie bez trudu unikała ich kul, a nawet przewidywała ruchy.
Podobnie miał chyba Martin, choć on raczej bawił się jak dzieciak, który dostał super wypasioną zabawkę pod choinkę, choć tak naprawdę nie do końca na nią zasłużył. Wampir skakał po ścianach, a nawet suficie, odwracając uwagę ludzi z Ankh od Sophie.

Kobieta przeskoczyła jedną z barier i dopadła pierwszego żołnierza, który postanowił odwrócić się ma Martinem. Uderzyła w głowę, chwytając jednocześnie za jego broń. Usłyszała cichy, powolny chrzęst i postać opadła bezwładnie, oddając pistolet w ręce wampirzycy. Pierwszy strzał poszedł w jedną z niezapalonych lamp. Sophie chciała się upewnić czy nie mają szkła pancernego. Nim jednak kula doleciała, kopnęła kolejnego stojącego obok żołnierza, by po chwili oddać kolejny strzał w jedną z kamer. Zgarnęła drugą broń i ruszyła w stronę windy, przeskakując nad drugą barierą i wdeptując w twarz kolejnemu żołnierzowi. Wtedy kątem oka zobaczyła kogoś chowającego się za załomem muru i strzeliła w rękę z bronią.

Nawet żołnierze Ankh nie mieli szans z dwoma, współpracujcymi wampirami. I choć podziurawili nieco Martina, nie byli w stanie ich zatrzymać. Kiedy jednak dwójka Kainitów rozprawiła się z przeciwnikami, stanęli przed kolejnym problemem. Otóż winda była uruchamiana przez kartę magnetyczną.

Wtem lampy nad ich głowami zabłysły. I choć było ich znacznie mniej, Sophie poczuła, jak promienie UV wypalają jej skórę.

- Wracamy do tego pokoju! - krzyknął Martin i wciągnął ją do pomieszczenia nim zaczerwieniona skóra zaczęła pękać.
- No to mamy problem - powiedział.
- Ktoś z nich musi mieć kartę by tu się dostać. Chyba, że wpuszczono ich na misję samobójczą. - Sophie czuła jak przypalona skóra potwornie ją pali. Szybko zerknęła na ilość naboi w magazynkach, nasłuchując czy ktoś nie przywołuje windy. - Chyba udam się w razie czego zestrzelić jeszcze kilka lamp.
- To ja ich przeszukam. Życie skwarki jest mi poniekąd znane
- powiedział Martin, choć widziała czający się w jego oczach strach - Życz mi, żeby to był ten pierwszy a nie ostatni.
- Miałeś przeżyć idioto, a ja lubię zdobywać nowe doświadczenia.
- Sophie podeszła do drzwi, były raczej z cienkiej blachy. Da rade je przestrzelić… tylko czy trafi lampy przez taki otworek. - Zabiliśmy wszystkich?
- Starałem się nie zabijać, jednak... tak, wyłączyliśmy ich z gry.


Sophie uchyliła drzwi nim Martin zdążył zareagować i ostrzelała sufit, wystawiając przez szparę samą rękę. W głowie odtwarzała jak były rozlokowane lampy. Czuła jak ręka potwornie pali, trochę jakby wsadziła ją we wrzątek… albo do ogniska. Zaraz za nią ból rozprzestrzeniał się na cały bok, szyję i docierał do głowy, mimo, że ta ukryta była za drzwiami.
Gdy skończyły się naboje cofnęła rękę. Puściła w obieg trochę krwi by podleczyć rany. Ból troszkę przypominał przypalenia od papierosów tylko był bardziej, jakby dotykający podstaw jej wampirzej natury. Gdy poczuła, że odzyskuje jako taką władzę w palcach chwyciła drugi pistolet. Zdrowszą ręką otworzyła magazynek by sprawdzić jego zawartość.
Powtórzyła ostrzał i tym samym pozbyła się wszystkich lamp UV.

- Jesteś niesamowita - powiedział Martin i skoczył do przodu, by obszukać martwych i rannych żołnierzy Ankh. Magnetyczny klucz do windy znaleźli przy tym człowieku, który czaił się na nich w stróżówce. Teraz pozostało już tylko pytanie czy winda zareaguje, czy już udało się ją zatrzymać naziemnym oddziałom... Tak, ruszyła się! Słyszeli jak zjeżdża do nich! Dzięki podglądowi kamerki na monitorze stróżówki, Sophie widziała, że winda jest pusta. Uważnie przejrzała dobytek żołnierzy ankh. Potrzebowała kamizelki najlepiej dla siebie i Martina - na szczęście wśród pokonanych była też jedna kobieta, chyba miała na imię Teresa. Cóż, teraz kamizelka już nie była jej potrzebna. Od któregoś Sophie zgarnęła wojskowy nóż, a do pistoletów, które już miała dobrała po dwa magazynki. Przez chwilę przyglądała się, czy któryś zabrał z sobą broń na dłuższe dystanse. Nie miała co liczyć na snajperkę, ale jakiś mały karabin by nie zawadził. I choć nie znalazła takiej broni przy żołnierzach, zauważyła nieduży karabinek w szafie, w stróżówce. Wraz z pudełkiem amunicji. Kiedy pomachała wesoło Martinowi swoim znaleziskiem, ten odmachał jej dwoma granatami dymnymi. Naprawdę mieli szczęście.

Wtem usłyszeli znajomy dźwięk dzwonka. Winda przybyła na ich piętro. Sophie ubrana już w kamizelkę, wojskową kurtkę i hełm, ustawiła się obok drzwi windy i wycelowała w nią pistolet. Szkolenie w Ankh nauczyło ją między innymi, to że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego tam nie ma. Gdzieś w zamku były co najmniej dwa wampiry, a nie wiedziała jakimi talentami dysponuje Wilhelm.

Skinęła Martinowi, by stanął za nią i nacisnęła przycisk otwierania drzwi.
Tym razem nie czekały na nich żadne niespodzianki. Szybko wsiedli do windy i dzięki informacjom uzyskanym od Raphaela, skierowali się w dół, na poziom -4. Wszystko szło aż za dobrze i pewnie dlatego nagle z głośników rozległ się znajomy głos.

- Sophie? - to był głos Andre - Sophie, słyszysz mnie?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline