02-03-2017, 13:32
|
#28 |
| Instruktor łucznictwa był kolejnym zaskoczeniem dla Abelarda. O ile dwójka samozwańczych "dowódców" w postaci elfa i zarozumiałego człowieka ("Baron. Chyba raczej balon, biorąc pod uwagę jego zadęcie... Pewne sam sobie tę ksywę wymyślił, by wspomóc niedomagający członek. Trzeba to zapisać.") zaskoczyła rekrutów wcale poprawną imperialszczyzną, o tyle po wyższej szarży takiego wysławiania się nie spodziewał. Słysząc kątem ucha odległe powrzaskiwania dobiegające z placu ćwiczeń pikinierów, podziękował swojemu szczęśliwemu losowi, który pokierował wyborem młodego cyrulika.
Znajomość gramatyki i słownictwa na tak znaczącym poziomie implikowała jeszcze jedną, niezwykle użyteczną dla Nossenkrapa możliwość - dowódca mógł być inteligentny! A tej cnoty brakowało wielu wyżej postawionym od Abelarda osobom - ot, łut szczęścia, koneksje czy niebywała impertynencja pozwalały często cwanym półprzygłupom (cyrulik zawsze dziwił się, jak cwaniaków można mylić z ludźmi inteligentnymi) piąć się po szczeblach władzy z zadziwiającą wprost łatwością.
Inteligencji dowódcy potrzebował zaś Abelard do jednej podstawowej sprawy: przekonania instruktora o bezcelowości wykorzystywania cyrulika w roli łucznika. Nie wiedząc jednak jak nazywa się i jaką szarżę ma nauczyciel, zaryzykował pomówieniem o lizusostwo i rzekł, podchodząc w drodze powrotnej ze zbierania strzał do wyższego szarżą żołnierza z zamiarem wypowiedzenia takiej przemowy:
- Panie, jedno słowo jeśli można prosić. Z zawodu jestem cyrulikiem - i choć nazwa mej profesji rymuje się z "łucznikiem", wspomniane przez pana "zdzieranie palców" nie służy utrzymaniu sprawności w mej sztuce. Rozumiem konieczność ćwiczeń z bronią - upraszam jedynie o pamięć szanownego Pana o mnie, gdyż wierzę, że moje skromne umiejętności mogą lepiej służyć oddziałowi w lazarecie.
Gdyby więc okazało się, że instruktor nie przerwie Abelardowi, chciał skłonić się przed swym rozmówcą i powrócić do ćwiczeń. Wiedział wszak, że próba narzekania zostanie odebrana źle przez dowódcę, a jeszcze gorzej przez współtowarzyszy. Powrót do ćwiczeń miał więc za zadanie złagodzić ich reakcję - a koniec końców jeszcze mu podziękują, gdy z odrąbaną łapą przywloką ich na stół medyków w trakcie bitwy. A tam będzie czekał nie kto inny, jak właśnie Abelard Nossenkrap - wschodząca gwiazda imperialnej traumatologii. A może taumaturgii? Cyrulik nie był pewien - w każdym razie czegoś zaczynającego się na "t". |
| |