Bernard rzeczywiście długo się wybudzał. Miał bardzo dziwny, mroczny wręcz sen i sam nie wiedział co mógł znaczyć - pewnie jakieś podświadome odreagowanie jego umysłu po spotkaniu ze smokiem i wiedźmą. Nic innego.
Pijąc kawę, uśmiechnął się pod nosem, patrząc na Henriettę.
- Moja droga, spokojnie - spróbował okiełznać jednoosobowe tornado - Suknia czerwona, lepiej kwiaty niż czekoladki, nie mam żony. Pożyczę Ci pieniądze. Nie wiem czy będzie padać. Nie wiem czemu zółwie są postne. Coś jeszcze? - spytał, uśmiechając się delikatnie. Kiedy ktoś go nie wkurzał potrafił być naprawdę przyjemną osobą. |