Co jak co, ale w bitkę na śmierć i życie z stróżami prawa wdawać się nie miał. Nie wiedział co strzeliło do łba Kieski i prawdę wolał nie wiedzieć. Nawet jeśli miał wątpliwości to teraz całkowicie się rozwiały.
Obrócił konia i ruszył w dół traktu licząc, że zamieszanie ukryje jego ucieczkę. Zostanie tutaj wiązało się ze śmiercią, a sami przeciwko żołdakom i gawiedzi szans nie mieli. Musiał się ukryć. Odciąć się od tego wszystkiego. Tylko tak mógł zachować życie... i pieprzyć "oficjera"! Jak nic był winny, ale przykładać ręki do jego zbrodni nie miał zamiaru. Żadnego.