Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2017, 20:44   #38
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sophie westchnęła i zerknęła na Martina.
- Głośno i wyraźnie Andre. - Dziewczyna oparła się o ścianę windy i na spokojnie uzupełniała magazynek. Wampirze ciało nie reagowało już tak jak żywe. Nie czuła tego przyjemnego drżenia gdy słyszała jego głos, tego ciepła, które rozlewało się po jej ciele. Mimo wszystko leko się uśmiechnęła. - Co tam?
- Wiesz, że robisz bardzo głupią rzecz? - zapytał - Będą na was polować. Wszystkie wampiry w okolicy... zawsze, gdziekolwiek się znajdziecie. Jak zamierzasz w ogóle się stąd wydostać? Za kilka godzin wasze twarze trafią na wszystkie posterunki i lotniska jako najbardziej poszukiwani przestępcy. Proszę, nie rób tego... Dopiero co cię odzyskałem. Sophie…
- Znasz mnie, nigdy się nie zastanawiałam nad takimi rzeczami. - Przewiesiła przez ramię karabinek i oparła się o Martina. - Jakoś to będzie.
Wampir obok pogłaskał ją lekko po policzku.
- Moja prośba nic już nie znaczy? - mówił dalej Andre - Nawet po tym jak wiele razy mówiłaś, że mnie kochasz? Jak... uratowałem ci życie? Pomyśl Sophie. To nie jest zabawa! To nie wyzwanie! To po prostu głupota, zrozum to!
- Andre… - Sophie uśmiechnęła się smutno. Kochała go, nadal bardzo mocno. - … dziękuję, że mnie o to prosisz, ale już podjęłam decyzję. Ty pokazałeś mi jak być samolubną, jak czegoś pragnąć, więc idę tą drogą. - Chciała mu powiedzieć, że nadal jest jego dłużnikiem, że w każdej chwili odda za niego życie. Nagle sobie przypomniała… przysługa. - Trzymaj się, ok? - Strzeliła w głośnik nim zdążył odpowiedzieć.

- Nieźle sikorko - podsumował z uśmiechem Martin, a winda obwieściła koniec podróży. Drzwi zaraz miały się rozsunąć i ich uwolnić.

Sophie spojrzała na niego smutno.
- Powiedzmy, że nieźle, kanarku. - Sophie stanęła tak by osłonić się ścianką windy, gdy drzwi się otworzą. - Schowaj się, dobrze?
- Niby gdzie? Wiesz, z boku też nas mogą ustrzelić za tymi ściankami. Chociaż... mam pomysł.

I wskoczył na sufit, łapiąc się niewielkiej kamerki i zapierając nogami po bokach.

Gdy drzwi rozsunęły się ujrzeli zupełnie naturalną jaskinię z jeziorem.


Gdyby nie oświetlenie, można by ją uznać za nietkniętą przez człowieka.
Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś ruchu, jednocześnie zastawiając nogą drzwi windy by się nie zamknęły. Chwilę nasłuchiwała jakiegokolwiek dźwięku by w końcu opuścić windę i ukryć się za najbliższym załomem.

Jej myśli nadal krążyły wokół Andre, ale szybko kawałek po kawałku wypierała je skupiając się na tym co ma zrobić. Musieli się jeszcze wydostać z tej jaskini przed świtem i przebić przez ludzi, którzy prawdopodobnie będą czatować na nich przy każdym wyjściu.
Niestety, tym razem problemy spotkały ich znacznie wcześniej.


- Piękną mamy noc, nieprawdaż? - usłyszeli, a z cienia wyłonił się wampirzy towarzysz Marii - Wilhelm.

Sophie wyprostowała się, stając naprzeciwko wampira. Jak stary mógł być… i przede wszystkim jakim repertuarem dysponował…
- Wierzę na słowo, jeszcze nie dotarłam na zewnątrz. - Uśmiechnęła się do wampira, a poparzoną dłoń zacisnęła na pistolecie.

Martin obnażył kły i zeskoczył z sufitu windy. On również dobył broni.
- Niestety, nie mogę wam na to pozwolić, byście sami się przekonali. - powiedział z dostojeństwem Wilhelm.
- To całkiem zrozumiałe. - Sophie wycelowała w niego pistolet. Nie bała się, była wręcz… zniecierpliwiona. Nie miała jeszcze okazji walczyć z wampirem i była bardzo ciekawa jaka jest proporcja sił. Po jakim czasie uda się mu ją dopaść, minuta… dwie? Andre mógł stwierdzić co chciał, to jednak było wyzwanie. Bardzo pociągające i warte ryzykowania życia. - Pierwszeństwo dla starszych, czy też ustępujemy damom?

Wilhelm uśmiechnął się, po czym... zniknął. Po prostu rozwiał się w powietrzu.
- Gdzie on jest? - syknął wściekle Martin, rozglądając się z dezorientacją.
- Cicho… - Sophie nasłuchiwała starając się wytężyć swoje zmysły. Miała kilka pomysłów co mógł zrobić. Powoli zaczęła iść w kierunku jeziora, dając znak Martinowi by ruszył za nią. Szła bardzo cicho, nie chcąc niczego zagłuszyć. Jej wzrok wędrował po otoczeniu, starając się wyłapać cokolwiek, ruch cienia, drgnienie wody… jednak przede wszystkim obserwowała kanarka upewniajac się, że nic go nie atakuje.

W ten sposób nie pomyślała o własnych plecach. Straszliwe szpony bestii rozdarły zarówno kamizelkę, jak i skórę dziewczyny, raniąc ją do krwi. Aż strach pomyśleć co by z nią zrobiły, gdyby nie wojskowe odzienie. Rozległy się strzały z broni Martina. Wydawało się nawet, że wampir trafił Wilhelma w ramię. Tamten bowiem zamiast machnąć drugą łapą, zatoczył się i... znów rozwiał w dym.

Sophie skupiła się na zaleczeniu ran. Nawet na sekundę nie oderwała wzroku od Martina. Coś musiało zdradzać tego wampira, dźwięk, ruch… choćby zapach cholernego vitae. Na samą myśl o krwi poczuła niewielkie widmo głodu. Czuła, że jej zmysły pracują na najwyższych obrotach. Tym razem też udało jej się dostrzec Wilhelma. Wampir, który zamiast rąk miał teraz ogromne szpony, zmaterializował się za plecami Martina i przymierzał do ataku. Sophie oddała strzał powyżej ramienia Martina i ruszyła w stronę swego towarzysza, pozwalając ciału przyspieszyć. Musiała go dopaść nim znów zniknie. Udało jej się, choć poprzez atak też się wystawiła. Dopadła Wilhelma i przewróciła go na plecy, jednak jedna ze szponiastych rąk wampira wbiła się przy tym rozpędzie w jej brzuch. Zaledwie kilka centymetrów poniżej serca. To była straszna udręka dla ciała! Sophie chciała się wyrwać, lecz druga łapa objęła ją w pasie i przycisnęła w śmiertelnym uścisku. Wampirzyca czuła, jak szpony, które w niej tkwią powoli wbijają się głębiej, wędrując w stronę... serca. Sophie jęknęła z bólu, Chwyciła jego rękę swoją, starają się powstrzymać ruch szponów. Czuła jak wykończone utratą krwi i poparzeniami ciało, staje się słabsze. Wypuściła broń i sięgnęła po nóż. Używając akceleracji zamachnęła się na serce Wilhelma. Spudłowała jednak, gdy szpony, które w niej były, zaczęły szarpać jej trzewia. I wciąż napierały w kierunku serca.

- Przykro mi, panno Lancaster - powiedział Wilhelm, najwyraźniej zbierając siły, by wykonać ostatnie pchnięcie. Nim to jednak nastąpiło, Sophie zobaczyła nad sobą cień, który opadł z niesamowitą szybkością na szyję wampira. To był miecz Martina - tak ostry, że jednym ciosem odrąbał Wilhelmowi prawie całkiem głowę. Ciało zatrzęsło się konwulsyjnie, zwalniając uścisk wokół Sophie. Kobieta wyrwała się, a wraz ze szponami bestii z jej ciała buchnęła krew. Tak wiele krwi... Poczuła, jak coś w jej głowie zawyło z głodu.

Coś szarpało i gryzło jej umysł od środka, po czym kolejnym skowytem obwieściło, że rusza na łowy. To było ostatnie wspomnienie Sophie z tej nocy. Ostatnie nim po raz pierwszy przebudziła się jej Bestia.
 
Aiko jest offline