Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2017, 21:11   #24
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Spokojny i opanowany. - Zaczęła po dłuższej chwili milczenia. - O nienagannych manierach. Lecz nie pruski sztywniak. Z pana akcentem trudno byłoby udawać Prusaka, czy też Niemca, jak teraz chcą się zwać. Również nie angielski dżentelmen. Ci istnieją tylko na kartach książek. Jednak styl bycia i wspomniane maniery wskazują, że dużo miał pan do czynienia z takowymi.
-Imponujące, bardzo dobrze - pokiwał głową i jakby nieświadomie przesunął palcami po swym sygnecie.
- To były tylko oczywiste rzeczy.- Tamara udała, że nie dostrzegła tego ruchu. - Teraz jest pan dla mnie trochę mniej nieznajomym.
- To zdaje się naturalne w procesie zapoznawania się - pokiwał zgodnie głową.
- No proszę. Czyli i pan mnie trochę poznał.
- Nie, dalej jest pani dla mnie zagadką. Bardzo ciekawą, w dodatku.
- A ja z pana mogę czytać jak z otwartej księgi.- Ukazała rząd równych, białych zębów w lekkim, acz dokładnie skalkulowanym uśmiechu. - Ciekawy układ.
- Najwyraźniej jestem bardzo otwartym człowiekiem. To podobno pożądana cecha u barmana.
- Znowu łączy pan życie zawodowe i prywatne. Mieliśmy tego nie robić.
- Zgoda, zatem mogę tylko liczyć, że otwartość to także cecha pożądana przez panią.
- A dla pana nie?
- Absolutnie nie - zaprzeczył. - Jeszcze bym się sobie spodobał, a to już narcyzm.
- A to wada czy zaleta?
- Wada, miłość własna zaślepia najbardziej.
- Arcyciekawy układ.
- Raczej smutny. Dlatego utrzymuję dystans do swojej osoby.
- Smutny?
- Na pewno widziała pani ten typ, zapatrzony w siebie - wzrok mężczyzny skierował się ku odległej szybie z widokiem na Rapture.
- Podobnie jak i pan
- Dlatego uważam, że to smutny widok.
- I dlatego nie bierze pan czynnego udziału w naturalnym procesie poznawania się?- Spytała z lekko przesadzonym zdziwieniem.
- Ależ panią poznaję. W tempie, które uznaje pani za stosowne.
- Nie uważa pan, że powinniśmy się poznawać w równym tempie?
- Równość rzadko występuje w świecie - odparł sentencjonalnie. - Poza tym coś, co zdobywa się z trudem, szanuje się bardziej.
- Zaczynam odbierać to jako brak zainteresowania.- Powiedziała z przesadnym wyrzutem przeplecionym smutkiem.
- Czy gdybym nie był zainteresowany, oprowadzałbym panią po Arkadii? - mężczyzna wydawał się nie przejąć smutkiem Tamary, albo zwyczajnie w niego nie uwierzył.
- Słuszna uwaga. - Tamara spojrzała raz jeszcze na mężczyznę. - Arkadia to idealne wręcz miejsce na chwilę odpoczynku,... oderwania się od szarej… nie, nie szarej, ona tu jest błękitna, od błękitnej rzeczywistości.
- To jedno z dwóch ulubionych miejsc wakacyjnych wypadów w mieście. Francuska Riwiera z wiadomych przyczyn nie wchodzi w grę - i jako jedno z tak popularnych miejsc, było także drogie. Trudno było nie zastanawiać się jak było stać barmana na mieszkanie w takim budynku.
- A drugie?
- Fort Swawoli - uśmiechnął się lekko. - Jedni lubią odpoczywać, inni się bawić. Ludzką naturę bardzo trudno oszukać.
- A pan?
Mężczyzna w odpowiedzi rozłożył szeroko ramiona, obejmując Grotę Wodospadów. Słowa były zbędne.
- Ale chyba nie zawsze?
- Zabroniła mi pani mówić o pracy - odparł natychmiastowo.
- To było pytanie odnośnie wolnego czasu.
- Teatr. Chadzam do teatru. Kino mnie nie przekonuje.
Tamara Le Paige uśmiechnęła się na wspomnienie rozmowy z Rubenem.
- Szekspir czy Molier zatem?
- Shaw, chyba że pytanie było zamknięte.
- Czyli jednak współcześnie. - La Paige przeniosła swój wzrok na podmorskie stworzenia, które widać było za grubą szybą.
- Mam nadzieję, że nie sprawiam wrażenia zupełnie staroświeckiego. Nie można żyć przeszłością - był to frazes, ale wypowiedziany z przekonaniem.
- Ależ skąd.- Odparła zupełnie szczerze. - To od czego chciał pan uciec?
Mężczyzna zamilkł na chwilę, a jego spojrzenie stało się nieobecne, jakby spoglądał gdzieś w swoją przeszłość.
- Od wojny - odparł mimochodem. - A pani?
- Ja nie uciekam. - Powiedziała szybko. - Ja gonię… prze..szłość.- Ostatni wyraz wypowiedziała ciszej, po sylabach.
- Przeszłość? W takim miejscu? Nietypowy cel.
- Pan od niej uciekł. Praktycznie każdy tutaj tak postąpił. A ja cóż… - Zawahała się przez chwilę. - Ja tu trafiłam goniąc ją.
- Ją, jego, ich… - wyrecytował.- Ale to nie moja sprawa i nie wnikam w szczegóły.
- Ją. Tę przeszłość. - Sprecyzowała Tamara.
- Dokładnie - zgodził się od razu.
- Wolałby pan uciekająca przed przeszłością kobietę? - Spytała pół żartem, pół serio.
- Wolałbym kobietę, która goni przyszłość, proszę pani.
- Mężatkę?
- Do rozmowy, czemu nie?
-I nie bałby się pan zazdrosnego mężą?
- Za rozmowę, proszę pani? W Rapture? Nie - a po chwili dodał. - Zresztą, gdyby rozmawiała ze mną w Ogrodzie, to pewnie musiałby być zazdrosny o kogoś innego.
- Albo i nie. - Odparła melodyjnie, z lekką nutą zadowolenia z siebie.
- No nie wiem, moje współpracownice są atrakcyjniejsze od prawie wszystkich moich klientów.
- To tak jak u mnie.
- Może będę musiał panią odwiedzić w pracy, w takim razie.
- Ależ zapraszam. Na pewno pan nie pożałuje. Mamy sporo współczesności do pokazania. Jak i przeszłości.
- Współczesności i przeszłości, powiada pani. Powiedziałbym… galeria sztuki?
- Prawie.
- Tylko nie kino, będę się musiał tłumaczyć, czemu go nie lubię- teatralnie jęknął.
- Dlaczego go pan nie lubi? - Zapytała z równie teatralnym zaciekawieniem.
- Jest dla mnie zbyt sztuczne, fałszywe. W teatrze widzę żywych ludzi, ich kunszt, a czasem pomyłki, co sprawia że jest on prawdziwy. Kino to dla mnie kolorowe prześcieradło - wyjaśnił.
- Na pana szczęście nie pracuję tam. -Po czym dodała z pełną powagą i profesjonalizmem. - Mamy do zaoferowania naszym klientom dużo wyższych standardów rozrywkę. Ale nie dla każdego.
- Za zmuszenie mnie do kinowych zwierzeń, jest mi pani winna postawić sprawę jasno.
- Doprawdy? - Tamara przyjęła minę niewiniątka.
- Z całą pewnością, proszę pani - stwierdził surowym tonem.
- Skoro tak. - Powiedziała z mocno udawanym zawodem w głosie. - Jestem kustoszem w muzeum.- To już powiedziała normalnym, poważnym tonem.
- Pani kustosz - powiedział z uznaniem. - To prawdziwa nobilitacja dla naszego klubu, że jest pani jego bywalczynią.
- A ci wszyscy bankierzy, maklerzy, prezesi?
- A czy oni się znają na sztuce?
- Zależy jakiej.
- Pieniądze to nie sztuka.
- I tu się pan myli. - Powiedziała lekko triumfująco. - Mam bardzo interesujące kolekcje antycznych monet.
- Antyk to jeszcze nie sztuka. To historia - zaoponował.
- Jak już powiedziałam myli się pan.
- Będę zatem żył w błędzie - rozłożył bezradnie ręce.
- Może jest jeszcze jakaś nadzieja dla pana.
- Tak pani myśli?
- Zawsze jest szansa.- Ujęła znajomego barmana pod rękę i pociągnęła dalej, w nieznane.- Niczym w “Pigmalionie” Shawa.

Dalsza przechadzka po tym zakątku Rapture upłynęła na rozmowie o niczym. Dwoje nieznajomych w końcu pożegnało się by zając się swoimi sprawami.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline