Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 11:24   #524
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
- Och dziękuję rin, jesteś dla mnie taka miła. - Azjatka uśmiechnęła się i lekko dygnęła wdzięcznie. - A odkupić się mnie raczej nie da. Wiem, że choćby pan Dziki i panna Angel rozmawiali o tym i ze mną i z moim szefem. Ale to nie chodzi o pieniądze. Pan Dziki mówił, że może mnie zabrać i nie będę już musiała pracować. Jest taki miły i troskliwy gdy jesteśmy sami. Bardzo go lubię. Ale chodzi o zobowiązania. Jakbym odeszła byłby to ogromny dyshonor dla mojej rodziny i nazwiska. Mój klan ani im ani mnie by tego nie wybaczył. Sama bym sobie chyba nie wybaczyła takiej hańby. Nie wiem jak z tego by wybrnąć. Lubię swoją pracę i miejsce. Mój klan, mój szef, jest dla mnie bardzo dobry. Chciałabym być i z tobą, i z panną Angel i panem Dzikim i na raz i z osobna ale też i nie chciałabym porzucać swojej rodziny. Zawdzięczam im wszystko co mam, umiem i kim jestem. Dlatego to dla mnie takie trudne rin. Chciałabym być z wami ale nie wiem jak bym miała odejść z twarzą by nie ucierpiał mój honor, dobre imię i mój klan. - Azjatka mówiła łagodnym choć nacechowanym teraz nostalgią głosem gdy najwyraźniej nie pierwszy raz myślała o sprzecznościach w jakich się znalazła. - Chodź rin, trzeba cię wytrzeć bo zmarzniesz. - uśmiechnęła się na końcu znowu pogonie i wyszła z wanny sięgając po ręcznik. Odwróciła się i zapraszająco czekała na przyjęcie blondyny by ją wytrzeć tym ręcznikiem. Błękitnym ręcznikiem naturalnie.

Te skośne małpiatki miały hopla na punkcie honoru, bez dwóch zdań. Panna Faust milczała wyłażąc z wanny prosto w rozłożone zapraszająco ramiona, dodatkowo wyposażone w ręcznik. Niebieskie oczęta błądziły nieobecnie po suficie i ścianach, gdy blondyna myślała nad wyjściem z sytuacji. Ciężka sprawa, do dłuższej, dokładniejszej rozkmniny. Z czystą głową… i pozostałą dwójkę rajdowców dałoby się wciągnąć w knucie. Co trzy głowy to nie jedna i tego typu powiedzenia.
- Sfingowanie śmierci odpada, co?

- Tak. - uśmiechnęła się Japonka kiwając głową i zaczynają energicznie wycierać ramiona, piersi i brzuch panny Faust. - Nawet jakby się udało ja bym się strasznie czuła jakbym ich tak zostawiła. - powiedziała rozkładając bezradnie ręce w przepraszającym geście i spojrzeniu. Przeszła na drugą stronę blondynki i zaczęła wycierać jej kark, plecy i włosy. - Tylko mój szef mógłby zgodzić się by pozwolić mi odejść. Ale naprawdę nie wiem co by mogło go skłonić do takiej decyzji. Nie pieniądze bo je ma. Nie strach bo jest dumny i odważny. Może jakaś niesamowicie ważna sprawa dla niego. Albo rozkaz samego daimyo. Ale daimyo nie zajmuje się takimi błahymi sprawami więc nasz szef. Tylko on mi przychodzi do głowy. - Japonka wycierała puszystym ręcznikiem pośladki, uda i łydki panny Blue by na koniec nieco unieść jej jedną a potem drugą nogę by wytrzeć jej stopy. Gdy skończyła delikatnie obróciła nią by wytrzeć ostatnią jeszcze mokrą część wykąpanej Aoi.

- To trzeba będzie się dowiedzieć czego może chcieć w zamian za twoją wolność - Blue wzruszyła ramionami rozpogadzając pysk - Biznes jest biznes, intratny interes zawsze w cenie. Kwestia znalezienia haka na klienta, podejścia go. Każdego da się podejść. - pokiwała z namaszczeniem głową, odwracając wzrok do drzwi - O ile Pepe nie zrobi ze mnie biurwy za dwa centy.

- Och na pewno nie. On jest bardzo uroczy ale na swoim fachu się zna jak ja na swoim. Na pewno jak cię obsłuży będziesz wyglądała świetnie. - uśmiechnęła się masażystka klęcząc i przy pannie Faust i wycierając jej uda, kolana i golenie. Skończyła już właściwie tą czynność gdy uniosła twarz w górę na stojącą nad nią blondynę i uśmiechnęła się do niej przymilnie. - Ale tak jak teraz też wyglądasz świetnie rin. - powiedziała kusząco i wciąż patrząc jej w oczy pocałowała ją w podbrzusze.

- No, słyszałam że w niczym mi do twarzy - wyszczerzyła się profesjonalnie, by nagle przykucnąć i oddać pocałunek, tyle że w usta. Nie mieli czasu na rypanie… szkoda. Szkoda jak chuj, ale co zrobić?
- Po wszystkim rin - wyszeptała japonce w usta - Będzie co świętować. Chodź, Stary na nas nie poczeka.

- O tak, bardzo bym chciała! - rin Aoi ucieszyła się i objęła ją wdzięcznie i chętnie. Zaraz potem obydwie już wstały a Japonka najwyraźniej była obyta z prywatnymi pokojami Mairy całkiem nieźle bo bez wahania osunęła jakąś boczną szafę wmontowaną w ścianę i wyjęła szlafrok który pomogła ubrać blondynie. - Ja bym tak bardzo chciała by wam się udało. Tobie i pannie Angel. To taka nieszczęśliwa kobieta. Dobrze by wreszcie spotkało ją coś dobrego. I ktoś tak dobry jak ty rin. I tak do siebie bardzo pasujecie. No tak bardzo bym chciała byście były szczęśliwe i mogły żyć po swojemu. No i żebyście nie zapomniały jednak o mnie bo by mi smutno bez was było. - wyznała Seiko gdy przeszła z pleców na przód panny Faust pozwalając jej zawiązać szlafrok samej.

- Nie zapomnimy, o to się nie martw - powiedziała poważnie, mniej poważnie majtając sznureczkami okrycia i zwlekając z ich zawiązaniem. Prychnęła jakby sam pomysł wydawał się jej niedorzeczny - Dzięki Seiko, trzymaj kciuki… bo kurwa nie wiem jak to się skończy - przyznała z nagłą szczerością - Też bym chciała żeby się wyprostowało, ale będzie ciężko. Co innego kogoś rozjebać, co innego… przekonać kogoś takiego jak Stary do kiwnięcia palcem. Robert by ogarnął, on jest od grubych deali… ale go tu nie ma - wyprostowała się, na blond paszczę wrócił szeroki uśmiech.
- Ogarniemy - Pocałowała na koniec skośną w czoło.

Seiko jak zwykle dała się bardzo chętnie i wdzięcznie pocałować i sama też z lubością odwzajemniła pocałunek. Odwróciła się do tej samej szafy i sama wyjęła drugi szlafrok dla siebie po czym zamknęła dyskretny mebel.
- Oj dacie radę, na pewno wam się uda. - powiedziała Japonka odwracając się do Julii i zawiązując sobie szlafrok. - Przecież jesteś Tygrysicą. - powiedziała podchodząc do dziewczyny z Vegas i biorąc jej nadgarstek gdzie wewnątrz miała ukryte ostrza. - I masz swojego Szafirka. - dodała przesuwając swoje dłonie na dłoń panny Faust. - Panna Angel jest bardzo pomysłowa i dzielna. Gdyby nie była nie mówilibyśmy na nią kun. - uśmiechnęła się łagodnie lekko dla otuchy potrząsając trzymaną dłonią Blue. - No i jeszcze pan Dziki wam pomaga. On też jest kochany. I was lubi. Pomoże wam. No a przecież to TEN Dziki. - Azjatka rozpromieniła się jak za każdym razem gdy w zachwycie mówiła o tym właśnie rajdowcu który był dla niech prawdziwym Dziki - sama. - A pan Dziki się zna na tym mieście i w ogóle. - masażystka puściła dłoń Blue i poprawiła jej szlafrok zaciskając go by zakrył wdzięki blondyny. - No nawet Pepe. Też was chyba polubił. Bo nie wiem co by musiało się stać by kogoś za darmo ubrał tak w kwadrans jak ciebie teraz. - dodała czarnowłosa dziewczyna do blondwłosej zawiązując jej szlafrok. - No i to miasto. Fani. I panny Angel i Dzikiego. Oni ich uwielbiają. Ligę, Wyścigi no i te swoje gwiazdy i ulubieńców. - powiedziała kończąc wiązać szlafrok panny Faust i położyła swoje dłonie na jej ramionach w pokrzepiającym geście. - No i ja jak będę jakoś mogła to wam pomogę. Nie zostawię przecież mojej rin no i reszty przyjaciół. - uśmiech poszerzył się na twarzy masażystki i pokrzepiająco objęła wyższą od siebie kobietę. - A ty umiesz rozmawiać. Negocjować. Widać, że ci zależy na załatwieniu sprawy. To wzbudza zaufanie w twoje zaangażowanie. U Starszego też powinno. Może coś będzie chciał, pewnie na pewno w zamian no ale jakoś chyba sobie poradzimy z tym. A jak jego się przekona to już duży sukces bo zostałby już tylko pan Schultz. A ja nie wiem za dużo o tych Wyścigach ale to co mówił pan Dziki wydawało mi się brzmieć rozsądnie. Więc odwagi rin. - Azjatka wykleszczyła się z przytulania blondyny ale jeszcze opiekuńczo trzymała ją za ramiona. - A powiesz mi kim jest Robert? Może jakiś przystojniak co go chowasz tylko dla siebie co? - spytała przymrużając nieco oko by zluzować nieco temat rozmowy.

Blond głowa kiwała potakująco. Miało sens… tylko jak Blue to spierdoli nie będzie szansy cofnięcia znad Mairy wyroku. No ale nie była sama. Mieli plan, całkiem sensowny, chociaż wymyślony pośrodku wielorasowej orgii na masce posuvanego suva.
- Mnie się nie da nie lubić - uśmiechnęła się firmowym uśmiechem rodem z przedwojennych rozkładówek, zagarniając Japonkę pod skrzydło i idąc do drzwi. Racja, wsparcie było z najwyższej półki. Ligii… no TEGO Dzikiego nie trzeba było nikomu przedstawiać. Póki łączył ich jeden cel i współpracowali, pozostawała szansa. Co będzie potem?
Tym będą się martwić w odpowiednim momencie.

Japonka objęła blondynkę i razem zgodnie wyszły z łazienki. Na zewnątrz wszystko było mniej więcej jak zostawiły poza tym, że nigdzie nie było widać Dzikiego. Maira i Pepe przywitali ich uśmiechami ale i ponaglającymi spojrzeniami.
- Chodź moja droga, już wszystko przygotowane. - Pepe odezwał się i zachęcająco wskazał na przygotowany zestaw ubraniowy. Leżały tam ciemne spodnie, żakiet, biała koszula i podobne elementy kojarzące się ze standardowym biurowym stylem. - Seiko jak Blue się ubierze zrobisz jej makijaż. Stonowany i nie rzucający się w oczy. - projektant polecił Azjatce a ta skinęła głową sunąc swoimi drobnymi kroczkami w stronę jakiegoś biurka z lustrem. - Buty musisz wybrać sama. Akurat wszystkie trzy pary pasują stylistycznie więc wybierz w których byś czuła się dobrze. - mężczyzna z kolczykiem w uchu wskazał na stojące w rzędzie pantofle. Wszystkie były eleganckie, czyste i ładnie sie prezentowały różniły się przede wszystkim wysokością obcasów. Od prawie płaskich, przez drobno zarysowane aż po pełnowymiarowe szpilki.

Panna Faust bez ociągania poszurała po ubranie, oglądając je z uniesioną brwią. Czyste, bez jednej dziury, jak spod igły krawca. Dobrej jakości, warte więcej niż potencjalna dziwka w Grzeszniku zarabiała przez… w chuj długo. Bez skrępowania zrzuciła szlafrok. W pokoju znajdowały się dwie kobiety i pedał, zresztą świecenie cyckami nigdy nie sprawiało jej trudności. Szybko ubierała kolejne ciuchy na sam koniec zostawiając buty. Zatrzymała się przed nimi z rozmysłem, pukając palcami po dolnej wardze.
- Idę robić interesy, nie się płaszczyć - wyszczerzyła się i sięgnęła po najwyższa opcję, wydłużającą i tak długie nogi. W takich laczach będzie wyglądać jak stuprocentowa, prawilna bizneskurew - Gapienie z góry dodaje pewności siebie, a tej nigdy za mało. - pokiwała z namaszczeniem głową, sadzając kuper na rancie wyra i przywdziewając nowe laczki.

Pepe coś chyba albo był wstydliwy na punkcie nagich kobiet albo nie mógł z innych powodów znieść ich widoku bo odwrócił sie w inna stronę póki Blue nie przykryła swoich wdzięków.

- Och moja Tygrysico, wyglądasz teraz naprawdę bojowo. - Maira poczekała aż Blue założy buty po czym pokiwała głową z uznaniem i objęła ją przyciągając do siebie. Teraz gdy Blue stała w szpilkach to Szafirek było prawie o pół głowy niższa od niej. - Schrupałabym cię od ręki jakbyśmy miały tylko na to czas teraz. - mruknęła wpatrzona w jej niebieskie oczy.

- Jeszcze okulary. - Pepe przerwał chrząknięciem podając Blue okulary. Gdy je założyła gestem zaprosił ją by stanęła prze lustrem jakie były w jednym z drzwi szafy. Blue wyglądała zdecydowanie inaczej niż przed paroma kwadransami. Czysta, w zaczesanej fryzurze, okularach, marynarce i długich nogach podkreślonych jeszcze wymowniej przez wysokie obcasy szpilek prezentowała się jak rasowa businesswoman z dawnych standardów. Ubiór był nienaganny ale spojrzenie Blue z wysoka swoich nóg i obcasów wyglądało zaczepnie. W efekcie raczej nie było wątpliwości, że Dzikiemu będzie partnerować a nie być sekretarkowym dodatkiem.

- To prawda. Wyglądasz bardzo elegancko rin.- Seiko kiwnęła głową też aprobując nowy wizerunek blondyny.

- Dobra udało się, jestem i mam! - do pokoju wpadł z lekka zdyszany Dziki i ogarnął spojrzeniem cały pokój triumfalnie unosząc w górę kaburę i aktówkę. Rzucił to niedbały ruchem na stół i blondyn na środku przykuła jego uwagę. - No, no… - podrapał się kciukiem po policzku obchodząc Blue by się lepiej przyjrzeć z innej strony. - Robisz wrażenie. I jesteś sexy. - pokiwał głową rajdowiec zaś Pepe wziął rzuconą kaburę i podał Blue do założenia.

- Proszę to założyć. Pewnie cię rozbroją ale to nie istotne. Kaburę powinno być widać jeśli zostawisz nie zapiętą marynarkę. Choć to już byłoby nieco swobodne zachowanie. Mało oficjalne. Polecam aż tak się nie czuć swobodnie ale można myknąć nawet podczas siadania czy wstawania marynarką choć bez nahalności. Raz powinno wystarczyć. Ubiór jest stonowany więc ważna jesteś ty i twoje zachowanie. Samym ubiorem nie błyszczysz. Poza szpilkami bo nadają ci drapieżnego charakteru. Takiej ostrogi. Z pieprzem. Dobre dla kogoś kto zamierza przyjąć na siebie główny ciężar negocjacji. - dyktator mody poinstruował Blue jak jego zdaniem powinna się zachowywać by odnieść pożądany skutek. Wyglądało na to, że ostatnie elementy układanki zostały ułożone i czas było myśleć o wyruszeniu w drogę.

Brzmiało jak przygotowanie do wojny, a zmanierowany pedał wszedł w rolę dowódcy, objaśniającego podwładnym plan na nadchodzącą bitwę. Omawiał poszczególne zagadnienia, taktyki i schematy zachowania na zbliżającą się wielkimi krokami potyczkę. Świat mody był brutalny, tak samo jak świat wojny. I biznesu. Panna Faust przyjmowała rady ze sklejoną mordą, zapamiętując każdą po kolei. Na wszelki wypadek. Tylko debil nie słuchał mądrych porad. Przeglądając się w lustrze nie mogła czarnuchowi odmówić szczątków szacunku. Wykonał kawał zajebiście dobrej roboty. Dał blondynie pancerz nie gorszy od kevlaru, chociaż innego rodzaju. Słysząc uwagę tej niepedalskiej części otoczenia parsknęła.
- Dziki proszę… - posłała rajdowcowi profesjonalny uśmiech numer pięć i dokończyła mrużąc oczy - Jestem bajeczna!
Pewność siebie była istotna kiedy stawało się na przeciw kogoś, kto jednym gniewnym zmarszczeniem brwi mógł wysłać rozmówcę do piachu. Stary był Kimś, ona dopiero wyrabiała pozycję i na razie gówno znaczyła. Bezdenna przepaść, nieskończona jak pustka pomiędzy uszami Troya… a właśnie. Troy.
- Zanim spierdolimy na robotę, jeszcze jedna rzecz - parę szybkich kroków i już obejmowała Szafirka, mrucząc mu tuż przy uchu - Gdzieś tu kręci się mój ochroniarz. Kopnę się i go znajdę. Zostawię ci lambadziarza na wszelki wypadek, jak mówiłam na suvie. Można ruchać, nie krępuj się - pocałowała niebieskie usta kwitując wypowiedź.

Dziki podniósł brwi ze zdziwienia gdy usłyszał ripostę Blue a potem roześmiał się szczerze i radośnie. Moment później obydwie kobiety a nawet Pepe też się roześmieli rozbawieni i akcją i reakcją Dzikiego i Blue.
- Och nie bój się Tygrysico zadbam by nie czuł się tu samotnie. - roześmiała się filuternie Szafirek i dała znać biorąc Blue i Pepe pod rękę by wyjść z pokoju.

- Zaraz, nie tak prędko. Chyba nie dymałem z powrotem do tej dziury na darmo nie? - Dziki zastopował towarzystwo pukając w aktówkę którą przyniósł. - Chodź Blue bo jak się pluskałyście to taka sprawa wyszła. - rajdowiec przywołał gestem blondynę i otworzył teczkę.

- Nie, nie, nie, źle otwierasz tą aktówkę. - Pepe opuścił bez większego żalu ramię Szafirka i zbliżył się do Dzikiego. Ten z kolei bez większego żalu cofnął się a potem jeszcze trochę ustępując miejsca styliście. - Pozwól no tu Blue bo to faktycznie ciekawy element. - powtórzył gest rajdowca zamykając z powrotem dopiero co otwartą przez niego aktówkę. - Mężczyźni są wzrokowcami. - powiedział jakby zdradzał jej bardzo wielki sekret. - Do tego dobrze mieć jakiś dowód na poparcie swoich słów. - lekko dotknął dłoni zamkniętej walizki. - Poza tym taka aktówka wygląda profesjonalnie, wzbudza ciekawość i dodaje prestiżu właścicielowi. Czyli tobie bo Dzikiemu kompletnie nie pasuje do jego wizerunku. - wskazał dłonią na opartego o krawędź stołu gwiazdora Ligii na co ten wzruszył ramionami dając znać, że mu to obojętne jak wyjdzie z tą walizką.
- Ale możesz zapunktować otwierając aktówkę. Ale nie tak jak przed chwila Dziki, kompletnie na opak i w pośpiechu jakby nie było tam nic ciekawego a nawet może coś tandetnego. Więc nie tak. Po pierwsze musisz otworzyć tak by wieko rozmówcy zasłaniało zawartość więc tak ją od początku musisz ustawić. - powiedział Pepe i przesunął nieco pojemnik tak, że teraz Blue widziała jego zawiasy. - Dwa to można wzmóc ciekawość spowalniając otwarcie zamków. Bez przesady bo to budzi irytacje i można sobie pozwolić jedynie w stosunku osób o słabszej pozycji od siebie a no ze Starszym to raczej się nie nadaje. Dobrze natomiast można to wkomponować w rozmowę, że niby jest się skupionym na rozmowie i w międzyczasie otwiera aktówkę. - projektant mody cały czas nawijał a w międzyczasie prztyknęły zamki pojemnika i walizka pewnie już była otwarta.
- Teraz właśnie otwierasz walizkę. Pewnym, płynnym ruchem ale bez szarpnięć i zwłoki. - dłoń Pepe otworzyła właśnie w ten sposób pojemnik i Blue widziała z bliska wieko aktówki choć wciąż nie widziała co jest w środku. - Na końcu nutka niepewności. Wyjmujesz co jest w środku i zamykasz od razu walizkę. Wówczas nie wiadomo co tam właściwie jest i czy coś jeszcze jest. - Pepe sięgnął dłonią do wnętrza walizki i podał Blue jakieś zdjęcie. Było błyszczące, zrobione na śliskim papierze jak z jakiegoś plakatu ale zdjęcie musiało być świeże. Przedstawiała tak dobrze poznanego jej czarnego suva z marki BMW zrobionego w garażowej scenerii przy pomocy flesza. Pepe podał jej ze trzy zdjęcia zrobione z trochę innej perspektywy i na wszystkich maszyna prezentowała się jak z przedwojennej motoryzacyjnej rozkładówki.

- Zajebiste nie? To ja robiłem. - Dziki nie wytrzymał by się nie pochwalić zasługami wskazując na siebie palcem.

- Ale papier, ksero i aparat miałeś ode mnie. - zgryźliwie odcięła się Blue Lady nie chcąc odpuścić rywalowi skoro wracali do normy dziennej.

- W każdym razie trik z zamknięciem walizki działa zwłaszcza jeśli materiał do prezentacji jest dość skromny. Bo to wygląda wówczas dość słabo. - wtrącił się Pepe przekręcając wreszcie walizkę tak, że Blue mogła zobaczyć wnętrze. Faktycznie walizka była właściwie pusta. W wieko był wetknięty jakiś notes z ołówkiem a na dnie były jeszcze ze dwa podobne zdjęcia czarnego suva. Całość aż nadto ukazywała pustość tej walizki.

- Racja, zajebiste. No to minąłeś się z powołaniem - blondynka uśmiechnęła się przeuroczo i niewinnie, mrugając rzęsami do rajdowca - I tyle straciłeś przez to! Mógłbyś zostać profesjonalnym fotografem i razem z Mistrzem Pepe wejść w spółkę. Uwieczniałbyś jego dzieła… zglebił tajniki świata dobrego stylu i smaku. Spenetrował nowe, dotąd nieznane nurty sztuki. Dowiedział się po co przy stole podaje się trzy widelce i trzy łyżki, po co aż tyle kieliszków wokół talerza… same sekrety i tajemnice - pokiwała głową i dorzuciła do stylisty - Siadanie z nogą na nodze odpada, no nie? Coś kiedyś Tatko mi mówił, że w biznesie tak siadają kurwy i hołota do okantowania.. no ale byłam na bani więc coś mogłam pomieszać. - wzruszyła ramionami woląc zawczasu rozwikłać zagadkę sprzed lat.

Reakcja u obydwu mężczyzn była dokładnie odwrotnie proporcjonalna. W miarę słów blondyny z Miasta Neonów Dziki wydawał się co raz bardziej zakłopotany, zdenerwowany czy zirytowany a za to Pepe patrzył to na niego z co raz większą nadzieją, zadowoleniem i czystym szczęściem choćby wyobrażając sobie te wszystkie fotografie, rewie mody, zgłębiania i penetracje.

- Ależ to naprawdę wyborny pomysł Dziki! To są naprawdę świetnie zdjęcia jak na tak marnej jakości aparat. Stanowilibyśmy świetny partnerski duet. - Pepe promieniał aż szczęściem na sama myśl o możliwości bliższego poznania rajdowca.

- To debilny pomysł! - warknął oschle Dziki. Maira szczerzyła się wybornie rozbawiona numerem jaki Tygrysica wycięła Dzikiemu. Seiko była bardziej stonowana w reakcji choć i ona pozwoliła sobie na dyskretny uśmieszek. Pepe wydawał się rozczarowany odmową gwiazdora Ligii więc zwrócił się dumnie odwracając się tyłem do Dzikiego a za to stając przed Blue. W tych szpilkach był od niej prawie o głowę niższy. Nie przeszkadzało mu to jednak czuć się dumnie i pewnie.

- Założenie nogi na nogę wnosi pewien podtekst erotyczny. Jednak jest, zwłaszcza u kobiet, dość naturalna pozycją do siedzenia. Póki coś zasłania te nogi, na przykład stół przy którym byście rozmawiali nie powinno to mieć większego znaczenia. Natomiast ekspozycja własnego ciała, do tego kobiecego i to przy omawianiu spraw biznesowych może być właśnie odebrana jako dość kontrowersyjna. Masz jednak na sobie spodnie a nie sukienkę czy spódnicę i to jeszcze krótką więc nie jest to tak rażące jak w przypadku bardziej kobiecie klasycznych ubiorów. Bezpieczniej jest jednak przy biznesowych sprawach nie eksponować swoich walorów zbyt agresywnie. Bierność, styl i klasa, bardziej subtelne zachowanie powinny wystarczająco zwrócić uwagę na kobietę zachowującą się w ten sposób. Zwłaszcza jeśli możliwe, że idzie na jakiś spotkanie pierwszy i może ostatni raz więc to wrażenie pozostanie w pamięci jako dominujące. - Pepe wyłożył swoja filozofię mówiąc pewnie i nieco patriarchalny tonem jakby objawiał maluczki niezgłębionej mądrości ze świata stylu i mody. Z pozostałej grupki jednak nikt mu nie przerywał tylko Dziki starał się usilnie wyglądać na coraz bardziej znudzonego i zniecierpliwionego.

Czas ich gonił, ale bambus dawał ważne rady. Niezrozumiałe dla kogoś kto żył Wyścigami, napięciem i kraksami. Spotkania biznesowe potrafiły być bardziej jak nudne na pierwszy rzut oka szachy, ale podobnie zabójcze co władowanie bryki na pełnej prędkości na czołowe zderzenie z betonowym silosem. Żeby nie przeginać pały, Julia pokiwała energicznie głową i zwinęła aktówkę ledwo pedzio skończył nawijać.
- Dziękuję ci Mistrzu, gdyby nie ty… - pokręciła w podziwie głową, zostawiając kwestię do odpowiedniego dopowiedzenia w bambusiej czaszce. Niech tam sobie wstawi co mu sie podoba. Każdy zestaw wazeliny był dobry, a niedopowiedzenia miały to do siebie, że pobudzały wyobraźnię. szybko nachyliła się nad nim, posyłając dwa cmoknięcia w okolicach jego policzków - tak jak Szafirek na początku rozmowy.
- Będzie dobrze, trzymaj Troya z dala od rudych, ma do nich słabość i głupieje jak frajer ze wsi przed kasynem w Vegas - cmoknęła Szafirka tym razem jak najbardziej cieleśnie. Objęła ją na krótki moment. Ten sam uścisk powtórzyła z Seiko i wyciągnęła rękę do Dzikiego - To co, lecimy w trasę? Tylko jeszcze zgarniemy jednego leszcza, ale spoko. Jest tutaj, w okolicy.

Całe towarzystwo opuściło prywatne pokoje Blue Angel i znów znalazło się na korytarzu a potem hotelowych schodach. W holu głównym nadal trwała zabawa choć juz zauważalnie przymulona po całonocnej posiadówie. Tu się rozstali. Pepe, Seiko i Szafirek jeszcze raz chętnie uściskali się na pożegnanie z Blue, Dziki chętnie się pościskał z Seiko, Blue Angel niezobowiązująco machnął ręką co ona przejęła uniesieniem brwi w geście irytacji no a z Pepe po prostu etap pożegnania nie doszedł do skutku. Pozostała trójka zajęła się wdrażaniem w życie planu czyli reaktywowaniem imprezy by utrzymać do powrotu Dzikiego i Blue jak najwięcej uczestników na chodzie a ci wyszli na zewnątrz.

Dziki mając namiar na samochód Ryana z Wildcats uniósł brew z geście zaskoczenia i rozczarowania i odszedł coś dziwnie kręcąc głową. Miał iść po swój wóz i podjechać pod Blue i jej załogę. Sama załoga zaś była czujna, zwarta i gotowa. Przynajmniej Troy. Spora ilość petów wokół zaparkowanego auta jasno świadczyła, że ktoś tu spędził trochę czasu czy może nawet większość nocy. Drzwi trzasnęły gdy ochroniarz Julii wyszedł jej na spotkanie. Całkiem energicznie. Trzaśnięcie wywabiło też głowę Ryana poza szybę choć sądząc z gestu przecierania twarzy nie miał jeszcze zbyt trzeźwego wglądu na sytuację.
- Padlina! Gdzie ty się włóczysz jest prawie rano! I czemu się tak odstawiłaś?! - Troy wyglądał na wkurzonego choć nie omieszkał nie zauważyć zmiany w wizerunku blondyny idącej z naprzeciwka.

Na jego widok gębę Blue ozdobił szeroki, uśmiech tak szyderczo radosny, że pewnie od patrzenia dostawało się niestrawności.
- No i czego tak piłujesz tego ryja, jakby cię stado czarnych w dupę bez mydła zapinało? - spytała na powitanie, podchodząc aż do chwili w której prawie na siebie wpadli. On sapał jak pedofil w przedszkolu, ona luzowała gumę w majtach aż za bardzo.
- Czekałeś… to znaczy że naprawdę mnie kochasz? - rzuciła drugim, już cichym pytaniem, mrugając do niego i przybierając minę z tanich romansideł dla podstarzałych kur domowych. Długo tak nie wytrzymała.
- No w robocie byłam, ale się trochę pozmieniało… i jadę do drugiej roboty. Znalazłam bryke, tylko to… no w chuj skomplikowane. Odstawiłam się bo jadę do Starego z Downtown - wyłożyła prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. - Potrzebuję żebyś chronił moją laskę. Szafirka. Bujamy się razem, a przydupasy Handa mogą chcieć jej zdjąć tą śliczną niebieską główkę z ramion. Jest zajebista, zresztą sam zobaczysz… i jaka zdolna w łapkach. I cyckach. I ustach. Same zalety - skończyła firmowym uśmiechem biznesowym.

Troy miał minę jakby zwaliło mu się zdecydowanie za dużo sprzecznych czy nawet szokujących informacji jakimi w parę chwil obdarzyła go blondyna.
- Do jakiego starego jedziesz? Jaką masz tam laskę? Przebalowałaś całą noc z jakąś dupą? I po chuja mam z nią zostać? Nie ochraniam jakiejś dupy tylko twoją. O czym ty mi w ogóle pieprzysz? - ochroniarz wykonywał dłonią stopujące gesty kręcąc w niezadowoleniem głową słysząc tą litanie nowinek.

- Cześć Blue! Ale się odstawiłaś! Jakbyś od Schultzów wracała! - Ryan niespecjalnie przejmując się sceną pomachał do niej choć w głosie pobrzmiewała mu niepewność bo chyba mrużył oczy jakby częściowo zgadywał co i kogo widzi. - Hej patrzcie! Dziki jedzie! - Deetroitczyk nagle się ożywił i cała senność znikła z jego głosu.

Troy niechętnie spojrzał w kierunku gdzie Wildcat wskazywał łapą i faktycznie przez bramę wciąż pilnowaną przez dwóch typów wyskoczył znany już Blue czarny Mustang. Wyskoczył w tyłowym stylu godnym rajdowca z czołowych miejsc Ligi. Tylne koła zabuksowały, dym poszedł miedzy nimi a asfaltem, hamulce zapiszczały, coś tam pod maską zgrzytnęło i chociaż maszyna była trochę sfatygowana po kraksie czy nawet więcej niż jednej to nadal brzmiała w niej moc i duma ligowej elity. Troy lekko zawinął ramieniem blondynę w ciemnej marynarce by rozpędzona bryka jej nie zmiotła ze sobą. Czarna smuga zaś wyszła na prostą ale zaczęła sunąć bokiem jakby kierowca, czyli Dziki, znów stracił panowanie nad maszyną. Troy szarpnął już blondyną całkiem mocno zaczynając manewr uniki a czarny Mustang sunął bokiem jak wielki buldożer wprost na nich. Troy coś zaczął syczeć w przekleństwie ale nie mieli szans dotrzeć choćby do chodnika. Kufer Mustanga minął ich może o krok tak, że poczuli podmuch spalin z rury wydechowej i pędu powietrza. Czarna maszyna zaczęła piszczeć przeciążonymi mechanizmami i nagle jak na zamówienie bujnęła się raz jeszcze i zatrzymała się. Dziki skończył półbączka o 180 stopni i drzwi pasażera z chyba skruszona szybą zatrzymały się o krok czy dwa od blondyny i jej ochroniarza.

- No na co czekasz? Chwilę miało być wskakuj! - Dziki krzyknął ponaglajaco i tak samo machnął patrząc na blondynę w biurowym kostiumie.

- Woooww! Znasz Dzikiego?! Zabiera cię gdzieś?! O ja pieprzę ale czad! - pierwszy głos odzyskał Ryan i szczerzył się i ślinił się jednocześnie widząc z paru kroków i maszynę i sławną gwiazdę Ligi na własne oczy. - Dziki! Ja jestem Ryan! Z Wildcats! Też jestem z Ligii, też się ścigam! - wrzasnął w końcu członek młodego stażem zespołu do gwiazdora z czołówki Ligii na co ten na moment skierował na niego twarz i pomachał mu wesoło. Dalej czekał jednak na Blue i niecierpliwił się całkiem wyraźnie.

Blondynka chwyciła koszule ochroniarza na piersi i przyciągnęła go do siebie że prawie zderzyli się nosami.
- Jadę do jedynego typa który może zdjąć wyrok Schultza z Blue Angel. Mojego Szafirka - szepnęła o dziwo poważnie - Jadę ubić deal, dlatego tak wyglądam. Poważny układ z najpoważniejszym przedsiębiorcą w mieście. Tam mi nie pomożesz, ale ktoś musi mieć na oko na Angel. Nie znam nikogo lepszego niż ty, szkolił cię Tatko, robiłeś za cień Roberta. Tylko tobie ufam. Troy posłuchaj. Sam kazałeś mi przestać odpierdalać bo to nie Vegas. Nie odpierdalam, wracam do roboty. Idź do środka i powiedz, że przysyła cię Blue. Szafirek wie. Jeżeli chociaż trochę mnie lubisz… pilnuj jej. Proszę - puściła jego koszulę.

- Zabujałaś się? Ty? Julia Faust z tych Faustów z Vegas? - Troy też wydawał się być dziwnie poważny choć w głosie pobrzmiewało mu niedowierzanie. Jakby właśnie mu oświadczyła, że śnieg i zamiecie panują w pustynnym i słonecznym Vegas. Pokręcił głową jakby nie dowierzał nadal, że blondyna właśnie powiedziała to co powiedziała i jak to powiedziała. - Niech będzie. Ale wiesz co będzie jak dasz się zabić tam a ja będę tu, nie? - ochroniarz powiedział chyba pro forma ale nie stawiał więcej oporu przed odjazdem Julii.

- Wiem. Dlatego nie dam się zabić. Nie zrobię ci tego - odszeptała i ukryła nagły niepokój za uśmiechem. Ochroniarz, przyjaciel, cień, niewolnik. Troy miał wiele tytułów - Spotkacie się, wszyscy. Nikt nie zginie, kapujesz. Masz moje słowo honoru. - obiecała i wyszczerzyła się do Wildcatsa - No jasne że znam! Już niedługo się pościgacie, ale teraz sorry. Interesy wzywają - popatrzyła wesoło na kolesia w furze, poważnie i prosząco na krótko wystrzyżonego mięśniaka, a na koniec z wyszczerzem zapakowała dupę do bryki Dzikiego.

- O ja pieprzę! Wiozłem laskę którą teraz wiezie Dziki! - puszył się Ryan drąc się na całą ulice jakby co najmniej sam właśnie odjeżdżał ze sławnym rajdowcem. Dalsze krzyki, okrzyki umilkły w jęku silnika i pędu prawie od razu wgniatającego w fotel. Całkiem wygodny.

- Zapnij się. - powiedział Dziki ledwo zerkając na pasażerkę i wskazując na pasy. Te były takie krzyżujące się na krzyż jakby zdublowane niż jak zwykłe w większości przedwojennych pojazdów. Ale do tego była jakaś uprząż z prętów czy rurek do zatrzaśnięcia. Dziki też był przypięty podobna konstrukcją. - Jakbym się przed chwilą w ciebie nie spuścił to bym cię teraz zerżnął. Tylko nie wiem czy na te okularki czy znowu w tą ciasno zapakowaną dupeczkę. - powiedział jakby mówił o pogodzie zgrzytając agresywnie dźwignią zmiany biegów wchodząc na wyższy bieg.

- Sama mam się zapiąć? - prychnęła, ale sięgnęła po pasy z bardzo niezadowoloną miną. Poboczyła się jakieś dwadzieścia szybko przebytych metrów. Zaśmiała się, rozkładając bezradnie ręce - I pogniótłbyś i pobrudził takie zajebiste ciuchy? Ech Dziki - parsknęła i położyła mu dłoń na udzie, szczerząc się przy tym drapieżnie - Jak ten cyrk wypali spuścisz się gdzie ci się podoba i kto powiedział ze tylko raz?

- Tak. Zerwałbym je z ciebie i właśnie, że są takie zajebiste to zajebiście by się je zrywało. - Dziki prawie na nią nie patrzył a jednak wydawał się być aż nadto świadom gdzie jest i jak wygląda blond pasażerka obok. Mówił lekko ochrypłym, zaciętym głosem jakoś dziwnie poważnie jakby naprawdę był gotów zrobić to o czym mówi. - O tak, właśnie tak Blue, zerżnę cię po tym wszystkim. - pokiwał głową do siebie i swoich myśli zaciskając w pulsujących gestach dłonie na kierownicy. Drapieżnie prowadził swoją maszynę jakby był w nieustannym Wyścigu, jakby próbował wyprzedzić budzący się właśnie dzień. Obrazy za oknem zmieniały się w jedną smugę z czasem zapalonym światłem czy ogniskiem i granatowiejącym niebem nad tym ulicznym kanionem.
- Przyjechałaś tamtym gruchotem? Nie masz własnej bryki? - spojrzał na nia pierwszy raz odkąd wsiadła jakoś tak dłużej i uważniej z wyraźnym niedowierzaniem, że musi pytać kogoś w Det o taką sprawę.

- Nie mam - przyznała, przesuwając rękę trochę do góry. Nie szczerzyła się już, tylko wlepiała wzrok w szybko zmieniający się widok za oknem - Rozjebaliśmy się przed miastem parę tygodni temu. Nie chciało mi się latać za nową furą… ani niczym innym. Zachlewałam pałę i przechodziłam kryzys, dobra? Trochę mi się popierdoliło w ogródku, długa historia. Jest w niej dużo Żółtków, Hegemońce, Nowojorczycy i parę kurew z Vegas. Nic specjalnego - parsknęła.

- Nie masz bryki? - Dziki spojrzał przeciągle na blondynę obok słysząc takie detroickie herezje. Jakoś gapienie się i to całkiem trzeźwe w niebieskie ślepka blondyny coś wcale nie przeszkadzało mu pruć przez detroickie ulice nie zniżając się do jazdy z dwucyfrową prędkością. - Musisz mieć. Inaczej nikt cię nie będzie traktował poważnie. - powiedział w końcu kręcąc głową z niedowierzaniem. - Jak załatwimy sprawę pojedziemy do mnie. Coś ci znajdziemy. No i tam cię jeszcze raz zerżnę. - Dziki wydawał się być znowu śmiertelnie poważny. Wszelkie jednak “tam” i “potem” musiało zejść na dalszy plan gdy nagle stało się tu i teraz.

Pułapka była zastawiona profesjonalnie. Nawet Dziki musiał zwolnić na ostrym zakręcie na którym zarzuciło jego kufrem pojazdu. Zaraz po nim zaczynał się wąski kanion spiętrzonych sprasowanych pojazdów. Za w poprzek niego tarasował drogę postawiony samochód. Nie było go jak i gdzie wyminąć. Zostawało taranowanie albo hamowanie. Dziki wybrał to drugie jednak Ford był rozpędzony tak bardzo a miejsca do samochodu było tak mało, że z piskiem opon zatrzymali się w końcu o ostatnie kilka kroków przed bocznymi drzwiami pojazdu. Jeszcze gdy manewr hamowania trwał skądeś wyjechała furgonetka tarasując drogę odwrotu sobą i obsadzającymi go ludźmi. W świetle reflektorów zza zastawionego wozu naprzeciw też pojawiły się jakieś sylwetki z bronią.

- Nie do wiary. Taka szpryca a z buta łazi jak jakiś lamus. - Dziki kręcił głową trzymając ręce na kierownicy jakby w ogóle nie przejmował się zastawioną pułapką.

No nie mogło się obyć bez nagłych przeszkód i przestojów, nie w tym zaplut… nie w Detroit. Brwi panny Faust wróciły na swoje miejsce, chociaż przed chwilą powędrowały do góry kiedy w powietrzu padła oferta… prezentu. Tak po prostu typ chciał jej dać brykę. Znali się parę godzin, dobrze sobie zrobili. Dobra, lubiła go, ale żeby od razu ją sponsorował?
- Jestem tylko małą, bezbronną i głupiutką blondyneczką - zatrzepotała rzęsami, udając że nie przejęła się nagłym zwrotem akcji, ale lewa ręka z krocza Ligowca przeniosła się do góry i w bok, gotowa do szybkiego wyrzucenia broni - Zobaczysz na której masce najlepiej się mnie posuwa i tą przyklepiemy, co? Każdy deal trzeba uczcić… a ci to kto, kolejne fanki? - spytała, oczami pokazując zasadzkę.

- Fanki? U tych brudasów? Mam nadzieję, że nie. - rajdowiec podrapał się po policzku a do warczącego silnikiem ale unieruchomionego Mustanga zaczęli podchodzić ostrożnie kolejni ludzie. Mieli różnoraką broń o cieniackich noży po pistolety i strzelby. Panna Faust widziała przez swoje rozbite okno ich całkiem blisko i zbliżali się nadal gdy rajdowiec dalej zachowywał się jakby ich tu w ogóle nie było a właściwie to mieli się tu zatrzymać.

- Ale fajna dupa! - krzyknął jakiś koleś w kurtce i z kluczem do śrub w dłoni który był chyba najbliżej. Rozbite okno również i im pozwalało na wgląd do środka.

- Ej palancie na co kurwa czekasz? Otwieraj i wypad z bryki! - krzyknął jakiś ganger stukając czymś w szybkę okna. Ten który dotąd szczerzył się do Blue teraz chyba próbował dojrzeć kto siedzi za kierownicą.

Dziki bez słowa odwajhował szybę w swoich drzwiach. Tamten z jego strony pochylił się by lepiej mu sie przyjrzeć. Rajdowiec pomógł mu gdy spjżał w twarz tamtego.

- Dziki?! - tamten od strony kierowcy aż się zapowietrzył a widoczne sylwetki ludzi wyraźnie zafalowały z takiego samego zaskoczenia.

- No. Śpieszmy się chłopaki. Możecie nas przepuścić? - Dziki powiedział neutralnym tonem wciąż patrząc na tego któremu otworzył szybę.

- Pewnie Dziki! Ej ale nie będziesz miał wątów do tego dowcipu z samochodami? - Zapytał jakiś gdzieś z tyłu.

- Jasne chłopaki. Ale moglibyście zabrać stad gdzie stały bo nie możemy przejechać. - wskazał wymownym gestem na zatarasowane.

- Ej! Otwórzcie i wypuścicie ich! To Dziki! - wydarł się jeden z niedoszłych napastników. Szmer zdziwienia przeszedł po widocznych ludziach ale w końcu droga stanęła otworem.

Detroit rzeczywiście miało pierdolca na punkcie swoich ulubieńców. Z profesjonalnie zblazowaną miną Julia czekała aż ponownie ruszą i miną bandę oszołomów podskakujących z radości jakby zobaczyli właśnie darmowy występ w strip-clubie.
- Nieźle - mruknęła tonem pod tytułem "udaje że nie jestem pod wrażeniem. Wróciła do macania i poważniejszych tematów
- Dziki, ty się orientujesz. Kim jest kurwa ten skośny daimyo? Seiko mówiła, że jeśli ktokolwiek miałby przekonać jego szefa żeby ją puścił wolno bez sraki na honorze rodziny, to on. Szkoda jej, przepracowuje się i pewnie smętne grosze za to ma, a większość idzie do kasy jakiegoś starego zjeba z przerostem prostaty. Do Gwiazdki daleko, ale... chuj mnie strzela, jak o tym myślę. Nie można jej tak zostawić. Szkoda dziewczyny. Mogłaby pracować na własny rachunek, na własnych warunkach. - pokręciła głową.
Wychodziło na to, że nawet jeśli załatwią biznes ze Starym, czekała ich jeszcze masa dodatkowej roboty.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline