Zniecierpliwiony Graba machnął ręką na maga, nie zdziwiony jego reakcją. Gość był mocny w gębie, ale nic po za tym. Gdy miało dojść do konfrontacji, wykpił się i jeszcze próbował zrobić z siebie ofiarę.
Franek był jednak dobrym obserwatorem i na takie tanie sztuczki się nie nabrał… tak samo jak nie nabrał się na gierki Róży.
Cóż… wilkołak będzie musiał być podwójnie ostrożny, jeśli chce przeżyć w tym mocno niepewnym stadzie.
- Panie Andrzeju… na kogo będziemy jutro polować? - zmienił temat w kółeczku zakładowiczów, przechodząc do konkretów. Chciał się jak najlepiej przygotować do tego zadania, gdyż obawiał się, że w razie kłopotów, będzie musiał liczyć tylko na siebie. - Kiedy, gdzie, w jakim składzie i co najważniejsze… dlaczego? Obrona terytorium? Kara? Głód? Nuda?
Sprawę samych zakładów, odstawił na razie na bok. Wprawdzie utrata tresowanej sikorki, mocno ubodła go w dziecięcą chęć posiadania tu i teraz, ale być może uda mu sie w przyszłości zagrać na wampirzym łakomstwie i kto wie… może dostanie nawet jaskółkę?
W końcu wilcze imię zobowiązywało.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |