Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 12:01   #18
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
***
Albania, Saranda, Hotel Republika, 20:01

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fWs8HwDtddQ[/MEDIA]
Astrid obudziła się na ogromnym łożu w hotelowym apartamencie, mieszczącym się chyba na najwyższym piętrze. Obok niej Karl merdał uradowany ogonem. Wampirzyca miała na sobie to samo ubranie w jakim opuszczała Oslo, jednak na brzegu materaca ktoś wypakował już jej sławetne bikini w czachy.
Na przeciwko okna, na stoliku, słodko pachniało…
no właśnie: niby wyglądało jak punch ale czułe wampirze zmysły natychmiast rozpoznały, że w istocie naczynie wypełnia vitae.
Niesiona odruchem wampirzyca wyskoczyła z łóżka i dopadła michy z krwią. Nie bawiła się nawet w “szklaneczkowanie”. Po prostu uniosła naczynie do ust i zachłannie wypiła zawartość, nie bacząc nawet na pływające weń “duperele”.
Karl zawył kilka razy gdy jego pani się pożywiała. Dopiero kiedy Astrid opróżniła naczynie, zauważyła dziurę w swoim ubraniu oraz ciele, na wysokości piersi. Rana nie była głęboka, była wylotowa. Mogła tylko zgadywać który z jej “chłopców” wziął na siebie zakołkowanie jej. Mimo wszystko stawiała na Vikinga. On znał jej głód, podczas gdy Wojtek pewnie był nieźle zdziwiony. I może zawiedziony? Astrid westchnęła, gdy opróżniła naczynie, po czym rozorała swój nadgarstek i nadstawiła Karlowi, by też coś miał z tej wycieczki.
Wilk ochoczo podreptał do wampirzycy i zaczął łakomie chlipać vitae. Drzwi na balkon były otwarte, było ciepło, z dworu dochodziły odgłosy muzyki i śpiewów. Malkavianka zaleczyła po chwili ranę i nie chcąc wychodzić w upapranych ciuchach, przebrała się w bikini. Upięła też włosy, choć zazwyczaj robiła to rzadko. Dopiero wtedy opuściła pokój, pozwalając się prowadzić Karlowi.
Wilk nie musiał prowadzić jej daleko, bo do pokoju po przeciwnej stronie hotelowego korytarza. Wewnątrz siedział Viking który aż się poderwał, gdy Astrid weszła do środka.
- Czyli jednak w tej dekadzie opuścimy nadmorską okolicę? - uniósł brew.
Malkavianka w odpowiedzi przeciągnęła się kocio.
- Wybacz, że kazałam wam czekać. - powiedziała ponętnie, po czym rozejrzała się za pozostałą dwójką.
Viking wyszczerzył się.
- Są na dole. - odpowiedział na niewypowiedziane pytanie wampirzycy.
- No to mógłbyś jeszcze nieco bardziej się zachwycić. - Naburmuszyła się wampirzyca, mierząc Gangrela wzrokiem.
Wampir wymownie wskazał gestem głowy Karla, który usadowił się w przestrzeni pomiędzy panią a drugim kainitą, mierząc wzrokiem tego ostatniego.
- Jasne, powiedz tylko wilkowi, żeby sprawdził czy go nie ma na korytarzu.
- A to nie. Nie ma takiej opcji. Chodź, kochanie. -
powiedziała do... Karla.
Viking przewrócił oczami ale poczłapał za Maklavianką i jej zwierzakiem.
Na parterze był klub.
Astrid szybko wypatrzyła Wojtka.
Syn pomachał do niej i zaczął przeciskać się w jej kierunku.
- No wreszcie! - wampir przekrzykiwał się z wszechobecnym hałasem.
- Wybacz skarbie. Gdzie twoja... - spojrzała na Vikinga przelotnie - koleżanka?
Nim Wojtek odpowiedział, rozejrzała się i zwróciła do wilka.
- Jeśli będziesz wolał wrócić do pokoju, to nie ma sprawy. Jestem pod dobrą opieką.
Karl przysiadł, podał łapę i zawył, po czym podreptał w korytarz między rozstępującymi się przed nim gośćmi klubu.
Wojtek w międzyczasie uściskał matkę.
- Bronka? jest tutaj czekaj… - wampir rozejrzał się, chwilę poszukując wzrokiem kainitki. - o tam! - wskazał bezceremonialnie palcem ciemny kąt sali, w którym ubrana w bikini Gangrelka pochylała się nad szyją osiłka, na którego kolanach siedziała.
- No proszę, odnalazła się dziewczyna. - powiedziała z uśmiechem Astrid, po czym zwróciła się do Vikinga - A ty co, staruszku? Masz ochotę poimprezować, czy idziemy gdzieś się pomroczyć?
Viking nawet pofatygował się głośno westchnąć.
- Jeszcze pytasz, siedziałem ostatnie parę godzin w oczekiwaniu, że może dzisiaj się obudzisz.
- Właśnie dlatego pytam, a nie narzucam swoje widzimisie, marudo. -
spojrzała na niego, zadzierając głowę - Pytam na co masz ochotę, bo chcę ci podziękować. I w ogóle komu zawdzięczam zniszczoną sukienkę?
Mężczyźni spojrzeli w stronę Brunhildy, która właśnie zgrabnie ześlizgiwała się z kolan nieprzytomnego mężczyzny i dyskretnie zakrywała dłonią usta.
- Dobrze ją wychowałem. - przez starego Gangrela przemawiała duma.
- No! - dodał Wojtek bardziej wkurwionym tonem - miałem na muszce nie tego dzikusa którego powinienem.
- To że miałeś na muszce, nie oznacza jeszcze, że mógłbyś cokolwiek z tym zrobić. - odgryzł się Viking.
- Mógłbym strzelić i twoje futro trzeba by zdrapywać z samolotu.
- A samolot z ziemi…
Astrid słuchała wymiany, przekrzywiając głowę i przyglądając się rudej. Faktycznie w ostatnim czasie zatrważająco zaczęli przypominać rodzinę... i to taką prawdziwą, z którą wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Uśmiechnęła się do swoich myśli, po czym weszła w słowo.
- Czyli rozumiem, że nie muszę być wdzięczna i nie ma sensu być dla ciebie miłą? Wolisz bawić się w pyskówki z moim potomkiem? - napadła na Vikinga, udając “foszka”.
- Ej… - Gangrel odwrócił się w stronę wampirzycy - nie bądź taka…
- Jasne! -
wtrącił się Wojtek - w ogóle nie musisz być miła dla tego zgreda! - wypiął do przodu pierś przed Vikingiem, na co ten drugi odpowiedział podobnym gestem.
- No to chodź. - burknęła Malkavianka na Gangrela i nic sobie nie robiąc z samczych prezentacji, skierowała się ku wyjściu z hotelu.
Impreza rozciągała się również poza budynkiem, cała plaża, oraz molo pełne było ludzi, przeważnie pijanych. Wampirzyca nie musiała długo czekać, by dwóch kainitów znów znalazło się obok niej.
- Przepraszam - powiedział Wojtek - nie chcieliśmy ci psuć nastroju, chodźmy na plażę! po to tu przyjechaliśmy co nie?!
Malkavianka nie potrafiła się długo gniewać. A na pewno nie na swojego potomka.
- Jasne. Pozwól mi tylko nieco się wkręcić. Ale ty idź... baw się. - pogładziła go po policzku. Nie chciała mówić, że bała się reakcji Aghaty, gdy wejdzie pomiędzy tyle nabuzowanych endorfinami, ciepłych ludzkich ciał.
Wampir przytulił się jeszcze raz do matki po czym niechętnie, ale oddalił się. Kiedy została sama z Gangrelem (nie licząc kilkuset ludzi na plaży) ten ostatni powiedział:
- Przyjechaliśmy na plażę… zupełnie przy okazji szmuglując dwadzieścia ton kokainy. Wasz świrski biznes widzę kręci się pełną parą. - uśmiechnął się.
- Na to wygląda. - Astrid rozglądała się wokoło, przyglądając ludziom i jakby nigdy nic, zupełnie naturalnie złapała Vikinga za dłoń - Cieszę się, że przyjechaliście z nami. Choć nie wiem czy teraz twoja córa nie zacznie na mnie polować.
Wampir przyciągnął ją powolnym ruchem do siebie i położył dłonie na “czachach”
- To grzeczna, posłuszna dziewczyna - powiedział ocierając się nosem o nos Maklavianki.
- Nie będzie miała problemu z trójkątem? - zapytała, zachowując pokerową twarz.
- Jeśli ja mówię, że nie będzie miała problemu, to tego problemu nie dostanie. - wyjaśnił.
- Pełne posłuszeństwo... Nuda. Nic dziwnego, że musisz odreagować z wariatką. - uśmiechnęła się szeroko, zarzucając mu ramiona na szyję.
Mężczyzna zamruczał
- Może masz rację. - o dziwo wyznał całkiem szczerze. - ale co się stało, to się już nie odstanie, wiesz chociaż teraz już nie każę jej z siebie pić, mogą minąć dekady, zanim spojrzy na mnie inaczej.
Palcami przeczesała jego włosy i przyjrzała mu się. To było trochę dziwne, zważywszy jak długo go unikała po dość spektakularnym rozstaniu.
- Więc... ponawiam pytanie. Ostatni raz. - przestrzegła go.
- trójkąt a może czworokąt? - uśmiechnął się wampir - moja młoda by się ucieszyła.
- Phi! Chodziło mi o pytanie co chcesz robić... no chyba, że to twoja odpowiedź. - odskoczyła i wyzywająco położyła dłonie na biodrach.
- Może? - uśmiechnął się mężczyzna - wiesz, ten wakacyjny nastrój zaczyna się udzielać, a może po prostu spędzam za dużo czasu z wariatami… - Viking przerwał gdyż nagle, od strony hotelu dobiegły ich wrzaski.
- Poznajesz? - zapytała odruchowo Astrid, wiedząc, że Gangrel ma czulsze niż ona zmysły.
Ale Viking już był w ruchu, szybkim krokiem podążał w kierunku hałasów.
Nie mając widowni, by wyeksponować swoje niezadowolenie, Malkavianka podążyłą za nim... a właściwie lekko go wyprzedzała. Jaka wszak była szansa, że źródło krzyku nie było związane z którymś z wampirów albo zghulonym wilkiem?
Astrid musiała lawirować między tłumem ludzi uciekających w przeciwległym do niej kierunku. Czułę zmysły podpowiedziały jej, że przelewana jest krew.
I faktycznie, kiedy tylko udało się jej wbiec na hotelowy korytarz, rozległy się strzały z broni maszynowej.
To sprawiło, że tylko przyspieszyła.
“Karl? Karl? Wszystko w porządku?” - przywoływała myślami wilka.
~ Kazałaś mu iść na górę. - przypomniała Aghata. Tymczasem zaraz za rogiem korytarza ktoś walczył, Astrid mogła to wnioskować po licznych strzałach oraz uderzeniach o ściany. Wampirzyca przylgnęła do framugi przejścia.
- Gdzie są dzieciaki? - zapytała Vikinga, po czym wychyliła się szybko, by złapać tylko wizualizację aur walczących.
Viking, który sam stał przyklejony do ściany wskazał ruchem oczu korytarz. Korytarz w którym Astrid złapała wizualizację aur czterech wampirów. Wampirzyca zmarszczyła nosek. Postanowiła jeszcze chwilę zaczekać na rozwój wydarzeń.
Po kilkudziesięciu sekundach strzały ucichły, zastąpiły je mokre dźwięki cięć i jeszcze dziksze wrzaski, towarzyszące rozstawaniu się z własnymi kończynami.
Astrid zrobiła głupią minę, jakby to było jakieś niesmaczne przedstawienie teatralne i ponownie zajrzała za framugę, tym razem na dłużej, chcąc rozeznać się w sytuacji.
To że w korytarzu nie pozostał nikt żywy, Astrid wiedziała już po pierwszym wejrzeniu, teraz jednak, nie pozostał tam nikt na nogach czy w ogóle poruszający się. NIe było też jednak żadnych wampirów, tylko kilkanaście rozstrzelanych lub pociętych gości klubu.
Malkavianka rozejrzała się spokojnie, po czym ruszyła w głąb korytarza.
- Będzie trzeba zmienić hotel - szepnęła do Gangrela - W ogóle wiesz o co mogło pójść? I komu?
- A co? nie jest już wystarczająco “zmieniony” - wyszeptał Viking - pewnie te wasze narkotykowe interesy właśnie wybuchły w twarz… - Z głównej tanecznej sali klubu, tej samej, gdzie Astrid spotkała wcześniej Wojtka i Brunhildę, nie dochodziły już żadne odgłosy walki czy mordu, aczkolwiek ktoś tam musiał być. Nawet kilka osób.
- Maruda - fuknęła wampirzyca i trzymając się ściany, schowana w jej cieniu dzięki nadludzkim zdolnościom, ruszyła do przodu.
Wtedy ich zobaczyła. Czterech wąsatych mężczyzn w garniturach, wampirów stało wokół poćwiartowanej Brunhildy i Wojtka i polewało ich właśnie benzyną.
Astrid ściągnęła usta, niezadowolona wyraźnie obrotem wydarzeń. Spojrzała porozumiewawczo na Gangrela, zachęcając go do działania... za moment. Po czym sama rozpłynęła się w powietrzu. Miała zamiar zmaterializować się za plecami jednego z oprychów, gdy zaalarmuje ich natarcie Gangrela. Plan był prosty - strzelić mu z karabinu w plecy, a potem w ten sam sposób potraktować pozostałych. Wiadomo jednak, jak to bywa z planami…
Viking tymczasem cofnął się w korytarz, podniósł z podłogi ciało jakiejś laski z rozpołowioną potylicą i cisnął nim w grupę mężczyzn. Trzech uskoczyło ale ten który trzymał kanister z benzyną upadł pod ciężarem zwłok, puszczając jednocześnie pojemnik. Viking schował się za rogiem kiedy mężczyźni otworzyli ogień.
Zdecydowanie nie byli z tych par, które czytają sobie w myślach. Astrid przefrunęła w postaci mgiełki za plecy trzech typów i choć karabiny mieli w użyciu, chwyciła maczetę jednego z nich i korzystając z akceleracji, błyskawicznie cięła jego szyję.
Głowa wampira pofrunęła w powietrze. tylko jeden z pozostałej trójki jednak w ogóle zorientował się, że pojawiła się nowa przeciwniczka. Mężczyzna strzelił w stronę Astrid ale chybił. W międzyczasie Viking rzucił kolejnymi zwłokami.Unikając ciosu wampirzyca przykucnęła i wykonując całkiem popisowy półobrót, cięła najbliższych stojących kainitów po łydkach. Nie czekając jednak na rezultaty, po chwili znów zmieniła się w mgiełkę.
Mężczyźni uchylali się właśnie lekko przed opadającym ciałem, kiedy ostrze Maklavianki zagłębiło się w ich własnych skórach. To był też moment kiedy do przodu skoczył Viking
Gangrel w swojej bojowej formie przywodził na myśl jakiegoś Diabła lub wręcz lupina, choć Astrid miała już okazję go takim oglądać w czasie ich wcześniejszej wycieczki.
Kainitka tymczasem powtórzyła swój manewr. Zmaterializowała się za tym wampirem, który nie korzystał właśnie z broni i zaatakowała go nią z prędkością błyskawicy.
Obcy był szybki… ale nie aż tak. Jego ramię opadło na podłogę. W tym samym czasie, Gangrel rzucił się na jednego z wąsaczy, ignorując strzały drugiego. Zresztą, jedyny nie atakowany teraz wampir, widząc iż sytuacja nie toczy się już na jego korzyść, rzucił się do ucieczki. Astrid posłała za nim serię z maszynówki, którą ktoś z poprzednich osierocił.
Kainita przyjął serię na plecy, zatoczył się, ale nie zwolnił i zniknął Maklaviance z pola widzenia. W tym samym czasie Viking, miał nieco kłopotu w walce wręcz ze swoim przeciwnikiem, który okazał się dość biegły w potencji, nieumarli wymierzali sobie potężne ciosy. Astrid przez moment zawahała się, po czym spróbowała użyć wezwania na Karlu.
“Z hotelu ucieka krwawiący wampir. Nie pozwól mu.” - pomyślała, choć nigdy wcześniej nie korzystała z tej mocy na zwierzęciu i nie wiedziała jak zadziała. Nie zaprzątając sobie jednak dłużej tym swojej ślicznej główki, postanowiła pomóc Gangrelowi. Potencja wszak nie czyniła nikogo bardziej odpornym na ostrzał z broni maszynowej.
W samą porę zresztą, gdyż kainita był jakimś twardzielem i Viking mógłby chyba walczyć z nim długo, jeśli w ogóle skończyłoby się to wygraną. Jednak walka mężczyzn mogła być wyrównana tylko do momentu kiedy jeden z nich nie jest faszerowany ołowiem. Po ostrzale Maklavianki, wąsacz zaczął szybko tracić krew i wpadł w szał.
Astrid była wariatką, ale nie miała skłonności samobójczych. Szybko zmieniła się w mgiełkę, zostawiając typka Vikingowi. Sama zaś przeleciała nad ciała potomków, by sprawdzić ich stan.
Korpusik Wojtka i korpusik Brunhildy były wolne od krwi czyli całkowicie nieruchome, zimne i martwe. Kainici leżeli na kupie ze swoimi odrąbanymi kończynami. Gdyby tylko ktoś napoił ich teraz vitae, pewnie zaraz odzyskali by przytomność, ale takie obrażenia będą goić się latami. Dwójka zapewne spędzi przynajmniej rok na wózku…
W międzyczasie, Vikingowi udało się zakołkować przeciwnika nogą od złamanego stolika.
Wampirzyca zmaterializowała się nad ciałami. Jej twarz była martwa, gdy oceniała sta uszkodzeń ciał. Ojciec nieraz tak robił przy niej. Zero emocji. Tylko fakty. A jednak... Astrid nie była jak Ivan.
- Musimy się stąd zwijać. Jeśli tamten typ zdąży zawiadomić swoich, może być po nas - powiedziała cicho - Oni... mocno oberwali - powiedziała, siadając przy korpusiku Wojtka i kładąc sobie jego głowę na kolanach. Delikatnie pogłaskała jego czoło - To twoja decyzja, co zrobisz z własnym potomkiem. Nie będę się mieszać. Ja... podjęłam decyzję. - to rzekłszy przegryzła nadgarstek i podała krew swojemu childe.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline