Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 12:22   #102
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Jechała powoli między byle jak pochylonymi budynkami miasta. Tłuste, czarne ptaki kołowały gdzieś wysoko nad Zemstą, będąc ponurym omenem jej zamiarów.
Większość mieszkańców schodziła jej z drogi. Jedno spojrzenie - tyle wystarczało, a nawet nabici jegomoście o złowrogich fajcatach trzymali się na dystans. Wkrótce ujrzała swój cel. Zza skołtunionej, końskiej grzywy wyłonił się sporych rozmiarów lej. Wewnątrz niego tkwił okrągły kamulec. Dotychczas nie widziała czegoś podobnego. Minerał zdawał się emanować jakąś energią i mruczeć niczym ogromne, uśpione zwierzę. Pokryty był wcięciami oraz siatką pęknięć, co przywodziło na myśl fantastyczne wizerunki błyskawic.
Rumak postąpił jeszcze parę kroków, lecz wtem zmuszona była go zatrzymać. Potężny atak migreny sparaliżował niemal całe jej ciało. W głowie ozwał się on jaskrawymi błyskiem, który zaślepił każdą inną myśl. Zbierało się jej na torsje. Gdy wycofała konia z powrotem, ból zelżał.
Zemsta zacisnęła dłonie na grzywie swojego wierzchowca stojąc na skraju niewidocznego kręgu, splunęła ze złością na ziemię. Nic jej teraz nie zatrzyma, nic! Jeśli będzie trzeba krążyć jak sęp, skradać się jak hiena, zrobi to. Jedno jest jednak pewne - nie odpuści.
Zemsta powiodła swego konia brzegiem leja, zamiarując objechać go dookoła i wybadać, czy owa niewidzialna emanacja jest naprawdę wszędzie obecna. Ktoś przecież musi tam się jakoś dostać nieprawdaż?
Drapieżnik studiuje swoją ofiarę a czy Zemsta nie była właśnie drapieżcą? Jakie inne stworzenie na tym upadłym swiecie bez przyszłości było bardziej cierpliwe niźli Zemsta?
Zrobiła w sumie trzy okrążenia. Czasem migrena lekko traciła na mocy, nie dość jednak aby ryzykować szarżę na meteoryt. Cokolwiek stanowiło źródło jego mocy, było wyjątkowo potężne. Zemsta jednakże nie rozumowała, że coś było niemożliwe. Liczyła się tylko ona i La Monde. Wszystko pomiędzy nimi było elementem drogi. Przeznaczenia. Zatem i ów kamulec również.
Koń zaczął boczyć się i pochrapywać. Zwierzę również musiało to czuć. Nawet jeśli to tutaj prowadziło fatum, musiała wymyślić coś innego, aby dostać się do środka.
Zemsta poklepała rumaka po karku, zwierze może nie musiało się kłaść, ale musiało czasem spać, podobnie jak ludzie.
Ale nie Zemsta.
Ereb miałby na to jakieś mądre medyczne słowo - insomnia. Tak, chyba kiedyś właśnie o tym mówił. Sama Zemsta nie zastanawiała się jednak nad tym, pociągnęła lejce i ruszyła między budynki. Znajdzie ludzi tej całej pani szeryf i poprosi by ją do niej zaprowadzić. Jeśli Zemście nie uda się im przemówić do rozumu, zrobią to siostry, przy czym to będzie oznaczało, że ich rozum wypłynie im z czaszek dziurami po kulach. Tak czy inaczej, prędzej czy później, szeryf zwróci na Zemstę uwagę, może nawet wyśle jej Le Monda? To byłoby piękne!
Kluczyła tak dłuższy czas po mieście. Gdzieś zamajaczył jej kościół, w innym miejscu silny zapach ziół zdradził położenie apteki. Wciąż jednak nie dostrzegła niczego, co mogło naprowadzić ją na szeryfa. Może zmęczyłoby to Led, ale nie Ją. Miała cały czas tego świata, by dostać La Monde w swoje ręce. Po tym co przeszła, taka schadzka między budynkami Wildstar była jak niezobowiązujący spacer.
Odwiedziła już główne ulice miasta i zaczęła szukać wśród mniej uczęszczanych ścieżek. Dopiero skręcając w ulicę za warsztatem kowalskim, odnalazła wreszcie pozostawioną dla niej wiadomość.
Domy stały tutaj w dwóch rzędach. Jeden obok drugiego, ciągnęły się aż do wylotu z miasta. Część była wydzielonymi częściami tych samych budynków.
Informacja została wbita metalowym szpikulcem w plecy niewielkiej postaci. Blond pacholę leżało twarzą do ziemi. Jasna grzywka powiewała na lekkim wietrze, co chwila litościwie zasłaniając zastygłe przerażenie na twarzy chłopca.
Zemsta poluzowała sobie koszulę na szyi, czuła syczenie i smród towarzyszący gotującej się krwi. Jej własnej krwi w jej własnych żyłach. Wyciągnęła swe siostry i przyłożyła zimne metalowe pistolety do rozżarzonych gorączką szału skroni. Tą chwilę słabości natychmiast wykorzystał wiecznie gotowy Kochanek, Zemsta czuła jak śliskie niczym wąż ręce Szaleństwa wsuwają się pod jej bluzkę, zachłannie ugniatają piersi. Czuła brzuch Obłędu przylegający do jej pleców, jego lędźwie napierające na nią. Kobieta odgięła głowę do tyłu, zaczęła się śmiać.
- Znajdę cię, znaaajdę cię…
Gniew Zemsty zapewne nie wynikał jedynie z tak bezpośredniego aktu barbarzyństwa. Martwe dziecko przywodziło na myśl wspomnienia, które być może wciąż lokowały się w jaźni ukrytej pod rondem czarnego kapelusza.
Jej stali Towarzysze przybyli jak na zawołanie. Lecz nie mogła im się oddać. Nie teraz. Podjechała bliżej ciała. Ostrze przebijało skórę chłopca, ale i czerwony od krwi pergamin. Z trudem odczepiła go, prawie drąc na strzępy. Notka wciąż jeszcze była dość czytelna, mimo licznych błędów ortograficznych:
Zemsta posiadała liczne wady, jednak analfabetyzm do nich nie należał. Oczywiście tubylcy nie musieli tego wiedzieć, nieprawdaż?
Kobieta wypłakała już wszystkie łzy, dawno temu. Dlatego słona ciecz, która spłynęła po jej policzku nie była łzą. Łzy nigdy nie była tak słone.
To był jad.
La Monde i jemu podobni byli jak muchy: rozgnieciesz taką na stole, ale jeśli jej nie zatrzesz, przed nocą wypełzną z jej truchła nowe larwy. Tym właśnie był autor wiadomosci i jego towarzysze, małymi gównami orbitujacymi wokół gówna nieco większego, które jest dla tego pomiotu swoistym słoneczkiem nieczystości i zepsucia, którego smród jest dla małych gówien promykiem, przy którym się grzeją.
Zemsta obracała przemokniety papier w dłoniach by w końcu zmiąć go wyciskając zeń dziecięcą krew.
- Może i nie umiem czytać, ale to mi nie wygląda na notkę samobójcy! - kobieta krzyknęła drwiącym głosem do otaczających ją budynków. - jest tu jakiś domorosły pisarz, który sra się zagadać jedną dupę na środku ulicy?! - uszy zemsty chłonęły każdy ruch powietrza. Osiem strzelb, ta… trzeba jeszcze umieć strzelać z tych armat.
- Nazwijmy to elementem świadomego unikania ryzyka - powiedział ktoś zza balkonu pobliskiego budynku, po słownictwie sądząc, z pewnością nie autor notki - A teraz nie mądrz się. Jesteś w pozycji, w której pozostaje ci tylko tłumaczenie ze swoich czynów. Aby chyżo, bo mnie tu z chłopakami palce już świerzbią. Oj, żebyś wiedziała.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 03-03-2017 o 12:49.
Amon jest offline