Tong, John i Jax
Porwali pod ramiona leżącego Jaxa i ruszyli biegiem w kierunku jak im się zdawało wyjścia.
Usłyszeli jeszcze za sobą rozkaz Shang Tsunga:
- Zabijcie ich.
Co akurat zmroziło im krew w żyłach mniej niż spotkanie z Sub-Zero. John niedowiarek miał coraz więcej faktów do wytłumaczenia jeśli wciąż planował trzymać się wersji z chorobą umysłową otaczających go mieszkańców wyspy.
Po dziesięciu minutach stwierdzili, że chyba zbłądzili. Po kolejnych minutach wbiegając po schodach nagle zamarli gdy światło uderzyło ich prosto w oczy.
Okoliczna dżungla
Dwóch osobników stało na skraju dżungli oglądając pałac, jeden miał lornetkę z noktowizorem. nagle drgnął i szturchnął kumpla.
- Stary twoja dziewczyna ma gacha, właśnie wyszła przez okno i pomyka po dachu powiewając prześcieradłem.
- Co ty pierdolisz? - odebrał lornetkę kumplowi i sam spojrzał.
- No ta, co ci wpierdoliła.
- To jakiś pieprzony mutant.
- Ale ci wpierdoliła.
- Morda debilu... Drachia
Bieganie po dachu wchodziło jej ostatnio w krew, w końcu znalazła się w siebie. Szybko się przebrała i była gotowa wyjść… tylko dokąd. Shang Tsunga, Kano i lochy już rozważyła. Mogła iść do medyka i sprawdzić czy wciąż mu doskwiera samotność...
Tong, John i Jax - To wy?! - jakiś głos kobiecy raczej stwierdził niż zapytał.
-
Tak, to my - potwierdził Tong -
a Ty to kto?
- Z szacunkiem do pani porucznik - wymamrotał Jax, najwyraźniej poznając głos.
Promień latarki przestał oślepiać.
-
Co z nim? - zapytała Sonya.
- Żyję - odparł Jax -
poprzytulamy się potem, gonią nas.
Bez słowa ruszyła po schodach w górę. Po kilkunastu krokach zgasiła latarkę. Obaj komandosi widzieli światło sączące się szczelinami w drzwiach. Pod ścianą korytarza leżało bezwładne ciało strażnika.
- Musimy przejść dziedziniec w parku - powiedziała -
szybko.
Sprawdziła czy nikogo nie ma i ruszyła rozglądając się wokoło. Zaczynało świtać, zza drzew powoli wychylało się słońce. Tong i John niosący Jaxa ruszyli za nią.
- Bez pozwolenia Shang Tsunga nikt nie opuszcza jego gościny - usłyszeli za sobą. Ujrzeli za sobą dwie kobiety. Dosyć skąpo odziane i zamaskowane. Deja vu. Tyle, że jedna te kilka kawałków materiału udające ubranie miała niebieskie, drugie zielone.
- Karą za niesubordynację jest śmierć - Niebieska z metalicznym trzaskiem otworzyła wachlarz z metalowymi ostrzami. Tessen, przemknęło przez myśl Tongowi. Druga przekręciła krótką pałkę i ta rozsunęła się do prawie dwumetrowego kija.
Nagle pobliski krzak wybuchną ogniem przy głośnym wyładowaniu elektrycznym.
- Nie wydaje mi się - powiedział zbliżając się osobnik w chińskim kapeluszu, którego komandosi widzieli przez lornetkę na nabrzeżu.
https://www.youtube.com/watch?v=bBS8WYKYggA
Towarzyszył mu chińczyk z goła klatą i… tak Johnny Cage.
- Księżniczko Kitano, zapewne wiesz, że atakowanie uczestników turnieju poza areną jest poważnym naruszeniem zasad.
- Shang Tsung się o tym dowie - powiedział odwracając się na pięcie tak gwałtownie, że jej czarne włosy przecięły powietrze z sykiem. Zielona jeszcze chwilę obserwowała obecnych nim odeszła za swoją towarzyszką.
- Hzzzt… tu orzeł jeden, czy ktoś mnie słyszy - głos z radia był tak niespodziewany, że wszyscy zamarli. Jednocześnie do uszu obecnych dobiegł łopot wirnika helikoptera wojskowego.
- Porucznik Sonya Blade, słyszę was. Za chwilę powinniśmy was zobaczyć. - zza drzew wyleciał helikopter -
widzę was, jesteśmy… - urwała gdy nagle z boku pomknęła kula ognia trafiając w śmigłowiec. Z radia dobiegł urwany nagle krzyk. Maszyna jeszcze chwilę wisiała w powietrzu niemrawo mieląc powietrze śmigłami. By potem przechylić się i runąć w dżunglę. Nad drzewami wykwitł czarny słup dymu.
- Nie byli zaproszonymi uczestnikami turnieju. - powiedział Shang Tsung wyłaniając się z wejścia do lochów. Nonszalancko zgasił płomienie spowijające prawą dłoń.
- Słońce zaraz wstanie. Spotkamy się na arenie.
- Bez obaw, będziemy tam - odparł Rayden. Czarownik bez słowa skinął głowa i odszedł.
- Łooo - Powiedział Johnny -
niezły czad. Jak on to zrobił?
Podszedł do komandosów.
- Cześć, jestem Johnny Cage, ten koleś to Liu Kang, a to Rayden - i dodał ciszej -
jest spoko, choć twierdzi że jest bogiem.
Rayden albo nie usłyszał, albo zignorował uwagę Cage’a. Podszedł do Jaxa i powiedział:
- Nie ruszaj się, zajmę się ranami.
expy
Drachia
1 za wykrycie i udaremnienie spisku, +1 punkt doświadczenia za zarażanie Cage’a klątwą, +1 za wysłanie Sonyii w pułapkę (to że dwóch kolesi popsuło pułapkę, akurat nie ma znaczenia
)
Tong i John
+1 za znalezienie Kano, +1 za wykrycie zasadzki na Sonyie, +1 za uwolnienie Jaxa
Jeśli o czymś zapomniałem to dajcie znać.