|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-03-2017, 12:47 | #201 |
Reputacja: 1 | Tong, John i Jax Porwali pod ramiona leżącego Jaxa i ruszyli biegiem w kierunku jak im się zdawało wyjścia. Usłyszeli jeszcze za sobą rozkaz Shang Tsunga: - Zabijcie ich. Co akurat zmroziło im krew w żyłach mniej niż spotkanie z Sub-Zero. John niedowiarek miał coraz więcej faktów do wytłumaczenia jeśli wciąż planował trzymać się wersji z chorobą umysłową otaczających go mieszkańców wyspy. Po dziesięciu minutach stwierdzili, że chyba zbłądzili. Po kolejnych minutach wbiegając po schodach nagle zamarli gdy światło uderzyło ich prosto w oczy. Okoliczna dżungla Dwóch osobników stało na skraju dżungli oglądając pałac, jeden miał lornetkę z noktowizorem. nagle drgnął i szturchnął kumpla. - Stary twoja dziewczyna ma gacha, właśnie wyszła przez okno i pomyka po dachu powiewając prześcieradłem. - Co ty pierdolisz? - odebrał lornetkę kumplowi i sam spojrzał. - No ta, co ci wpierdoliła. - To jakiś pieprzony mutant. - Ale ci wpierdoliła. - Morda debilu... Drachia Bieganie po dachu wchodziło jej ostatnio w krew, w końcu znalazła się w siebie. Szybko się przebrała i była gotowa wyjść… tylko dokąd. Shang Tsunga, Kano i lochy już rozważyła. Mogła iść do medyka i sprawdzić czy wciąż mu doskwiera samotność... Tong, John i Jax - To wy?! - jakiś głos kobiecy raczej stwierdził niż zapytał. - Tak, to my - potwierdził Tong - a Ty to kto? - Z szacunkiem do pani porucznik - wymamrotał Jax, najwyraźniej poznając głos. Promień latarki przestał oślepiać. - Co z nim? - zapytała Sonya. - Żyję - odparł Jax - poprzytulamy się potem, gonią nas. Bez słowa ruszyła po schodach w górę. Po kilkunastu krokach zgasiła latarkę. Obaj komandosi widzieli światło sączące się szczelinami w drzwiach. Pod ścianą korytarza leżało bezwładne ciało strażnika. - Musimy przejść dziedziniec w parku - powiedziała - szybko. Sprawdziła czy nikogo nie ma i ruszyła rozglądając się wokoło. Zaczynało świtać, zza drzew powoli wychylało się słońce. Tong i John niosący Jaxa ruszyli za nią. - Bez pozwolenia Shang Tsunga nikt nie opuszcza jego gościny - usłyszeli za sobą. Ujrzeli za sobą dwie kobiety. Dosyć skąpo odziane i zamaskowane. Deja vu. Tyle, że jedna te kilka kawałków materiału udające ubranie miała niebieskie, drugie zielone. - Karą za niesubordynację jest śmierć - Niebieska z metalicznym trzaskiem otworzyła wachlarz z metalowymi ostrzami. Tessen, przemknęło przez myśl Tongowi. Druga przekręciła krótką pałkę i ta rozsunęła się do prawie dwumetrowego kija. Nagle pobliski krzak wybuchną ogniem przy głośnym wyładowaniu elektrycznym. - Nie wydaje mi się - powiedział zbliżając się osobnik w chińskim kapeluszu, którego komandosi widzieli przez lornetkę na nabrzeżu. https://www.youtube.com/watch?v=bBS8WYKYggA Towarzyszył mu chińczyk z goła klatą i… tak Johnny Cage. - Księżniczko Kitano, zapewne wiesz, że atakowanie uczestników turnieju poza areną jest poważnym naruszeniem zasad. - Shang Tsung się o tym dowie - powiedział odwracając się na pięcie tak gwałtownie, że jej czarne włosy przecięły powietrze z sykiem. Zielona jeszcze chwilę obserwowała obecnych nim odeszła za swoją towarzyszką. - Hzzzt… tu orzeł jeden, czy ktoś mnie słyszy - głos z radia był tak niespodziewany, że wszyscy zamarli. Jednocześnie do uszu obecnych dobiegł łopot wirnika helikoptera wojskowego. - Porucznik Sonya Blade, słyszę was. Za chwilę powinniśmy was zobaczyć. - zza drzew wyleciał helikopter - widzę was, jesteśmy… - urwała gdy nagle z boku pomknęła kula ognia trafiając w śmigłowiec. Z radia dobiegł urwany nagle krzyk. Maszyna jeszcze chwilę wisiała w powietrzu niemrawo mieląc powietrze śmigłami. By potem przechylić się i runąć w dżunglę. Nad drzewami wykwitł czarny słup dymu. - Nie byli zaproszonymi uczestnikami turnieju. - powiedział Shang Tsung wyłaniając się z wejścia do lochów. Nonszalancko zgasił płomienie spowijające prawą dłoń. - Słońce zaraz wstanie. Spotkamy się na arenie. - Bez obaw, będziemy tam - odparł Rayden. Czarownik bez słowa skinął głowa i odszedł. - Łooo - Powiedział Johnny - niezły czad. Jak on to zrobił? Podszedł do komandosów. - Cześć, jestem Johnny Cage, ten koleś to Liu Kang, a to Rayden - i dodał ciszej - jest spoko, choć twierdzi że jest bogiem. Rayden albo nie usłyszał, albo zignorował uwagę Cage’a. Podszedł do Jaxa i powiedział: - Nie ruszaj się, zajmę się ranami. |
03-03-2017, 14:29 | #202 |
Reputacja: 1 | Drachia długo nie musiała czekać, aż coś zaczęło się dziać. Wystarczyło wyjrzeć przez okno; chmura czarnego dymu unosiła się nad drzewami w oddali. |
04-03-2017, 12:16 | #203 |
Reputacja: 1 | Jednego dnia Tong spotkał kobietę z Pieknymi Oczami, czarownika, lodowego ninję i boga piorunów. Nie Zeusa, Raydena. Brakowało tylko Hery, ale za twardą babkę robiła tu Sonya. Mimo dość sceptycznego podejścia Taj naprawdę się ucieszył widząc panią porucznik z towarzyszami. -Porucznik Blade - Tong zasalutował - Lordzie Rayden - skinął uprzejmie głową - Panie Cage - ponownie skinął, ale tym razem z pewną rezerwą. -Wygląda na to, że Shang rozpieprzył nasz helikopter, to utrudni ewakuację. Jeśli oczywiście będziemy się ewakuować - w głosie Tonga nie było specjalnej nadziei - Coś mi mówi, że nie. Buddo, jak mi się nie chce pracować... Taj szybko zebrał się w sobie. - Jakie rozkazy, majorze? |
13-03-2017, 20:32 | #204 |
Reputacja: 1 | Udało im się uwolnić Jaxa, choć takiego obrotu spraw nie przewidywał. Człowiek rzucający kulami ognia zdolnymi strącić z nieba helikopter? - Co tu się właściwie dzieje? - spytał Sonyi. Skoro ona ufała facetowi w wietnamskiej czapce, to on problemu nie widział. Posadził Jaxa na ziemi i pozwolił Raydenowi podejść. Podrapał się po łysej potylicy - Nie do końca się na to pisaliśmy. Pani Porucznik, Majorze. Czy ktoś jest w stanie podać jakąś racjonalną odpowiedź? |
14-03-2017, 13:09 | #205 |
Reputacja: 1 | Siły dobra Zanim ktoś zdołał odpowiedzieć komandosom dłoń Raydena rozbłysła światłem. Jax rozluźnił się, odetchnął głębiej. Rany i oparzenia zabliźniły się, po paru chwilach wstał i poklepał się po klatce piersiowej i żebrach. - Jak to zrobiłeś? - Przecież Cage mówił, że jestem bogiem - odparł Rayden. - Mówił, że ty uważasz, że jesteś bogiem… - odparła Sonya. - Też jesteś ranny - powiedział Rayden do Johna - pozwolisz? - Pozwólcie, że wyjaśnię wam sytuację - powiedział Rayden po chwili. - Walczycie o Ziemię w turnieju. Jeśli przegracie ten turniej, dziesiąty z rzędu, Shao Khan i jego hordy zaleją nasz świat. To będzie jego koniec. Za chwile zacznie się kolejna runda turnieju. Jedno z was będzie walczyć. Postaram się wam jakoś pomóc, ale nie mogę ingerować osobiście. - Na niektórych z was walka na śmierć i życie to nie pierwszyzna - mówiąc to spojrzał na komandosów - teraz też tak będzie. Wasi przeciwnicy nie będą okazywać litości. Chodźmy. Major spojrzał na Johna i Tonga. - Wpierdoliła mi laska z czterema rękami, a uzdrowił mnie koleś w dziwnym kapeluszu twierdzący, że jest bogiem, a temu wszystkiemu przyglądał się gwiazdor filmów akcji trzeciej kategorii... - Ej - obruszył się Cage. - ... Racjonalne wytłumaczenie - ciągnął nie zrażony Jax - najwyraźniej nie dopłynęło na tą wyspę. Chodźmy komuś wpierdolić, a w między czasie pomyślimy jak dorwać Kano. Drachia Dochodziła do areny, gdy zobaczyła grupę ziemskich wojowników zbliżająca się z naprzeciwka. Oprócz lorda Raydena, Johnego, Sonyi, był tam też Jax oraz dwóch nieznanych jej osobników. Rayden minął ją bez słowa jedynie kiwając na przywitanie prawie niedostrzegalnie głową. Za to Jax mijając ją powiedział: - Czekam na rewanż laleczko. |
14-03-2017, 20:02 | #206 |
Reputacja: 1 | Obserwowała przybyłych, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Odnotowała skinienie od boga piorunów, ale wolała go nie odwzajemniać. Zdąży sobie jeszcze nagrabić dzisiaj. |
14-03-2017, 23:11 | #207 |
Reputacja: 1 | Cage obejrzał Drachię z dołu do góry. - Bez obaw ślicznotko - powiedział - załatwiłem brzytworękiego, człowieka żabę to i dziś sobie poradzę. Kogo dziś twój szef wystawi? Chyba nie boisz się, że ciebie? W zasadzie to staram się nie być kobiet, ale jak mus to mus. |
15-03-2017, 23:56 | #208 |
Reputacja: 1 | — Nie poradzisz... a ja nie mam walczyć w tym turnieju. Zaufaj mi, nie walcz dzisiaj, dla swojego własnego dobra... |
16-03-2017, 09:54 | #209 |
Reputacja: 1 | - Maleńka, czytałem scenariusz - powiedział Johnny - wiem jak to się skończy - zsunął lekko okulary i puścił oczko do Drachii. - trzymaj się. Poszedł za reszta ziemian. |
16-03-2017, 14:29 | #210 |
Reputacja: 1 | - Co to za banda dziwolągów? - spytał retorycznie John widząc arenę i kręcących się wokół przyjemniaczków. Gdyby nie fakt, że został właśnie uleczony przez gościa strzelającego piorunami z palców, miałby podejrzenie, że to wszystko to jakaś cholerna ukryta kamera. - Baba z czterema rękoma, to materiał do cyrku, nie na arenę - mruknął do Tonga, ale na tyle cicho, żeby Jax tego nie usłyszał. Ta babka chyba sponiewierała majora ostatnim razem. |