Mark wrócił do swojego pokoju. Nie zamykał drzwi, wiedział, że Kelly niedługo przyjdzie do niego i będzie mu zawracać gitarę, ale musiał z nią pogadać, przekonać, żeby jakoś wpłynęła na ojca. Podniósł z podłogi starą piłkę tenisową, walnął się na łóżko i zaczął odbijać piłkę od ściany. Kiedyś grał w tenisa i to nawet całkiem dobrze. Ze starą rakietą tenisową wyglądał dziwacznie wśród graczy z najnowszymi modelami, ale jakoś wtedy mu to kompletnie nie przeszkadzało. Oczywiście jak zwykle dosyć szybko stracił zapał do gry i teraz nawet nie wiedział, gdzie położył tą przeklętą rakietę.
- Wchodź – powiedział, tym razem normalnym głosem do swojej siostry. – Na razie nie przejmuj się walizką…
Poczekał chwilę, aż dziewczyna wejdzie do pokoju.
- Słuchaj, nie napalaj się tak strasznie na ten wyjazd, nigdzie nie jedziemy i to ty musisz przekonać ojca do tego. Ciebie prędzej posłucha niż mnie…