Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 21:24   #55
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, niechętni do kontynuowania wieczornej kłótni. Dijan wskoczył w śpiwór, owinął się kocem i szybko zasnął. Jeśli chciał się wyspać, potrzebował wykorzystać tyle ile się da, zanim go zbudzą na wartę.

Sama warta minęła spokojnie. Dijan wszedł na drzewo skąd obserwował okolice wsłuchując się w nocne życie leśne. Ognisko powoli dogasało dając leciutką jedynie poświatę na śpiących wokół towarzyszy. W przeciwieństwie niebianina, czy diabelstwa, mężczyzna nie potrafił widzieć w ciemnościach tak dobrze jak elfy, więc musiał polegać na słuchu. Chwilę zajęło mu zaznajomienie się z otaczającymi go dźwiękami. Ciepła noc niosła ze sobą wielki księżyc, który oświetlał nieco polanę, a także ciepły wiatr poruszający leniwie liśćmi.
Dijan czuł zapach drzew, szyszek, kwiatów i świeżej żywicy. Wydawało mu się, że czuje również zapach grzybów, chociaż pora była jeszcze zbyt wczesna, to charakterystyczny zapach maślaków uderzał w jego nos raz po raz.
Nad ranem, gdy wszyscy zbudzili się i nadal w marsowych minach zbierali swój dobytek Dijan przez chwilę sądził, że przesadził wczorajszego wieczora. Tak było, dopóki dopychając kolanem koc do plecaka nie usłyszał Kendricka.

Zapiął plecak i wysłuchał co mężczyzna ma do powiedzenia kiwając potakująco głową. Bawiło go to jak naiwną i w gruncie rzeczy prostolinijną osobą okazał się być niebianin. Nie da się nie zauważyć, że nieskazitelny wygląd odziedziczony po nieziemskich dziadkach dawał mu niemal automatycznie doskonałe pierwsze wrażenie, to w gruncie rzeczy niewiele potrzeba, by sterować nim z tylnego rzędu.

- Nie przejmuj się - uśmiechnął się życzliwie Bozaf podchodząc do niebianina. - I nie miej mi za złe wczorajszej kłótni. Druidzi to nie jest proste wyzwanie i byłem ciekaw, jak sobie poradzisz z agresywnym atakiem werbalnym. Czy będziesz w stanie wyjść obronną ręką i uzyskać swoje... i niestety trochę się zawiodłem - powiedział patrząc na Kendricka. Powinien zachować spokój, ale bawiły go unikające spojrzenia Kendricka i odraza z jaką niebianin patrzył na niego, jeśli już musiał spojrzeć w tę stronę. Dijan bez skrępowania, ale też bez nachalności nawiązywał kontakt wzrokowy, zostawiając niebianionwi to dziwne uczucie bycia obserwowanym, gdy tylko ten unikał kontaktu wzrokowego.

- Jeżeli naprawdę rozważasz reprezentowanie nas w tych negocjacjach nie możesz się tak łatwo dać wyprowadzić w pole. - dodał wyciągając rękę na zgodę w kierunku niebianina. Bozaf chciał zobaczyć reakcję, ale niestety nie dane mu było zaspokoić swojej ciekawości, bowiem kątem oka zauważył dziwne zachowanie Sashy i Afera. Ułamek sekundy później jego uszy zarejestrowały trzask łamanych gałęzi. Nie jednej, ale kilku, jakby coś dużego przebijało się przez haszcze.
- Dokończymy to później - rzucił do Kendricka odwracając się w stronę wybiegających z gęstwiny sowoniedźwiedzi. W jego ręku błyskawicznie pojawiła się kryształowa różdżka.

Bozaf momentalnie skoczył do przodu skracając dystans do przeciwników, jednocześnie znajdując bezpieczne schronienie pomiędzy dwoma dużymi świerkami. Na polane wpadły trzy rozwścieczone sowoniedźwiedzie, dwa normalne, jeśli można je tak nazwać i trzeci olbrzymi. Ten ostatni widząc przeciwników podniósł głowę wydając z siebie przeraźliwy pisk.
Dijan instynktownie zatkał uszy, jednak mimo to rozpoznał naturalną magię tkwiącą w zwierzęciu
- Uważajcie! Ten krzyk wprowadza zamieszanie! - ostrzegł towarzyszy, jednak nie skupiał się na tym co działo się za jego plecami. Wycelował różdżkę i skupił się na mentalnym rozkazie “Pal!”.
Różdżka rzygnęła promieniem ognia, który bezbłędnie trafił w jednego z napierających niedźwiedzi, który nie spodziewający się ataku odkrył swoje miękkie podbrzusze. Ogień momentalnie zajął całą sierść zwierzęcia, które zawyło z bólu. Wokół natychmiast rozniósł smród palonej sierści i skóry.

Dijan schował się za drzewem, ale ułamek sekundy za późno. Dwa sowoniedźwiedzie doskoczyły do niego i niechybnie rozszarpałyby go, gdyby nie zmyślne ustawienie łotra. Pierwszy z przeciwników utknął pomiędzy drzewami próbując sięgnąć Dijana naparł na świerk. Potężne drzewo o ponad półtora metrowej średnicy wytrzymało napór bez większego uszczerbku. Drugi, ten trafiony ognistym promieniem, musiał szukać drogi na około. Zabójca wiedział, że pozostanie w miejscu będzie wiązało się z walką wręcz na którą nie był jeszcze gotów. Wykonał błyskawiczy unik przed nagłą próbą odgryzienia mu głowy i zręczną fintą wyszedł poza zasięg przeciwników. Zaśmiał się rzucając obraźliwe uwagi na temat genealogii napastników, po czym skoczył za kolejny krzak.

Zauważył, że walka zaczęła nabierać rumieńców, gdy pozostali również włączyli się do morderczego tańca z “samcem alfa”, jak sobie w myślach nazwał największego sowoniedźwiedzia.
~ Dobrze, ~ pomyślał przygotowując się do kolejnego ataku.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 03-03-2017 o 21:27.
psionik jest offline