Obecność Bahrama na starym stanowisku dawała pewną nadzieję na zniżki - za trzy lata... I gdy był gotowy wybrać opcję drugą, w słowo wpadła mu WI.
Okazja, która się nadarzała była nie do przecenienia: oto los zsyłał możliwość dyskretnego wpłynięcia na dyrektora bez ujawniania całemu światu tożsamości Jahleeda. Przełykając gładko gorycz porażki, Von odwrócił się ku Liri i rzekł: Jahleed Von: To jest nasza okazja ...! Może i WI nie rozpoznaje już mojego głosu ... ale w rozmowie z dyrektorem powołasz się na mnie ... i nie dość, że taniej wyjdzie nam eskapada ... to może coś jeszcze z doktora wyciągniemy ... o Aganie, ma się rozumieć. ... Czy zrobisz to dla nas?
Voluski adept nie silił się na przymilny ton czy żigolackie zagrywki - trzeba było działać, manipulacje i gry słowne poszły na bok. Bez zgody Liri ich ranny towarzysz miał znacząco niższe szanse na przetrwanie - czy to w wyniku już odniesionych ran, czy tych których nabawi się cały oddział po odkryciu tożsamości pacjenta przez wrogów partyzantów. |