Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2017, 23:28   #132
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Korweta Piracka "Feniks", Kajuta kapitańska
W drodze na Erebus, około pól godziny po sprzątaniu mesy


Bixu ze spuszczonym wzrokiem stał na środku kapitańskiej kajuty.
- Pani kapitan, błyszczy... - pokornie powiedział Młot, brakowało tylko by zmiętą czapkę miętolił w dłoniach - Ja nie chciałem, mieliśmy się tylko napić i tak jakoś wyszło. A potem kazali mi cyberlalę wy... znaczy prze... no, wytentegować i chciałem kogoś walnąć... i dalej nic nie pamiętam..
- Aha... - Leena siedziała przy biurku, sprawdzając coś na komputerze. W końcu spojrzała na Bixa - He? Cyberlalę? - Pani kapitan zapaliła papierosa - Dobra, mniejsza z tym… dostałam wiadomość od “Mamy”, pyta co tam u Ciebie i takie tam, przekierowałam wszystko na komputer w Twojej kabinie. U nich po staremu, robota i te sprawy.
- I tooo wszystkoo? Nie dostanę opierdol-u-u i czyszczenia kibli przez tydzień? - zdziwił się Młotek, a jego kurzy móżdżek wyczuwał coś podejrzanego.
- A tak Ci się do tego śpieszy? - Leena zmrużyła oczy, wpatrując się w Bixa - Byłeś już wcześniej w walce, takiej jak ta ostatnio, na tym śnieżnym księżycu? Bo spisałeś się całkiem nieźle.
- E... nie pani kapitan. Mama kazała mi się trzymać z daleka. Parę razy byłem w virtualu i chłopaki dużo opowiadali. A jak.. nie, nie byłem. Ale było fajnie! Ale adrenalina no mówię!!!
- No ale nie skończyło się za wesoło, TRX zniszczony, Becky straciła rękę - Zasępiła się kobieta, wskazując “Młotkowi” fotel przy biurku… który powinien pomieścić jego dupsko. Chyba. Puściła dymka.
- No chyba nie - Bix nie był doskonałym partnerem do intelektualnych dyskusji - Ale jakbym miał większą spluwę... no bo te roboty rozwaliły blaszaka i Becki poraniły

Leena wyciągnęła z szuflady biurka flaszkę jakiś procentów i dwie szklanki. Nalała do obu, jedną z nich przesuwając w stronę wielkoluda. Wykonała mały mini-toast w kierunku Bixa, po czym łyknęła alkoholu.
- Dzięki Pani Kapitan, chyba akurat klina mi trzeba - Bix golnął bez smakowania - Od razu lepiej.
- Nie masz wystarczająco wielkiej spluwy? - Zdziwiła się kobieta, puszczając kolejnego dymka, a Bix czuł ciepło rozchodzące się po jego żołądku, wywołane alkoholem. No i ten miętowy posmak…
- [i]Nie no fajny pistolecik. Ale kurde wszyscy mają jakieś karabiny a ja tylko z pistolecikiem. Nawet jeśli kozackim. Ale co tam, wziąłem popkornówę na warsztat. Chromiki już się robią.
- ”Popcornówę”? - Spytała pani kapitan, chyba nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- No, tą plazmową spalarkę, co ją znalazłem na zimowym księżycu. Górnicy i tak nie używali to im ten tego podpierdoliłem. Już odmalowana na kozacki kolor, dorabiam chromowe elementy po bokach, dorzucę tarczę termiczną z logo statku i może antygrafitator czy dwa... - rozmarzył się Młotek.
- Aha. Rozumiem... - Leena znów nalała do obu szklanic, po czym oboje golnęli. Zgasiła również peta w popielniczce, po czym odczekując, aż Bix na pewno już przełknął, powiedziała:
- Lubisz duże spluwy, można sobie pomyśleć, że nadrabiasz tym swoje braki w spodniach, ale nie, Vis gadała wprost przeciwnie
Bix podrapał sie w tył głowy - Eee, no nie narzekam pani Kapitan. Duży chłop musi mieć dużego, za przeproszeniem.

Leena uśmiechnęła się pod nosem, po czym niespodziewanie zarzuciła obie nogi na biurko, wygodniej rozsiadając się w swoim fotelu. Nawet założyła sobie ręce za głowę, przyjmując wielce wyluzowaną i wygodną pozę. Na chwilę przymknęła oczy, a gdy je otwarła, spojrzała prosto w oczy Bixa.
- Pokażesz? - Powiedziała dosyć cicho, z czającym się w kącikach ust śmiechem.


Bix zrobił się czerwony aż po same uszy i wyglądał jakby coś stanęło mu w gardle. Jak już przypomniał sobie że należy oddychać.
- Eee... znaczy jak Pani Kapitan chce zobaczyć, znaczy rozkaz i te sprawy.... - I ściągnął swój kombinezon roboczy zostając w samych bokserkach, czarnych w białe czaszki - Vis za dużo gada - mruknął pod nosem. I uwolnił pytona z klatki po czym poczerwieniał jeszcze o kilka tonów.

Najpierw uniosły się odrobinę w górę brewki pani kapitan, nieco powiększyły się oczka, a na końcu przygryzła minimalnie usta.
- No no - Szepnęła chyba z uznaniem, nie ruszając się o centymetr. A Bixowi zrobiło się niezwykle gorąco już w całym cielsku. Coś było nie tak, ale Bix nie czaił co się mogło dziać, w każdym bądź razie było mu głupio, było gorąco, i… wyczuwał dziwny zapach, którego wcześniej tu nie było, dosyć przyjemny zapach, a jego wzrok (i myśli) zaczęły niespodziewanie kierować się całkiem innymi torami, odnośnie pani kapitan. Stał tak więc półnagi, z pytonem na wierzchu, wodząc wzrokiem po ciele Leeny. Kozaczki na biurku, długie nogi opięte spodniami, koszula z apetycznym dekoltem…
Bixu opanuj się, powtarzał sobie w myślach mantrę Młotek, opanuj się, to nie jest diablo seksowna kobitka, to KAPITAN. Na kapitana się nie leci, kapitan to drugi po Bogu, świętość!
A potem Bix przypomniał sobie smak i zapach kapitańskiej kobiecości i spanikował. Zamknął mocno oczy, ratując swoją godność.
Nic to nie dało. Powoli i niepowstrzymanie, pytong nabierał objętości, wznosząc się niczym ręka gladiatorskiego siłacza w salucie cezarowi. Gdy wydawało się że bardziej już nie urośnie, okazało się że jednak. Aż się żyły napięły.
- Oupsss - powiedział Bix i - Sorry...

Leena uśmiechnęła się od ucha do ucha, wyjątkowo mocno i kokieteryjnie przeciągając w fotelu.
- Czyżby ktoś się ucieszył na mój widok? - Spytała drwiącym tonem, po czym spojrzała na Bixa mrużąc oczy, a następnie zaczęła powoli rozpinać guziczki swojej koszuli, czego Młotek nie widział, bo oczy miał mocno zamknięte.
- Mam się odmeldować, Pani kapitan? - zapytał z nadzieją i otworzył delikatnie lewe oko.

Leena zatrzymała się w pół czynności, spoglądając zdziwionym wzrokiem na wielkoluda, prężącego przed nią swe działo w całej okazałości.
- Chcesz wyjść?? - Spytała.
- No bo tak trochę głupio - Bix zrobił niewyraźną minę, jakby niemo wołał o pomoc.
- A co w tym takiego głupiego? - Kapitan uśmiechnęła się do niego, po czym przestała rozpinać koszulę. Zamiast tego, ściągnęła nogi z biurka, po chwili… samej na nie wskakując! Na kolanach, wodząc zmysłowo dłońmi po swym ciele, prężyła się i wyginała seksownie przed Młotkiem, a od czasu do czasu, przez poły na wpół otwartej koszuli, widać było to jedną, to drugą, krągłą pierś. Bixa zaś coraz bardziej ogarniało gorąco i tajemniczy zapach, wdzierający się już i chyba w jego umysł. Pyton zaś pulsował, jakby miał własne życie…

- No bo... Pani Kapitan no Pani jest Kapitaaaaanem - pytong właśnie wyprężył się i kropelka spłynęła po konarze prosto na włochate jajca - Bixu zaczął dyszeć ciężko z żądzy, zwłaszcza że już wcześniej był napalony na mechaniczkę. A teraz takie buty! Najchętniej wziąłby Leenę tu i teraz, grzmocił tak mocno, że biurko poszłoby w drzazgi, ale żelazne kleszcze strachu trzymały go za gardło. Pytong zaś miał to głęboko gdzieś i wyraźnie był gotów. Bardzo gotów.


Leena głośno westchnęła, po czym zeszła z biurka. Pokręciła przecząco głową, choć z lekkim uśmiechem, i po chwili obrała całkiem inną metodę.
- Baaaaaczność! - Powiedziała gromkim głosem.
Bix się wyprężył. Pytong na baczność stał już dawno, więc wyprężył się tylko troszkę bardziej, kiwając się to w górę, to w dół. Pani kapitan założła rękę na rękę, przez co podniosły się w górę jej skąpo zakryte piersi, prezentując jeszcze bardziej smakowity dekolt.
- Wyyyyskakujemy z ciuuuuchów! Raaaz! - Przytupnęła kozaczkiem.

Pośpiech, jak powszechnie wiadomo, tylko przy łapaniu pcheł daje pozytywne rezultaty. Natomiast pospieszne wyzwalanie się z ciuchów, w dodatku na lekkiej bani poskutkowało tym, że Młotek grzmotnął o posadzkę, gdy stracił równowagę zdejmując lewą skarpetę. Koniec końców się udało i Bix wrócił do postawy zasadniczej.
- Aye Aye, Kapitanie, melduje wyskoczenie z ciuchów - wyszło mu to tak automatycznie jakby miał zaprogramowane. A może miał?

- Dobrze… dobrze... - Leena powstrzymywała się przed roześmianiem, splatając tym razem ręce z tyłu, i obchodząc Bixa wokół, niczym na jakiejś inspekcji. Oglądała go sobie z góry do dołu, i zatoczyła tak chyba ze 3 kółka. On z kolei wyczuł już wyraźnie, iż owy tajemniczy, i przyprawiający go już o zawroty głowy cudny zapach rozchodził się od samej kapitan. W końcu zatrzymała się przed wielkoludem i… pacnęła go lekko dłonią w sam czubek Pytona.
- Meeeeldunek! - Spytała, a on już ledwie co mógł się powstrzymać przed rzuceniem na kobietę.
- Gotów na wszystko Pani Kapitan! - na jednym oddechu wypalił Młot.

Leena nie powiedziała już nic. Uśmiechnęła się do niego, po czym capnęła Pytona w dłoń, i zaciągnęła w ten sposób Bixa do swojej sypialni, zgarniając po drodze flaszkę z biurka...

* * *


Godzinę później Bix został dosłownie wykopany z kajuty Leeny w samych bokserkach, a w ślad za nim wyleciał kombinezon, buty i jeszcze jakaś część garderoby. W dodatku chyba nie jego. Wymęczony i skołowany Młotek, pijany zaspokojoną żądzą i czymś, co w jego mniemaniu nie mogło się wydarzyć powlókł się do swojej kanciapy. Walnął się na barłóg, odpalił cygaro od palnika plazmowego i leżał z bananem na twarzy czując że wyszalał się na conajmniej tydzień z zapasem.
A holoplakaty z panienkami, którymi nora Bixa była dokładnie wyklejona zupełnie straciły na atrakcyjności.





-Relaks w SPA brzmi nieźle… mam dość pryszniców z użyciem wody z odzysku.- stwierdził Bullit rozglądając się po reszcie ich drużynki zaciekawiony, czy ktoś jeszcze pisze się na taki mały wypad. Normalnie by pewnie się tym nie przejmował, ale zazwyczaj statek nie był przeciążony ilością pasażerów psujących jakość wody.
- Spa - oświadczyła Vis, dorzucając się do pomysłu głównie dlatego że do tej pory jeszcze w żadnym nie była i chciała zobaczyć na czym takie spa polega. No i była szansa, że będzie tam mniej tłoczno. Wyraźnie jej poziom wesołego humorku i uwagi obniżył się odkąd znaleźli się w większym gronie. Nadal jednak szczerzyła ząbki, rozglądając się wokoło, zapewne po to by wypatrzyć coś, co jej uwagę na dobre przyciągnie i dzięki czemu będzie się mogła gdzieś zaszyć.
Dla Becky SPA było w miarę kuszące. W normalnych okolicznościach oczywiście wolałaby pojeździć po księżycu - z pewnością mają interesujące zarówno pojazdy jak i trasy, skoro padła taka oferta. Jednak trzymanie sterów nieznanej maszyny jedną ręką... Nie. Po tych wszystkich katastrofach wolała dmuchać na zimne i trzymać się z resztą załogi.
- Też się piszę - powiedziała pilotka. Relaks był czymś czego naprawdę potrzebowała... a i pół-manicure też nie zaszkodzi.
- To ja też chcę! - Powiedziała wesoło Isabell, po czym jakoś tak wszystkie trzy dziewczyny spojrzały wymownie w kierunku Doca…
- Ale o co chodzi ?- Bullit nieco zdziwiony ich zachowaniem. Przecież im nie zabraniał. - Z pewnością wszyscy się zmieścimy w tym SPA. Więc ruszajmy, nie ma co czekać !-
Samego Dave’a w SPA interesowały jedynie, sauna i jacuzzi. Manicury,penicury i inne babskie cury, maseczki błotne,czekoladowe i wszelkie inne były zbyt babskie dla Doca.- Prowadź niebieska ślicznotko. Albo chociaż wskaż drogę.
- Najila - Powiedziała kobieta, najwyraźniej się przedstawiając… no bo chyba nie kichała?? - Nazywam się Najila, nie “niebieska ślicznotka” - Powiedziała, wielce sztucznie szczerząc do Bullita ząbki, który tylko wzruszył ramionami nie przejmując się jej reakcją. Następnie przytknęła palec do ucha, przywołując kogoś komunikatorem:
- Vergo, przyjdziesz do Salki? Mamy gości, chcieliby skorzystać ze SPA… ok, dzięki.

Następnie Najila odezwała się ponownie do załogantów Fenixa, choć jakoś tak bardziej w stronę kobiecych amatorów SPA, niż do samego Doca…
- Za chwilkę was Vergo tam zaprowadzi - Uśmiechnęła się, i nagle rozległy się kłótnie, a następnie i łomot, gdy dwóch wyrostków około lat 10, zaczęło tłuc się przy jakiejś grze paręnaście metrów obok.
- Przepraszam na chwilkę - Niebieskoskóra czym prędzej udała się w celu rozdzielenia awanturników.

- Jesteśmy tu w zasadzie bezpieczni - powiedziała spokojnie Becky, - Ale skoro się rozdzielamy, to sugeruję nie wyłączać komunikatorów i trzymać nasłuch - zasugerowała dość cicho.
Już raz jej się zdarzyło, że przyjazne środowisko zrobiło się... “zbyt przyjazne”, a nie chciała popełniać tego samego błędu dwa razy i zostać sama w potrzebie.
-Ok…- stwierdził krótko Doc potakując.



Kryjówkę mieli niczego sobie. Dobra lokalizacja, niezłe maskowanie. Nawet odrobina luksusu. Night mimo niechęci do zgrai ślimaka nie mógł odmówić im przebiegłości. Wychodząc ze statku, z uznaniem rozejrzał się po hangarze. Budowa ośrodka wymagała sporego nakładu pracy, podwójnego jeśli chcieli zachować wszystko w tajemnicy. Milczenie robotników, dyskretny zakup i transport materiałów, wiele niuansów, które mogły przekreślić cały projekt. Nazywanie ich przyjaciółmi było jednak sporo na wyrost. Odprowadził wzrokiem Leenę, idącą na naradę. Chyba wbrew zapewnieniom, uważała podobnie. Najchętniej zabrałby się razem z nią, a że pewnie znów powiedziałby, wróć... pomyślałby kilka słów za dużo. Co to za uprzedzenia? Narada była istotniejsza, niż przyziemne rozrywki. Nadciągały mroczne czasy i należało - albo uciekać jak najdalej, nigdy nie przyznając się do załogi Feniksa. Najlepiej zmieniając tożsamość i wygląd. Albo przygotować się do konfrontacji. Dodać jakiś system S.T.E.A.L.T.H. do okrętu, może przebić mu blachy, zmienić sygnaturę i historię pochodzenia, usprawnić systemy walki radioelektronicznej, ale... to nie jego działka, za dużo na głowie. Wzruszył ramionami. Niech inni się martwią, on tu tylko sprząta. Zanucił pod nosem, spoglądając na pancerz i karabin. Przydałaby się za to większa miotła i jakaś lepsza ochrona przed atakiem karaluchów.
- Rozumiem, że ta oto wspaniała, piękna, stojąca poza prawem placówka za nic sobie ma licencje, restrykcje i nudne konwencje o zakazach broni? - zapytał, uśmiechając się przymilnie do niebieskoskórej.
- Nareszcie! Macie tu jakieś wyjebane w kosmos wielkie spluwy? - ucieszył się Bix, prawdopodobnie spodziewając się odpowiedzi twierdzącej.

Kobieta uśmiechnęła się na słowa Nightfalla, z kolei po wypowiedzi Bixa zamrugała oczkami.
- No… to byście musieli pogadać z braćmi Paddock - Odpowiedziała.
- I to mnie się podoba. Idę zobaczyć spluwy! Night, pomożesz mi wybrać? Znasz się na giwerach... - i już był w drodze, gdy dopiero w drzwiach zorientował się, że niespecjalnie wie gdzie iść dalej - Eee, a gdzie Ci Padokowie?
- Nie wiem po co się upierasz. Nic ci z wielkiej spluwy, jak nie trafiasz w cel - Night był bardzo sceptyczny. - Lepiej zainwestuj w solidny pancerz. Space combat armor by ci się przydał. Do tego projectile deflector. Ten ostatni polecam z resztą wszystkim - popatrzył niechętnie po załodze, bardziej zainteresowanej błotnymi maseczkami, niż zwiększeniem swoich marnych szans.
- Niektórzy jeszcze nie mają, a potem Doc musi ich zeskrobywać z podłogi.
Stał, myśląc w co by jeszcze warto wyposażyć Bix'a.
- Z jetpackiem mógłbyś za to bardzo szybko skracać dystans, eliminować wrażliwe cele i równie szybko się wycofać.
- No bo tak myślałem, że jak spluwa wyjebiście duża, to nieważne czy trafiam. To znaczy ważne, ale jak wypluję stówę strzałów w sekundę to któryś trafi nie? - Bix podrapał się w głowę - A pancerz to wejdzie? Bo jak kiedyś próbowałem to obciskał jak jasna cholera. Ja pierdolę, nawet skafander zwykły ciężko było mi znaleźć. A Jetpacka widziałem kiedyś na reklamach, wyjebany!
- Nie chcę wam panowie psuć humorów, czy i na sam początek być… być… “tą wredną”, jednak zdajecie sobie oczywiście sprawę, że raczej za darmo tego i owego wam nie podarujemy? - Najila przepraszająco wzruszyła ramionami - No chyba, że Crazass coś powie, a nie powiedział...
- Najpierw się rozejrzyjmy, co w ogóle można dostać, potem będziemy się martwić. Jaasne, nic za darmo, choć może Leena może tu liczyć na zniżki, nie wiem. Jak znajdziemy coś interesującego, wybadam co i jak.
Strzelec raz jeszcze zmierzył wzrokiem Młota.
- Powinno się udać dostosować rozmiar, ale założę się, że za pancerz dla tego tutaj i tak policzą jak za dwa zwykłe. Którędy więc? - spojrzał pytająco na Najile.
- Nie wiem czy mają czas, teraz, tak od razu... - Powiedziała kobieta, po czym skontaktowała się z niejakim “Eddem” przez Unicom. Wyjaśniła krótko o co chodziło, kończąc kilkukrotnym “aha”.
- Za pół godziny - Zwróciła się do obu mężczyzn, którzy nawiasem mówiąc, zostali już sami, reszta towarzystwa polazła bowiem do SPA.
- Poczekamy, w międzyczasie można coś zjeść. Ciekaw jestem, czy wasza kuchnia faktycznie taka dobra, czy to zwykłe przechwałki - Night uśmiechnął sie półgębkiem.
- Potem zjawi się tu ktoś po nas, czy mamy gdzieś konkretnie się udać? - postanowił rozwiać resztę wątpliwości.
- Przyjdę po was za pół godziny - Najile poprowadziła ich te kilka kroków z “Salki” do kuchni, gdzie zostawiła ich już samych - To na razie - Powiedziała na pożegnanie i ruszyła korytarzem.
- Do zobaczenia - strzelec odpowiedział, przenosząc swoje zainteresowanie na ofertę baru. Kobieta nie musiała prowadzić go do samej kuchni, już z poprzedniego pomieszczenia był w stanie nawigować się całkiem kuszącymi zapachami. Chciał zamówić coś mało syntetycznego, o znajomym smaku, bez loterii i eksperymentów. Niektóre z kosmicznych potraw naprawdę potrafiły smakowo zaskoczyć. Często negatywnie. Tym razem jednak pachniało, pachniało i to wyjątkowo dobrze…
- Jak mogę pomóc? - Odezwał się kucharz, a widząc miny obu mężczyzn, szybko dodał sprostowanie - Nie, nie jestem ani Gordathi, ani Napavan...




- Luz, i tak nigdy nie mogę się połapać w tych dziwnych nazwach. Ważne, że nie próbujesz mnie zjeść, zastrzelić, albo zniewolić mocą umysłu. To w zupełności wystarczy - Nightfall zażartował. Już miał swój typ potrawy. Taki solidny, przypieczony kawał mięsa czegoś bliżej niezidentyfikowanego, ale wizualnie całkiem zjadliwego, w brązowawej polewie i z roślinnymi dodatkami. Hologram dania kusząco unosił się nad ladą, obracając powoli wokół własnej osi. Przyjemny sposób ekspozycji. - Poprosiłbym specjał dnia - wskazał palcem. - I coś z napojów, byle nie alkohol, herbata mogłaby być, czarna jak macie, albo coś podobnego.
Strzelec wyciągnął creditstick, gotując się do zapłaty.
- I to samo dla mnie plus browar. Podwójna porcja - Bix jak to Bix, kalorii palił jak parowóz więc musiał do pieca swoje dokładać.

No i pozostało już tylko poczekać, aż kucharz wszystko przyrządzi. Ta półgodzinna przerwa była całkiem korzystna. Strzelec mógł w spokoju usiąść i zebrać luźne pomysły doposażenia i modernizacji w zgrabną listę. Pochylony nad stołem stukał palcami w wirtualną klawiaturę elektronicznego notatnika wbijając kolejne podpunkty.
- Z mecha mieliśmy ostatnio najwięcej problemów i w sumie nie mamy na nie żadnych sensownych kontrargumentów - snuł na głos rozważania, odchylając się na krześle. Tym razem ostrożniej. Wyrobił sobie wyjątkowo zły nawyk. - Gaussy by się nadały - rzucił do Młota, szukając potwierdzenia. - Umiesz w ogóle poruszać się w ciężkim pancerzu? To nie jest takie proste, wymaga szkolenia i trochę praktyki, choć słyszałem o implantach, które wpływają na układ nerwowy i korygują odruchy. Dobre, gdy chce się szybko rzucić do walki sporo pancernych, a nie ma czasu na przeszkolenie. W czasie wojny z Napavans to była powszechna praktyka.
- Co, JA mam nie umieć?! Ja!? Pewnie że będę umiał - odparł Bix z takim przekonaniem, że gdyby za to dawano stopnie, już dawno miałby przynajmniej eksperta-operatora pierwszej kategorii - W końcu co w tym trudnego. Chodzisz z czymś ciężkim. Pffff.
Czyli jasne. Z całą pewnością nie umiał, albo umiał rozwalając wszystko wokół. Nikt przeszkolony w chodzeniu w ciężkim pancerzu nie uznałby tego za łatwiznę.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 03-03-2017 o 23:30.
TomaszJ jest offline