Szermierz odetchnął z ulgą, kiedy znalazł się na skałach przy statku. To była głupia i lekkomyślna decyzja, ale znowu się udało.
Z niepokojem słuchał odgłosów drapania na dolnym pokładzie.
- A zdychaj sobie tam... - Powiedział do siebie i postanowił nie wchodzić tam pod żadnym pozorem, chociaż wiedział, że to pewnie tam znajduje się większość zapasów.
Powoli zaczął wspinać się na górny pokład, o kajutę kapitana postanowił zahaczyć później. Liczył, ze znajdzie jakiś porządny trunek, który poprawi jego paskudny dzień.
__________________ "Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Ostatnio edytowane przez Sirion : 04-03-2017 o 23:28.
|