Jednego dnia Tong spotkał kobietę z Pieknymi Oczami, czarownika, lodowego ninję i boga piorunów. Nie Zeusa, Raydena. Brakowało tylko Hery, ale za twardą babkę robiła tu Sonya.
Mimo dość sceptycznego podejścia Taj naprawdę się ucieszył widząc panią porucznik z towarzyszami.
-Porucznik Blade - Tong zasalutował - Lordzie Rayden - skinął uprzejmie głową - Panie Cage - ponownie skinął, ale tym razem z pewną rezerwą.
-Wygląda na to, że Shang rozpieprzył nasz helikopter, to utrudni ewakuację. Jeśli oczywiście będziemy się ewakuować - w głosie Tonga nie było specjalnej nadziei - Coś mi mówi, że nie. Buddo, jak mi się nie chce pracować...
Taj szybko zebrał się w sobie.
- Jakie rozkazy, majorze? |