Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2017, 14:08   #103
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amna, Kara, Robin

Tymczasem Marco stanął naprzeciw Amny, przyglądając jej się bez słowa komentarza.

- Jesteś trochę do niej podobna. - powiedział chyba bardziej do siebie niż do dziewczyny.
- Klęknij. - polecił jej.

Amna nawet nie drgnęła. Podobna… do kogo? Może do Keiko. Przypomniała sobie określenie MPM.Czemu ten typek ją tak fascynował?
- Nie jestem tu by ci usługiwać. - Jej głos nawet nie drżał.

Powoli nawet przestawała widzieć mężczyznę przed sobą. Nagle znów zobaczyła tamten domek i podjazd.

Marco wysunął przed siebie dłoń, jak robił to, gdy “zgniatał” ciał nad balią. Skierował rękę na Amnę i zastygł. Spodziewała się, że zaraz użyje mocy, przymuszając ją do uklęknięcia lub... jeszcze gorzej. Jednak nic się nie działo. Mężczyzna powtórzył gest jeszcze raz, po czym ze spokojem powiedział:
- Możesz się ubrać.
- A odpowiesz na moje pytania czy jestem niewolnicą? - Amna nie odgrywała od niego oczu.

- Nie jesteś, przecież przeżyłaś inicjację. - odparł i ją wyminął, kierując się do wyjścia z wieży - Zajmij się tą drugą, generale - rzucił jeszcze do Robina.

Amna nawet nie odwróciła wzroku za kapłanem. Odkrył choć czy też uznał, że ona i tak jest bez znaczenia…
- Marco, czy mam poprosić kogoś by zabezpieczył Nikolaia?

Lecz on nawet jej nie odpowiedział. Dziewczyna zaczęła się ubierać, nadal nie zwracając uwagi na Robina i Karę. Ubrana przysiadła obok Nikolaia. Była głodna, ale apetyt skutecznie zabijał zapach krwi i odgłosy, które wydawała z siebie parka. Mogłaby poszukać Michy… podobno ona była “kucharką” ale wizja zostawienia nieprzytomnego chłopaka z Robinem w jednym pomieszczeniu, jakoś nie wchodziła w rachubę.

Tym razem choć serce Robinowi zabiło mocniej to już bynajmniej nie z pożądania. Ta dziewczyna nie rozumiała “nie”. Jakby budziła się co rano tylko po to, żeby chcieć spełniać zachcianki Marco. W ogóle niczego nie rozumiała! A jeśli nawet coś, z tego co mówił, do niej docierało, to na drodze ucho-mózg natychmiast nabierało fallicznych odniesień. Z nią nie dało się porozumieć! O gwałcie już nawet nie wspominając. Chyba, że w drugą stronę. Bo co gorsza zaczynał czuć się przez nią osaczony. Zaczynał tracić pomysł, a przez to i inicjatywę. Ani się obejrzał, a z góry, zsunął się na spód. On! Generał! A ona była na nim mrucząc i ocierając się o niego… W taki wywracający świat do góry nogami mokro, ciepły sposób... Cholera! Skąd się ona wzięła???!

- Nie! - Zrzucił ją z siebie silnym pchnięciem po czym zerwał się i sapiąc jak szalony stanął nad nią - Nie!

Siła. Miasto Feniksa należało do najsilniejszych. Zemsta należała do najsilniejszych.
Tym razem sam na niej usiadł dłońmi unieruchamiając jej ramiona nad głową. I…
...
Czas się między nimi zatrzymał. Mogli teraz czytać w swoich oczach jak w książkach. W robinowych wiele stron było posklejanych, lub wydartych. Ale te na których książka była otwarta, opisywały niepohamowaną złość. Tłumioną nienawiść. Nieprzejednaną pogardą. I śmierć. Śmierć wypisaną w czyichś oczach. Nie Robina. Nie Kary. Kogoś kogo nie znała.
Poooootwóóóórrrrr…
Robin gwałtownie chwycił dziewczynę za gardło i zacisnął obie dłonie. Choć sama mogła się ruszać, jej ramiona zdawały się tak powolne, że niemal nieruchome. Strach przebił się przez wszystkie pokazywane wcześniej emocje, a w miejsce stęsknionej i oddanej Kary, pojawiła się nieobecna i apatyczna Kara. Z tym, że ciężko być nieobecnym nie mogąc nabrać powietrza od duszenia... Jej oczy wybuchły paniką, obawiając się śmierci z powodu niespełnienia oczekiwań. Ich wzrok w końcu się spotkał a z książki oczu Robina została obejrzana zaledwie zakładka, gdyż źrenice dziewczyny wyparowały. Jej ramiona miały problem z sięgnięciem, toteż reszta jej ciała obronnie wierzgnęła .

Amna usłyszała szamotaninę i obejrzała się na parę. Na chwilę zamarła widząc co robi Robin. Czy jemu już do końca odwaliło. Szybko poderwała się i ruszyła biegiem w stronę parki.
- Robin przestań!

Jej oczy… coś się działo. To chyba było to!
- Jeszcze... chwilę… - stęknął Robin. Wyrównał czas dla jej ramion, bo może do manifestacji mocy były jej potrzebne. I tak miała krótsze od jego. - Zaraz… pokaże…

Amna nie zrozumiała co powiedział chłopak i podbiegła do szamoczącej się dwójki. Robin spojrzał na nią mimochodem. Zaraz wpadnie w jego pierścień, więc miał jeszcze wieeeeele czasu, by zająć się Karą. Tymczasem jednak Amna po prostu zjawiła się obok, jakby nic nie stało na jej przeszkodzie, jakby pętla czasu dla niej nie istniała.
Dziewczyna chwyciła dłoń Robina.
- Puść ją. - Jej głos był stanowczy, ale spokojny.

Chłopak zmierzył ją takim wzrokiem jakby przed nim nie Amna, a River stanęłą. Jego uchwyt zelżał, ale Kary nie puścił.
- Jjjak ty to zrobiłaś? Przecież… nie mogłaś… - pokręcił z niedowierzaniem głową - To niemożliwe.

Ponownie spojrzał na próbujące uwolnić się od niego dłonie Kary, które momentalnie zafalowały w swym spowolnionym ruchu jakby były pod wodą, a potem jego wzroku skupił się na Amnie.
Najważniejsza. Wszystko inne nieważne. Przeżyłaś inicjację…
Młodociany dusiciel nagle uśmiechnął się szeroko.
- A to dobre!
- Puść ją. - Amna powtórzyła i spróbowała oderwać ręce chłopaka. Nie do końca rozumiała o co mu chodzi. - Wystarczy już.

Robin rozluźnił uchwyt całkiem. Puszczona niewolnica odzyskała swoje źrenice. Wypełzła spod niego, a strach sprawił, że obronnie odsunęła się od niego, lecz... nie uciekła całkowicie. Odsunęła się tyle na tyle, by nie oberwać duszeniem po raz drugi. Wzrok ponownie wbiła w podłogę. W jej mniemaniu nie spełniła oczekiwań Szlachetnego, co wzburzyło jego emocje... Chciała spróbować czegoś innego, gdy ten się uspokoi.

Jej oczy ponownie były normalne...
- Do diabła… - spojrzał na Amnę z wyrzutem. - Nie rozumiesz? Już prawie mi się udało! Jeśli ona ma żyć, to musi pokazać co potrafi. Pokazać swoją moc! Inaczej skończy w misce.
- Nie widzisz, że jedyne o czym ona myśli to o tym by cię przelecieć? - Amna naburmuszyła się. Robin był dziwny, przed chwilą wyglądał jakby chciał ją zabić a teraz nagle się uśmiecha i nawet jego zachowanie ociera się o bycie miłym. - Lena powiedziała, że wystarczy, że się skupi.
- Ale ona się skupia tylko na tym o czym myśli! - odpalił Robin tonem nadal pełnym pretensji. - A ty nie widziałaś? Oczy się jej zmieniły! Całe białe! Wystraszyła się i zaczęła. Ale wszystko przerwałaś!
- Zabiłbyś ją… - Amna odwróciła wzrok. - nie, nie widziałam co dzieje się z jej źrenicami.

Dziewczyna podniosła się i odsunęła od parki.
- Nie da się inaczej? - powiedziała to cicho, bardziej do siebie niż do nich.
- Nie zabiłbym - odparł z dziwnie naturalnym przekonaniem - A Marco powiedział, że potrzebne są silne emocje. Jak podczas gwałtu. Ale jej się nie da zgwałcić. Więc improwizowałem… - Robin przez chwilę bębnił palcami o czerwoną podłogę po czym odwrócił się do Amny - Posłuchaj niewrażliwa. Albo mi pomożesz albo po prostu się odwróć, dobra?
- Jak niby mam ci pomóc? - Amna wpatrywała się w niego z góry.
- Wymyśl coś takiego, żeby się posikała ze strachu - wzruszył ramionami Robin.

Amna spojrzała na niego zaskoczona. Czy się przesłyszała czy już mu zupełnie odpierdoliło… Niestety jej głowa zadziała i odruchowo zerknęła na jedno z okien wychodzących z wieży.
- Nie mam pomysłu - cicho wyszeptała.

Robin powiódł za jej wzrokiem, potem ponownie wrócił nim do niej. Przekrzywił głowę i w końcu spojrzał na Karę.
- Wstań - powiedział. Po chwili niewolnica spełniła prośbę. Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę największych poduch przy największym oknie. Gdy byli na miejscu przyciągnął ją do siebie i przez chwilę patrzył na nią. Teraz znów była bezwolną Galaretką, która na wszystko pozwalała i żal mu się zrobiło, że jedyną inteligentną jej alternatywą była Kara. A może nie? Może było coś jeszcze? Pocałował ją w usta, bo tego zdawała się chcieć od początku… Zareagowała tak, jakby miała do niego powrócić, ale po chwili jakby speszony oderwał się od niej i odwrócił wzrok. Tym razem książka była otwarta na innym rozdziale. Strachu. Samotności. Bólu. Amna przyglądała się temu niedowierzając. Nie zrobi tego, prawda? Powoli ruszyła w ich stronę.
- Przepraszam - powiedział nagle, po czym naparł na nią i wypchnął z całej siły przez okno marcowej wieży.

Stając nad ziejącą szklanymi odłamkami przepaścią i nawet na chwilę nie odwracając się do Amny, Robin odezwał się w końcu.
- Znajdź Ivana… - wzrok wlepiał w lecącą w dół Karę - Niech tam pójdzie i ją złapie. Masz trochę czasu, ale nie za dużo.
- Co?! - Amna ruszyła biegiem. Wybiegła przez drzwi i ruszyła po schodach.
 
Aiko jest offline