Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2017, 15:15   #101
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Alternatywy, klatka schodowa

- O kurwa! - Micha w ostatnim momencie wyhamowała by nie wpaść na Szept która nagle się zatrzymała. - Te! mogłaś coś powiedzieć! prawie mi się sandałki poplątały! - pożaliła się blondynka.
Szept spojrzała na Michę, która staranowała jej tył głowy cyckami, ale nie powodując większych szkód. Czarnowłosa spojrzała na blondynkę z lekką pretensją w spojrzeniu. Skinęła głową na kierunek
- Kto tam jest? - rzuciła już nie krzykiem, ale odrobinę głośniejszym tonem niż swój naturalny. Nie miały czasu na pierdoły, więc chciała szybko obczaić co jest grane i iść do Marco z informacją, że w pojedynkę to nawet Elita gówno może przeciw temu, co jest teraz w Mieście.
- Co gdzie kto jak co!!? - Mcha rozglądała się po czym zogniskować wzrok na wskazanym punkcie. - Ej! co jest do pizdy?! jesteśmy zajęte i się spieszymy!

Keiko miała wiele spraw do rozważenia, ale podstawą było ustalenie, jaki jest dziś dzień. Czy to jeszcze dziś, czy jutro. Teraz był dobry czas na to - rozpoznała głosy, zawsze pamiętała, do kogo głos należy . Wyszła powoli z salki.
- Czy widziałyśmy się już dzisiaj? Czy to było wczoraj? - spojrzała na Szept. - Jak dałaś mi pudełko. - Szept powinna wiedzieć. - Dziękuję .- dodała jeszcze.

Szept zmrużyła oczy, ale za moment widząc, że to Keiko, rozluźniła się i tylko przyjrzała uważnie dziewczynie
- Dzisiaj na mnie wpadłaś zbiegając ze schodów. Słuchaj, twój kolega, który potrafił posługiwać się cieniami, stało się z nim coś nie w porządku i jest bardzo groźny. Pożarł naszego towarzysza i waszą lekarkę. Potrzebujemy pomocy, by go powstrzymać, nim zje miasto. - wywaliła Szept do dziewczyny, uznając że tak przedstawiona historia sprawi, że ta zechce im dopomóc i przekona do tego i resztę swojego towarzystwa.

Dzisiaj. To była najważniejsza informacja. Keiko rozluźniła się na tyle, że dała radę przyjąć resztę przekazu. Większą część, jak się jej zdawało.
- Zombie go ugryzł. - wyjaśniła. - Trzeba go uśpić a potem odciąć głowę toporem. Już to robiliśmy. Nie będę wymiotować - obiecała.
- Ojapierdole! - Micha mrużyła oczy patrząc to na jedną to na drugą, nic nie słyszała! - kurwa, Szept, ty jesteś zaraźliwa! skośna też zaczęła szeptać! kurwa! przestaniecie se robić ze mnie jaja wreszcie!? - westchnęła i pobiegła dalej na górę.
- Szefieee!

Keiko nie wiedziała, co ma robić.
- Nie wiem, co mam robić - powiedziała, patrząc w stronę Szept.
Szept przysłoniła ucho, gdy Micha pruła japę. Nie mogła jednak się dziwić, że tak się stało, w końcu ogłuszyła ją zapewne na jakiś czas, może permanentnie, ale kosztem było to, albo śmierć przez pożarcie, wolała zaryzykować. Spojrzała na Keiko.
- Na razie musimy porozmawiać z Marco, dowiedzieć się co on postanowi. Potem pewnie będziemy musieli powstrzymać waszego ugryzionego - wyjaśniła jej
- Pomożesz? Nie chcę, by zniszczył nam dom i pożarł wszystkich - współczucie nie było jej zwykłym zachowaniem, ale wiedziała, że pewnie do Keiko może trafić, chociażby potrzeba obrony jej przyjaciół, czy coś w tym guście. Szept lubiła śmierć, ale miała też poczucie obrony tego, co uważała za ‘dom’...
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 04-03-2017, 13:48   #102
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Galaretka… a właściwie już nie Galaretka, a wręcz przeciwnie Kara, nieoczekiwanie ożyła. Robin dostrzegł to gdy tylko ruszyła ku niemu. I tak jak wcześniej z dwóch dziewczyn właściwie całą jego uwagę pochłaniała Amna, tak teraz zaintrygowało go jej zachowanie. Aktorstwo nie było dla niego niczym nowym. Z River nie raz odgrywali scenki dla obsługi programu. Czasem dla żartu. Czasem z innych przyczyn. Czemu miało zatem służyć to co robiła? Odwróceniu uwagi? Odwlekaniu tego co miało nastąpić? Przyśpieszeniu? Postanowił poczekać na to do czego dążyła dziewczyna. Tym bardziej, że to oczekiwanie mogło być przyjemne.

Jednak całowany po szyi obejrzał się na bok na Amnę. I tu spotkało go kolejne zaskoczenie. Jakoś wewnętrznie chciał, żeby ta dziewczyna cierpiała. Ale tak… psychicznie, a nie fizycznie. Chciał widzieć jak błaga o przebaczenie, jak cała we łzach skamle ze strachu o litość. Ona natomiast… nie wiedział… nie rozumiał. Była zbyt dumna? A może było jej wszystko jedno? Nie zależało jej? Dość, że stała teraz naga oczekując na to co zrobi jej Marco. Myśli Robina ponownie oderwały się od pieszczącej go Kary. I najgorsze, że w ogóle ich nie rozumiał. Tak jak całej tej sytuacji.

Palce dziewczyny wplotły się przyjemnie we włosy chłopaka. Całowana szyja łaskotała delikatnie od jej ust, policzka, czy czubka nosa. W końcu dotarła do swojego celu a jej niewielkie usta miękko spotkały się z ustami Robina. Ten poczuł metaliczny smak krwii zmieszany z notą słodyczy. Zagęszczenie doznań ściągało uwagę na Karę, co również było wspomagane przez jej dłonie, obejmujące jego głowę. Niższa wzrostem początkowo stawała na palcach bosych nóg, by jego dosięgnąć, z czasem też ciągnęła jego głowę bardziej za sobą do dołu. Jedna ręka opadła na jego tors i przesuwając się objęła klatkę piersiową. Lekko przysuwając się do niego przyległa tak, że poczuł jej uda, brzuch, jak i piersi schowane za nieco nadwyrężoną sukienkę.

Kara. Dźwięk jej oddechu. Zapach skóry. Ciepłota ciała. Smak śliny. Szafirowa spolegliwość tęsknych oczu. Kara wypełniała cały świat jaki docierał do niego jako do młodego mężczyzny. Jako doznanie dominowała we wszystkich zmysłach pobudzając je i przepełniając swoją osobą i jakby kipiącym w niej pragnieniem zaspokojenia mężczyzny. Robin po brutalnym stosunku z Leną nie mógł mówić o jakimkolwiek porównaniu. Seks jak się okazało był nie tylko wentylem pasji, ale i stanem porównywalnym do tego jaki dała mu Keiko. Nawet lepszym, bo poza spokojem, było w nim jeszcze tak błogo rozchodzące się od lędźwi gorąco…

Dał się biernie pociągnąć za Karą by oboje znaleźli się na lepkiej od krwi podłodze. Złączony z nią w uścisku, który nigdy nie mógł być dość bliski, czy mocny, Robin odpływał na jachcie z okładki książki do ziemi, w której wszystko już zawsze będzie dobrze…

Jakieś wypowiedziane przez Marca słowo sprawiło nagle, że oderwał jednak od niej usta. Ująwszy jej twarz w obie dłonie przyjrzał się jej z pewną obawą. Jak to robiła, że zapomniał o czym myślał? Że prawie zapomniał gdzie jest? I co ma zrobić. To właśnie była jej moc? Czy raczej doświadczenie i nawyk niewolnicy, która żyła tylko w jednym celu?

- To nie to - wydyszał do niej Robin. - To robiłaś zawsze. Mówiłem ci. Coś się zmieniło… Co?

Jej usta podążyły delikatnie za nim, jakby chcąc by powrócił do pocałunku. Nie znalazłszy możliwości chciała też zacząć całować jego dłonie, lecz trzymana za głowę ani trochę jej nie obróciła. Nie mniej komunikat był jasny. Szlachetny chciał inaczej. Nie czekała ani chwili i w odpowiedzi sięgnęła do jego kołnierza kierując go w bok. Chciała zamienić się miejscami, by spełnić jego oczekiwania. Gdy była już na górze podciągnęła jego bluzę i usiadła na jego brzuchu okrakiem. Nie trzeba było się wiele domyślać, by dojść do wniosku, że sukienka zdecydowanie była jedynym, co miała na sobie.
 
Proxy jest offline  
Stary 04-03-2017, 14:08   #103
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amna, Kara, Robin

Tymczasem Marco stanął naprzeciw Amny, przyglądając jej się bez słowa komentarza.

- Jesteś trochę do niej podobna. - powiedział chyba bardziej do siebie niż do dziewczyny.
- Klęknij. - polecił jej.

Amna nawet nie drgnęła. Podobna… do kogo? Może do Keiko. Przypomniała sobie określenie MPM.Czemu ten typek ją tak fascynował?
- Nie jestem tu by ci usługiwać. - Jej głos nawet nie drżał.

Powoli nawet przestawała widzieć mężczyznę przed sobą. Nagle znów zobaczyła tamten domek i podjazd.

Marco wysunął przed siebie dłoń, jak robił to, gdy “zgniatał” ciał nad balią. Skierował rękę na Amnę i zastygł. Spodziewała się, że zaraz użyje mocy, przymuszając ją do uklęknięcia lub... jeszcze gorzej. Jednak nic się nie działo. Mężczyzna powtórzył gest jeszcze raz, po czym ze spokojem powiedział:
- Możesz się ubrać.
- A odpowiesz na moje pytania czy jestem niewolnicą? - Amna nie odgrywała od niego oczu.

- Nie jesteś, przecież przeżyłaś inicjację. - odparł i ją wyminął, kierując się do wyjścia z wieży - Zajmij się tą drugą, generale - rzucił jeszcze do Robina.

Amna nawet nie odwróciła wzroku za kapłanem. Odkrył choć czy też uznał, że ona i tak jest bez znaczenia…
- Marco, czy mam poprosić kogoś by zabezpieczył Nikolaia?

Lecz on nawet jej nie odpowiedział. Dziewczyna zaczęła się ubierać, nadal nie zwracając uwagi na Robina i Karę. Ubrana przysiadła obok Nikolaia. Była głodna, ale apetyt skutecznie zabijał zapach krwi i odgłosy, które wydawała z siebie parka. Mogłaby poszukać Michy… podobno ona była “kucharką” ale wizja zostawienia nieprzytomnego chłopaka z Robinem w jednym pomieszczeniu, jakoś nie wchodziła w rachubę.

Tym razem choć serce Robinowi zabiło mocniej to już bynajmniej nie z pożądania. Ta dziewczyna nie rozumiała “nie”. Jakby budziła się co rano tylko po to, żeby chcieć spełniać zachcianki Marco. W ogóle niczego nie rozumiała! A jeśli nawet coś, z tego co mówił, do niej docierało, to na drodze ucho-mózg natychmiast nabierało fallicznych odniesień. Z nią nie dało się porozumieć! O gwałcie już nawet nie wspominając. Chyba, że w drugą stronę. Bo co gorsza zaczynał czuć się przez nią osaczony. Zaczynał tracić pomysł, a przez to i inicjatywę. Ani się obejrzał, a z góry, zsunął się na spód. On! Generał! A ona była na nim mrucząc i ocierając się o niego… W taki wywracający świat do góry nogami mokro, ciepły sposób... Cholera! Skąd się ona wzięła???!

- Nie! - Zrzucił ją z siebie silnym pchnięciem po czym zerwał się i sapiąc jak szalony stanął nad nią - Nie!

Siła. Miasto Feniksa należało do najsilniejszych. Zemsta należała do najsilniejszych.
Tym razem sam na niej usiadł dłońmi unieruchamiając jej ramiona nad głową. I…
...
Czas się między nimi zatrzymał. Mogli teraz czytać w swoich oczach jak w książkach. W robinowych wiele stron było posklejanych, lub wydartych. Ale te na których książka była otwarta, opisywały niepohamowaną złość. Tłumioną nienawiść. Nieprzejednaną pogardą. I śmierć. Śmierć wypisaną w czyichś oczach. Nie Robina. Nie Kary. Kogoś kogo nie znała.
Poooootwóóóórrrrr…
Robin gwałtownie chwycił dziewczynę za gardło i zacisnął obie dłonie. Choć sama mogła się ruszać, jej ramiona zdawały się tak powolne, że niemal nieruchome. Strach przebił się przez wszystkie pokazywane wcześniej emocje, a w miejsce stęsknionej i oddanej Kary, pojawiła się nieobecna i apatyczna Kara. Z tym, że ciężko być nieobecnym nie mogąc nabrać powietrza od duszenia... Jej oczy wybuchły paniką, obawiając się śmierci z powodu niespełnienia oczekiwań. Ich wzrok w końcu się spotkał a z książki oczu Robina została obejrzana zaledwie zakładka, gdyż źrenice dziewczyny wyparowały. Jej ramiona miały problem z sięgnięciem, toteż reszta jej ciała obronnie wierzgnęła .

Amna usłyszała szamotaninę i obejrzała się na parę. Na chwilę zamarła widząc co robi Robin. Czy jemu już do końca odwaliło. Szybko poderwała się i ruszyła biegiem w stronę parki.
- Robin przestań!

Jej oczy… coś się działo. To chyba było to!
- Jeszcze... chwilę… - stęknął Robin. Wyrównał czas dla jej ramion, bo może do manifestacji mocy były jej potrzebne. I tak miała krótsze od jego. - Zaraz… pokaże…

Amna nie zrozumiała co powiedział chłopak i podbiegła do szamoczącej się dwójki. Robin spojrzał na nią mimochodem. Zaraz wpadnie w jego pierścień, więc miał jeszcze wieeeeele czasu, by zająć się Karą. Tymczasem jednak Amna po prostu zjawiła się obok, jakby nic nie stało na jej przeszkodzie, jakby pętla czasu dla niej nie istniała.
Dziewczyna chwyciła dłoń Robina.
- Puść ją. - Jej głos był stanowczy, ale spokojny.

Chłopak zmierzył ją takim wzrokiem jakby przed nim nie Amna, a River stanęłą. Jego uchwyt zelżał, ale Kary nie puścił.
- Jjjak ty to zrobiłaś? Przecież… nie mogłaś… - pokręcił z niedowierzaniem głową - To niemożliwe.

Ponownie spojrzał na próbujące uwolnić się od niego dłonie Kary, które momentalnie zafalowały w swym spowolnionym ruchu jakby były pod wodą, a potem jego wzroku skupił się na Amnie.
Najważniejsza. Wszystko inne nieważne. Przeżyłaś inicjację…
Młodociany dusiciel nagle uśmiechnął się szeroko.
- A to dobre!
- Puść ją. - Amna powtórzyła i spróbowała oderwać ręce chłopaka. Nie do końca rozumiała o co mu chodzi. - Wystarczy już.

Robin rozluźnił uchwyt całkiem. Puszczona niewolnica odzyskała swoje źrenice. Wypełzła spod niego, a strach sprawił, że obronnie odsunęła się od niego, lecz... nie uciekła całkowicie. Odsunęła się tyle na tyle, by nie oberwać duszeniem po raz drugi. Wzrok ponownie wbiła w podłogę. W jej mniemaniu nie spełniła oczekiwań Szlachetnego, co wzburzyło jego emocje... Chciała spróbować czegoś innego, gdy ten się uspokoi.

Jej oczy ponownie były normalne...
- Do diabła… - spojrzał na Amnę z wyrzutem. - Nie rozumiesz? Już prawie mi się udało! Jeśli ona ma żyć, to musi pokazać co potrafi. Pokazać swoją moc! Inaczej skończy w misce.
- Nie widzisz, że jedyne o czym ona myśli to o tym by cię przelecieć? - Amna naburmuszyła się. Robin był dziwny, przed chwilą wyglądał jakby chciał ją zabić a teraz nagle się uśmiecha i nawet jego zachowanie ociera się o bycie miłym. - Lena powiedziała, że wystarczy, że się skupi.
- Ale ona się skupia tylko na tym o czym myśli! - odpalił Robin tonem nadal pełnym pretensji. - A ty nie widziałaś? Oczy się jej zmieniły! Całe białe! Wystraszyła się i zaczęła. Ale wszystko przerwałaś!
- Zabiłbyś ją… - Amna odwróciła wzrok. - nie, nie widziałam co dzieje się z jej źrenicami.

Dziewczyna podniosła się i odsunęła od parki.
- Nie da się inaczej? - powiedziała to cicho, bardziej do siebie niż do nich.
- Nie zabiłbym - odparł z dziwnie naturalnym przekonaniem - A Marco powiedział, że potrzebne są silne emocje. Jak podczas gwałtu. Ale jej się nie da zgwałcić. Więc improwizowałem… - Robin przez chwilę bębnił palcami o czerwoną podłogę po czym odwrócił się do Amny - Posłuchaj niewrażliwa. Albo mi pomożesz albo po prostu się odwróć, dobra?
- Jak niby mam ci pomóc? - Amna wpatrywała się w niego z góry.
- Wymyśl coś takiego, żeby się posikała ze strachu - wzruszył ramionami Robin.

Amna spojrzała na niego zaskoczona. Czy się przesłyszała czy już mu zupełnie odpierdoliło… Niestety jej głowa zadziała i odruchowo zerknęła na jedno z okien wychodzących z wieży.
- Nie mam pomysłu - cicho wyszeptała.

Robin powiódł za jej wzrokiem, potem ponownie wrócił nim do niej. Przekrzywił głowę i w końcu spojrzał na Karę.
- Wstań - powiedział. Po chwili niewolnica spełniła prośbę. Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę największych poduch przy największym oknie. Gdy byli na miejscu przyciągnął ją do siebie i przez chwilę patrzył na nią. Teraz znów była bezwolną Galaretką, która na wszystko pozwalała i żal mu się zrobiło, że jedyną inteligentną jej alternatywą była Kara. A może nie? Może było coś jeszcze? Pocałował ją w usta, bo tego zdawała się chcieć od początku… Zareagowała tak, jakby miała do niego powrócić, ale po chwili jakby speszony oderwał się od niej i odwrócił wzrok. Tym razem książka była otwarta na innym rozdziale. Strachu. Samotności. Bólu. Amna przyglądała się temu niedowierzając. Nie zrobi tego, prawda? Powoli ruszyła w ich stronę.
- Przepraszam - powiedział nagle, po czym naparł na nią i wypchnął z całej siły przez okno marcowej wieży.

Stając nad ziejącą szklanymi odłamkami przepaścią i nawet na chwilę nie odwracając się do Amny, Robin odezwał się w końcu.
- Znajdź Ivana… - wzrok wlepiał w lecącą w dół Karę - Niech tam pójdzie i ją złapie. Masz trochę czasu, ale nie za dużo.
- Co?! - Amna ruszyła biegiem. Wybiegła przez drzwi i ruszyła po schodach.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-03-2017, 01:18   #104
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Micha już miała wskoczyć na schody, by odnaleźć Marco, gdy nagle sama została odnaleziona. Jej nos trafił boleśnie z jedną ze sprzączek skórzanego pasa na jego piersi. Odruchowo jednak usunęła się, robiąc Kapłanowi przejście. Ten potoczył po nich wzrokiem, by zatrzymać go na Keiko. Nie odezwał się jednak.

Keiko pamiętała swój sen. Pamiętała rozmowę, której była świadkiem. Jednak i jedno, i drugie.. nie pasowało do obrazu, który sobie ostatnio stworzyła. Nie pasowało i uwierało. Było jak zaplątane puzzelki z innego zestawu. Keiko sprawnie wyłuskała niepasujące do obrazka kawałki - jak to kiedyś robiła ze zwykłymi puzzlemi - i włożyła je do specjalnego pudełka z tyłu głowy. Pudełko było jasne, sześcienne, opisane równo wykaligrafowanym napisem “NIEPASUJĄCE”. Keiko wrzuciła tam ostatnie zdarzenia i z rozmachem zatrzasnęła pudełko. A potem uśmiechnęła się do Marco.
Gdzie idziesz? - zapytała. - Nikolaj pożyczy nam topór.
Marco podszedł do niej i pogłaskał azjatkę po głowie.
- Nikolai śpi. Sam tak postanowił. Nie wiem więc kiedy się obudzi.
Pokiwała głową, ze zrozumieniem.
Poprosimy Robina. Jest miły. I spokojny. Zgodzi się.

Szept spojrzała na Marco i na Keiko. Poruszyła się nieco niespokojnie, bo Keiko nic nie wyjaśniła, a czasu było niewiele, bo nie wiadomo czy tamten już nie skończył jeść i nie poszedł szukać sobie nowych celów. Wzięła lekki wdech i czekała aż skończy się ta milusińska rozmowa między Głosem i azjatką. Jeszcze by jej się oberwało za przerywanie, bo coś tu zdecydowanie było na rzeczy między nimi.
Chwilowo jednak poważnie miała gdzieś czym to było. Śmierć na zewnątrz. Nie ma czasu. Aż się spięła.

- No dobra, to zacznijmy od podstaw. Co się stało? - wzrok Marco - zimny jak sam skurwysyn - skierował się na dwie eliciary spośród Dzieci Feniksa.
I to jest właśnie to, na co czekała Szept
- Ten Cień. Dzieciak, co namieszał przy Psiej Bramie. Ponoć ugryzł go zdechlak… - skinęła głową na Keiko, że ona jej to powiedziała
- Załatwił Salvadora w mrugnięcie oka, do tego ten Cień działa jak maź, oblepia cele i pożera. Zajął się żarciem Salviego i tej lekarki z helikoptera, więc użyłam głosu i dało radę bo trochę się wycofał, pogadałam z tym chłopakiem, polecił że potrzeba więcej osób i jak cholera potrzeba bo jedna, czy dwie to sobie z nim rady nie dadzą. A Micha przygłuchła, ale to akurat koszt możliwości uratowania jej dupy - syczała szeptem czarnowłosa, tłumacząc całą sytuację najściślej i nie pomijając ważnych szczegółów.

Marco zamyślił się chwilę.
- Weź Czikitę - powiedział po chwili zastanowienia. - Jeśli ten cień jest faktycznie nieorganiczny, powinna być w stanie go rozebrać na kawałeczki. Ale to w razie ostateczności. Możliwe, że da się to jeszcze rozwiązać polubownie. - Następnie zwrócił się do Keiko, delikatnie głaszcząc jej policzek. - Pójdziesz z nimi? Mogłabyś uspokoić tego waszego kolegę. Może da się go uratować. Mamy tu pewien sposób na odtruwanie studni. Może i ja niego zadziała. Ale żeby to zrobić musi być człowiekiem... i chcieć współpracować.
Keiko z zapałem pokiwała głową. Lubiła przebywać z JPN.
Potem równie energicznie nią pokręciła.
Potrzebujemy topór. Ale mogę go najpierw uśpić.

Szept kiwnęła głową
- W takim razie topór i Czikita… - rzuciła krótko i zerknęła na Keiko.
- Po to pierwsze musimy zapytać twojego dużego kolegę… - stwierdziła, przypominając sobie gdzie to właśnie topór odpowiedniego rozmiaru widziała. A czasu było niewiele, więc zbędne informacje chyba były już niepotrzebne
- No to lecimy… - zarządziła i spojrzała pytająco na Keiko, by ta prowadziła, gdzie to byli jej koledzy, w końcu jej i Michy chwilę tu nie było.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-03-2017, 14:33   #105
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]https://media.giphy.com/media/GfHPPnGdFiN7G/giphy.gif[/MEDIA]

Nagle w świątyni zrobiło się wielkie zamieszanie. Ktoś wbiegał, ktoś wybiegał. Ktoś krzyczał. Największego zamieszania narobiła chyba Amna, która wrzeszczała:

- SPADA! SPADA! ON JĄ ZRZUCIŁ!

Wszyscy wybiegli na zewnątrz, by zobaczyć jak wyrzucona przez okno Kara spada. Choć Robin otoczył ją swoją pętlą czasu i spadała jakby w zwolnionym tempie, w jej oczach pojawił się strach. Powinność i dyscyplina wpojona jej jakże boleśnie przez Salvadora walczyły z instynktem przetrwania. Gdzieś niedaleko zakrakała wrona.

Tymczasem Marco po prostu stanął pod starą wieżą ciśnień, w której znajdował się harem i poczekał aż była niewolnica spadnie wprost w jego ramiona. Chwycił ją pewnie i wyjątkowo delikatnie. Po chwili postawił Karę na ziemi i spojrzał do góry na Robina.

- Pamiętaj generale, ona jest zbyt cenna, by ją stracić. Musisz znaleźć inny sposób na przebudzenie jej – powiedział bez złości – Poza tym jak masz przewodzić całej armii, skoro nie umiesz opanować jednej utalentowanej?Marco rzucił prowokacyjnie do Robina, a następnie zwrócił się do reszty:

- Idźcie po Czikitę i zajmijcie się tym dzieciakiem od cieni. Jeśli się da, ogarnijcie go. Jeśli nie… - spojrzał na Szept Wiesz co robić. Micha, ty weź się za ucztę. Ivan już ogarnął stoły na placu. Niech pilnuje, żeby szaraki trzymały się z dala od studni. To elitarne przyjęcie będzie. Chcę by wszystko było gotowe za mniej niż 3 kwart czasu. Ja… muszę zająć się inną sprawą.

I już miał odejść, gdy zatrzymał się na chwilę przy Keiko. Odchylił maskę i jakoś tak zupełnie naturalnie pocałował czoło dziewczyny, choć ani Micha, ani Szept ani tym bardziej Kara nie widziały, by Głos Feniksa kiedykolwiek, komukolwiek okazywał czułość. Raczej był znany z siarczystych policzków, które co rusz wymierzał Bezimiennej.

- Już nie będzie zabijania niewolnic. Obiecuję ci. – szepnął tak, że tylko Keiko go słyszała, po czym wrócił do Świątyni.


***

Jak zwykle Czikita pilnowała względnego spokoju na Targu. Nie była zadowolona, że odrywa się ją od roboty, ale też nie protestowała. W sumie… bez zdziwienia. O ile bowiem Szept nie należała do gaduł, o tyle Czikita nie mówiła nic. Nigdy.

Wspólnie ruszyli, by rozprawić się z tym, czym stał się Liam. Jednak wchodząc w brudne, wąskie uliczki slamsów nie znaleźli już Cienia. Pod wpływem Lekarstwa potwór zyskał materialną formę, na tyle by teraz agonalnie pełznąć po uliczce, pożerając na swojej drodze wszystko, co organiczne.

[MEDIA]https://media.giphy.com/media/Or9OkbCZxTKLK/giphy.gif[/MEDIA]

Kiedy Wielki Blob – jak w myślach nazwała go Szept – zobaczył kobiety, zaryczał z boleścią i wściekłością zarazem, po czym ruszył wprost na nie, przepychając swoje opasłe, błotniste cielsko pomiędzy ciasno usadowionymi budowlami ze śmieci.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 08-03-2017 o 15:21. Powód: literówka
Mira jest offline  
Stary 13-03-2017, 10:30   #106
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amna, Keiko, Szept

- O! - w głosie Keiko było czyste zdziwienie. - Nie ma głowy...
Amna ruszyła za Szept i Keiko. Wolała nie być obok Robina, chłopak zachowywał się dziwnie i wolała nie brać w tym udziału. Jedyne co ją niepokoiło to leżący w wieży Nikolai.

Widok bestii, bo za nic w świecie nie nazwałaby tego czegoś Liamem, wyrwał ją skutecznie z zamyślenia.
- To nie ma w ogóle ciała. - Z pomieszaniem przerażenia i fascynacji obserwowała poruszające się bagno.
- To jak utniemy mu głowę? - Keiko wróciła do głównego problemu. - Na zombie działa ucinanie głów.
- Myślisz, że naprawdę będzie trzeba… - W głosie Amny dało się usłyszeć zaniepokojenie. Tak bardzo nie chciała zabijać Liama. W sumie to nie chciała zabijać kogokolwiek. - Na pewno powinniśmy go jakoś doprowadzić do bardziej ludzkiej postaci.

Keiko pokiwała aprobująco.
- Topór sobie z tym nie poradzi.
- Pytanie co sobie z tym poradzi. - Amna zerknęła na Keiko. Była ciekawa czemu Marco nagle tak przywiązał się do małej. - Myślisz, że mogłabyś go uspokoić?
- A jest zdenerwowany? - Keiko przyjrzała się, zaciekawiona, temu czemuś. - Po czym poznajesz?
- Nie wygląda jak zombie więc… - Amna ponownie uważnie przyglądała się stercie błocka. - … pomyślałam, że to przez jego moce. Że przesadził… a skoro poszły do niego Micha i Szept to mógł się wkurzyć. Nie ważne. - Amna zerknęła na towarzyszące im kobiety.

Szept widząc sunącego Bloba tylko skrzywiła się pod maską, co widocznym dla pozostałych było jako wyraźne zmrużenie oczu
- Paskudztwo… - stwierdziła cicho i popatrzyła na Keiko i Amnę. Wypad po Czikitę był dość sprawny, w końcu kobietę łatwo było znaleźć. No i zawsze się dobrze z Szept ‘dogadywały’. Czarnowłosa popatrzyła po dwóch dziewczynach.
- To wasz kolega. Macie pomysł co mogłoby go sprowadzić ‘na ziemię’? - zapytała tym swoim przyciszonym głosem i cały czas miała oko na Maziaka.
- Pani doktor. - Amna wzruszyła ramionami. - Albo…. bardzo duży topór.
- Uśpię go - zaproponowała Keiko.
- Nie obawiasz się, że zrobi ci krzywdę… to już jednak chyba jest zombie? Dziwnym ale zombie. - w głosie Amny dało się wyczuć pewną obawę, co do tego pomysłu.
- Usypianie nie jest niebezpieczne… Ciebie uśpiłam i nic się nie stało, pamiętasz?
- Ale by go uśpić musisz do niego podejść, prawda? - Amna przyglądała się Keiko z narastającym zaciekawieniem.
- Dawanie jest łatwiejsze - Keiko uśmiechnęła się, nie wiadomo, czy do Amny - bo ciągle na nią nie patrzyła- , czy do siebie samej. - Nie trzeba dotykać.
- Nie zawadzi spróbować.

Keiko przymknęła oczy, aby się skoncentrować. Szybko jednak dostrzegła poważne luki w ich planie. Otworzyła oczy.
- Mamy duży topór? - spytała.
Amna uniosła puste dłonie.
- Chyba byś go zauważyła. Ale jak będzie spał to będziemy mieli czas by czegoś poszukać… w razie czego Marco może mu zgnieść go całego To chyba powinno zadziałać podobnie.
- Ok, to brzmi jak plan. Idę szukać MPM - oznajmiła Keiko.
- Nie chciałabyś go najpierw uśpić, co by nie trzeba było tego potem szukać? - Amna jeszcze chwilę przyglądała się stercie błocka. - Marco był w świątyni, więc bardzo nie trzeba będzie go szukać.

Keiko odwróciła się, wyraźnie zdziwiona.
- Najpierw wykonujemy czynności, które zajmują więcej czasu, potem te, które mniej - pouczyła Amnę. - Planowanie to ważny element działania.
- A co jeśli szukanie tego czegoś co jest cieniem, zajmie nam potem bardzo dużo czasu?
- Możesz mieć rację.. trzeba to przemyśleć i oszacować opcje - Keiko usiadła po turecku na ziemi i zaczęła coś kreślić w pyle pokrywającym drogę.

Amna zerknęła na Szept. Nie było co poganiać Keiko. Ona też, nie za bardzo mogła cokolwiek zrobić. Najchętniej wróciłaby do świątyni i upewniła się, że Robin nie zrobił krzywdy Nikolajowi. Raz na jakiś czas zerkała na obliczenia Keiko.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-03-2017, 18:16   #107
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko zaczęła od dwóch opcji: uśpić stworzenie vs. iść po JPM. Szybko wprowadziła jednak kolejne zmienne, czyli osoby uczestniczące w sytuacji. Potem zmienne związane z otoczeniem. następne te, związane z toporem, oraz poszukiwaniem topora. Topór vs. JPM. Topór + JPM. Ilość zmiennych zwiększała się z każdą sekundą. Keiko, zafascynowana, obalała i tworzyła coraz to nowe scenariusze, szacując prawdopodobieństwo powodzenia każdego z nich. Korzystanie z prawdziwych zmiennych było dużo bardziej pasjonujące niż rozpatrywanie sytuacji hipotetycznych. Stwór mógłbym ją zeżreć a potem wypluć, a ona by się prawdopodobnie nawet nie zorientowała.

Szept tymczasem pokręciła głową
- Nie potrzeba będzie Marco, gdy jest Czikita… - przypomniała obu dziewczynom, że przecież po to tak wspólnie zostali wysłani, by zająć się problemem od razu. Nie skomentowała już faktu, że owa ‘pani doktor’ to już była kawałkiem tego całego maziastego czegoś przed nimi.

Amna zerknęła na towarzyszącą im kobietę. W sumie, widziały namiastkę mocy Czikity choć nie wiedziała na ile ten wyrafinowany sposób rozbierania ludzi może tu pomóc. Przykucnęła obok Keiko i delikatnie szturchnęła ją w ramię.
- Jest jeszcze jedna opcja. Czikita zajmie się Liamem zamiast Marco. To chyba znacznie skraca czas.

Keiko potrzebowała chwili, aby dotarły do niej słowa Amny. Rozważała właśnie opcję Ona + topór. Przesunęła drugą dłonią po zapiskach, zamazując je. Dzięki temu umysł przeskoczył na inne tory.
Czikita i stwór.
- Ma topór? - dopytała tylko, podnosząc się na nogi.
- Podobnie jak Marco i reszta ma dar, który według Szept, jest w stanie nam pomóc w tej sprawie. - Amna obróciła się do zamaskowanej kobiety, podnosząc się z kucek. - Nie liczyłabym raczej na znalezienie tak dużego topora , tym bardziej że musielibyśmy najpierw rozpoznać gdzie to coś ma szyję.

Keiko skinęła głową na to wyjaśnienie.
Przeszła kilka kroków w stronę cośka a potem - przycupnięta za jakimś załomem, żeby nie rzucać się w oczy- skoncentrowała się i posłała senność w stronę stwora. Jak nie zadziała, poprawi paraliżem z tesera. Paraliż bardzo się jej spodobał. Może stwór zacznie się ślinić, jak Robin i będzie wiadomo, gdzie ma głowę?

-Aaaaaargh! - zaryczała bestia. Nijak nie reagując na moce Keiko, zaczęła się do niej zbliżać w zastraszającym tempie, a jej dziwne, cieniste macki raz po raz wyskakiwały z galaretowatego cielska, miotając się na boki. Jedna taka macka rozwaliła załom, za którym schowała się mała azjatka, odrzucając dziewczynę do tyłu. Kolejna już zamierzała się, by w nią uderzyć.
Keiko zdziwiła się. I pewnie by już taka zdziwiona została, gdyby nie to, że jej ciało zareagowało automatycznie, ruchem wyćwiczonym na godzinach treningów aikido. Najpierw przyjęło bezpieczną pozycję do padu, kiedy Keiko odrzuciło do tyłu. Potem zmarło na pół sekundy, aby zorientować się z której strony padnie cios. Na koniec rozluźniło, żeby móc wykonać unik przed następnym uderzeniem.

Amna nie zastanawiając się ruszyła by osłonić Keiko.

Szept popatrzyła na wstrętnego bloba i spojrzała na Czikitę, po czym już całkiem skupiła uwagę na dziewczynach, które weszły w starcie z byłym kolegą. Wzięła głęboki wdech, szykując się, by znów wrzasnąć jakieś słowa, jeśli cała sytuacja będzie się pogarszać i Czikita nie zdąży zareagować w porę.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 16-03-2017, 22:03   #108
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Z korytem wśród zwierząt


Micha co chwile potrząsała głową, ciągle bowiem zatykały jej się uszy. Kobieta stała pośród sterty prowiantu zastanawiając się z której strony ręce wsadzić w tę tą robotę, coby to z dupy strony nie było.
Ciężko to szło.
Micha, świadoma powagi powierzonej jej misji spojrzała na twarz stojącego w pobliżu Ivana. Co by się na przykład stało, gdyby to Ivana obrzucono jarzmem myślenia o logistyce jedzenia… poprawka: co by się stało, gdyby Ivana obrzucono jarzmem myślenia w ogóle?
Przed oczami Michy zwizualizowała się eksplodująca Gwiazda Śmierci przy akompaniamencie głośnego aplauzu Chewbaki… no tak.
- Oj bo kurwa Magi musiała spierdolić… - Micha zaczęła złorzeczyć na byłą już eliciarkę, kiedy to w stercie prowiantu wypatrzyła soczystą ludzką nogę.
- Cóż… jeśli ktoś nie lubi Magi… to niech nie je! - uśmiechnęła się z przekąsem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 20-03-2017, 17:42   #109
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Robin tyłem wycofał się z widoku na wieży Marco i nie było go widać… długo. Dłużej niż by tego wymagało zbiegnięcie po schodach, czy nawet spokojne po nich zejście. Gdy zaś już pojawił się na dole wyglądał na zupełnie spokojnego. I nawet uśmiechnął się łagodnie do Kary. Dziewczyna natomiast była całkowicie przerażona. Stała sztywno wpatrzona w ziemię. Jej oddech był szybki i płytki niczym u psa. Łagodny upadek w ramiona Marco wcale nie poprawił jej reakcji na wyrzucenie z okna. Mogła umrzeć, a moc Robina sprawiła, że to wrażenie ciągnęło się dla Kary cholernie długo. Niestety spadała głową do góry... bez świadomości ile jeszcze pozostało do ziemi.

- Chodźmy z powrotem na górę - powiedział i wyciągnął do niej rękę. Gdy zaś go złapała, łagodnie pociągnął za sobą w stronę schodów. - Źle to zaczęliśmy - kontynuował w drodze. - Ale nie bój się. Nie zrobię ci już żadnej krzywdy. Supermoc to coś niesamowitego, wiesz? Ja na przykład umiem spowalniać czas tam gdzie tego chcę, a jak się bardzo postaram to prawie go zatrzymam. Urodziłem się z tym. Choć może lepiej powiedzieć, że nie pamiętam czasu, gdy tego nie miałem. Czasem lubię też zatrzymać czas dla siebie. Ale nie tak, że dla ciała. Dla głowy. Wtedy jedna chwila trwa na przykład godzinę. Moja siostra z kolei potrafiła być w ogóle niezależna od czasu, wiesz?

Opowiadał gdy szli po schodach, cały czas trzymając ją za rękę. A ton jego głosu był naprawdę przyjazny.

- Tak jak my teraz wchodzimy na górę, przemieszczamy się wzdłuż wymiaru wysokości. Ona umiała tak samo z czasem. Ale zdarzało się, że się gubiła. I nie mogła znaleźć “teraz”. O ile “teraz” dla niej w ogóle istniało. Fajne. Dzięki temu nigdy niczego zgubiliśmy, bo zawsze wiedziała gdzie co jest.

W końcu dotarli na górę. Taras nadal ział dziurą po poprzedniej próbie obudzenia w Karze mocy. Dziewczynie kanciki oczu zaszły łzami a dłonie zaczęły drżeć. Bała się a jednocześnie oczekiwała od siebie, by tego nie pokazywać. Możliwe, że w jej mniemaniu tak było...

- Czym jest dla ciebie posłuszeństwo, Karo? - spytał nieoczekiwanie Robin.

Nie lubiła pytań. Zadający pytania oczekiwali zawsze konkretnej odpowiedzi, której Kara nigdy nie znała. Pytała zawsze prowadziły do czegoś złego... Nieodzywanie się było bezpieczniejszą opcją...

- By robić wszystko, co rozkażesz, o Szlachetny - odpowiedziała cicho nerwowym tonem po dłuższej chwili, dochodząc do wniosku, że w jego przypadku brak odpowiedzi skończy się ponownym wyrzuceniem przez okno.

Psionik pokiwał głową, jakby rzeczywiście odpowiedź go usatysfakcjonowała. Usiadł na jednej z puf.

- Podoba mi się moc Liama - kontynuował po chwili. - To też chłopak z Edenu. Jak ja. Ma to od zawsze. A potrafi się jakoś łączyć z ciemnością. To ciekawe, bo ciemność to po prostu brak światła. Takie nic. A on to czuje. Ale nie lubię go. Zawsze myślał tylko o sobie. Nie będzie mi bardzo smutno jeśli będą musieli go zabić. Za to lubię Keiko. Ona potrafi czytać i zmieniać emocje. Wie kiedy jest ci smutno i może ci zabrać smutek, albo wręcz przeciwnie, dać gdy ci zbyt wesoło. Ale jest strasznie… głupiutka. Tak. Głupiutka. Inteligentna, ale głupiutka. I Nikolaia lubię - wskazał pogrążonego w zamarzniętym śnie chłopaka. - Zawsze chce pomóc. Potrafi wywołać mróz. Taki nasz lodowy książę - zaśmiał się. - Wiesz kto to książę?

Machnął jednak tylko ręką, a głos mu spoważniał.

- Daj spokój, nie wiesz. Nie odpowiadaj. Tak czy inaczej to teraz wszyscy. Cała moja taka jakby rodzina. Znaczy jest jeszcze Amna, ale ona jest przyszywana. Nie liczy się. A ty? Miałaś jakąś rodzinę? Albo taką jakby rodzinę?

Dziewczyna stała bez ruchu w tym samym miejscu. Na pytanie sięgnęła pamięcią w najodleglejsze czasy. Pamiętała może zaledwie parę scen, parę chwil. Materiałowa lalka. Huśtawka. Rozbity szklany słoik, którego obchodziły mrówki. Wspomnienia szybko wpadały na tory sytuacji podobnej do obecnej. Zmiana miejsca i ludzi co jakiś czas. Później znowu i znowu. Za każdym razem z przykrymi konsekwencjami. Czy Szlachetny nazwał rodziną tych, z którymi się przebywa? Przebywała z dziewczynami, które wszystkie zostały wyciśnięte z krwii jak szmaty na jej oczach. Tam gdzie była doświadczyła jedynie rywalizacji, bądź obojętności. Takich osób się nie mogło lubić. Lubienie kogoś nie przynosiło niczego dobrego. Kara nie miała osób, które lubiła. Jak niby miała odpowiedzieć na to pytanie? Jaka odpowiedź była oczekiwana...?

Po chwili pokręciła głową.

- Nikogo? Zupełnie nikogo?? - Ta odpowiedź zaskoczyła wyraźnie Robina. Patrzył na Karę przez chwilę, a potem spojrzał na Nikolaia. - Chcę jego topór. Podaj mi go proszę - po czym widząc jej opuszczony wzrok dodał. - No nie bój się. Obiecałem przecież, że cię już nie skrzywdzę.

Dziewczyna z opuszczoną głową skierowała się do zamrożonego. Stając nad nim przyjrzała się mu przez chwilę. Nie była pewna, co do dotykania ani jego, ani jej broni. Nie miała wyboru. Jeśli tego by nie zrobiła...

Wyciągnęła ostrożnie dłoń i dotknęła skutego lodem metalu nad rękojeścią trzymanej broni.
 
Proxy jest offline  
Stary 20-03-2017, 18:23   #110
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację



Na skrzydłach cienia wystrzelił w kierunku wyrwy. Co będzie później, będzie się martwił później. Obecnie jest teraz.
Do tego właśnie wszystko zmierzało z każdym zaczerpnięciem głębiej ze studni ciemności. Najpierw cień był azylem, potem swoją fizycznością zbliżył się do niego, by w końcu posiąść umiejętność stawania się nim, gdy tego potrzebował. Obecna faza była kolejnym krokiem przyspieszonej ewolucji. Tym razem musiał stać się żywym cieniem zdolnym przybierać materialną powłokę. Proporcje musiały ulec odwróceniu. O to chodziło i teraz widział to bardzo wyraźnie.
Zrzucając okowy materii zrzucał wszystko, co z nią związane włącznie z właściwą materii podatnością na zombiactwo.
Teraz już to wiedział. Dlatego tak bardzo zależało mu na odesłaniu dwóch potworzyc. Żeby nie zaatakowały uzurpatora cieni, póki on sam był świadomy i miał dostęp do swoich mocy. Gdyby został z powrotem wciągnięty wszystko by przepadło. Wtedy jedynym ratunkiem mogłaby być Keiko. Być może byłaby w stanie go uspokoić na tyle, by Liam był w stanie spróbować jeszcze raz.

Ale zostawiły go. Potwór nie zwracał na nic uwagi, a teraz jego świat rozpadał się. Tylko nie wiedział czemu jego umysł podsunął mu wizję Ikara wznoszącego się ku słońcu.

Nie zdążył zastanowić się nad tym dłużej. Przemknął przez jedną ze szczelin i nagle ogarnęło go poczucie straty. Olbrzymiej straty. Jakby ktoś zabrał mu ważną część jego istoty. Jakby ktoś zabrał mu jego samego.
Poczucie było tak silne, że chciał się rozpłakać, ale nie mógł. Serce pękłoby mu z żalu… gdyby je miał. Chciał krzyknąć, lecz z jego gardła nie wydobył się żaden odgłos.

Natychmiast skrył się w cieniu piwnicy, który wciąż przyciągał go swym bezpieczeństwem, jednakże kiedy tylko dotarł do celu zrozumiał, że przeszedł przez złom jak… duch? Nie. Jak cień. Nie czuł niczego. Zupełnie niczego!

Dotyk był kiedyś! Smak przeminął!

W jego wnętrzu poczucie straty stało się niemal nie do zniesienia. Sięgnął po swoją moc, ale… nie odpowiadała!

Stracił wszystko. Opadł na podłogę chcąc kopać i ryć! Zrobić coś! Cokolwiek! Choćby miał się zranić! Przywitałby ból z radością, ale nic takiego się nie stało. Dotyk przepadł. Zakończenia nerwowe nie istniały. Ciało nie istniało. Nic się nie stało.


Roześmiał się gwałtownie. Brak najmniejszego odgłosu wprawił go we wściekłość. Z furią wpadł na uzurpatora cieni, ale i po nim prześlizgnął się bez szkody. Miotał się z przerażającym poczuciu bezsilności, gdy otaczający go świat rozpadał się ja ten, w którym był zamknięty przed chwilą. Z lustrzanych pęknięć dobiegało go rażące światło. Otwarta paszcza lodówki rechotała obrzydliwie, trzaskając drzwiami z odgłosem szumu kościanych skrzydeł anioła pędzącego na owadzich odnóżach wyrastających z czerwonej, spękanej skóry barwy głębokiego błękitu. Silnik warczał jak rój wściekłych szerszeni wielkości dużego szczura. Liam widział jak wykrzywia swoją małpią twarz w niemej groźbie. Kawał blachy przyglądał mu się, pochylając wielkie, żarłoczne oczy, do których wpychał nieszczęsne stworzenia trzema włochatymi odnóżami.
A wszystko zbliżało się do niego. Zębata paszcza wyjścia wyciągała oślizgły, wężowaty ozór w jego kierunku. Wiedział, że za chwilę owinie się wokół niego, zaś on nie będzie mógł zrobić absolutnie nic. Zupełnie nic.
Sufit i ściany wyciągały ku niemu łapy, by zmiażdżyć go w swych rekinich płetwach, a gdyby to nie wystarczyło, to zgnieść samym swoim ciężarem.




Coś ścisnęło go za rękę! Odskoczył szybko, zaś zewsząd rozległ się złowrogi ryk. Podłoga przestała rozwierać się pod nim. Zimna niebieskość zatrzymała się.
Uścisk nie słabł.

Jak to możliwe?! Przecież on niczego nie mógł czuć. Tak bardzo pragnął, by to się nie skończyło. Pomimo warczeń, buczeń i trzasków ważny stał się dla niego tylko jeden element, którego pochodzenie badał tak wnikliwie, jakby od tego odkrycia miało zależeć jego życie.

Jak po kłębku podążył do źródła, gdzie odkrył… buzujący ocean cieni. Jeszcze raz spróbował z niego zaczerpnąć, lecz nic się nie stało. Był niedostępny, jakby uśpiony, ale był. Czuł w sobie całą moc, którą dysponował jeszcze przed chwilą. Nie mógł po nią sięgnąć, lecz ona wciąż tam była. Była w nim i z nim.
Tylko jedna, cienka stróżka płynęła nieprzerwanie.

Gdyby Liam mógł, rozpłakałby się ponownie. Tym razem z radości. Jego prawdziwy przyjaciel go nie opuścił. Był razem z nim cały czas. Musiał tylko jakoś powrócić do poprzedniego połączenia.
Nie wszystko zatem było stracone.

Odwzajemnił uścisk i wstał. Wciąż był tym samym Liamem, choć odmienionym przez okoliczności. Utracił wiele. Więcej niż inni w ciągu całego życia, lecz wciąż stał. Jeśli to prawda, że charakter kształtuje ciężki młot w kuźni losu, a im mocniejsze uderzenia się wytrzyma, tym twardszy się staje, to Liam musiał być w obecnej chwili twardszy niż wikingowie z dawnych czasów. Być może coś w tym było.

Wciąż czując wewnątrz siebie głębokie poczucie straty, rozejrzał się. Już bez strachu. Irracjonalne pseudoanioły zniknęły razem z silnikowymi szerszeniami. Ponownie znajdował się w tej samej piwnicy, otoczony tymi samymi rupieciami. Wydawało mu się, że wszystko trwało wieki, ale rozsądek podpowiadał, iż była to raczej krótka chwila rozciągnięta w nieskończoność przez umysł nie mający w niczym oparcia. Kiedy w końcu takie się znalazło, wszystko zaczęło wracać do normy.

Widział śmierć i dawał śmierć. Doświadczał niewypowiedzianego bólu w świecie, z którym żegnał się przez długie godziny. W świecie, w którym Miasto Feniksa ograbiło go z resztek tego, co jeszcze posiadał.
Mieszanina cierpienia i wściekłości wypełniała go po brzegi, a zegar klątwy tykał coraz szybciej.

Czy był tą samą osobą? Tak.
Czy był dzieckiem? Nie. Już nie.

Teraz w swoim życiu miał cel inny niż sianie zniszczenia. Odnaleźć jedyną, której moc służyła do budowania, a nie niszczenia. Tą, która była nadzieją na odbudowę świata. Musiał znaleźć Lieke Visser.
Dodatkowo w jego wnętrzu, prócz wszechobecnego cienia, lśniła iskierka nadziei.

Wyszedł z piwnicy, wciąż trzymając się cieni, co obecnie było jeszcze prostsze niż kiedyś. Chyba, że stawał się cieniem.
Obecnie nie miał innego wyboru. Był tym, czym był każdy cień. Brakiem. Był niczym, choć nie nikim.

Uśmiechnął się lekko do siebie. Wciąż najgłębsze ciemności pociągały go najmocniej, jednakże tym razem również ludzkie cienie wydawały mu się bardzo atrakcyjne.

~ Dobrze, przyjacielu - powiedział bezgłośnie. Jego moc wyraźnie dawała mu znać co ma robić.
Liam wciąż czuł się lekko zagubiony podobnie do delikatnie oszołomionego człowieka. Posuwał się do przodu, pozostając wciąż w jego najlepszej kryjówce. Jako prawdziwy cień poruszający się w prawdziwym cieniu, pozostawał niewidoczny. Do czasu, gdy było za późno dla człowieka, którego sobie upatrzył.

A może nawet wtedy niczego się nie dowiedział?
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172