Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2017, 14:22   #40
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
- zasłyszane gdzieś w tłumie w przychodni
Yin
Jeleń i Szczury

Yin gorączkowo szukał ratunku dla rannych towarzyszy. Robił absolutnie wszystko, co mógł, żeby wyrwać Salaama ze szponów śmierci, a Lolę oddać w ręce profesjonalisty, aby usunął nóż z jej ramienia i opatrzył należycie. Lola w międzyczasie zasłabła, jej prowizoryczny latający dywanik utkany z shinsoo rozproszył się, a dziewczynka upadła w iskrzący się niczym brokat biało-niebieski puch. Yin musiał wziąć Lolę za ręce, a dwa czarodziejskie zielone sześciany, które utworzyły wspólnie prowizoryczne nosze z shinsoo, leciały za latarnikiem, taszcząc umierającego Salaama.
Yin dotarł do najbliższej placówki medycznej, która się nadarzyła, ale ku jego wkurwieniu napotkał tam sporo nagłych przypadków. Odmrożenia czy połamane kończyny były najlżejszymi z tych przypadków, tłum był spory. Wkurwiały go lamenty jednego wiedźmowatego babska z napuchniętą na kilkakroć stopie, tym bardziej, że szansa na to, że Salaam zejdzie z tego świata, rosły z minutę na minutę. Yin doprowadzony do pasji wepchał się w kolejkę w akompaniamencie pretensji innych przybyłych do szpitala, wśród których również znajdowały się stwory poszkodowani przez wichurę. Udało mu się przekonać jakimś cudem obsługę, żeby chociaż Salaamem zajęli się jako nagłym przypadkiem, zaś Lola - w ówczesnej chwili nieprzytomna - mogła trochę poczekać. Ale też niezbyt długo, Yin ponownie wywalczył o szybsze udzielenie pomocy dziewczynce, z tym, że musiał przepuścić do lekarzy elfa z soplem wbitym w głowę czy humanoida ze spalonymi długimi uszami, który został porwany przez silny wiatr i zaplątał się w linie energetyczne wysokiego napięcia, sądząc po charakterystycznych brunatno-fioletowych bruzdach i krwawych krzakach na widocznych fragmentach ciała (odzienie również gdzieniegdzie było popalone). Yin denerwował się przez ten czas. Szczęśliwie Lolę dało się wyratować, chociaż okazało się, że narzędzie miało zatrute ostrze, i nie obyło się bez skutków ubocznych.

= *** =

Yinowi udało się dogadać z szefem, który jak tylko usłyszał, że jego pracownik jest chory, zezwolił na odchorowanie swego. Wyraził też kondolencje z powodu Salaama, z pewnością rozważy poszukać nowego pracownika na jego miejsce. Zespół też zostanie powiadomiony, zresztą okazało się, że pracownicy, a koledzy Yina z ekipy, z powodu utrudnień pogodowych i transportowych spóźnili się do pracy - tylko Severin był punktualny i przybył przed czasem, przy czym szybko zabrał się do swoich obowiązków. Niemniej pewnie Gordonowi cała sytuacja się nie spodoba, zespół skurczył się bowiem przynajmniej o jedną trzecią i trudno powiedzieć na jaki czas - i istniało ryzyko, że Gordon znajdzie jakiegoś pracownika na miejsce Yina, jeśli za długo zajmie mu kurowanie się, więc trzeba było szybko pozbierać się do kupy. Tak więc latarnik mógł w spokoju odchorować swoje, razem z Lolą, która jeszcze nie otrząsnęła się do końca z niedawnych wydarzeń. Przeważnie i tak cicha dziewczynka zrobiła się jeszcze cichsza, zaczęła panicznie bać się wychodzić w bardziej opustoszałe miejsca. Kiedy tylko robiło się puściej w okolicy, dziewczynka zaczęła się denerwować i kurczowo trzymać się Yina. Loli szok powoli mijał, ale strach pozostał. Obawy budziły u niej niespodziewany odgłos kroków albo znak jakiejkolwiek nagłej obecności.

Yin zdążył zapomnieć o śnie ze złotym jeleniem i wężami, a już najbliższej nocy śnił mu się ten sam las i ten sam złoty jeleń. Tym razem jeleń był ranny, w stanie nieco chujowym, ale stabilnym. Na boku miał spore ślady po ukąszeniach; z ran ciekła obficie złocista ciecz, acz czerwonego węża Yin nigdzie nie zobaczył. Mężczyzna podziwiał przez chwilę majestatyczne zwierzę, które na niego w tym momencie spojrzało. I zwierzę kiwnęło ku niemu łbem, jakby dając znać, żeby latarnik za nim się udał. Wokół tego bydlaka roztaczała się złocista poświata na tyle mocna, iż Yin nie potrzebował używać latarni, pomimo egipskich [czy innych] ciemności panujących w lesie i ponad drzewami. Sztuczny księżyc przesłaniały po części chmury, a gwiazdy - tak samo sztuczne jak biała “kula” - przedzierały się pomiędzy “baranami” na niebie. Szli tak przez dłuższy czas, Yin próbował dogonić magiczne stworzenie, ale wydawało mu się, że nieważne jak szybko popędzi, zwierzę zawsze było te kilka kroków przed nim.
Na drodze leżało wielkie spróchniałe powalone drzewo. Jeleń machnął łbem, poroże zaświeciło, a przeszkoda zniknęła jak zaczarowana. Zwierzę spojrzało ponownie na Yina, po czym podążało dalej, a Yin wraz z nim. W oddali usłyszał szum rzeki, w jej kierunku kroczyli.
I dotarli nad nią, w nozdrza Yina uderzył niebywały smród dochodzący z rzeki. Pachniało trupem i gnijącym szlamem. Ale rzeka choć płynęła rwiście, wydawała się mieć nienaturalnie ciemny kolor. I Yin zobaczył, jak wzdłuż rzeki zaczyna wszystko obumierać i gnić. Niespodziewanie jeleń machnął łbem i… Yin obudził się. Podobnie jak poprzednio - jego stopy były brudne od ziemi, pokryte zeschłymi liśćmi i mchem - tak jakby dopiero co wrócił z tego lasu. I ciągle czuł zapach zwłok, chociaż tam, gdzie spał, nie było żadnych trupów. Lola smacznie spała, nieświadoma tego, że jego towarzysz znów miał dziwne przygody, w których tak rzeczywiście nie uczestniczył, ale… za cholerę tego nie rozumiał, czemu mu się to zdarza. Nie znalazł w tym pokoju ani jednego denata, zaczął się nawet zastanawiać - czy to od niego jebie? W końcu jednak nieprzyjemne doznanie zniknęło.

Wziął się w garść i zaczął szukać informacji o teście i rankerze, kiedy przypomniało mu się, że Salaam przecież wspominał, że cały widz tkwi w tym, jak wytropić pszczoły. Salaam był łowcą i na pewno przydałby się im. Ale teraz go nie było, a Dan nie odbierał sygnału - ciągle włączała się poczta albo był poza zasięgiem albo był niedostępny. Yin mógł dojść do wniosku, że Dan ewidentnie ich unika, czy to była jednak kwestia jego brata czy czego?

Co do napastników udało mu się dowiedzieć, że co jak co, ale Pies jest starą wygą na tym Piętrze. Nie szło o to, że był rankerem, bo nim nie był - był regularnym, ale Yin natrafił na słowo “Szczury”. Wkręcił się w szukanie tych “gryzoni”, bo z kontekstów w informacjach wychodziło na to, że nie chodziło o plagę tychże gryzoni, a była to pewna grupka regularnych, która została tak nazwana przez innych regularnych, co przeżyli spotkania z nimi; i która to polowała na regularnych podchodzących do testu. Dziwnym trafem - głównie na łowców, ale nie wybrzydzali też innymi klasami. Wyglądało na to, że te Szczury już raz nie zdały testu u Pana - czyżby chodziło o słynny syndrom Psa Ogrodnika? Sami nie zdali, to innym nie dadzą zdać? O to tu szło? No to już mógł przekopywać masy spiskowych teorii, od zazdrośników po płatnych najemników tajemniczych grup, obrzucania wzajemnego mięsem obu stron, jak i postronnych, który obu grupom zarzucali krótko i dosadnie pisząc - niedojebanie umysłowe albo że hajs Setzera siadł im na łby i im od tego popierdoliło… Setzer? Yin słyszał gdzieś o tym, czy o tym nie wspominał też Salaam, że Setzer był kiedyś administratorem tego Piątego Piętra, który zrezygnował czy został odwołany z tego stanowiska. Ale tutaj też ciężko było znaleźć najprawdziwszą prawdę, Setzer wydał się być jeszcze większą zagadką niż Szczury. Wedle oficjalnej informacji Setzer niejako abdykował, ale Yinowi - jak dalej przewypokował zasoby sieci - dalej czegoś brakowało. Wychodziło na to, że Piętro za Setzera przeżywało prawdziwe prosperity za jego kadencji, dlaczego ktoś taki jak on nagle przerwał to wszystko i odszedł, a na jego miejsce wszedł Malakiasz, który wyglądał na kogoś mniej pewnego?

Lola robiła, co mogła, żeby pomóc Yinowi wyzdrowieć. Ponieważ jakimś cudem dziewczynka się nie przeziębiła, mogła chodzić na zakupy - no i chodziła. Ale Yin widział po niej, że Lola ewidentnie się boi, że spotka kogoś z szajki tego… Aschaara, jak zdołał się do tego czasu dowiedzieć. Albo raczej - kogoś ze Szczurów. Aschaar na pewno wie, że on i Lola są świeżakami, że na pewno będą chcieli przystąpić do testu Pana. I kto wie, czy on nie wie, gdzie oni - Yin i Lola - przebywają?
Pozostało jeszcze pytanie: szukać łowców czy może lepiej zaryzykować, nie werbować żadnego łowcy i spróbować samemu znaleźć sposób na wytropienie owadów?

“pierdol test zostan przczelarzem”
- Yulghryn na Pejsbuku

Kilka następnych dni minęło w spokoju. Lola mało się odzywała i przeważnie nie wychodziła z pokoju, jeśli nie było takiej potrzeby, chociaż nastąpił moment, jak zdołała się przełamać, żeby pójść samej do najbliższej biblioteki i pożyczyć sobie parę książek do czytania. Wróciła drżąca ze strachu, ale cała i zdrowa, i w dodatku z płaszczem zimowym - głównie dla siebie, bo jak przyznała się - nie wiedziała, jaki płaszcz kupić Yinowi. Nabąkiwała też, że musi sobie znaleźć jakąś pracę, bo jej portfel zaczyna trącić biedą. Jeszcze trochę, a będzie świecić pustką. Po tych kilku dniach Yin poczuł się na tyle dobrze, że mógłby spokojnie pójść do pracy, w zasadzie mógł całkiem sprawnie działać, a przeziębienie mu nie dokuczało. Chociaż pogoda na zewnątrz zbytnio się nie poprawiła, bo dalej wszędzie było pełno śniegu i wyglądało na to, że było zimno (za oknem “straszyły” długaśne sople), ale sam fakt, że się wykurował, mógł latarnikowi poprawić humor.
Tego dnia na dole w jadalni spotkał tę podstępną wróżkę, znajomą z pracy. Siedziała przy jednym ze stolików całkiem sama. Wyglądała mizernie, jej oczy zdradzały, że mogła tego dnia wcześniej płakać, może miała jakąś ostrą kłótnię z kimś… cóż, mniejsza z tym, jego to w ogóle nie obchodziło, nie po tym, jak podstępnie pomąciła mu zmysły przy rekrutacji do pracy. Chyba chciała coś przekazać Yinowi, bo gestem chciała go przywołać do stolika.


= *** =
PIĘTRO IV

Yoshida
Jaki tu spokój... (?)


Padał deszcz. Tak nieprzerwanie od paru godzin.
Nie przeszkodziło to Yoshidzie przejść się na krótki spacerek do pobliskich automatów w przerwie w pracy. Zwłaszcza że nie miał komu na razie obić ryja, a poza tym był całkiem przyjemny wieczór, przynajmniej powietrze było czystsze niż zazwyczaj. Tę okolicę do niedawna zajmowały drobne cwaniaczki, z których to paru próbowało oszwabić Yoshidę z hajsu - skończyli błyskawicznie, jak szarowłosy z pomocą solidnego wpierdolu w szczeny dał im jednoznacznie do zrozumienia, jak skończą, jak następny raz odwalą takie numery.
Obecnie ulice były niemal opustoszałe. Odkąd to Piętro stało się kwarantanną z powodu szalejącej na nim epidemii o tej porze łatwiej można było napotkać patrol albo jakiegoś bota strażniczego niż normalnego mieszkańca. Ale Yoshida nie przejmował się tym. Poszedł tutaj po swoje, jak będzie trzeba, to przypierdoli, komu trzeba. Wydał część swojego z lekką ręką zarobionego siana na cukry w puszce z automatu. Zresztą okoliczności działały na jego korzyść - nikt się do niego nie dowalił, mógł sobie w spokoju nabyć to co chciał i wrócić do lokalu.
Nie miał w obecnej chwili nic ciekawego do roboty. Jemu szefowi nie podobało się nie tyle dlatego, że hajs mu wyciekał na konto Yoshidy, ale też kasyno odwiedzało mniej stworzeń niż wcześniej. Yoshidzie zresztą też to średnio pasowało, bo żeby się z kimś pobić, zaczepiał okoliczne gangi, a te ostatnio się nie pokazywały. Może zdarzało się, że jakiś się pokazał, ale Yoshidzie nie było nic o tym wiadome, bo częściej natykał się na roboty patrolujące, a ostatnio przez spore okna nieraz zobaczył te latające cusie… jak to się nazywało? Helikopy? Tak, właśnie widział, jak parę wielkich zmechanizowanych “ważek” świeciło na niebie i szybko przeleciało. Plusem tej sytuacji było jednak to, że mógł cieszyć się praktycznie wolnym czasem w pracy. I miał wypasione lokum tylko dla siebie - i to na koszt szefa.
Wkrótce usłyszał, jak telefon mu dzwoni. To na pewno nie był szef, bo w tych warunkach ten normalnie dobił się do niego przez tę… telekonferencje.
Więc kto to mógł być?
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline