Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2017, 16:29   #67
Ramp
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Gangusy zszokowali się tam co się akurat wydarzyło. Do pomieszczenia wszedł im nieznany im osobnik, który jak im się wydawało miał być tylko bramkarzem, jak widać nie tylko.
Obdarzona nie okazywała żadnych emocji, Lisu zastanawiał się co może jej chodzić po głowie, być może rozważa jego propozycję, albo zastanawia się jak tu pozbyć się niemile widzianego osobnika. Któż to wie?
Nie miał czasu aby się nad tym zastanawiać, musiał działać i nie popełnić głupiego błędu.
Wybuch mocy był ogromny. Barki wybite, zbroja osmolona, co tu teraz zrobić? Oponentka najwidoczniej jeszcze nie odzyskała wzroku. Musiał szybko działać. W pobliżu były jeszcze palące się stoły, również i je mógł wykorzystać. Tylko trzeba było dokładnie przemyśleć całą akcję. Ale krótkie zastanowienie i miał plan. Pozatym był nabuzowany, nerwy targały nim jak nigdy dotąd. Znowu dał się zrobić jak dziecko, podpuścić. Przypuszczał że kobieta więcej niż jeden raz nie użyje więcej swojej mocy, gdyby to zrobiła cały budynek mógłby się zawalić. Już po pierwszym samozapłonie, tak tą moc nazwał Maciek, najbardziej pasowała mu ta nazwa do tej umiejętności. Miał problem z podniesieniem, ale musiał się przełamać i choćby się poczołgać, czy cokolwiek innego, musiał się podnieść, leżąc na ziemi nie miał pewności co uda mu się zdziałać. Wroga obdarzona nie podnosiła się, Maciek musiał wykorzystać tą sytuację. Odpychając się nogami podsunął się pod jedną z okopconych ścian i za jej pomocą, choć z trudem, dał radę się podnieść.
Musiał nastawić sobie jakoś swoje ręce, ale jak? Przyszedł mu jeden pomysł do głowy, ale czy mądry?
Skoro wybuchem ognia wybiła mu ręce z barków, to może kolejny wybuchem jak dobrze się ustawi i pierdolnie w ścianę, ręce wrócą na swoje miejsce. To były tylko przypuszczenia, ale nie miał w zanadrzu wiele innych opcji.
W grę wchodziło jeszcze pierdolnięcie barkiem o ścianę, czy ma tyle siły? Nie wiedział, w zasadzie mógł spróbować zanim wroga Obdarzona nie odzyskała jeszcze wzroku.
Trzeba działać szybko. Odsunął się na dwa metry.
Jak za pierwszym razem uderzył to tylko poczuł ból, ale ręka dalej zwisała bezwładnie. Dopiero jak powtórzył to bark wskoczył na swoje miejsce, choć wybił dziurę w ścianie i dom się cały zatrząsł.
Udało się i dobrze, ale ręka nadupiała go niemiłosiernie. Mógł nią ruszać, ale z wielkim bólem.
Podszedł do palących się stołów i chciał wyrwać jedną z nóg. Wyrwać ręką może nie, ale nogą odrąbać. Te przynajmniej go nie bolały. Zostawił oderwaną nogę na ziemi. Blat stołu dosunął dwa metry od Obdarzonej, po czym stanął pomiędzy nią a stołem i chciał zmusić ją do kolejnego użycia swojej mocy kopniakiem w brzuch. Podchodził do niej będąc bardzo czujnym. Przypuszczał, że nie będzie odpalać mocki nie wiadomo ile razy, gdyż rozdupi cały budynek, ale na drugi albo i trzeci musiał być przygotowany.
Tymczasem jego przeciwniczka przestała się wreszcie miotać po podłodze. Podniosła się ostrożnie i rozglądała dookoła, wodząc rękami. Nadal była oślepiona.
Maciek widząc to, zdziwił się że jego moc tak długo działa, lepiej dla niego.
Nie zastanawiając się sprzedał jej kopniaka w brzuch po czym odskoczył do tyłu, nie chciał znowu trafić na wyrzucone przez nią płomienie. I to była najlepsza jego decyzji dzisiaj. Obdarzona poleciała w tym i wbiła się w ścianę. W panice odpaliła swoją moc.
Wybuch zniszczył ścianę i budynek się zawalił.
Lisicki wydostał się spod gruzu w ledwie chwilę później. Nie oberwał zbyt mocno. Ledwo go osmaliło. “Samozapłon” jego oponentki był najbardziej groźny w bliskim kontakcie. Nie chodziło o sam ogień, ale siłę odrzutu.
Ona sama powoli wygrzebywała się spod zawalonego stropu i dachu, przerzucając potrzaskane dachówki.
Choć była późna noc, to podwórko było rozświetlone przez samochody członków gangu. Kilku z nich wyciągnęło klamki i strzelało do Maćka, który oczywiście nic z tego sobie nie robił.
Tak jak przewidywał Maciek, chodź nie był z tego zadowolony, Obdarzona użyła swojej mocy i rozdupcyła budynek. Lisicki wyczłogany z gruzu odpalił swoją moc. Fakt, że strzelające do niego karki nic mu nie robiły tymi pistolecikami, ale szło się zdenerwować tym ciągłym hałasem i obijaniem o pancerz, a tak miał z nimi spokój na spory kawał czasu, jeśli nie na zawsze. Maciek chwycił w rękę kawałek gruzu i rzucił nim w Obdarzoną by następnie iść w jej stronę. Był ostrożny, kolejny wybuch, będąc blisko niej, mógł odrzucić go na większa odległość.
- Słuchaj - zwrócił się do swojej przeciwniczki - Ta dalsza potyczka jest bez sensu, żadne z nas nie jest w stanie wygrać, chyba że sprowadzimy tą walkę do nie używania mocy, tylko na gołe pięści. Zawsze jest druga opcja, ta o której wspomniałem na początku. Przyłączasz się do mnie i mojego szefa?
Nie od razu otrzymał odpowiedź. A gdy w końcu ona nadeszła, przybrała formę kolejnego “samozapłonu”. Gruz leciał w każdym kierunku, wiele popękanych dachówek czy cegieł odbiło się od pancerza Maćka, ale nie zrobiło mu to większej krzywdy.
Całą droga prowadząca do Obdarzonej była czysta i możliwe było, że nie będzie słyszała jak podejdzie. Ale nie wiadomo było czy odzyskała wzrok.
Widział na ziemi porozrzucane fragmenty dachu, pomyślał, że może jedną z krokwi wyrwie i będzie nią jakoś walczył. Ta Obdarzona zaczynała go wkurwiać, tym bardziej, że nie miał nic w zanadrzu czym by sobie z nią poradził, dlatego chwytał wszystkiego co przyszło mu do głowy.


Kolejne próby spełzały na niczym. Maciek nie mógł się zbliżyć do przeciwniczki, która gdy tylko poczuła zagrożenie odpalała swój "samozapłon". Zresztą nawet gdyby to zrobił, miał tylko jedną rękę zdatną do użytku a i to nie na sto procent.
Obdarzona natomiast choć zdawała się odzyskiwać wzrok, to cały czas musiała zasłaniać twarz przed błyskami światła Lisickiego. W ten sposób nie mogła walczyć.
Impas pomiędzy nimi był nie do przełamania, ale żadne nie zamierzało ustąpić.
Ci z członków gangu, którzy nie zostali oślepieni zdążyli w tym czasie pozbierać część swoich kumpli i zmyli się z posesji, zostawiając głębokie bruzdy po oponach w starannie do tej pory utrzymanym trawniku.

W tym zamieszaniu żadne z dwójki walczących nie zauważyło kolejnych gości, dopóki nie usłyszeli donośne wołanie wzmocnione przez megafon.
- Jesteście otoczeni przez Siły Policyjne do spraw Obdarzonych! Wróćcie do ludzkich postaci i poddajcie się!
Co do cholery? Siły Policyjne do spraw Obdarzonych? Coś mu ta nazwa mówiła, chwila, nie umiał sobie przypomnieć.. SPdO?! O ni huja, nie dam się złapać, za cholerę.
- Sorry, ale dokończymy walkę innym razem - rzucił w stronę wrogiej Obdarzonej.
Spojrzał na żołdaków - policjantów i tylko się uśmiechnął po czym odpalił swoją mockę.
Błysk rozniósł się po okolicy. Jeśli ktoś patrzył w jego kierunku to teraz był ślepy. Maciek dopiero teraz zauważył latający nad nim helikopter.
Spojrzał w górę i jeszcze bardziej się wkurwił. Nawet jeśli złapie coś do ręki i będzie chciał rzucić, to i tak może nie dać rady, z nie do końca sprawną ręką mogło to być dosyć trudne. Ale zawsze trzeba spróbować. Chwycił jedną z krokwi i rzucił nią w helikopter. Ta jednak nie doleciała dostatecznie wysoko. Ból jaki po tym wysiłku przeszył Maćka był wręcz paraliżujący
- Kurwa mać - usłyszał donośny głos jego dotychczasowej przeciwniczki. - Przestań już napierdalać tym błyskiem, to pomogę nam się stąd wyrwać! - warknęła do niego.
Spojrzał na nią porozumiewawczo.
-Dlaczego mam Ci zaufać?
- Bo inaczej zginiemy? - rzuciła z sarkazmem. W chwilę po jej słowach Lisicki oberwał granatnika w pierś. Eksplozja nie była duża, za to pocisk wypalił sporą dziurę w pancerzu na piersi mężczyzny. Pociemniało mu przed oczami. Rana dalej się paliła. Nie wiedział skąd oni mają broń zdolną zranić Obdarzonego!
O żesz! Maćka zamurowało, złapał się za głowę i mało co nie odleciał.
Próbował się jakoś ogarnąć.
-Dobra, raz się żyje, prowadź!
Co jej chodzi po głowie? Co kombinuje? Lis musiał być czujny. Kobieta niby chciała pomóc, ale w rzeczywistości myślała zapewne jak Maciek. W odpowiedniej chwili wykończyć przeciwnika gdy nadarzy się okazja i przejąć jego moc. Tak planował Maciek, może podczas starcia z SPdO będzie okazja to takiego posunięcia. Maciek nie mógł pokazać że jest jakoś słabszy, ponieważ wroga Obdarzona mogła to wykorzystać przeciw niemu, Na razie musiał skupić się na walce.
- Zasłoń oko gdy ta zgraja odzyska wzrok, potem się zabawimy - chciał oślepić ich wszystkich na nowo, a wtedy może uda im się uciec. W międzyczasie był bardzo czujny, jeśli chodzi o swojego chwilowego sprzymierzeńca. Gołą pięścią jej nie wykończy, ale czymś większym, gdy będzie wycieńczona, może dać radę.
 
Ramp jest offline