Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2017, 19:40   #32
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese powąchała zawartość, tak jakby w środku było dobre wino i upiła łyk, unosząc wcześniej kielich w formie pozdrowienia. Och picie, dobre, markowe, świeżo upuszczone, czyli istna smakowitość.

- Pani by już teraz zaradzić kilku nieporozumieniom. - Agnese zajęła miejsce w przygotowanym dla niej krześle. - Jestem młodym wampirem, jak sama Pani zauważyłaś, energicznym, może odrobinę chaotycznym. Jeśli zaistnieje możliwość bym mogła wpłynąć na wyniki konklawe tak by były one na korzyść Florencji, zrobię to. Mówię ci Pani o tym, gdyż nie chciałbym jednocześnie konkurować z twą wolą, na co i tak nie mam szans.
- Och, młodość musi się wyszumieć, nie mam ci tego za złe. Jak wspominam swoje młode lata w Babilonie, albo w Troi … - mówiąc to sama księżna wypiła kilka łyków. Przypominała z zachowania taką dobrą ciocię. - Co do konklawe. Proszę bardzo, pod warunkiem, że nie poprzesz ani Soderiniego, ani d’Amboise’a. Jak widzisz więc, moje warunki pod tym względem są na pewno do przyjęcia. Mówiłaś, że Leoncio przerwał twój posiłek - władczyni przeszła na inny temat. - Proszę cię, byś mu wybaczyła. Otrzymał polecenie, żeby sprowadzić cię jak najszybciej. Właściwie nie tylko dlatego, że chciałam z tobą porozmawiać, ale przede wszystkim mam małą prośbę - uśmiechnęła się ponownie, zaś Agnese już z tonu głosu mogła zrozumieć, że jest to prośba z gatunku tych, którym się nie odmawia.
- Pani, cóż to za prośba? - Agnese obawiała się, że nie dość, że nie powinna jej odmawiać, to najprawdopodobniej powinna spytać, co będzie miała w zamian, a nie będzie mogła sobie na to pozwolić. Lekko uśmiechała się wyczekując odpowiedzi księżnej.
- Bardzo drobna, choć do zrobienia natychmiast, a przyznaję, nie mam zbytniej ochoty użyć do wykonania tego drobiazgu moich podwładnych. Całkiem dobre - ponownie księżna uniosła kielich wypijając kilka kroków. - Nie mówisz zwracać się do mnie przez pani. Wystarczy pani Zanetto - dołączenie imienia rzeczywiście wskazywało na większą familiarność rozmawiających osób. - Natomiast zadanie, cóż jest pewien problem na rzece. Pływający problem. Jak wiesz, Rzym, choć blisko morza, nie dotyka bezpośrednio brzegu. Jednak jeśliby płynąć parę mil Tybrem, dociera się do Ostii, głównego portu rzymskiego. Tyle, że Ostia jest obecnie zajęta przez wojska francuskie. Dokładnie ani jeden statek nie przedostał się do Rzymu od tamtego czasu, gdyż musiałby właśnie z morza wpłynąć na rzekę przez Ostię oraz Tybrem dotrzeć do Rzymu. Z wyjątkiem jednego statku. Statek ów stoi samotny przy nabrzeżu zatybrzańskim. Chroni go kilkanaście osób załogi, trochę ghuli i coś jeszcze. Dotrzesz tam. Ludzka załoga mnie nie interesuje, ale ghule oraz ewentualnie inne istoty, choćby wampiry, muszą odejść, znaczy zostać utłuczone, zabite ostatecznie, czy jak to tam teraz zwiecie. Co się stanie ze statkiem, proponuję spalić. To rozwiąże wszelkie problemy śladów.

Księżna wypiła kolejny łyczek.
- Zastanawiasz się nad ową prośbą? Całkiem słusznie, ale radzę, sprawdź wcześniej co to za statek oraz co to za załoga. Zresztą pewnie zrobiłabyś to nawet bez mojego polecenia. Co ty na to? - ponowny uśmiech ozdobił jej dziewczęce oblicze.
- Pani Zanetto. - Agnese upiła łyk wina uważnie obserwując wampirzycę. - Jeśli mam się pozbyć jakiegoś nieśmiertelnego, a nie będzie to dla mnie łatwe, chciałabym chociaż poznać przyczynę takiej a nie innej decyzji. Wierzę, że racja twoja mnie do tego przekona.

Księżna spokojnie tłumaczyła, aczkolwiek Agnese nie potrafiła ocenić, czy mówi całkowitą prawdę. Bardziej prawdopodobne, że jakąś jej część dla siebie wyłącznie pragnęła zachować. Jednak obydwie zdawały sobie sprawę, że piękna Florentynka ma dwa wyjścia: albo posłuchać księżnej, albo wyjechać z Rzymu. Innych dróg nie było w wampirzej społeczności.
- Signora, to co zrobisz odbędzie się na mojej ziemi. Na mnie spadnie ewentualna odpowiedzialność. Nie mniej, chciałabym ową odpowiedzialność rozmyć najbardziej, jak się da. Liczę, iż zrobisz to tak, że nie zostanie żaden, dokładnie żaden świadek, który mógłby cokolwiek konkretnego potwierdzić. Jakby natomiast ktoś kiedyś miał do mnie pretensję, mogę dać wtedy słowo honoru, że nie dokonał tego nikt z moich podwładnych. Oczywiście myślisz, że spodziewam się jakichś niebezpieczeństw oraz przykrych następstw. Nie, ale jeśli kiedykolwiek zostaniesz księżną swojego miasta, podstawową rzeczą, której będziesz się musiała nauczyć to jest, jak wybierać kasztany z ognia cudzymi rękami. Nawet jeśli się nie spodziewam zbyt wielu problemów, chcę usunąć natręta. Jeśli odnajdziesz coś ciekawego w środku, jest twoje. Niczego stamtąd nie chcę oraz nie chcę, by ktokolwiek wpraszał się do mojego miasta bez zaproszenia oraz bez odwiedzenia mnie - no tak, jeśli ktoś nie dopełnił tego, to księżna mogła się lekko zbulwersować. A może podejrzewała, że jest tam ktoś, kto planuje wykonać jakiś akt wrogości przeciwko niej?
- Co jeśli ten nieśmiertelny, będzie chciał się z tobą zobaczyć? - Agnese dopiła zawartość kielicha i podniosła się. Jeśli miała wykonać to zadanie, powinna już ruszać.
- On nie chce się ze mną zobaczyć, on teraz będzie chciał albo uciec, albo walczyć, albo i jedno i drugie. Jeden ze schwytanych przez na marynarzy dał nam informację, że oni planują odpłynąć skoro świt. Wyjaśniałoby to, dlaczego ów ktoś nie składał mi wizyty. Liczył na to, że się nie dowiem, jednak niewiele jest rzeczy, które uchodzą mojemu oku w prastarym mieście cezarów. Musi zostać zlikwidowany, jeśli tylko zdołasz to uczynić. Nie planuję, żebyś wdała się w bitwę z istotą potężniejszą niźli ty, jeśli akurat taka by się tam pojawiła, ale oczekuję, że zrobisz uczciwie wszystko, co jest wedle twej mocy, by spełnić moją prośbę. Leoncio odwiezie cię do portu i będzie czekał we wskazanym miejscu. Ma zakaz brania udziału w ewentualnej walce, ale będzie miał obowiązek wspierać cię przed oraz po. Cóż, chyba muszę ci życzyć powodzenia - powiedziała władczyni. - Tym razem Efia odprowadzi cię do drzwi - wskazała mniszkę, która nalewała im krew oraz później czekała pod ścianą na dalsze polecenia.

Wampirzyca skłoniła się nisko.
- Dołożę wszelkich starań by ci pomóc księżno. - Agnese wyprostowała się i uśmiechając się cały czas ruszyła za zakonnicą.

Była zła. Planowała dzisiaj polowanie, ale miało ono mieć zgoła inny charakter. Podczas walki bowiem jest wprawdzie dużo krwi do wyssania, ale wydaje się również wiele, szczególnie, jeśli przeciwnik jest kimś więcej, niźli zwykłym człowiekiem.


Chwilę później ta sama kolasa zawiozła signorę Contarini oraz Leoncia w miejsce, które miało stać się początkiem jej wojennej wyprawy. Stanęli przy jakiejś rozwalającej się szopie w cieniu drzew, które starannie ukrywały kształty powozu.

Ta dzielnica na daleka część Zatybrza. Normalnie ludzie się tutaj nocą nie zapuszczają. Miejscowe bandy przestępcze jedynie czasem wysyłają swoje patrole, ale to niezbyt często. Nocą bowiem wszak nie ma kogo rabować. Rzeka jest w tym miejscu głęboka, zaś przy brzegu rośnie potężny zagajnik.
Cóż, podobno w czasach antycznych Rzym był 20 razy ludniejszy, niż obecnie na początku XVI-ego wieku w tym samych granicach obszarowych. Wiele dawnych dzielnic stało się więc kupą zalesionych ruin, pozostałością pradawnej świetności, przez którą ludzie obawiali się wędrować. Dlatego właśnie tak wspaniale była wybrana kryjówka na ten właśnie statek.

- Księżna naprawdę niepokoi się tym statkiem. Niech pani na siebie uważa – powiedział bardzo poważnie. - Ktoś ode mnie miał na oku ten statek cały czas, zaraz usłyszymy jego relację – wampir przyłożył dłonie do ust kwiląc niczym słowik, co było dobrym wyborem, ponieważ tych nocnych ptaków gnieździło się tutaj sporo. Gdzieś dalej odpowiedziało mu kolejne kwilenie i chwilę potem przed Agnes i Leonciem stawił się młody chłopak.


Wyglądał na klasyczne dziecko ulicy, które chcąc przetrwać musiało się nad wiek rozwinąć. Ubrany bardzo biednie. Wyróżniały chyba najbardziej przybysza zdziwione spojrzenie oraz brązowa, nieczęsto spotykana w Italii, kędzierzawa czupryna. Chłopak pokłonił się niezgrabnie Leonciowi oraz potem Agnese, chociaż to drugie bez specjalnego przekonania.
- To Derek, jest młody, ale bystry – podał chłopakowi talara. - Jak obserwacje? - spytał.
- Cały czas to samo, łod wieczora. Nie wim, czy czekajom na kogoś, czy co.
- Ilu ludzi?
- Tyleć samo, co było poprzednio. Dziesiątek uzbrojonych chłopa łazi parami po tym lesie oraz okolicach. Ze dwóch, czy trzech jest bez przerwy na pokładzie, ale siem wymieniajom. Musi być ich więc wincej.
- Jak często się zmieniają? - Agnese uśmiechnęła się do chłopca. Była bardzo ciekawa czy Leoncio udawał przed nim żywą osobę.
- Co najmniej co kilka godzin. Niezbyt często. Wychodzom z takiej nadbudówki tylnej, ale nie podchodziłem blisko, bom się bał. Marynarze szwendajom się wokoło. Pały mają wielgie. Bydzie pewnikiem dziesiontek - odparł chłopiec. Kiedy chłopiec mówił słuch wampirzycy zlokalizował zbliżające się kroki kilku osób.
- Dziękuję. - Wampirzyca obejrzała się w stronę, z której doszedł do niej dźwięk, spinając się lekko.

Bliskość szumiącej rzeki oraz wiatr poruszający liśćmi sprawiał, że nawet tak dobrym uszom, jak jej nie udało się to z większej odległości. Usłyszała nadchodzących, ale też zaraz rozpoznała, ponieważ wyszli zza kryjącej ich kępy drzew. To była Gilla, Borso i Alessio. Szli szybkim, cichym marszem. Gilla w swojej skórzanej zbroi, Borso założył kirys, zaś Alessio miał najzwyczajniejsze codzienne ubranie. Oczywiście najzwyczajniejsze znaczyło dla sir Alessio bardzo wytworne, głównie barwy ciemnej czerwieni, tak samo kubrak, jak pludry oraz jeszcze czapka ze zwiewnym pelikanim piórkiem.

Leoncio stał sobie spokojnie, jakby wiedział, że owa trójka się tutaj zjawi.
- Moja pani nie wymaga od ciebie, żebyś to zadanie, signora, zrobiła sama, ale to jest twoja decyzja. Dlatego wysłała mojego brata z wiadomością do pałacu do owej niewiasty – wskazał na Gillę – która wydaje się cieszyć twoim zaufaniem, że możesz ich potrzebować. Ona zaś, jak rozumiem, bowiem już przy tym przecież nie byłem, zdecydowała się przybyć z dwójką innych bliskich ci osób – wyjaśnił signorze Contarini.
- Ah…. jak cudownie. - Uśmiechnęła się do Leoncio. - Masz brata?

Wampirzyca lekko skłoniła głowę na powitanie swojego “wsparcia”. Sama nie była pewna czy chce ich wciągać w walkę z nieśmiertelnym, szczególnie gdy nie wiedziała kim on jest.
- Mam dwóch, signora, z czego jednak tylko jeden, nie żyje - wyjaśnił Leoncio, zaś obstawa na czele z Gillą radośnie ją powitała.
- Nie mógłbym przepuścić takiej okazji, signora - uśmiechnął się wesoło Alessio. - Szczególnie, jeśli szykuje się rozróba.
- Mój piękny, jakże cieszy mnie twój entuzjazm. - Wampirzyca uśmiechnęła się do swoich towarzyszy. - Moi drodzy na statku jest podobno nieśmiertelny, którego powinniśmy zabić… tylko tym razem skutecznie. Przyznam się, że całą trudnością w tym zadaniu jest to, że chciałabym z nim porozmawiać.
- Wiesz signora, to twoja sprawa - stwierdził Leoncio - jednak księżna nie lubi, jeśli się ktoś pomyli przy misji. Jednak nie będę się wtrącał.
- Pani, jakie rozkazy? - spytała Gilla.

Agnese spojrzała na Leoncia.
- Jak się pomylę to nie przeżyję i to nie będzie problem Księżnej. Mylę się?
- Ach, światło mądrości spłynęło na twój umysł - potwierdził Leoncio. - Jednak wierz mi signora, księżna liczy na ciebie oraz może być prawdziwym wsparciem dla tych, którzy są jej przyjaciółmi. Słysząc ponadto o tobie zdecydowała, że masz szansę podołać zadaniu. Osobiście radziłbym ruszać - dodał poważnie - noc bowiem nie będzie trwała na zawsze.
- Z tego co słyszałem - stwierdził Borso - wyeliminować pojedynczo patrole marynarzy będzie prosto. Pytanie czy robić to w ogóle, czy spróbować się dostać od razu na tamten statek.
- Statek stoi na kotwicy, z lądu zaś jest ułożony trap - wyjaśnił Leoncio. - Można do statku dopłynąć od drugiej strony oraz wspiąć się po linach oraz fragmentach wypukłych burty.

Agnese zerknęła na swoich towarzyszy. Sama po prostu by tam weszła, ale nie mogła ryzykować, że coś im się stanie.
- Nie chciałabym ryzykować ostrzału od lądu. Spróbujemy się dostać od tyłu. Mamy tutaj jakąś łódź czy płyniemy wpław?
- Niestety łódka nie jest przewidziana - wzruszył ramionami Leoncio.
- Borso, Gilla osłaniajcie nas z lądu, jeśli możecie zajmijcie się marynarzami, byśmy mieli czysty odwrót.- Wampirzyca zrzuciła płaszcz i zaczęła rozpinać suknię. Uśmiechnęła się do faeri gdy jej suknia uderzyła o ziemię.
- Przepłyniemy się Alessio?
- Nago? - zaiskrzyły oczka faerie. - Jeśli tak super. Jeśli nie to jakoś wytrzymam.
- Popływaj kiedyś w damskim stroju. - Wampirzyca zrzuciła z siebie halkę nie przejmując się całkowicie obecnością innych… w tym małego chłopca. Mrugnęła do faerie i szepnęła cicho. - nieśmiertelni też czasem idą na dno.
- Może kiedyś - Alessio także szybko zrzucił strój.

Leoncio podał im dwa sztylety zapakowane w pochwach na pendentach tak, że można było je przewiesić przez bark oraz nie krępowały ruchów przy pływaniu.
- Pani jest goła jak moja ciocia w burdelu - zauważył chłopaczek. - Ten pan też. Czy pan ją będzie chędożył? - spytał pełen niesmaku. - Przyszedłem, bowiem podobno miała być jakaś fajna bitka i liczyłem, że zbiorę coś po poległych - wpatrywał się pełen pretensji, zaś Leoncio przygryzł wargi, żeby nie parsknąć śmiechem.

Agnese podeszła do chłopca i pochyliła się, tak, że jej piersi wylądowały przed jego oczami.
- A ciocia jest ładniejsza, czy brzydsza ode mnie?
- Ładniejsza, bo nosi takiego koguta na głowie - stwierdził od razu młodzieniec - oraz daje mi czasem cukierki.
- No, no… - Wampirzyca wyprostowała się i ruszyła w stronę wody. - Bitka będzie na lądzie, na statku będzie tylko rzeź.
- Aaa, to dobrze, szkoda że pani nie ma cukierków …
- Pani ma, ale jeszcze nie rozumiesz jakie - poprawił go Alessio, lecz chłopak chyba go nie zrozumiał.

 
Aiko jest offline