Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 00:42   #527
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Dłoń. Dłoń złapała dłoń. Dłoń ściskająca drugą dłoń. Kontakt, przymierze, dotyk. Tutaj. Na zarobaczonej, zmrożonej ulicy. Tam. Gdzie indziej. Kiedy indziej. Tam gdzie czasu ani miejsca nie ma. Są same cienie, dusze i popioły. Jest i ona. Częścią, gościem, gospodarzem, bramą, intruzem, myśliwym, ofiarą, nosicielem i przekaźnikiem. Jest. Była. Często. Długo. Dawno. Teraz. Emily. Czacha. San Marino. Rose. Spojrzenie. Dotyk. Gorąco. Zimno. Wymieszane. Zapach. Krew. Śmierć. Pył. Chemiczny. Specyficzny smród Przejścia ducha z ciała do Świata Popiołów. Agonia. Trawiąca ciało. wyrywając ducha z ciała, walka, opór, przegrana, Przejście. Czarne włosy szarpane drgawkami na zmrożonym asfalcie. plastikowe robactwo uciekające w popłochu od zagrożenia. Dłoń zaciśnięta w szponiastym chwycie umierającego, obcasy stukające o asfalt. Kręgosłup wygięty w łuk, charkot ostatniego oddechu agonii gotowego do Przejścia ducha. I druga dłoń uwięziona w chwyci martwaka. Krzyki zaskoczenie, niepewność. nerwowy szczęk naoliwionej broni, źrenice rozszerzające się z instynktownej obawy przed uniwersalną, sprawiedliwą i ostateczną śmiercią.
Przejście. Wreszcie. Jęk. Ochrypły, zniekształcone, nieludzkie wycie z nie z tego świata, niesłyszalne a wyczuwalne przez pory rozszerzone potem i strachem. Krzyk. Ten jeden najważniejszy. Szarpiąca się dłoń z druga dłonią martwego ciała. Kroki. Bieg. Strach. Chaos nerwów, pokrzykiwań, ponagleń, gróźb, upadające, potykające i podnoszące się ciała.
Ciało. Drugie. Leżące. Nieruchome. Krzyki. Odgłosy. Bezdech. Trupy. Wrzask. Więź. Tak silna. Tak mocna. Łącząca nieruchome ciało z partnerem obok. Dające siłę. Witalność. Mrugnięcie. Dech. Pierwszy dech po nowych narodzinach. Po Przejściu. Powieka. Oko. Świadomość. Cień. Plama. Owal. Twarz. Oczy. Usta. Głos. - Emi? - Nix. Zdyszany, spocony z paniką w oczach. Zakrwawionymi ustami i nosem. Stróżki czarnej w nocy krwi. Krople. Tam. W głębi. Pod kurtką. Na dziobatej czaszce zawieszonej na rzemieniu.
Kapitan. Ruszający głową. Leżący na ziemi obok. Dłoń. Obok. Obok dłoni. Też zimna. Tak zimna jak u trupa. Jak ta obok. Odgłos butów biegnących po asfalcie. Krzyki. Wycelowaną w siebie broń. Chwyt silnej ręki na ramieniu dowódcy Nowojorczyków. Odciągane po asfalcie niemrawe ciało. Szeryf i łysy Pazur machający dłońmi w obie strony próbujący zatrzymać w ostatniej chociaż chwili otwarcie ognia. Krogulec. Powalona na kolana kapral NYA z pistoletem wciśniętym w podbródek. Guido próbujący zaprowadzić ład w szeregach Runnerów balansujących na ostrzu noża między natychmiastową ucieczką a natychmiastowym otwarciem ognia. Stojąca w osłupieniu Brzytewka niepewna co właściwie właśnie miała okazje doświadczyć choć pewna, że nie czytała o tym w żadnym podręczniku medycznym. Podobnie oniemiała Nico wciąż schowana za niewielkim kamieniem.

Twarz wisząca u góry, zakrwawiona. Przyspieszony oddech i rozszerzone źrenice. Nożowniczka widziała go, słyszała, ale słowa nie chciały przedostać się przez gardło. Jeszcze nie, za wcześnie. Echo krakania i łopotu piór w uszach. Czarne skrzydła migoczące na granicy widoczności i wzrok ciemnej czaszki przewiercający się przez ubranie. Więź… więź Żywych. Połączenie którego nie powinno być. Nie powinno mieć miejsca, było wynaturzeniem. Mówcy nieśli tylko udrękę, byli gotowi płacić cenę życia i krwi, ale tylko oni. Odnosili rany, krwawili - za wszystko się płaciło. Udręka bezsilności. Korowód gorących kropli sączących się z nosa i warg gdzieś nad głową. Niezgoda i wstyd. To ona powinna krwawić, nie on. On na to nie zasłużył. Łzy spływające po twarzy, cierpienie rozsadzające od środka.

Duch powoli przejmował ponownie kontrolę nad ciałem, a wraz z jego esencją ożywały kolejne mięśnie. Bolące płuca, bolące gardło trupa, zmuszone do pracy wbrew prawom natury.
- Ni… ni… Pe..Pete...r - pierwsze pełne bólu słowo. Ten sam ból w oczach. Trzęsąca się ręka po trzeciej próbie uniosła się na tyle, żeby zetrzeć czarne smugi z twarzy Pazura i opadła na ziemię. - P..prze...epr… przep… rasz… am.

- Cii. Ciii Emi. Będzie dobrze. Jak już jesteś to wszystko będzie dobrze. - Pazur mówił łagodnie, prawie szeptem. Uniósł nieco swoją narzeczoną i teraz podsadził ją tak, że siadła na jego udzie, z drugiego uda miała jakby oparcie a on przytulił ja sobie do piersi. Ciepło. Czuła od niego takie ciepło. Zarówno od ciała bo była tak zimna jakby nie wiadomo jak długo ktoś ja moczył w zimnej wodzie z rzeki niedaleko. Albo leżała w zmrożonym grobie i na ulicy nie wiadomo jak długo. Czuła też ciepło. Tam w środku. W piersiach. Jakby coś rozgrzewało ją od środka.

- Nie… nie będzi… e - pokręciła przecząco głową, rozsiewając czarne krople po czaszkach na piersi. Pasożyt. Była pasożytem. Nawet teraz, w takiej chwili wyciągała z niego życie. Grzała trupio zimne ciało o jego ciało… ale nie potrafiła go odsunąć. Odejść. Oparła się więc, przyciskając ramiona do jego boków. Szybko jednak opadły na jej kolana - To p… przeze mnie… krew. Twoja. Przep… przepraszam Pete. Za wszystko. Odejdź… zostaw… zostaw Mówcę. Zapomnij. Mówca cię zabije… więź cię zabije. Kiedyś… to moja wina, że boli… że krwawisz. Nie chciałam… nie ból. Nie śmierć. Nie tobie… przepraszam.

- Co ty mówisz? Nie Emi, nie mów tak. Nie myśl tak. Chodź, nie możesz tak tu leżeć. - powiedział i uniósł ja w ramionach. Odwrócił się plecami do żołnierzy NYA i zaczął nieść Emily w stronę garażu z wyrwaną bramą wjazdową. - Przejdziemy przez to razem Emi. Damy radę. - szepnął do niej mijając pokrzykujących, milczących, zszokowanych czy jarających Runnerów.

Za dobry, za jasny, za ciepły… zależało mu. Nie uciekał. Kobieta w czerni zarzuciła mu ramię na szyje, opierając głowę o Pazura policzek. Wolna dłonią w bandażach próbowała tamować krew coraz słabiej płynącą z jego nosa. Wycierała lepkie stróżki szukając słów, ale nie umiała ich znaleźć. Jak podziękować za to że był? Tego nie dało sie opisać ludzkimi dźwiękami.
- Razem… - powtórzyła i przymknęła oczy - Bez ciebie nie dam rady. Co… co tam się stało? Nigdy nie pamiętam. Zostaję po tamtej stronie kiedy Duchy mówią przez usta Mówcy. Oddaję im ciało, na chwilę umieram. Dlatego tak cie bolało - przyznała ze wstydem. Nabrała tchu i dodała - Podejdź do Wilka. Na chwilę. Proszę.

- Nie wiem. Nie wiem co tam się stało. Widziałem ale nie wiem co to było. Nie wiem co ci się stało. Dlatego tak się przestraszyłem. Jak cię dotknąłem byłaś zimna jak lód. Bałem się, że cię straciłem. - powiedział skupionym głosem patrząc na szybko mijanych ludzi w skórzanych kurtkach i zerkając często na jej twarz jakby sprawdzał czy wciąż żyje. Twarz wykrzywił mu wyraz niechęci gdy wspomniała imię szefa ale po kilku krokach zawrócił i podszedł do Guido. Wysiłki szefa zdawały się przynosić efekt bo sytuacja zaczynała się normować.

- Guido! - krzyknął Pazur nie bawiąc się w ceregiele. Szef bandy usłyszał go bo przestał coś wrzeszczeć i szarpać jakiegoś młokosa. Popchnął go aż ten odleciał o kilka kroków i odwrócił się do dwójki młodych ludzi.

- Co chcesz Plakatowy? Co z nią? - Guido był wściekły albo chociaż zdenerwowany. Odwarknął zaczepnie do Pazura.

- San Marino chce z tobą gadać. - odpowiedział spokojniej i podszedł o kilka kroków. Guido też i po chwili oboje górowali nad trzymaną Emily.

- Co z tobą? I co to było tam? - Guido powiedział z bliska cichszym ale napiętym głosem wskazując głową gdzieś na miejsce gdzie przed chwila leżała Otero.

- Nic Mówcy nie będzie, podtrzymuje też ofertę wymiany… o ile ludzie Jastrzębia zechcą, Mówca pojedzie porozmawiać z kapłanem. Jeżeli się go nie boją. - wyszeptała, ogniskując wzrok na jego twarzy - Mówca służy Umarłym, nie ma prawa odmówić posługi. Przekazuje słowa Duchów, ale czasem same słowa nie wystarczą. Żywi są ślepi i głusi. Aroganccy. Nie chcą zobaczyć, zamykają się i wypierają. Przez strach. Wtedy może… dokonać wymiany. Zostaje w Świecie Popiołu, a jego miejsce w ciele zajmuje Duch. Aby samodzielnie porozmawiać z Żywym… ale wymiana dużo kosztuje. Życie, krew. Oddech. Cienie są zimne i martwe… Mówca też musi się taki stać. To widziałeś. Wymianę. Śmierć. Jastrząb otrzymał przekaz, umowa została dotrzymana. Duch wrócił za barierę, a Mówca tutaj. Jastrząb wydobrzeje, ale też zapłacił daninę. Po to Duchy nas mają, po to szukają i naznaczają… potrzebują ludzkiego głosu. Słuchanie ich, rozmowa poprzez światy… dla Żywych to cierpienie. Mówcom jest łatwiej, bo już nie żyją… ale wy - przeniosła pełen bólu wzrok na Pete’a i zacisnęła drżące usta. Wychłodzonym ciałem wstrząsnął tłumiony szloch. Wzięła się jednak w garść i dokończyła ochryple w stronę gagnera.
- Gdy opadnie wojenny kurz ty również dostaniesz wiadomość. Jeżeli Duchy pozwolą i nie obrócimy się w popiół… Jeszcze jedna śmierć czeka Mówcę. Śmierć dla ciebie… dla krwi. Twojej krwi. Tutaj, w Cheb. W barze o postrzelanym szyldzie, gdzie w tumanach śniegu zaczął się konflikt.

Guido spojrzał w bok na “ludzi Jastrzębia” na razie nie strzelali i chaos też zdawał się być porządkowany podobnie jak u Runnerów choć nadal było daleko do napiętego, nerwowego pokoju jaki Czacha pamiętała sprzed swojego Przejścia.
- Może chodzić? - Guido spytał Nixa zaczynając rozmowę od niego.

- Nie. - Pazur mruknął ponuro i Emily wiedziała, że nie przeszłaby sama dwóch kroków w tej chwili. Czuła się zdeptana, zmarznięta i senna. I skrajnie wykończona.

- Nie nadajesz się w tej chwili na żadną wymianę ani niczego sensownego. - odpowiedział szef gangu do którego prawie, że przed chwilą przystała kobieta z którą rozmawiał. - A z Custerem się pożegnałem zimą. Tak jest dobrze. Teraz idź i odpocznij. - odparł szef i kiwnął głową na najemnika. Ten odwrócił się i znów ruszył w stronę garażu.

- Nix co z nią? - radio szczeknęło głosem Boomer choć jej szamanka nigdzie nie widziała.

- W porządku. Musi odpocząć i nabrać sił.
- odpowiedział po chwili gdy wrócili do Land Rovera. Potem pstryknął w włącznikiem ogrzewanie i położył Emily na śpiworze rozłożonym na podłodze kufra. Od góry przykrył kolejnym śpiworem. Sam położył się obok niej wciąż patrząc czujnie i z troską głównie w jej twarz.
- Napij się. - powiedział podtykając jej pod twarz manierkę.

Upiła pierwszy łyk i rozkaszlała się, oblewając sobie brodę. Dopiero za drugim podejściem udało się jej bez większych przeszkód ugasić pragnienie. Woda, nie wódka… ale i tak smakowała jak najlepszy bourbon. Zmywała szary pył z gardła, łagodziła obrzęk strun głosowych.
- Ciągle mogę… iść na wymianę. Spakują mnie do bryki i pojadę - wychrypiała uparcie jakoś nie mogąc przeboleć nagłej niedyspozycji. Przełknęła jeszcze jeden łyk wody i opadła płasko na posłanie, ponawiając próbę wyczyszczenia Pazurowi twarzy - Nie martw się Pete… jak się czujesz?

- W porządku, ze mną wszystko w porządku. - uspokoił ją młody Pazur. - Nigdzie nie pójdziesz, zostaniesz tutaj. Musisz odpocząć. Nabrać sił. Nawet Guido tak powiedział. Właściwie noc się kończy a dość zajęta była. Przyda się odetchnąć. - tłumaczył łagodnie przy okazji wylewając trochę wody z manierki na zimną twarz szamanki i przemywając jakimś ręcznikiem czy czymś podobnym który wyciągnął gdzieś z zakamarków samochodu. Sen nie był złym pomysłem.

- Ty też zostań... zostań Peter- Emily czy jak ją nazywał, Emi, czuła, się strasznie słabo. Nie była pewna co tam na tym zmrożonym asfalcie się stało ale tym razem Przejście było bardzo silne. Czuła się słaba jak niemowlę i teraz wtulona między te dwa śpiwory, rozgrzewana ogrzewaniem pojazdu, mini-termoforem od Boomer oraz bliskością samego mężczyzny czuła jak zimno zaczyna opuszczać jej ciało choć nim opuści ostatecznie to potrwa. Na razie oczy kleiły się coraz bardziej i czuła dojmującą senność. Nie dała rady walczyć, zabrakło sił na trzymanie powiek otwartych. Na podniesienie głowy, poruszenie kończynami. Utrzymanie świadomości, która zgasła jak zdmuchnięta zapałka.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 05-03-2017 o 07:54.
Czarna jest offline