Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 05:29   #58
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 - Stare i nowe

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub Haven; 2250 m do Checkpoint 1
Czas: dzień 1; g 31:30; 90 + 60 min do Checkpoint 1




Klub “Haven” Black 1, 2, 5, 7 (niebiescy)


Odgłosy stada, polującego stada, zdawały się być co raz bliższe i co raz bardziej rozjuszone gdy z każdą sekundą i susem odległość do zwierzyny skracała się. Diaz oddalona najbardziej od zbawczej bazy w miarę bezpiecznym autobusie podgazowywanym co chwilę przez blondynę za kierownicą wydawała się być najbardziej zagrożona przechwyceniem przez stado. Wewnątrz przewróconego pojazdu wszystko stało na głowie. Właściwie na burcie. Z całego pewnie nieźle uporządkowanego zgodnie z jakimiś wymogami firmy macierzystej wszystko miało swoja przegródkę, szufladkę i miejsce ale teraz gdy nie wiadomo razy ile pojazd oberwał i artyleria nim zamiotła po asfalcie wszystko było w półmrocznym choasie. Latynoska siedziała na jakimś pojemniku, inne drzwiczki wbijały się jej w plecy w nogi grzęzły w jakichś narzędziowych rupieciach. Jakby tu ją opadły te małe pokraki… To by pewnie skończyła jak ten poprzedni, cywilny technik z którym właśnie mocowała się by pożyczyć sobie jego multitool.


Ciężki i niewygodny dla skręconej wewnątrz wraku latynoskiej nastolatki sprzęt do cięcia metalu dla stojącego na zewnątrz latynosa w ciężkim pancerzu wspomaganym był zauważalnym bambetlem do przeniesienia do żółtego pojazdu. W tym czasie Bradley zdemolowała, zdemolowany wrak z innej strony. Dorwała jakiś pojemnik i choć nie było to chyba paliwo to pojemnik na oko wydawał się cały więc wrzuciła go do wnętrza żółtego pojazdu. Razem z ciężkim przecinakiem podanym jej przez Ortegę miała z czym wrócić do wnętrza pojazdu. W tym czasie sam Ortega wracał właśnie z jakimś pojemnikiem wyrzuconym na zewnątrz przez Diaz i sama Diaz też już wydostała się z wraku. Stada jeszcze nie było widać ale już wydawało się na słuch być tuż za pierwszymi drzewami na skraju dżungli. Krunt nie zwlekała i gdy tylko wszyscy szabrownicy przeskoczyli przez drzwi żółty parchobus ruszył z werwą. Odjechali z kilkadziesiąt metrów gdy pierwsza fala stada pokazała się na drodze gdzie jeszcze przed momentem stał żółty pojazd.


Licznik w porównaniu do wartości kosmicznych prędkości czy nawet jakichkolwiek latadełek szału na Krunt nie robił. Ale jednak pojazd zaprojektowany na spokojną jazdę o transportowym przeznaczeniu śmigał pod ręką i stopą Black 5 jak wyścigówka. A przynajmniej pozostałym Parchom tak się mogło wydawać bo rzadko kiedy szkolny autobus z taką swobodą traktował sugestie z przepisów drogowych i wskazań autopilota. Za kolejnymi zakrętami stado zniknęło im dawno z oczu a holomapa pokazwana przez Obrożę wskazywała, że jadą praktycznie równolegle do Checkpoint 1 więc odległość trochę ponad 2 km specjalnie nie zmieniała się. Za to w szybkim tempie śmigali do umówionego baru gdzie mieli nadzieję spotkać się z drugą grupką. W końcu bus zatrzeszczał resorami, pisnął hamulcami, rzucił wszystkimi do przodu a potem w tył i wreszcie zatrzymał się przed lokalem. Nad głównym wejściem dominował wciąż, sprawny i kolotwy neon oraz neonowy holonapis “HAVEN”.


http://javasea.ru/uploads/posts/2012...a-devushka.gif


Jednak mimo kolorów i świateł cisza i chaos koliły i w oczy i uszy Parchów. Żaden czynny lokal nie powinien być tak cichy i pusty. Ani tak rozwalony. A był przynajmniej częściowo. W róg musiał trafić jakiś pocisk artyleryjski czy coś podobnego bo ziała jedna wyrwa pokazuje przekrój poprzeczny budynku z wysokim sufitem parteru i już bardziej standardowymi wymiarami dwóch wyższych poziomów. Same drzwi wejściowe i szyby były otwarte na oścież i rozbite. Widać było sporo trafień z broni ręcznej, osmoleń od wybuchów, ślady po szponach i jakby wypalenia kwasem ale teraz panowała tam cisza i bezruch. A w końcu hamowanie rozpędzonego pojazdu o wymiarach pełnoprawnej cieżarówki pewnie było wewnątrz słyszalne. Tak samo jak oni widzieli wirujące wewnątrz światełka stroboskopów i przytłumioną nieco ale nadal wyraźnie słyszalną muzę pasującą do night clubu.


Akurat jak zajechali mieli chwilę by na wzajemną integrację ze sobą czy ze zdobyczami wyniesionymi z wraku. W tych ostatnich przodowała Diaz. Sprytne latynoskie rączki przetrząsnęły zawartość skrzynek wyniesionych z wraku. Z pudła wydobytego przez Bradley wyłuskała reflektor. Dobry, mocny halogen. Ale dość nieporęczny więc zajmował dłoń by nim operować. Dla mechanika z vana czy skądeś, żaden pewnie problem trzymać w jednej ręce lub postawić na podpórce na ziemi ale w walce ograniczało jego użycie do broni jednoręcznej. No chyba, żeby go jakoś wmontować w pancerz. Pancerze nie były do tego przeznaczone tak samo jak reflektor ale jednak jakby miała z kwadrans dla siebie to pewnie dałaby radę zamonotwać go tu czy tam. Podobnie było z drugą paczką w której znajdował się mini dźwig. Sam dźwig jak dźwig mogli go wozić w busie albo i nie. Ale siłowniki miał fajne i mocne. Gdyby znów miała na to z kwadrans pewnie by dała radę zamontować z nich uprząż wspomagającą jaką mieli w swoich pancerzach operatorzy pancerzy wspomaganych i Padre. Imrpowizowana wersja nie byłaby tak sprytna jak fabryczna no ale dalej pozwalała nieco ulżyć w doli dźwigania ekwipunku. Trzecią rzeczą jaką zauważyli wszyscy była zmiana statusu Black 3 na KIA. Czerwoni widocznie też ponieśli straty. Czwartą było pojawienie się w pobliżu Parcha z grupy Brown która desantowała się przed nimi. Dokładniej to ostatni, żywy Parch z tamtej grupy o kodzie Brown 0. I raczej była bliżej grupki “czerwonych” niż ich. Za to Checkpont 2 miała całkiem blisko “Haven” choć z busu nie było go nigdzie widać.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; sawanna przy zachodniej dolinie; 2500 m do Checkpoint 1
Czas: dzień 1; g 31:30; 90 + 60 min do Checkpoint 1




Black 4, 6, 8, 0 (czerwoni)



Grupka “czerwonych” zbliżała się do końca pobojowiska. Zostawało im ostatnie kilkadziesiąt kroków. Szli ostrożnie ale przynajmniej maszerując asfaltową drogą nie mogli narzekać na trudności inne niż niebezpieczny teren. Idący na czele Black 4 dobrze pamiętał miejsce gdzie widział łuski pasujące do tamtego rewolweru z holoprzekazu. Nadal błyszczały w słońcu na asfalcie przy otwartym włazie studzienki. Gdy się zbliżyli dostrzegła je też i reszta ich grupki.



http://1.bp.blogspot.com/-AwtIMC5sLi...en-manhole.jpg


- Może tam coś będzie? Powinien być jakiś panel. - Vaugh miał całkiem inne priorytety gdy dojrzał otwarty właz kanału. Podszedł do niego i spojżał razem z lufą swojego karabinku do środka. Nic się spektakularnego nie stało. Przysiadł więc przy włazie i podpiął swój komputerek pod panel. - Został otwarty dziś rano… Jakaś krew tu jest… Spróbuje się włamać ale przydałby mi się jakiś detal o tym kolesiu najlepiej responder albo Klucz… Tamta laska nie dała ci Klucza? Bo by pomogło. Zaraz, zaraz… Ktoś tu był… Grzebał przy tym… Znał się ale spieszył się nie posprzątał po sobie… I to niedawno, ze 2 godziny temu… Ale zaraz b… Au! - Vaugh wydawał się najpierw podchodzić do sprawy rutynowo, potem po swoim odkryciu wydawał się nawet zaciekawiony swoim odkryciem aż nagle syknął boleśnie łapiąc się za dłoń. Z obrzydzeniem spojrzał gdzieś w kanał i rozdeptał coś z chrupnięciem. - Ugryzł mnie. - powiedział wstając trochę chwiejnie. - Ale boli! - jęknał machając ukąszoną dłonią. Nagle się skulił, przygiął, krzyknął aż wreszcie zawył gdy ból widocznie stał się obezwładniający. Wrzasnął i wciąż skulony zaczął biec. Zdołał przebiec jakieś kilkanaście kroków gdy natrafił na pierwszą minozarodnię. Eksplozja powaliła go i zniknał w chmurze wybuchu. Wciąż jednak słyszeli jak opętańczo krzyczy. Zdołał powstać oszołomiony, w postrzępionym uniformie i zakrwawionym pancerzu. Zachwiał się na chwilę ale wznowił swój bieg dalej. Przebiegł kilka kroków nim natrafił na kolejną minozarodnię. Ta była jakas inna i eksplodowała czymś co prawie natychmiast zapłonęło w zetknięciu z powietrzem i ciałem Parcha. Black 3 wył niezrozumiałym głosem kręcąc się bez sensu aż opadł w płonącej męce na kolana a wreszcie na czworaki. Wreszcie trafił bo kolejna eksplozja przykryła go i głos Black 3 i jego sylwetka wreszcie znieruchomiały i zamilkły. Ostatnie słowo miała jak zwykle Obroża która uruchomiła ładunek wybuchowy dla pewności i wpisała w rejestry systemu literki KIA przy ikonce Black 3. Obroża też poinformowała ich, że w ich pobliże przemieszcza się Brown 0. Całkiem szybko jakby jechała choć zatrzymała się o jakieś 100 - 200 m od ich pozycji. Obroża mówiła też, że jest pod ziemią choć dość płytko. Mogli właściwie i pogadać przez te Obroże.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; kanały przy zachodniej dolinie; 500 m do Checkpoint 2
Czas: dzień 1; g 31:30; 45 min + 60 min do Checkpoint 2




Brown 0



Było chujowo. Jak czegoś nie wymyśli to za chwilę zginie. No najpóźniej za półtorej godziny jak pokazywała Obroża. Było chujowo z wielu względów. Na koronnym miejscu było to, że Brown 0 była jedynym jeszcze żywym Parchem w grupy Brown. Pozostali w ciągu ostatnich kilku godzin dopełnili swoich wyroków i przytrafił im się parchaty koniec. Właściwie każdy miał swój wariant ale koniec jednak dopadł w końcu każdego. Prócz niej. Ale czas się kończył a została sama. Tymczasem wyglądało, że da się iść tylko do przodu. Checkpoint 2 był jakieś pół kilometra stąd w dżungli. Ale dość blisko drogi na powierzchni. Gdyby wyszła na powierzchnię teraz pewnie by zdążyła tam dojść. Ale nie wykonałaby zadania więc Obroża i tak by ją zabiła. Zadanie zaś okazało się chujowe i w chujowym miejscu.


Cichy szum silniczka ustał. Mały wózek zatrzymał się przy stacji. Tym samym wózkiem niecałe pół godziny wcześniej jechali we trójkę i było wtedy całkiem ciasno. Jechali wykonać zadanie. Jechali bo udało jej się shakować panel więc mogli jechać a nie iść. I lżej i szybciej niż przedzierać się przez ten syf na dole własnymi nogami. Jechali a teraz jechała tylko ona. Po pozostałych zostały łuski, pety i smugi przemieszane z plamami czerwonych zacieków. Wszędzie tu było ciasno i ciemno. Kark można było złamać nim się kogoś znalazło. A mieli kogoś znaleźć. To było ich zadanie na ten Checkpoint. Po lądowaniu, dotarciu do pierwszego Checkpoint do momentu gdy wsiadali na ten wózek została ich trójka. Zadanie mieli na ekranie Obroży bardzo proste. Trywialne nawet. Dotrzeć do rozbitków sił sojuszniczych i doprowadzić do Checkpoint 2. Bardzo łatwe i proste zadanie. Przebyć kilka kilometrów, zejść w kanały do rejonu gdzie powinny być “siły sojusznicze” i zgarnąć ich już wtedy na ostatni kawałek o te pół kilometra dalej. Prościzna. Spacerek. Bułka z masłem.


Przedarcie się do włazu kosztowało ich dwóch ludzi. Potem jeszcze jeden w kanałach. Dwóch ostatnich padło właśnie tam w głębi kanałów skąd właśnie wracał ostatni członek grupy Brown. Siły sojusznicze też tam były. Już ich nawet słyszeli jak rozpaczliwie wzywali pomocy nawołując ich. Brakło im ostatnich kilkudziesięciu kroków gdy dopadły Brown 2. Konająca Siódema rozerwała siebie i wszystko dookoła w ostatniej eksplozji. Ostatni Parch z grupy Brown musiała się ewakuować by nie zginąć razem z nimi. Co teraz? Nie wiedziała co tam teraz jest. Na pewno nie Parchy. Niestety nadal były te “siły sojusznicze” bo Obroża złośliwie pokazywał cztery znaczniki żywych celów. Jeden. Potrzebowała chociaż jednego z nich doprowadzić do Checkpoint 2. I wtedy przeżyje. Może nawet do Checkpoint 3. Trzy. Jeden ze wskaźników właśnie zgasł i zostały trzy ostatnie.

Nie wiedziała co tam czekało na nią prócz tych znaczników. Eksplozje i walka powinny przetrzebić paskudy wewnątrz ale jak bardzo i ile ich tam zostało nie była pewna. Naręczny komputerek przerwał jej kalkulację. Ktoś był i majstrował przez właz którym tu weszli. Majstrował też przy oprogramowaniu panelu więc pewnie choć trochę się na tym znał. Resztę detali uzupełniła jej Obroża. Parchy takie same jak ona tyle, że z grupy Black. Obroża pokazywała ich tam piątkę. A nie już czwórkę. Black 3 właśnie zmienił status na KIA. Nie byli zbyt daleko. Jakieś 100 czy 200 metrów tyle, ze na powierzchni. Pewnie przy tym włazie przez który i ich trójka przelazła jakiś czas i wieki temu. Właściwie mogli nawet pogadać przez Obroże jak i tak byli właściwie po sąsiedzku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline