Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 10:33   #34
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
- A może zatrzymajmy się po prostu za murami ? - zapytał demon słysząc Nat’a - Tak z godzinę drogi temu taka ładna polana mi się w oczu rzuciła. Większość niech tam zostanie, a komu śliny w gębie nie brakuje niech o statek wypyta.
Demon czuł się dziwnie, ludzie wlepiali w niego spojrzenia jakby był jakimś egzotycznym zwierzem w klatce, a on nie wiedział specjalnie dlaczego.
Gdy Nat patrzył na Roisin wypowiadając złośliwości zacisnęła zęby ze złości i już miała odpowiedzieć, ale kątem oka dostrzegła reakcję Firy i Silli i prawie parsknęła śmiechem.
- Po drwalu nie należy się spodziewać niczego poza drewnianymi żartami - rzuciła i ruszyła w stronę stajni. - Ubierz się Grosh jakoś normalnie i nikt nie będzie zwracać na ciebie uwagi. Wyśpimy się w normalnym łóżku, ja tego potrzebuję. - Nigdy nie płynęła statkiem, ale słyszała wiele opowieści i nie wydawało jej się, aby to miała być wygodna podróż. Sama zresztą w niczym nie przypominała już w niczym osoby, która dotarła do skraju wioski o poranku. Na szyi miała przewiązaną wyszywaną chustę, a ubranie wyglądało całkiem przyzwoicie. ‘Skoro mamy dla kogoś ryzykować życiem do spokojnie możemy pobrać część zapłaty przed wykonaniem zadania. Jak się nie uda, to i tak nie będzie kto i komu miał co zwracać.’ Ale teraz słysząc odgłosy karczmy nie chciało jej się wierzyć, że to wszystko nie zakończy się szczęśliwie, a ona opływając w bogactwa rozpocznie nowe życie w którymś z wielkich miast.
W stajni wręczyła chłopakowi dwa miedziaki i rzuciła - Kolejne dwa jutro, jak koń i ekwipunek, będą w na miejscu i w należytym porządku. - Potem wróciła do grupy - Jeśli się tu zatrzymujemy idę na trochę do miasta.
- Zostawię wierzchowca w stajni i rozejrzę się w porcie - powiedział Maelar. - Słyszałem, że rankiem, z odpływem, niektórzy kapitanowie lubią wychodzić w morze. A to by nam oszczędziło ładnych parę godzin.
- To pytajcie tedy - odparł Grosh słuchając dyskusji - Ja z Ros pójdę - powiedział widząc, że ta wybiera się zapewne na późne zakupy - Też idziesz Fira ? - niezaprzeczalnie mógł zgodzić się, że jego dobór garderoby nie był zbyt dopasowany do tutejszej “mody”, on jednak nosił go całe życie, czy deszcz, czy śnieg.
Kapłanka Tahary skinęła głową, po czym trójka odeszła pożegnawszy się wpierw z resztą grupy skinieniem dłoni i zagłębiła się w świat wielkomiejskiej awangardy.
Która to awangarda okazała się w większości zwinąć już swój interes, na szczęście pokręciwszy się trochę wokół zamkniętego już rynku i po kilkukrotnym nieporadnym złapaniu języka, udało im się wywiedzieć o magazynie w okolicy portu w którym można było dostać kilka ciuchów nawet i o takiej godzinie.
Do budynku trafili zaskakująco bez problemu marynarz który jako ostatni wskazał im trasę musiał dobrze znać okolicę bo opisał ją łatwo i nad wyraz przejrzyście. Sam magazyn nie wyglądał ani przesadnie odpychająco ani zachęcająco. Dwupiętrowy drewniany budynek wciśnięty był między jakąś obskurną czynszówkę, a zdawałoby się, przynajmniej zdaniem demona, zakład stolarski, który ten poznał po długich gładkich wiórach, które z pewnością pozostawił po sobie strug, walających się tam przy wejściu. Do magazynu prowadziły duże podwójne wrota, zamknięte jednak teraz. Na szczęście w prawym odrzwiu zamocowane były drugie mniejsze drzwi, te na szczęście uchylone, zapraszające do wnętrza strugą światła sączącą się przez szparę i małym szyldem który głosił “Magazyn dóbr wszelakich Babuni Murphy”
Roisin po drodze rozglądała się też za czymś co przypominało by fryzjera, niestety bez rezultatu. Weszła do środka magazynu i odszukała właścicielkę. ‘To chyba Pani Murphy we własnej osobie.’ Wskazała na demona.
- Niech go pani ubierze, żeby wyglądał jak cz… przyzwoity demon. Znajdzie się coś? - Sama rzuciła się na dział z ciuchami szukając przyzwoitego płaszcza podróżnego oraz jakichś wysokiej jakości ładnie zdobionych bluzek. ‘Do tego ozdobny pas.’


Babunia spojrzała na nią zdziwiona, po czym wzrok przeniosła na demona.
- Przyzwoity demon, powiadasz dziecko? - powtórzyła po Roisin uśmiechając się pod nosem, przez co zmarszczki pokrywające jej twarz pogłębiły się znacznie. - Trudne to zadanie składasz na barki starowiny. Zobaczymy jednak co się da zrobić - dodała, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
W magazynie ubrań nie brakowało. Były tu zdobne suknie, chociaż bez wątpienia przydałoby się im pranie. Były buty, niektóre nawet pozbawione dziur. Były też płaszcze, chociaż nie było ich za wiele. Po dłuższych poszukiwaniach Roisin znalazła w końcu jeden, który od biedy mógłby na nią pasować. Biorąc zaś pod uwagę ilość kieszeń, które kryły się po jego wewnętrznej stronie, należeć on musiał kiedyś do złodzieja. Co zaś z owym złodziejem się stało mogła tłumaczyć dziura na wysokości pleców. Zacerowana na szczęście. Szperając dalej, usłyszała jak babunia zwraca się do Grosha.
- Czy demon ma może jakieś specjalne życzenia co do stroju? Mamy tu wszystko, wystarczy się rozejrzeć. Chociaż dla tak postawnego mężczyzny może być jednak problem ze znalezieniem czegoś… przyzwoitego - dodała, szczerząc resztki zębów do Grosha i stojącej za nim Firy, którą zdecydowanie omijała wzrokiem.
- Myślę że płaszcz by wystarczył - odezwała się wilczyca, zmuszając kobietę by skupiła na niej spojrzenie, które jednak zatrzymało się gdzieś nad głową kapłanki.
- Dobrze by było - powiedział Grosh niepewnie zerkając przy tym na Firę. - Pokażcie co macie, bo wy tu lepiej wiecie co tu się w tych stertach kryje. Ja to i do jutra bym czegoś dość dużego szukał. - kontynuował tym razem patrząc na babuleńkę.
Dziewczyna pokrzepiająco poklepała go po ramieniu obdarzając przy tym łagodnym uśmiechem. To, że sama wcale na pewną siebie nie wyglądała, najwyraźniej nie przeszkadzało jej w pokrzepianiu przyjaciela.
- Poszukajcie tam - babunia wskazała najodleglejszy kąt magazynu gdzie w skrzyni leżały jakieś rzeczy. Najwyraźniej chciała jak najszybciej pozbyć się kapłanki sprzed oczu, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę, że wilkołaczka pewnie przypominała jej o tym, że wkrótce będzie musiała oddać swą duszę pod opiekę Tahary.

Roisin w tym czasie oglądała płaszcz. - Nada się, - powiedziała do siebie, a oglądając zacerowaną dziurę uznała, że może być to dobra przestroga, którą codziennie będzie mieć przed oczami. ‘Tyle że ja nie jestem żadną złodziejką. Dzielę się tylko tym co niesprawiedliwy świat zapomniał mi dać tuż po urodzeniu.’
- Biorę to - podeszła do staruszki z płaszczem - oraz... - popatrzyła na demona mocującego się z jakimś kawałkiem ubrania, które z trudem próbował przymierzyć. - tamto też - wskazała na Grosha. - Przyda mu się. Pani Murphy, pani, to pewnie zna tutaj wiele osób w tym mieście. Jest tu jakiś fryzjer? - Babcia nie wyglądała jak by korzystała z tego rodzaju usług, ale pewnie wiedziała o mieście wszystko.
- Fryzjerów ci u nas nie brak, tyle że o tej godzinie to większość pozamykana - Poinformowała staruszka, wprawnym okiem oceniając stan i ilość kupowanych rzeczy. [i]- Jak dla takiej miłej dziewczyny policzę tanio. Dziesięć srebrnych i dwadzieścia miedziaków.
Cena była… przystępna, chociaż pewnie dałoby się odpowiedniki tych dwóch płaszczy i pasa, który także udało się Roisin znaleźć, kupić taniej. Tyle że wiązało się to z chodzeniem po pogrążonych w mroku uliczkach, na które zaczynały już wyłazić wszelkie mendy, jakie miasto kryło w swych trzewiach.
- Za dodatkowego srebrnika mogę jednak coś poradzić - dorzuciła staruszka. [i]- W tawernie “Morskie rozkosze” pracuje Tisla. Dziewczę może nie do końca rozumne, ale smykałkę ma do nożyczek i zwykle oprawia włosy dziewczętom, co to na tyłach oddają się za parę miedziaków.
Już widziała jak Nat patrzy na nią, gdy przyjdzie z fryzurą taniej portowej…
- No dobrze, nie będę się targować. A ta Tisla umie też zrobić coś dla dziewczyny, która nie pracuje w porcie? Ale tak szczerze powiedzcie, tego srebrnika dam wam i tak.
Kobieta przyjęła zapłatę po czym pokiwała głową.
- Powinna sobie poradzić, bo i córki właściciela oraz jego żonę strzyże - zdradziła, obdarzając Roisin swym szczerbatym uśmiechem.
- No to mówcie, gdzie ta tawerna?
Wedle słów kobiety, tawerna zwana “Morskimi rozkoszami” była nie tak znowu daleko. Wystarczyło dojść ulicą przy której był magazyn aż do końca, później skręcić w prawo aż znalazło się w zaułku, od którego odchodziła tylko jedna uliczka prowadząca w stronę portu. Przy tej uliczce, wedle słów babuni, znajdował się wspomniany przybytek.
Roisin wyszła ze sklepu razem z Groshem i Firą. Założyła płaszcz, zakryła głowę kapturem i odliczyła około 40 srebrnych Riv, które ukryła w jednej z licznych kieszeni.
- Hmm… Wizyta kapłanki Tahary w burdelu może zakończyć się awanturą, więc lepiej wracajcie. - wręczyła plecak ze wszystkimi rzeczami Groshowi, a sama poprawiła nóż przy pasie, odwróciła się i ruszyła szybko w głąb ulicy. Odgłosy miejskiego życia oraz smród ryb przypomniały jej nagle skąd pochodziła.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline