Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 15:06   #12
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Przewodnik mruknął kilka słów w stronę tubylca, a Crack kontynuował jazdę. Nawet przy ciemnościach i braku noktowizorów u tamtych nie mieliby szans na ominięcie ich bez zwracania na siebie uwagi. Zabłysła pojedyncza latarka, chyba tylko po to, żeby kierowca zauważył i po grobli zaczęło biec do nich czterech uzbrojonych ludzi. Mieli noktowizory, cholera wie, czy mieli chusty. I zatrzymali się w pewnej odległości, tylko jednego puszczając przodem.
- Stać! Wychodzić z rękami w górze!
- Cholera, każ dziadkowi trzymać głowę przy podłodze - warknął Crack. - Lepiej żeby nam nie podziurawili wozu, bo dalej nie ruszymy.
- Samay otwórz drzwi i wyjdź wolno z samochodu z podniesionymi rękoma. Będę zaraz za tobą. Będziesz zasłaniał moją broń. Powiem ci kiedy masz upaść do wody. - Powiedziała najemniczka przysuwając twarz do ucha przewodnika. - Chyba pozwolimy im się zbliżyć co o tym myślisz Crack. Przynajmniej zobaczymy czy mają chusty.
- Oni nie bardzo chcą się zbliżać - wskazał Crack. Samay nieznacznie skinął głową i otworzył drzwi, wychodząc z wozu. Stanął i powoli uniósł ręce. W lokalnym stroju na pierwszy rzut oka na żołnierza nie wyglądał.
- Wychodzić wszyscy trzej i odejść od samochodu! - rozległ się kolejny okrzyk.
Shade przytuliła się do przewodnika obejmując go w pasie jedną ręką:
- Idź wolno. Będę stawiała kroki razem z tobą, by nie zobaczyli śladów na wodzie. Zapytaj dziadka jak szeroka jest ta grobla, byście nie wpadli na głębokość.
Nie musiał pytać. Wychodząc z samochodu stali po kolana w wodzie. Jeszcze krok i trafiało się na pełną głębokość tego nietypowego pola uprawnego. Veha poruszał się powoli do przodu, a za nim Crack i staruszek opuszczali dopiero samochód. Pierwszy z żołnierzy był już dziesięć metrów od Shade i przewodnika. Niestety ciemności były na tyle duże, a ubranie tamtego przykrywał płaszcz, więc ciągle nie mieli pewności, czy ma chustę. Zatrzymał się.
- Stać! Kto wy? - zapytał, celując do nich z karabinu.
- Powiedz, że jesteś dziennikarzem Crack, a reszta to twoi przewodnicy. By to sprawdzić i tak muszą podejść. - Shade szepnęła zasłaniając usta ręką, tak by głos lepiej dochodził do komunikatora.

Lloytz dostosował się do tej prośby, kiedy on i staruszek powoli szli w kierunku Shade i reszty.
- Ja dziennikarz - odezwał się w łamanym tutejszym, korzystając z tłumacza. - Reszta przewodniki. Nie chcieć niczyja krzywda! Ja tylko dziennikarz, tylko chcieć przejechać!
Jego głośne słowa przyciągały uwagę i zagłuszały ewentualne dodatkowe ruchy. Najbliższy żołnierz podszedł dwa kroki. Shade wreszcie rozpoznała chustę pod jego szyją.
- Jaki dziennikarz? Skąd? Za czyją sprawą?
- Mają chusty. - Zameldowała Valerie równie cicho jak poprzednio, dając Desmondowi klucz do opowiedzenia się po właściwej stronie. Jednocześnie puściła przewodnika. - Samay możesz dalej ruszać się sam. Ja zostanę tutaj. - Powiedziała mu cicho.
- Będę tęsknił - odszepnął jej. Wszystkich trzech mężczyzn zbliżało się, już byli przy pierwszym żołnierzu. - Pchnij staruszka do wody, kiedy się zacznie.
- Za sprawę walczących o prawdziwą wolność ludzi - Crack popłynął, jego słowa zagłuszały te Vehy. - Nie pozwalają nam przekroczyć granicy, dlatego próbujemy tędy. Prawdziwy dziennikarz nie boi się wyzwań i głoszenia prawdy! - naprawdę popłynął.
- Atakujemy na dwa. - Powiedziała kobieta starając się by przewodnik nadal był pomiędzy nią i resztą mężczyzn, zasłaniając broń. - Biorę dwóch po prawej. Lloytz sygnalizuj kiedy.
- Mój ten najbliższy - zadeklarował Veha. Żołnierz pokazał, by się zbliżyli bardziej i kiedy przewodnik był metr od niego, Crack zaczął szybkie odliczanie.
- Dwa…
Shade w tym samym momencie wychwyciła kątem oka ruch przy samochodzie żołnierzy. Samay zaatakował szybkim ruchem, ciskając nożem. Desmond już był w ruchu, sięgając po pistolet zatknięty za paskiem i padając jednocześnie.
Zwiadowczyni, która czekała tylko na sygnał, strzeliła do wybranych przez siebie ofiar. Szybko, sprawnie bez wahania. Zabijanie nie stanowiło dla niej problemu. Nie pozwalała sobie na myślenie o przeciwnikach jak o ludziach, którzy może przed wojną żyli zwyczajnie i mieli normalne rodziny. Zawsze liczyło się tylko tu i teraz.
- Kolejny przeciwnik przy samochodzie. - Zameldowała jednocześnie.
Na niego na razie nie było zasobów. Zaterkotał karabinek Shade, tłumik ukrył bez trudu pozycję kobiety. Jeden z dwóch jej celów na pewno dostał, drugi padł na ziemię i przykryło go błoto i roślinność. Trzeci zaczął strzelać równocześnie z Lloytzem. Veha dopadł najbliższego, kiedy ten już nie żył po oberwaniu metalem w głowę, złapał go za szyję i używając go jako tarczy strzelił kilka razy. Z tamtych po dwóch sekundach nikogo już na nogach nie było, ale jeden odpowiedział ogniem. Co więcej, zaczął strzelać też ten od samochodu, kryjąc się za karoserią. Seria z karabinu celowała prosto w odsłonięty bok Samaya, który padł na ziemię razem ze swoją tarczą. Wszystko to w odległości dwudziestu-trzydziestu metrów. Z noktowizorami większość strzałów była bardzo celna.
Shade, zachowując zimna krew, stała na nogach w miejscu gdzie oddała pierwsze strzały. Najpierw chciała wyeliminować tego ze strzelających przeciwników, który był bliżej nich. Jednak musiała także rozejrzeć się za tym na dalszej pozycji. Postanowiła zaczekać na moment, kiedy spróbuje ponownie strzelać.
- Crack, dasz radę wykończyć cel obok ciebie? Samay żyjesz? - Szepnęła ponownie do komunikatora.
- Z tych z przodu żyje chyba tylko jeden, zbliżam się - zameldował Crack. Używając grobli jako osłony był bezpieczny od tego z samochodu.
- Żyję - zameldował Veha lekko zbolałym głosem. Nie poruszał się jednak. Staruszek leżał tam gdzie go rzucono. Pierwszy strzelił żołnierz z grobli, zaterkotał karabin, ale nie miał pewnych celów. Oprócz Shade, której kule śmignęły bardzo blisko głowy. Mogła nie być widzialna, ale grobla nie była szeroka. Ten z samochodu nie wychylał się na razie, czekając. Najemniczka posłała kolejną serię w miejsce, skąd widziała błyski z lufy. Ocena trafienia była trudna, ale w okolicy zapadła nagła cisza.
- Crack, ocena sytuacji? - Shade nadal nie ruszała się z miejsca czekając na raport towarzysza.
- Martwi, ranni albo poszli po rozum do głowy - zameldował Crack. - Nie dostrzegam ruchu.
Ten od samochodu coś krzyknął, ale pozostało to bez odpowiedzi. Za to pociągnął kolejną serię. W międzyczasie Veha odturlał się za groblę, aby zejść tamtemu nawet z przypadkowej linii strzału.

Teraz pozostała na niej tylko Shade, która wychodząc z założenia, że ciemność nie pozwoli przeciwnikowi dojrzeć śladów na wodzie, także ruszyła wolno w kierunku stałego lądu. Postanowiła od jego strony podejść do przechylonego samochodu i zakończyć sprawę. Schowała broń pod kombinezon, by jej nie zdradziła. Najbliższym "stałym lądem" była właśnie grobla. Przecinała całą okolicę wszerz i wzdłuż, wydzielając kwadraty na pole. Mogła więc jedynie przejść obok rannych i zabitych żołnierzy, do których przed nią dotarł już Crack. Potem dalej, kiedy to w międzyczasie ten przy samochodzie ostrzeliwał się. Znów prawie oberwała, igrając z losem. Widziała jak mężczyzna wsiada do samochodu i odpala go, z zapałem próbując wycofać. Koła zabuksowały na grząskim podłożu. Nie widział jej, nie mógł. Był więc łatwym celem, kiedy się już zbliżyła. Nie potrzebowali świadka, który mógłby opisać innym rebeliantom samochód lub Cracka. Nie wiadomo ile widział i komu mógł to przekazać, dlatego musiał zginąć. Wycelowała dokładnie, nie spieszyła się. Gdy była pewna, że nie spudłuje posłała serię w jego kierunku. Nie miał szans. Mogłaby nawet podejść i oddać strzał z przyłożenia. Wróg z technologią stealth to było za dużo dla małej grupy rebeliantów. Zapanowała cisza, rozpraszana jedynie przez cichy szum silnika.
 
Eleanor jest offline