Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2017, 19:20   #37
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Aria podróż spędziła już na Hugo. Po tym jak zbierała swoje rzecz z dębu ciotki, zwolniła Melfisa z bycia jej wierzchowcem. Nie podobało jej się to, że Roisin przegrzebała chaty z dobytku, który nie był jej. Zwłaszcza, że cała podróż była po to, by przywrócić życie mieszkańcom wioski. Blondynka więc patrzyła sępem na dziewczynę i jej konia. Nie komentowała tego na głos, ale zdecydowanie nie pochwalała takiego zachowania. Powinni byli zpowiedziałabrać to co ich i to co przydatne, nie zaczepiała czarnowłosej by dowiedzieć się ile z tego jest przydatne, ale zdecydowanie jakoś nie chciało jej się wierzyć, że wszystko było jej.
Aria spakowała sporo przydatnych drobiazgów w postaci chociażby ziół, które mogłyby im się przydać. Wilk teraz miał na szyi ozdobę w postaci niewielkiej ale znacznej beczułki, w której to upchany został podróżowy dobytek wróżki.

W trakcie podróży co jakiś czas wróżka grała na fletni. Nie były to wesołe skoczne piosenki, ale zdecydowanie ładne. Nie było jej bowiem do radosnego figlowania, zapewne tak jak nikomu innemu, a jazda w ponurości to niemal obraza dla barda.
Gdy więc wieczorem znaleźli się w Orest, wróżka rozglądała się spokojnie zaciekawiona. Nie spieszyło jej się nigdzie, była w końcu w takim rozmiarze, że jakby się ktoś pijany zamachnął, to rozbiłby ją o ścianę. Siedziała na głowie Hugo, gdy wszyscy pozostali zaczęli się zbierać i ruszać w swoje strony. Ona za to chciała po pierwsze rozejrzeć się po okolicy, a po drugie rozeznać w ‘Małej Syrence’. Widząc jak część osób już się tam udała,
Aria tajemniczo pokierowała Hugo do stajni, gdzie pozostali zostawili konie. Odczekała tam chwilę aż opustoszeje, po czym ze swojego plecaczka wyciągnęła flakonik z eliksirem. Wfrunęła do wolnego boksu, rozodziała się i wypiła zawartość, by zmienić postać i gabaryty na bardziej ludzkie. W końcu nie wszyscy i nie zawsze przepadali za wróżkami. Jej blond włosy nadal jednak nosiły znamiona użycia magii i widać w nich było zielone pasma. Aria za to wyciągnęła sobie z beczułki Hugo spakowaną tam lnianą koszulę z głęboko odsłoniętymi plecami [bo skrzydełka] i spodnie z luźnego materiału, bo przecież czasem musiała się ubrać jak te wszystkie giganty! Gorzej było jednak z butami, bo przecież tych do beczułki upchnąć rady nie dała. Nie pamiętała czy w ogóle zabrała jakieś z dębu? Może tak?
- Hmm… Kurczę. - mruknęła stojąc tak na środku stajni i stukając się palcem w brodę. Spojrzała na Hugo
- Masz jakiś pomysł Hugo? - zapytała retorycznie i wetknęła długi blond kosmyk za ucho. Poruszyła skrzydełkami i zorientowała się, że u diabła przecież je widać! Rozejrzała się, czy ktoś obserwował, a jeśli nie to skupiła się i rzuciła zaklęcie by stały się niewidoczne. Dopiero potem ostrożnie wyjrzała ze stajni, czy wszyscy się już udali do środka, czy jeszcze nie. I wyjątkowo uparcie ćwiczyła niemachanie skrzydełkami, bo jakby to zaczęło wyglądać, gdyby teraz zaczęła latać w powietrzu?!
I gdy była już pewna że jest absolutnie sama w stajni, nie licząc oczywiście zwierząt, drzwi do stajni uchyliły się nieznacznie i w powstałej szparze ukazała się głowa Melfisa.
- Ario? Jesteś tu… - zaczął, jednak cokolwiek miał powiedzieć dalej, utknęło mu w ustach niezdolne przedostać się dalej. Najwyraźniej dostrzegł ją i z zaskoczenia mowę mu odebrało. Względnie zwyczajnie zaniemówił na ową przemianę, której był świadkiem.
Aria spojrzała w jego stronę i uniosła lekko brew na jego minę
- Jestem, jestem… Wszystko w porządku? - zapytała wychylając się na środek stajni i popatrzyła na niego uważnie. Miała nadzieję, że nie zmienił się w kamień. Albo może to zawał? Oby nie, już dość szkód było… Skarciła się za głupie żarty w myślach i ostrożnie by na nic ostrego nie stanąć bosą stopą, podeszła do Melfisa jeszcze troszkę bliżej.
- Tego bym nie powiedział - odparł po chwili, przypominając sobie do czego usta służą i układając je przy okazji w uśmiech. - Gdzieś schowała skrzydła? Tinder raz zrobiła coś podobnego ale chodziła z tymi swoimi skrzydłami na wierzchu, jak z płaszczem. Jestem pewien, że twoje wyglądają piękniej niż jej - dodał, patrząc jej w oczy, co chyba przychodziło mu z pewnym problemem biorąc pod uwagę że wzrok ów zsuwał się raz po raz na pozostałe części jej ciała, starannie jednak omijając piersi. Widać gapienie się na nie uznawał za okaz złego wychowania, a takim wszak rycerz zhańbić się nie mógł.
Wróżka uniosła się lekko na palcach bo odruchowo poruszyła skrzydełkami… Czy może teraz to bardziej skrzydłami
- Hmm, mogę ci pokazać - powiedziała figlarnie, po czym po prostu zdjęła iluzję ze swoich skrzydeł i zatrzepotała nimi ukazując ich złoty połysk i delikatność. Zapewne gdyby świeciło słońce wyglądałyby jeszcze piękniej, przepuszczając przez swoją powierzchnię promienie światła. Obróciła się w miejscu, prezentując mu je w pełnej krasie, po czym znów na niego spojrzała
- No dobrze, ale nie mogę tak z nimi chodzić… - powiedziała zaraz i tym razem zanuciła piosenkę swoim melodyjnym głosem, W międzyczasie znów pomyślała o ukryciu skrzydeł, które ponownie uniewidoczniła
- Tylko butów nie mam… - zdradziła mu swoje niedopatrzenie, ciekawa, czy oderwie wzrok od jej oczu. Była wredna? Nie, po prostu to było miłe, że zrobiła na nim takie wrażenie. Nie często zmieniała rozmiar.
Melfis zaś wzrok oderwał, skupiając go na skrzydłach. W jego oczach widać było szczery podziw, który w nim wzbudziły, a którego chcący zostać rycerzem mężczyzna, nie krył. Gdy te ponownie zniknęły, powrócił spojrzeniem do jej oczu. To, że przy okazji przesunęło się ono przypadkiem przez okolice piersi, musiało by być właśnie tym, przypadkiem.
- Jeżeli zaczekasz chwilę to spróbuję jakieś dla ciebie zdobyć - zaoferował. W końcu rycerz winien przyjść na ratunek damie w potrzebie. Tak przynajmniej twierdzili bardowie, którzy pieśni o takowych herosach rozpowiadali tu i ówdzie.
Aria natomiast pieśni takie znała i właśnie o rycerskości Melfisa teraz pomyślała
- Dobrze, poczekam tutaj na ciebie - odpowiedziała mu uprzejmie i podeszła do Hugo, przy którym przyklęknęła i zaczęła go głaskać po głowie ostrożnie, bo w końcu nie była w swoim rozmiarze, to trochę inaczej musiała rozkładać siły. Skoro musiała dać chłopakowi chwilę, by znalazł dla niej buty, postanowiła ją jakoś spożytkować i wybrała formę dopieszczania swego kompana. A potem, gdy Melfis wróci przyjdzie czas na rozejrzenie po Syrence.
Mężczyzny nie było przez jakiś kwadrans, gdy jednak powrócił przyniósł ze sobą wysokie do połowy łydki trzewiki, zdobnie hastowane, uszyte z dobrze wyprawionej skóry i sprawiające wrażenie całkiem wygodnych. Do tego przyniósł też luźny płaszcz w kolorze butelkowej zieleni, który zaopatrzony był także w szeroki kaptur.
- Pomyślałem że może będziesz chciała narzucić też na siebie coś więcej - wyjaśnił. [i]- “Syrenka” to nie do końca miejsce dla młodych panien.
Najwyraźniej wrażenie, które na nim zrobiła, zaowocowało wzmożoną troską o jej cnotę i dobrobyt.
Aria uśmiechnęła się, widząc jak powrócił
- Dziękuję - powiedziała biorąc od niego buty i zaraz pochylając się, by je ubrać. Przyjęła również płaszcz, ale założyła go dość ostrożnie, przysłaniając tym samym odsłonięte plecy
- I jak teraz? - zapytała i odgarnęła niesfornie opadający jej na policzek kosmyk włosów. Robiła to już zupełnie odruchowo, chyba nieświadoma nawet tego gestu. Czekała na jego opinię, czy już nadawała się na wejście do środka.
- Nie tak dobrze jak wcześniej ale do wizyty w tawernie powinno wystarczyć - podzielił się z nią swoją opinią, nie kryjąc wcale że bardziej mu się podobała, gdy płaszcza na sobie nie miała, a w ogóle już, gdy pokazała skrzydła. No ale sam przecież ów płaszcz przyniósł więc nie wypadało mu teraz narzekać.
- Chodźmy zatem - dodał, podstawiając ramię by się na nim wsparła.
Aria kiwnęła więc głową, podchodząc znów do niego i wzięła więc go pod ramię. Całkiem ciekawa odmiana od tego, że na przykład mogła mu co najwyżej siedzieć na ramieniu
- Popilnuj koni Hugo… I uważaj, dobrze? - rzuciła do wilka na odchodnym, gdy razem z Melfisem opuszczali stajnię.
Wilk zawył za nią cicho, co było zarówno potwierdzeniem, że uważać będzie, jak i pożegnaniem. Zapewne z chęcią by poszedł za nią, gdyby nie to że otrzymał zadanie do wykonania.
Tawerna z zewnątrz prezentowała się nawet znośnie. Szyby wciąż tkwiły w oknach, najpewniej często wymieniane. Drzwi stały otworem zapraszając do wypełnionego światłem, śmiechem i okrzykami wnętrza, z którego dolatywała wyraźna woń piwa, smażonych ryb i czegoś jeszcze, co już tak znowu przyjemnie nie pachniało. Melfis prowadził ją powoli, z miną na twarzy, która jasno mówiła że towarzysząca mu kobieta jest jego kobietą, więc należało trzymać łapska przy sobie. Cóż, przynajmniej starał się takową minę robić, co nie do końca mu wychodziło. Nadrabiał za to postawą, która już znacznie lepiej prezentowała jego prawa do Arii. Oczywiście, wszystko to przez wzgląd na jej dobro.


Samo wnętrze “Syrenki” wyglądało tak, jak można się było spodziewać po przybytku, który nastawiony był przede wszystkim na to, by marynarze przepijali w nim swe ciężko zarobione riv’y. Właściciel stał za szynkiem, lejąc piwo z beczki i nie kwapiąc się nawet z jej korkowaniem bo i byłaby to tylko strata jego cennego czasu, a wiadomo było, że czas to pieniądz. Nowoprzybyłych obrzucił tylko krótkim spojrzeniem, najwyraźniej bowiem nie wzbudzili oni jego zainteresowania. Nat stał niedaleko, pijąc i rozmawiając z podejrzanie wyglądającym marynarzem. Czy jednak można było nazwać go podejrzanym, skoro właściwie nie różnił się prawie niczym od reszty?
Silli siedziała przy niewielkim stole, znajdującym się w głębi sali. Miejsce obok zajmował Zamir, który na szczęśliwego wcale nie wyglądał. Przed nimi stały talerze z rybą i ziemniakami, które to danie najwyraźniej było najlepszym wyborem w tym przybytku. Przynajmniej wiedziało się co się jadło i miało spore szanse na to, że mięso jest świeże.
Ari wiedziała, że Hugo z pewnością chciałby z nimi pójść, ale przykuwałby na pewno sporo uwagi. A tak liczyła, że chociaż będą mieć pewność, że nikt nie dobierze się do ich rzeczy, a ona z pozostałymi na spokojnie będzie mogła posłuchać i rozeznać się co tu się działo w środku. Szła przy boku Melfisa, nawet nieszczególnie świadoma jego miny i postawy, bo zajęta była rozglądaniem się po głównej sali gdzie siedziało najwięcej osób. Specyficzną woń tego miejsca pozostawiała bez komentarza, a gdy zauważyła Silli i Zamira, zerknęła lekko w górę na profil Melfisa
- Przysiadamy się do pozostałych… - zaproponowała melodyjnie, czekając co on na to. Spodziewała się jednak, że nie będzie miał chyba nic przeciwko, zwłaszcza że najpierw mogliby wspólnie ustalić co będą robić. No i może Melfis był głodny! Ona jadła wcześniej, a w swojej normalnej formie nie potrzebowała wiele by się najeść do syta.
- Miejsce jest - zgodził się z nią Melfis, chociaż bez wątpienia wciąż był na Silli zły, chociaż próbował jakoś tą złość maskować. Zaraz też poprowadził ją w stronę stolika zajętego przez towarzyszy. Zamir na widok Arii zrobił wielkie oczy i najwyraźniej zaniemówił bo to Silli odezwała się pierwsza.
- Nat załatwił pokoje, chociaż teraz przyda się chyba jeden więcej - stwierdziła, przyglądając się Arii z pewną dozą niechęci. Mogło się to wiązać ze zwykłą, kobieca zazdrością lub też z tym, że wróżka przestała być wróżką miniaturowych rozmiarów i do tego przyprowadziła do ich stolika Melfisa, do którego Silli widocznie żywiła te same uczucia co on do niej.
- Możesz też spać ze mną - dorzuciła, wracając do jedzenia.
- Siadajcie - Zamir, który wyraźnie doszedł wreszcie do siebie, wskazał im miejsca, uśmiechając się przyjaźnie. Melfis skinął mu w podzięce głową i wpierw zadbał o to by Aria usadowiła się wygodnie, a dopiero później sam usiadł. Zaraz też przy stoliku pojawiła się młoda dziewczyna, z przyklejonym uśmiechem, pytając co podać.
- Rybę dla mnie - zamówił pospiesznie Melfis, zerkając na to co znajdowało się na talerzach towarzyszy. - A dla ciebie? - zwrócił się do Arii.
Aria przyglądała się obojgu przy stoliku, po czym uśmiechnęła się do nich lekko
- Zobaczymy, nie ma przecież problemu, żebyśmy w pokoju zostały razem, jeśli jest taka opcja - odezwała się wróżka. Podziękowała uprzejmie, gdy Melfis podstawił jej krzesło, po czym gdy przyszło do wybierania jedzenia, Aria zastanawiała się chwilę czy w ogóle była głodna. Zmarszczyła lekko brwi i przeniosła spojrzenie figlarnych oczu z Melfisa na młodą dziewczynę
- Ja dziękuję, chyba że mielibyście jakieś owoce, wtedy bym się skusiła na jabłko albo dwa - oznajmiła. W końcu jeśli potem zgłodnieje, zawsze mogła zejść i się najeść, a na razie niech pozostali sobie spokojnie spożywają. Blondynka znów wsunęła kosmyk włosów za ucho i rozejrzała się po sali, niby to od niechcenia przebiegając po niej wzrokiem, a w gruncie rzeczy po prostu nasłuchując i sprawdzając czy dzieje się coś ciekawego, póki nikt przy stoliku nie zadawał ich dodatkowych pytań.
Rozmowy, które słyszała, przede wszystkim tyczyły się statków, pogody i parszywych piratów, chociaż te ostatnie jakby nieco cichsze były. Usłyszała także kilka opowieści o tym, jakoby na wodach morza natrafiano ostatnio na statki pozbawione załogi, o pokładach nasiąkniętych krwią. Czy jednak były one prawdziwe, czy stanowiły część strasznych historii które snuły się od tawerny do tawerny, tego wróżka nie wiedziała.
Dziewka, która przyjęła zamówienie, powróciła po chwili z rybą dla Melfisa i dwoma jabłkami dla Arii. Owoce były soczyście czerwone, słodkie i dość miękkie. Wróżka bez problemu rozpoznała odmianę, która była ostatnio dość popularna w Nemerii.
Cisza przy stole panowała aż do chwili, w której do stolika dosiadł się Nat.
- Ktoś umarł? - zapytał wesoło, kradnąc kawałek ryby z talerza Meflisa i szczerząc złośliwie zęby. Sprawiał wrażenie osoby, która znajduje się w swoim żywiole. Pasował też do tawerny lepiej niż do wioski, w której żył.
- Zaraz może - odpowiedział Melfis, któremu apetyt chyba minął bo odsunął talerz w stronę Bratobójcy.
- Pewnie i może - zgodził się Nat i bez oporów zaczął zajadać resztkę kolacji Melfisa.
Aria widząc jaki nastrój zapanował przy stoliku popatrzyła po wszystkich. Zerknęła na Melfisa, który zrezygnował z posiłku i nim zdążył znów coś odpowiedzieć, gdy tylko otworzył usta skończył z jabłkiem w zębach. Wróżka popatrzyła na niego i uśmiechnęła się optymistycznie, próbując dodać mu otuchy, żeby się nie zaperzał, po czym popatrzyła po pozostałych
- Rozumiem, że sytuacja jest raczej niezbyt wygodna, ale skoro jedziemy tym samym wózkiem, to chyba nie ma sensu skakać sobie do gardeł, skoro mamy wspólny cel. Tak? - zaproponowała i ugryzła kawałek jabłka, patrząc po wszystkich i znów spoglądając na Melfisa, czy już mu nieco przeszło. Nie chciała by zrobiło się jakoś nieprzyjemnie w tej grupce, którą wspólnie stworzyli. Sama miała parę ‘ale’, jednak powstrzymywała je dla siebie, bowiem chyba łatwiej im będzie osiągnąć cel współpracując w zgodzie, niż sobie jeszcze skacząc do gardeł. A skoro tak, to postanowiła podtrzymać stan pacyfizmu w tym składzie, przynajmniej między sobą nawzajem.
- Nikt tu sobie do gardeł nie skacze - stwierdził optymistycznie Nat, chociaż więcej w tym optymizmie było złośliwości niż wesołości. - Jedna, wielka, kochająca się rodzinka. No ale jak sobie panna wyrośnięta życzy. Sil, chodź, mamy kilka spraw do załatwienia - dodał poważnym tonem, wstając i spoglądając wyczekująco na lwicę, która także się podniosła.
- Czyli co konkretnie? - zapytał Zamir, któremu ten pomysł wcale do gustu nie przypadł.
- Zapasy - poinformował go Nat, rzucając tym słowem jak ochłapem.
- Nie wszystko można było zdobyć przeszukując wioskowe chaty - poinformowała Silli, spokojnym i raczej obojętnym głosem. Najwyraźniej nie miała zamiaru stawać po niczyjej stronie.
- Wrócimy zanim dzieci będa musiały iść spać - zapewnił Bratobójca, obrzucając przy tym spojrzeniem siedząca przy stole trójkę. Najwyraźniej nie wziął sobie szczególnie do serca słów Arii.
Aria przyglądała się uważnie Natowi, po czym nie mówiła nic przez chwilę, gdy wymiana zdań potoczyła się między nim, Silli i Zamirem. Gryzła tylko powoli jabłko. Gdy tylko odeszli, westchnęła lekko
- No cóż, jak to mawia moja babcia ‘Osła klaskać nie nauczysz’... - skwitowała krótko i popatrzyła po obu panach, którzy to z nią mieli zostać
- Obiecajcie mi proszę, że nie dacie się sprowokować takim pierdołom, dobra? Jak przegnie, to wytnę mu numer - zaproponowała na poprawienie im nastrojów. Nie chciała, żeby siedzieli z nią tu teraz posępni, albo przygnębieni. Uśmiechnęła się więc do nich zaczepnie, licząc na to że podłapią żarty.
- Nat zachowuje się gorzej niż zwykle - stwierdził Melfis, zamiast na rozgniewanego, wyglądając na zaniepokojonego.
- To samo Silli - dorzucił się Zamir, który także nie wyglądał na radosnego. - Zupełnie jak nie ona.
Melfis pokiwał głową, po czym posłał uśmiech Arii.
- Nie obawiaj się, nie uda się mu nas sprowokować. Jestem pewien że istnieje wyjaśnienie dla tych zmian. Nat może i zawsze był nieco złośliwy, jednak tu musi chodzić o coś więcej.
- Pozostaje zacisnąć zęby i jakoś to znosić dopóki się nie wyjaśni co i jak - zgodził się z nim Zamir. - Te wszystkie tajemnice zaczynają mi jednak ciążyć. Co takiego jest tu, czego nie było w wiosce i dlaczego jest to aż tak potrzebne do celu naszej wyprawy? Broń? Zioła? Mikstury? I od kiedy niby Sil jest kapłanką?! Zawsze uważałem ją za druidkę - nerwy wyraźnie przemawiały przez młodego drwala, co dało sie też zauważyć gdy podnosił kufel, który drżał w jego dłoni.
- Na dobrą sprawę niewiele wiemy ani o niej, ani o Firze, ani nawet o Nathanielu. Biorąc pod uwagę, że większość czasu spędza poza wioską to nawet ciężko go nazwać mieszkańcem. Coś jednak ich łączy, to nawet ślepy jest w stanie zauważyć. - Młodemu rycerzowi z powołania, wyraźnie owa zagadka spokoju nie dawała, tak jak drugiemu mężczyźnie zachowanie jego towarzyszki.
Aria oparła się wygodnie o oparcie krzesła dokańczając swoje jabłko
- No. To w takim razie liczę na was. A co do tajemniczych zagadek, no cóż. Pewnie przyjdzie czas, gdy zostaną wyjaśnione - stwierdziła tylko
- Proponuję albo się czymś zająć, albo po prostu poczekajmy na pozostałych. Mogę wam coś zagrać, jak macie ochotę - zaproponowała. Zamyśliła się na chwilę, bo przecież fletnia została w ‘normalnym’ rozmiarze, ale zaraz uśmiechnęła się figlarnie mając w zapasie kilka pomysłów co do tego.
Oboje z ochotą pokiwali głowami, najwyraźniej zgadzając się także z jej propozycją zostawienia tajemnic, by te same wyszły na światło dzienne. *
Aria uśmiechnęła się do nich ponownie, po czym podniosła się z miejsca. Znalazła kobietę, która wcześniej przyniosła jej jabłka i poprosiła o kilka szklanek wody w ilości siedmiu. Przyniosła je na tacce i zaczęła po kolei dopijać trochę z jednej szklanki, trochę z drugiej, tym sposobem w każdym naczyniu po chwili była inna ilość wody
- To może opowiem wam historyjkę o polowaniu na dziki… - zaproponowała filuternie. Po czym zaintonowała pierwsze słowa przyśpiewki o myśliwych co to się na dziki wybrać chcieli i zwilżonymi palcami zaczęła przygrywać do słów na brzegach szkła. Tym oto sposobem przeszła przez znalezienie śladów dzików, zastawienie pułapki, aż po moment kiedy to łowcy stali się zdobyczami gdy dziki zgadały się z niedźwiedziem i skórę ściągnęły z myśliwych by położyć ją sobie przed kominkiem. Piosenka to była iście humorystyczna z przesłanką. Aria wyraźnie lubiła zabawy z muzyką, bo widać było po niej optymizm gdy mogła im tak poprawić humory. Oczy jej się aż śmiały nawet, gdy muzyka ustała.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline