Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2017, 08:38   #15
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ból… Ból przy oddychaniu, ból rany. Ból życia, można by powiedzieć gdyby nie to, że Teri szczególnie filozoficznie nastawiona nie była. Przeklęty wiatr zacinał tak, że miało się wrażenie iż to, co pompują płuca to nic innego jak lód. Gdzie do cholery było pieprzone powietrze?
Starając się ograniczać ilość kolejnych oddechów, wsadziła dłoń do plecaka by na chybił trafił wygrzebać z niego butelkę. Opatrywaniem mogła zająć się później, teraz liczyło się przelanie rany czymś, co zdolne jest zabić wszystko co mogło w tą ranę wejść. Włącznie, jak podejrzewała, z samym ciałem, które ranę otaczało. Zanim jednak zrobiła cokolwiek, pociągnęła łyk na rozgrzewkę. Nie obchodziło jej co Aidan o tym teraz sądzi. Już i tak wkurwiało ją, że musiała marnować trunek. Nie potrzebowała dodatkowego mędrkowania od faceta, który ledwo się na nogach trzymał.
Nie patrząc na niego, chlusnęła na ranę, a następnie wyciągnęła butelkę w jego stronę. Nie była pewna, czy przy takiej kumulacji bólu, będzie w stanie ją utrzymać, a nie chciała rozbijać drogocennego szkła. Spomiędzy warg wyrwał jej się syk bólu. Nie chcąc wrzeszczeć na całe gardło, przyłożyła przedramię do ust. Materiał kurtki musiał poradzić sobie z pochłonięciem krzyku.
Miała ochotę zabijać, a jednocześnie… Spojrzenie, którym powiodła po okolicy było pełne specyficznego szaleństwa. Takiego, które człowiek osiąga gdy przekroczy barierę i znajdzie się po tej szajbniętej części odczuwania, która niesie ze sobą na równi przyjemność i cierpienie. Może faktycznie była popierdolona, a może nie. Coś za często ostatnio zadawała sobie to pytanie.
Ortega poprowadził ją inną drogą niż mówił. Dlaczego? Kolejne pytania, chaotyczną burzą nacierały na jej umysł, podobnie jak faktyczna burza uderzała w jej ciało. Resztkami kontroli, jaką jeszcze nad sobą sprawowała, powstrzymała się przed skorzystania z jedynego źródła ciepła w promieniu, cholera wie jak wielu mil. Jego obecność była jak pieprzona marchewka. Tak bliska i jednocześnie tak hujowo niedostępna w tych okolicznościach.
- No to w drogę - wyszeptała, bojąc się szerzej otworzyć usta czy też pozwolić rozluźnić mięśnią gardła na tyle by wydać z siebie głośniejszy dźwięk. A może zwyczajnie nie była w stanie go wydać po tym jak zostało potraktowane zawartością butelki? W tej chwili zwyczajnie nie wiedziała. Ból docierał z tak wielu ognisk, że zwyczajnie nie miało to dla niej znaczenia. Zastanowi się później, o ile uda się im dotrzeć do kostnicy. O ile uda się przeżyć. A biorąc pod uwagę, że najkrótsza droga prowadziła przez najgorszy, bo odsłonięty teren, zwyczajnie nie chciała o tym myśleć. Metoda drobnych kroków wydała się teraz odpowiedniejsza, bezpieczniejsza. Zarówno dla ciała jak i umysłu.
Wyszczerzyła zęby do Aidana. Jej wzrok ponaglał, jej ciało domagało się ruchu pomimo zmęczenia. Pragnęło ciepła…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline