Całodzienne ćwiczenia nie należały do najlżejszych. Wychodząc na obiad, miał całe zakrwawione palce i bolesne odciski na ramionach. Kiedy podążali na posiłek, podszedł do cyrulika: -I jak tam ćwiczenia, szczęściarzu?-zapytał się głośno medyka, a następnie dodał szeptem, nachylając się - Tyle zaoszczędziłem wosku.- po czym wepchnął mu go do ręki.
Na całe szczęście popołudniowe ćwiczenia były łatwiejsze. Głównie teoria i wykłady o walce, ale również i praktyka. Kiedy strzelali, sierżant podchodził do każdego z nich i korygował ich błędy. Do Waltera podszedł tylko raz, by poprawić jego postawę. Ale chyba cyrkowiec nie wypadł źle, bo dowódca pochwalił go.
Mimo to, z niecierpliwością czekał na kolację. Nie dlatego, że dawano jakieś wyjątkowo smaczne posiłki, bo takie nie były (chociaż zawsze to jakieś jedzenie, a nie głodówka), ale dlatego, że wreszcie chciał odpocząć.
Kiedy skończyli jeść, ogłoszono, że mają wybrać spomiędzy siebie dwójkę dowódców. Oczywiście, Walter się nie zgłosił, ale z zaciekawieniem przyglądał się sprzeczce Sigmarytki z elfem. |