Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2017, 18:42   #16
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Zamek krył w sobie tajemnice, które pobudzały Ciemność i nie dawały spokoju Decato. Co mogłyby powiedzieć te stare mury, gdyby pozwolono im mówić? Jakich wydarzeń były świadkami? Miały szczerą ochotę zapytac je o to, jednak wiedziały, że odpowiedź by nie nadeszła. Szukały więc dalej, czując, że coś tkwi tuż za granicą ich dostrzegania. Że czai się, czekając aż połączą fakty i skierują myśli ku właściwym drogom. One jednak nie potrafiły tego uczynić. Jeszcze. Wkrótce bowiem, wiedziały to bowiem innego wyjścia nie było, dotrą do punktu, który sprawi, że obraz stanie się klarowny.


Spotkanie z Trito nie przysporzyło im tylu problemów, ilu się spodziewały. O dziwo, dziękować winny Morfie, do czego jednak nigdy dojść nie miało. Nawał pracy, jaki został spowodowany wczorajszym atakiem sprawił, że była potrzebna. Dano jej wolną rękę, co także odpowiadało ich planom. Oddaliły się więc by wypełnić rozkaz Trito. Im szybciej uporają się z tym zadaniem, tym szybciej będą mogły wrócić do głównego.

Wychodząc na plac Zamkowy zauważyły ludzi zgromadzonych wokół pręgieża. Do pala znajdującego się nieopodal drewnianego podwyższenia przykutych łańcuchami siedziało trzech mężczyzn i jedna kobieta. Obite, zakrwawione twarze i puste oczy wbite gdzieś przed siebie. Noga jednego z mężczyzn wygięta była pod nienaturalnym kątem. Kobieta szlochała cicho. Tuż obok stało kilku tagmatos. Na podeście, w pełnym słońcu, kręcili się anakratoi przygotowując scenę pod mające się odbyć widowisko. Kaźń.

Zaułek nie zasługiwał na swoje miano. Najgorsza dzielnica Skilthry, nazwana tak chyba tylko z przekory, była miejscem brudnym i śmierdzącym, z wąskimi, zapaskudzonymi odchodami i pomyjami ulicami, które w panującym upale wydzielały mdlący fetor. Patrole tagmatos, które widoczne były w całym mieście, tutaj nie zdarzały się tak często a mijani ludzie nie sprawiali wrażenia przyjaznych. Na widok czerwonego płaszcza umykali jednak z drogi.

Decato idąc jedną z głównych arterii miasta, dogonił w końcu wóz z ciałami, który skrzypiąc przeraźliwie toczył się w kierunku miejskiej trupiarni. Napuchnięta głowa kobiety spoglądała na nią wytrzeszczonymi oczyma a zwisająca z burty noga odsłaniała nieprzyzwoicie, to czego odsłaniać nie powinna.

Bustuarium znajdowało się w najnędzniejszej części Zaułka. Tam gdzie północne mury opływała Zarga, przyklejony do nich, między dwiema północnymi basztami wznosił się budynek z białego, gładkiego marmuru, z białą kopułą. Dawna siedziba kultu jakiś zapomnianych bogów zaadoptowana na trupiarnię odróżniała się znacznie od otoczenia, w którym się znajdowała. Paradoksalnie błyszczała nowością wśród rozkładu i zniszczenia. Już z daleka, niczym drogowskaz, widać było czarny dym unoszący się nad zapadniętymi dachami, teraz czarny, tłusty, unoszący się kominem psuł cały obraz budowli.

W tych dniach bramy nawet nie zamykano. Tak często ścierwniki ściągały z miasta coraz to nowe trupy, że w końcu dano temu spokój. Już z daleka poczuły smród śmierci. Mimo chłodu panującego w środku, bo budynek w jakiś niewytłumaczalny sposób ten chłód akumulował, powodując gęsią skórkę na skórze, gdy wchodziło się z piekła jakie było na zewnątrz, ciała w nim zgromadzone wydzielały mdlący trupi odór, którego intensywność rosła wprost proporcjonalnie do ilości ścierwa. Tego zaś było aż nadto...

- Kurwa, kolejny - jęknął tłusty bustuarysta widząc nadjeżdżającego ścierwnika. - Co tam wieziesz?

- Dziwka - zakasłał sucho woźnica. - Wyłowili z rynsztoka na Kwadracie.

Zatrzymali się za wozem, wyszukując plamy cienia, która mogłaby osłonić ich przed uciążliwym słońcem. Słuchali, sami pogrążeni w ciszy. Nie musieli się spieszyć z ukazaniem swej osoby, nie widzieli ku temu powodu. Korzystali za to z okazji by przyjrzeć się dokładnie ciału spoczywającemu na wozie. Jego wygląd ich nie odstraszał, a ciekawił. Zwykle do czynienia mieli z mięsem, które zginęło od ostrza. Zmorfionym mięsem. Widok, który mieli przed oczami, różnił się na tyle, by skłonić do wyciągnięcia dłoni i dotknięcia napęczniałej skóry. Byli ciekawi czy wodne organizmy znalazły już w środku dom dla siebie. Ile czasu minęło od śmierci. Jej powód, ostatnie chwile kobiety. Chcieli je przeżyć z nią by zdobyć satysfakcjonujące odpowiedzi.
Mrok rozciągnął swe macki, wysuwając je w kierunku mięsa na wozie. Ciemność wypełniła umysł. Świat zwolnił dla nich, pozwalając dostrzec każdy szczegół, który zwykle umykał zmysłom. Było to przygotowanie do wkroczenia do bustuarium. Przede wszystkim jednak było to zaspokojenie ich ciekawości. Pozbycie się jednych pytań, podczas gdy kolejne stawały w kolejce, mając za sobą te, których jeszcze nie byli w stanie ujrzeć.

Ciemność dotknęła sinego ciała, wodnistej, napuchniętej skóry. Przemknęła po śladach, które zostawiły małe drapieżniki. Zatrzymała się na chwilę na wybroczynach i otarciach pozostawionych na szyi i przesunęła się w dół, ku nieforemnym, dużym piersiom, i jeszcze niżej, ku rozchylonemu, krwawiącemu sromowi, podrapanym nogom i brudnym stopom.

- Decato? - gruby bustuarczyk wyrwał je z transu. Najwidoczniej kontakt z Diatrysem nie był mu obcy. - Przyszedłeś zobaczyć skrzywieńca?

Cofnęły dłonie, powoli, by utrzymać kontakt jak najdłużej. Ciemność wypełniła jej umysł obrazami przedstawiającymi brutalną formę śmierci, która stała się udziałem tej kobiety. Kąciki ust powróciły z powrotem na swoje miejsce, ponownie układając usta w nic nie znaczącą linię. Mięśnie twarzy przestały ukazywać fascynację, którą czuły i na powrót stały się maską obojętności, którą miały zwykle na sobie. Skrzywińca… Tak, po to tu przyszły.
- Przyszły - potwierdziły, ostatnią myśl wypowiadając na głos. Miały wszak misję, której trup na wozie nie dotyczył, a przynajmniej wciąż nie dostrzegały związku, który mógłby mieć z ich zadaniem. Nie znaczyło to jednak, że martwe mięso przestało się dla Decato liczyć. Nie, zostało gdzieś w mroku, skryte na chwilę obecną, by w razie potrzeby pojawić się jeżeli okaże się iż jest ono fragmentem układanki.
- Zaprowadź - nakazały, powolnym ruchem zwracając oblicze w stronę mężczyzny.

Ciało, do którego je zaprowadził, leżało na kamiennym stole. Odarte z szat, nagie ciało mężczyzny w sile wieku. Mógł mieć na oko trzydzieści, trzydzieści pięć lat. W niewielkim pomieszczeniu nie było jedynym. Pod ścianą leżały kolejne, ułożone w równym rzędzie, jedno obok drugiego. Kilkanaście trupów, wśród których rozpoznały znajome twarze.

- Z wczorajszej karawany - bustuarczyk potwierdził ich spostrzeżenia. - Ciał jest tyle, że nie wyrabiamy się z paleniem zwłok a i tak wkrótce zabraknie nam drewna i przyjdzie spławiać trupy do Zargi.

Skrzywienie było widoczne na pierwszy rzut oka. Żebra przebijały skórę mężczyzny i tworzyły zamkniętą konstrukcję już poza ciałem zmorfowanego. Było jasnym, że albo musiał zostać wystawiony na bardzo silne działanie morfy albo mutacja musiała trwać latami.

Pokiwały głową. Słowa mężczyzny stworzyły kolejne pytania. W stolicy nigdy z czymś takim się nie spotkała. Tyle trupów… Ile z tych śmierci bezpośrednio spowodowała Morfa, a ile było następstwem działań skażonych?

- Gdzie je znajdują? - zapytała. - Ogniska? - dodała, bo to by im dało startowy punkt do rozpoczęcia działań. Ów atak, którego były świadkiem, musiał spowodować większe szkody niż początkowo myślały. Miasto zaś miało wiele miejsc, w których plugastwo mogło się kryć. Wokół tych miejsc powinno być najwięcej trupów.

- Ogniska? - powtórzył pytanie, które go najwyraźniej dziwiło.

W międzyczasie badały deformację mięsa, które złożono na kamiennym stole. W ich dłoni pojawiło się ostrze.

- Nie jesteście stąd? - Stwierdził bardziej niż spytał, po czym zatoczył łuk ręką.

To, w jaki sposób Morfa doprowadziła do deformacji było fascynujące i straszne zarazem. Zamierzała skorzystać z tej okazji i przeprowadzić badania nad martwym naczyniem. W stolicy wszak nie mieli dostępu do bardziej zaawansowanych deformacji, chyba że tych, które były hodowane w celach naukowych. Do prób, do takich właśnie badań, do ćwiczeń.

- Morfa jest wszędzie... poza miastem - dodał pospiesznie.

Decato zwykle interesował umysł skrzywionych, bardziej niż ciało. Ich sposób myślenia i reagowania. Ciemność także wykazywała tym tematem zainteresowanie, jednak ona pragnęła wiedzy o tym, jak wykorzystać ów umysł do sprawienia większego bólu. Zwykle jednak obiekty były żywe, przynajmniej do pewnego momentu.

- W kopalniach na ten przykład - mówiąc patrzył uważnie na poczynania Decato, - na dolnych pokładach.

Nacinając skórę pragnęły dostać się do wnętrzności, sprawdzić w jaki sposób zostały zmienione. Pracowały powoli i metodycznie, jednocześnie słuchając mężczyzny. Jego problemy dotyczące braków zostały przez nie odnotowane, jednak nie były w obecnej chwili istotne na tyle, by podjęły temat.

- Albo na północy, za Zargą, tam to nikt się nie zapuszcza, jeśli kto poszedł to nie wrócił, ale żeby w mieście jakieś ogniska? to nie... nie słyszałem…

Ciało nie krwawiło. Krew dawno już skrzepła, zatrzymując funkcje życiowe. Ciężko było jej operować nożem gdyż żebra wychodzące z ciała na zewnątrz utrudniały manewr. Trzeba by było odciąć, lecz tutaj nie miała niezbędnych narzędzi. Wyglądało na to, że same płuca są większe niż u normalnego mężczyzny.

- Mogę odejść? - grubasowi najwyraźniej spieszyło się do swoich zajęć.

Pokiwały głową, układając informacje, które im podał, we właściwe miejsca układanki. Dziwiło ich, że nie zajęto się głównymi skupiskami spaczenia. Czyżby były aż tak niebezpieczne i potężne, że Trito wolał trzymać się w bezpiecznych murach miasta? Myśl ta była nie tylko nieprzyjemna ale i podważała zgodność decyzji wyższego stopniem, z założeniami zakonu. Była jednak, zatem musiały ją wziąć pod uwagę. Nie wierzyły jednak iż nie istnieją ogniska spaczenia. Skoro liczba trupów wzrosła, musiała też wzrosnąć działalność Morfy, o czym wszak wiedziano. W związku z tym musiały się pojawić miejsca, w których owa działalność stała się bardziej widoczna, gdzie było więcej trupów. W innym wypadku należało przyjąć, że morfa opanowałą miasto i zacząć jego oczyszczanie. Dom po domu, piwnica po piwnicy, dzielnica po dzielnicy. Całe. Metodycznie i bez odpoczynku, aż ponownie sytuacja wróci do normy. Nie znały jednak tego miasta ani jego mieszkańców.
- Więcej trupów - rzuciły za oddalającym się grubasem, informując go o tym, że nie ma co liczyć na poprawę sytuacji, a wręcz przeciwnie. - Kto włada miastem? - dodały kolejne pytanie. Co prawda Ciemność podsuwała odpowiedź, jednak Decato potrzebowała jej potwierdzenia.

Przystanął. Obejrzał się przez ramię zdziwiony.

- Archigos? - odpowiedział pytaniem na pytanie i odszedł.

Zostały same w trupiarni.

Ponownie pokiwały głową, chociaż odpowiedź nie zawierała tego, czego szukały. Zatem będa musiały same zdobyć brakujące potwierdzenie. Ich uwaga ponownie skupiła się na leżącym na kamiennym stole i tych, którzy leżeli pod ścianami. Miała ochotę spędzić w tym miejscu więcej czasu, zbadać ich dokładnie, czuła jednak potrzebę ruszenia dalej. Morfa, która zaatakowałą poprzedniego dnia, a przez którą bustuarium nie nadążało się z pozbywaniem ciał, stanowiła dla nich cierń, który uwierał wżynając się coraz głębiej w ciało. Należało go wyrwać, im prędzej tym lepiej, wtedy bowiem będą mogły skupić swe starania na właściwej misji. Z tego też powodu ruszyły za mężczyzną.
- Gdzie dom Archigosa? - zadały kolejne pytanie.

Bustuarczyk zatrzymał się. Jego twarz wyrażała zdziwienie, a przynajmniej tak odebrały ów wyraz.
- W zamku - odpowiedział.

Pokiwały głową. Nie interesowało ich, że pytania które zadawały, mogły sprawiać wrażenie oczywistych. Chciały na nie odpowiedzi, więc ich oczekiwały i dostawały. To, co o nich myśleli inni było niezwiązane ze sprawą, a przynajmniej takie było w obecnej chwili.
- Spalić szybko - poinstruowała mężczyznę co powinien zrobić w dalszej kolejności z trupami, które jej pokazał. Nie obchodziło ich że ma ręce pełne roboty. Nie mogła pozwolić by te zdeformowane naczynia istniały dłużej niż było to konieczne. Bez dalszego marnowania czasu ruszyły w drogę powrotną. Zamierzały dopytać się o Archigosa. Nie zamierzały jednak od razu się do niego udawać. Najpierw chciały jeszcze trochę rozejrzeć się po zamku, po części, która nie należała do braci. Zastanawiały się także czy nie rozciągnąć swych poszukiwań także na podziemia zamkowe. Miały ku temu podstawy, zarówno tyczące się głównego zadania, jak i tego, które wiązało się z atakiem Morfy. O ile będzie się dało, zamierzały łączyć obie misje, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania Trito. Jeżeli zaś nic nie odkryją, wtedy udadzą się do Archigosa i przedstawią mu swoje życzenie. Miasto winno zostać dokładnie sprawdzone, a do tego potrzeba było ludzi. Nie widziały innego sposobu na to by opanować chaos powstały po ataku. Była to także okazja dla nich by sprawdzić inne części Skilthry. Nie mogły wszak zawieść.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline