Sander knowledge local d20+5= 13
Uważnie prześledził kurs zaznaczony na mapach. Wydawało się, że powinni być nie dalej niż cztery dni drogi od Eleder. Niestety, na tym etapie podróży nie widać było w pobliżu kursu większych wysp... Nawet zakładając, że kapitan popełnił błąd i znacznie zboczyli z kursu, następna wyspa była dopiero... Spojrzał na ostrzegawczy symbol nawigacyjny. Była tam wyspa, przez marynarzy zwana Kosą Przemytnika. Znajdowała się na uboczu normalnych tras rejsowych i nie bez powodu, sama wyspa i otaczające je wody miały wyjątkowo złą reputację.
Ponoć niegdyś jeszcze co bardziej brawurowi szmuglerzy próbowali swojego szczęścia i wybierali tę trasę licząc na uniknięcie patroli Sargavy, czy wcześniej Cheliax, zbyt wielu ich jednak zaginęło w dziwnych okolicznościach. Raz znalazł się ponoć nawet cheliański kapitan, który miał zamiar odczarować i ucywilizować tamte strony, zaczął nawet budować coś na wyspie, ale według legend jego również spotkał smutny los. Obecnie zapuszczali się tam już tylko samobójcy.
A co właściwie miało tam być takiego strasznego? To już zależało od opowiadającego, jego wyobraźni i obalonych kufli grogu. Opowiadało się o wszystkim, od morskich potworów, które miały swoje leża w grotach wokół wyspy, po klątwę, która powodowała, że umarli nie zaznawali tam spokoju i niestrudzenie przemierzali dżunglę w poszukiwaniu żywego mięsa.
Niestety nie było tam mapy samej wyspy, mała ciapka na mapie regionu ją symbolizująca była jednak z grubsza kolista z dziurą w środku.
Co zaś tyczyło się bardziej osobistych wpisów w kapitańskim dzienniku. Były niepokojące. Regularny i profesjonalny styl dowodzącego Jenivere zmieniał się z każdym dniem. Zdarzało się, że nie pisał przez długi okres czasu, a gdy już pisał notatki, były to krótkie, urywane myśli. Wiele z nich dotyczyło jakiejś Ieany. Gdy Sander starał się przypomnieć sobie tą postać jego głowa od razu zaczynała boleć, kręciło mu się w głowie. Kojarzył jednak, że była tam z nimi jakaś niepozorna kobieta, ale wszelkie szczegóły mu się rozmywały. W ostatnich dniach zapisane myśli kapitana były zupełnie szalone, podejrzewał pozornie zupełnie losowych załogantów o to, że chcieli mu odebrać jego miłość... Pisał, że "problem z załogą będzie musiał zostać rozwiązany" i że świadomie zmienił lekko kurs, by on i Ieana mogli zamieszkać na samotnej wyspie daleko od nieprzychylnych im ludzi.
***
Tymczasem w obozie do zbierającego liście Garidana podeszła wyleczona przez wiedźmę dziewczyna - Sasha. Za nią podążał wyraźnie zawiedziony gnom.
- Ale moje piękne dziewczę, usiądźmy jeszcze, nie skończyłem ci jeszcze opowiadać, jak...
- Tak tak - machnęła ręką.
- Już wszystko słyszałam, papciu, zaczynasz przynudzać.
- Co?! - gnom był załamany.
- Ale jak to! Ja myślałem, że my... że ty...
Dziewczyna zupełnie go zignorowała.
- Co z tą pokręconą ciotką, co dała długą w las? Mały mi o niej powiedział. - gnom na słowo "mały" zrobił się czerwony jak burak.
- Może wypadałoby za nią pójść, co? - w dłoni ważyła swój egzotyczny nóż zwany kukri.
- Nie żeby mi na niej zależało, ale coś mało nas, a kto wie na czym przyjdzie nam tu broń szczerbić ...
W jej oczach widać było, że wcale nie miałaby nic przeciwko jakiejś walce i już ją nosiło.
Widząc czule opiekującą się osłem wiedźmę i siedzącą obok łasicę nie mogła się powstrzymać i podeszła.
- Hej, jesteś jakąś, no wiesz? Druidką, czy coś takiego? - wyciągnęła dłoń w stronę łasicy, która nie wystraszyła się jej i nie uciekła
- Fajna. - stwierdziła.
- Coś bardziej drapieżnego byś też oswoiła? - widać było, że coś chodziło jej po głowie.