Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2017, 21:30   #53
Kawalorn
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Druidka popatrzyła z niewyraźną miną za odchodzącym krasnoludem i niedźwiadkiem. Widać, obaj byli siebie warci, z tym że jeden był jej podopiecznym, a drugi samcem alfa.
- Lebiegi… - fuknęła za odchodzącymi po czym popatrzyła na wiedźmę i resztę towarzystwa.
- Miastowe lebiegi… - Jak widać gnomka była pełna zrozumienia dla swoich kompanów. Ruszyła powoli z bojową miną za Gramem i Puchatym oglądając się od czasu do czasu na resztę.
- Sposób polowania zależy od rodzaju zwierzęcia na które polujemy… idziemy teraz na stado łań z jeleniem na czele. Trzeba na dziada uważać bo bojowy z niego samiec. Będziemy musieli rozdzielić się na dwie grupy… jedni będą rozpraszać czujność rogatego, a drudzy zakradną się do samic, następnie ci pierwsi ruszą do ataku… i w efekcie zaganiania stada do tych przyczajonych, którzy będą wybijać najsłabsze i najwolniejsze z jednostek. - Zinbi po raz pierwszy używała “normalnej” wspólnej mowy, skupiona na marszu oraz tłumaczeniu… sobie albo innym? Ciężko było określić.
- Celujecie w nogi by je złamać lub w płuca by je przebić, ewentualnie brzuch lub szyję by spowodować jak największy krwotok i szybkie wykrwawienie się zwierzyny.
- A gdyby tak płoszyć jelenie tymi hałasami, tak jak przy tamtych wilkach? - zapytał Eryk.
- Ćśś… Druidka chyba wie co mówi? - włączyła się Silke zaniepokojona tym, że zaraz gotowi spłoszyć zwierzęta na dobre - Postaram się przyczaić naprzeciwko Grama i Puchatego…
- A nie lepiej ustrzelić rogacza i złamać wolę walki reszty jeleni utratą przywódcy?- zastanowił się Gram wykazując zupełny brak doświadczenia w łowach.
- Przecież wtedy uciekną wszystkie do lasu! - Silke spojrzała na Grama ze zdziwieniem - To nie orki. Zróbmy tak, jak mówi Zinbi, spróbujcie z Puchatym zaatakować samca i pędzić łanie w stronę tamtych traw - reszta może się tam zaczaić z kuszami.
- Jaką ty widzisz wolę walki u łani? Przechlałeś mózg, że takie bzdury wygadujesz? - gnomka zamachnęła się w kierunku krasnoluda, wyraźnie podjuszona jego stuporem. - One będą spierdalać… albo spierdalać i albo je ubijemy zanim spierdolą albo jesz dziś korzenie - Druidka pokręciła w zrezygnowaniu głową, a miś tylko kichnął podekscytowany, gdy wyczuł w powietrzu znienawidzonego rogacza. - Zaganiacze na lewo za Puchatym, Gram ty też tam idziesz, taki zakuty łeb w sam raz nadaje się do bitki z przewodnikiem stada, reszta za mną i uwaga na nogi, pochylić się, pilnować wiatru by wiał w pysk. - poleciła zielonowłosa, wynajdując w ziemi tłustego robala, którego szybko spakowała do jednej z sakiewek.
- Jestem wojakiem…- odparł dumnie Gram i potem ciszej przyznał.-Ubijałem orków, czasem goblinów i jaszczuroludzi. Z zwierzętami żem nie wojował, więc się nie znam.
Po czym ugodowo dodał. - Niechże będzie po twojemu.
Silke skradała się już za Zinbi z kuszą w ręce, zaś Pogwizd dreptał z wyraźną drwiną tuż obok. Wiedźma przystanęła na chwilę, by szepnąć: - A ty na nic się tu nie zdasz. Leć, zobacz co dzieje się dookoła wieży. Może zobaczysz gdzieś gnoma i Lyre? Tylko cicho mi… - pogroziła palcem niesfornemu krukowi.
- Znajdę ich i złapię. A ich drobne dusze posłużą za strawę przedwiecznemu - stwierdził żartobliwie kruk siląc się na “mroczny” ton. Po czym już poważniej spytał. -A jak ich znajdę to co dalej? Zanim powrócę i skończy się polowanie znów się kawałek oddalą.
- Mógłbyś po prostu zamknąć dziób i sprawdzić czy w ogóle żyją?- wiedźma pokręciła głową i westchnęła. Nie wiedziała, co dzieje się z tą dwójką - przypuszczała, że postanowili działać na własną rękę zraziwszy się animozjami jakie powstały w grupie, ale uważała że wiedzieć tyle, czy żyją, to lepsze, niż nie wiedzieć nic.
-Mógłbym… ale to nie jest zabawne.- stwierdził “urażonym” głosem Pogwizd, choć jego właścicielka znała go na tyle by wiedzieć, że on tak łatwo się nie obraża. Rozwinął skrzydła i poleciał na poszukiwania.

Druidka poprowadziła swoją grupę okrężną drogą, poprzez największe trawy, krzaki i drzewka. Co pewien czas przystawała sprawdzając kierunek wiatru i korygując marszrutę do jego wiania. Drobna kobietka stąpała lekko i pewnie, nie zostawiając po sobie śladu oraz nie wytwarzając niepotrzebnego hałasu. Drużyna “myśliwych” powoli okrążała stado, zachodząc je od tyłu.
Tymczasem Puchaty, choć bojowy i uparty, teraz gdy nie był pilnowany przez starszą siostrę, postanowił się trochę pobawić z krasnoludem. Misiak stanął na tylnich łapkach gibiąc się na boki i odtańcowując coś co od biedy można było nazwać tańcem bojowym, po czym rzucił się na Grama oplatając jego sękatą rękę łapkami i z głośnym ciamkaniem przeszedł do memłania jego dłoni w pyszczku. Ukontentowany mlaskał i chrumkał wesoło, zachęcając do zabawy starego kompana, którego już rozpoznawał i lubił za rzucane po kryjomu smakołyki.

Biorąca udział w owym polowaniu Półelfka, była oszczędna pod względem słów w kierunku nowych towarzyszy. W końcu co się będzie wtryniać w rozmowy i plany zgranej(mniej lub bardziej) grupki. Co prawda ona sama zabrałaby się nieco inaczej do podchodów na zwierzynę, ale co tam, nie miała obecnie ochoty na jakieś wymądrzanie się w kierunku przewodzącej gnomce. Z łukiem i strzałą na cięciwie, poruszała się więc cicho, gdy zachodzili owe łanie…

Misio i krasnolud dogadywali się dobrze. Obaj gburowaci, uparci jak osły i przeświadczeni o swej niezwyciężoności, bardzo siebie przypominali. No i Gram szedł w kierunku jelenia z którym to Puchaty miał na pieńku. Reszta podążała za skradającą się Zinbi. I Jentrana i Silke i Eryk. Jedynie Szary zajął strategiczne miejsce gdzieś z dala nie mając ochoty pakować się w tą kabałę. Jedno spotkanie z przewodnikiem stada mu wystarczyło.
Jeleń i jego harem wyczuły misia jak i krasnoluda. Toteż samiec powoli ruszył w kierunku zagrożenia niepewny jeszcze czy zaatakować, czy wezwać swoje stado do ucieczki. Zapach Puchatka już znał, wiedział że niedźwiadek nie jest specjalnie groźny. Natomiast swą krasnoluda i prochu, był dla niego nowością. Dlatego jeleń podchodził ostrożnie w każdej chwili gotów do ucieczki i poderwania do niej stada. Należało więc działać szybko.
Puchaty chrumkał złowrogo, stojąc na tylnych łapkach. Tym razem udawał groźnego i… dużego, żeby jeleń poznał swoje miejsce i ukorzył się przed niedźwiedzią potęgą. Natomiast Zinbi zająwszy dogodne miejsce za drzewem, czekała na uciekające stado, gotowa dźgnąć sarnę przebiegającą obok niej.

Jentrana zajęła miejsce o kilka kroków dalej, za kolejnym drzewkiem. Jedną strzałę wbiła w ziemię, tuż przy swoich stopach, kolejną nałożyła na cięciwę. W ten sposób powinna oddać drugi strzał o wiele szybciej, niż sięgając po pocisk w kołczanie. Wypatrywała rozwoju sytuacji, skupiona na znajdującej się nieopodal zwierzynie.

Eryk, niezadowolony z faktu, że nie mógł po prostu zastosować zaproponowanej przez niego magicznej formy nagonki, założył strzałę na cięciwę, jeszcze idąc za Zinbi. Zbadał dla pewności, czy ma bełty w kołczanie, po czym stanął w gotowości do strzału.

Silke, idąc w ślady pozostałych, wybrała kolejne krzaki - tak, by łącznie pole rażenia ich strzałów miało jak największą rozpiętość. Przygotowała kuszę i czekała na dźwięk strzału.

Gram wycelował i jego muszkiet huknął. Jeleń spiął się zaskoczony obrywając kulą w tors i ryknął ostrzegawczo wzbudzając panikę u saren które rzuciły się do ucieczki. Rana rogacza byla poważna, ale nie śmiertelna. Niemniej bolała wystarczająco, by i sam rogacz rzucił się do ucieczki. Spłoszone stado saren gnało na oślep, prosto na drużynę kryjącą się po przeciwnej stronie. Gotowe stratować wszystko co stanie im na drodze.
Stado pędziło na nich, więc nie było to bezpieczne, niemniej włócznie i strzały oraz bełty były w gotowości. A mięso niemal na wyciągnięcie ręki.
Jen trafiła jedną łanię strząła, raniąc wyraźnie… Zinbi dobiła ją włócznią. Zwierzę upadło z głośnym jękiem wywołują panikę. Eryk i Silke strzelili z kusz zabijając kolejną łanię i zmieniając tor ucieczki całego stada. Zamiast szarżować na drużynę ruszyły w lewo, poganiane przez ciężko rannego jelenia.
W którego to Jen posłała kolejną strzałę, raniąc przywódcę stada… ale nie zabijając. Twardy drań z niego był.

- Wybacz mi - Szepnęła Półelfka, naciągając kolejną strzałę, by posłać ją w przywódcę stada. Należało szybko zakończyć męki zranionego zwierzęcia, należał się jemu godny koniec.

Silke umieściła w kuszy kolejny bełt i posłała go w stronę oddalających się łani. Nie przyglądając się zbytnio wynikowi strzału oddała zapamiętale kolejny, i kolejny…
Druidka pozbawiona broni, straciła zainteresowanie polowaniem na zwierzynę, za to podeszła do dwóch ubitych łań, by upewnić się, że są martwe, a jeśli nie, to dobiła nieboraki sierpem, podcinając im sprawnie gardła.
- Dawać, gońcie najwolniejsze. Rogacz się wkyrwwawia, niedługo osłabnie. Macie szanse na złapanie jeszcze dwóch lub trzech! - krzyknęła za towarzyszami, wyszarpując swoją włócznię z ciała samicy.

Tymczasem Puchaty radośnie biegł za stadem, warcząc groźnie i kłapiąc pyszczkiem zadowolony z obrotu sprawy. Był zbyt wolny i za mały by dopaść jakąś łanię, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało.
Zinbi odszukała wzrokiem swojego podopiecznego, patrząc z dumą na jego heroiczne wyczyny. Mina jej zrzedła gdy zobaczyła wilka. Szary siedział na zadzie i wyglądał jakby chciał, ale nie mógł rzucić się w pogoni za rannym zwierzęciem. Jego jestestwo przynosiło wstyd całemu królestwu Natury.
W końcu jednak ruszył, gdy strzała półelfki ostatecznie dobiła rogacza. Wtedy, gdy zagrożenie ze strony samca zostało zlikwidowane, Szary rzucił się radośnie w pogoń. Gram wypalił ponownie z muszkietu, ale niecelnie. Krótkie nogi i dość mozolne ładowanie broni sprawiło, że dystans między nim a stadem za bardzo wzrósł.
Silke z Erykiem zdołali powalić kolejne dwie łanie, zanim stado oddaliło się poza zasięg ich strzałów. Szary pognał dalej… Puchatek w końcu musiał uznać wyższość długich kończyn saren nad jego własnymi krótkimi łapkami. Zwłaszcza że zapach krwi powalonych zwierząt był nęcący, a Gram miał jeszcze jakieś krakersy, którymi ukradkiem zaczął już podkarmiać pieszczocha Zinbi.
- Pięć powalonych! - wykrzyknęła z ogniem w oczach Silke gdy łanie zaczęły znikać z pola widzenia.- Teraz możemy przeżyć w wieży i oblężenie orków- zagajała dalej, radosna, do reszty drużyny. Miała cichą nadzieję, że mężczyźni podejmą się zadania przeniesienia zdobyczy do wnętrza ich tymczasowego domostwa… Oprawienie, uwędzenie zwierzyny - w tym chętnie wzięłaby udział, po prostu myśl o targaniu łani na swoich plecach jakoś nie znajdowała w umyśle wiedźmy podatnego gruntu.
- Nasz bard kucharz będzie miał trochę roboty - powiedział radośnie. - Dobrze, ale na razie trzeba to wszystko jakoś przenieść, i dobrze by to zrobić za jednym zamachem, bo jeszcze jacyś padlinożercy się zejdą - dodał zaklinacz, któremu wprawdzie nie trzeba było nawet mówić, żeby to mężczyźni podjęli się przeniesienia złowionych zwierząt, lecz jednocześnie wiedział, że pięć jeleni we dwóch to nie poniosą.
Zinbi dla pewności poderżnęła gardła kolejnym zdobyczom, przywołując klepnięciem w udo, swojego kudłatego berbecia.
Fakt dokarmiania misia sucharkami albo przeoczyła, albo postanowiła na razie zignorować.
Puchaty radośnie chłeptał krew z gardzieli rogacza, jeżąc dumnie sierść na karku, jakby to on sam pokonał przewodnika stada.
- Usrasz się a nie przeniesiesz… - mruknęła w końcu druidka, co oznaczało, że słuchać potrafiła, choć w większości przypadków po prostu olewała otoczenie. - Gram taki mądry, ruszy zad po swoich kompanów, których zostawił w wieży i może to mu trochę przefiltruje oleju w głowie i następnym razem zmobilizuje wszystkie siły przerobowe.
- Oj tam… nie wiadomo jakby poszło całe to polowanie. Równie dobrze mogliśmy wrócić jedynie z wzajemnymi pretensjami. A martwe zwierzaki i tak nie uciekną.- Wyłożył swoją filozofię krasnolud i ruszył w kierunku wieży, odprowadzany spojrzeniami Puchatka, któremu zaimponował rudy “niedźwiedź” jednym hukiem przepłaszający całe stado.
A propo “stada” Szary jeszcze nie wrócił. Pogwizd zresztą też, ale kruk miał znacznie trudniejsze zadanie, niż złowieszczy wilk… więc to akurat nie dziwiło.
- Uczony się znalazł… - mruknęła pod nosem gnomka, spluwając przez ramię i wycierając w trawę i liście ostrze sierpu. Puchaty usiadł na zadku z czerwonymi wąsami na pyszczku, strzygąc uszami i oglądając się za krasnoludem.
Zinbi zatknęła trzonek broni za pas, po czym biorąc dzidę do ręki, ruszyła po śladach stada. Niedźwiedź po chwili do niej dołączył, przebierając dziarsko łapkami.
- Gram, zlituj się, przecież przed chwilą powiedziałem - odrzekł zniecierpliwiony już Eryk. - Martwe zwierzęta nie uciekną, ale jak je tu zostawimy, to może okazać się, że upolowaliśmy obiad zupełnie komuś, a właściwie czemuś innemu.
- Nie musimy wszyscy iść do wieży… Wy tu zostańcie i przypilnujcie, ja sprowadzę posiłki.- krzyknął w odpowiedzi krasnolud nadal podążając wybraną drogą.
- ”Nie musimy wszyscy iść” - powtórzył Eryk. - Bardzo odkrywcze po tym, jak Zinbi powiedziała to samo, nie uważacie? - zwrócił się do Silke i Jentrany.
- Jak na krasnoluda… Dość odkrywcze - odkrzyknęła z przekąsem Silke wracająca z poszukiwania wystrzelonych bełtów. Większość z nich nie nadawała się już do niczego, więc dziewczyna zbliżyła się z powrotem do Jentrany i Eryka -Mówiłaś, że jesteś z Nesme, Jen… Można spytać, czym zajmowałaś się przed wojną?
-Pożyczaniem… tu i tam.- wyjaśniła trochę enigmatycznie Jentrana.- I nie oddawaniem.
- Takie rzeczy w spokojnym Nesme… Kto by pomyślał! - pokręciła głową z uśmieszkiem wiedźma widząc, że trafiła na swojaka - A na poczet jakich to wydatków? Wybacz, ciekawość mnie zżera…
- Podróżowałam przed wojną… Kto by wysiedział całe życie w nudnym Nesme.- machnęła dłonią Jentrana. I podrapała się po głowie.- Na poczeeeet… moich wydatków? Jak ktoś nie umie pilnować swojej sakiewki, to nie jego wina że ją gubi, prawda?
- Wszystko jasne. - skinęła powoli głową Silke na znak najwyższego zrozumienia omawianego tematu - Masz jakichś bliskich? Oprócz, jak rozumiem, Harveka?
- Harvek nie jest moim bliskim.- zaśmiała się Jen i pokręciła głową zaprzeczając.-Nie… Jestem samiutką sierotką nie mającą się do kogo przytulić w nocy.
- Może sobie kogoś znajdziesz wśród naszych… - Silke puściła do Jentrany oczko, po czym zwróciła się do Eryka - Słyszałeś? Jest robota!
- Może… znajdę.- odparła enigmatycznie Jen z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy. Eryk natomiast nie odpowiedział nic, jedynie przysłuchując się rozmowie z ukrywanym niesmakiem, a w tym momencie obejrzał się w stronę, w którą odszedł Gram, zajmując głowę własnymi myślami.
- Eryk, a ty? - zaczęła Silke zdając sobie sprawę, że poziom dyskusji nieco obniżył się - Przypomnisz nam, jakie były twoje losy przed wojną?
- Poza tym, że byłem szlachcicem, to również zajmowałem się pewnymi paskudnymi rzeczami, z tą różnicą, że żałuję - odpowiedział dość chłodno. - Potem uciekłem z miasta i się tułałem, sprzedając to, co mam, i wykonując różne proste prace… - dodał już bardziej uprzejmie. - Przy poprzednim najeździe orków nawet miałem jedno starcie z orkami, ale to przypadkiem. Potem orków pogoniły krasnoludy, następnie orki wróciły i wtedy wstąpiłem na ochotnika do pierwszej lepszej armii.
- Z kim pracowałeś w Everlund? - zadając to pytanie wiedźma zmrużyła oczy. Everlund nie było aż tak wielkim miastem; jeżeli szlachcic jak twierdzi miał na koncie paskudne postępki, to bardzo możliwe, że otarł się o jej ojca i jego skromną organizację. Lub o jego wrogów… Silke postanowiła spytać wprost, pewna że nie zdradzała swego nazwiska kompanii - Może z kimś od Farfire’a?
- Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek o nim słyszałem - odrzekł Eryk. - Nie orientuję się też dobrze, jakie kontakty mieli… moi mocodawcy - dodał wymijająco.
- Nieważne… - westchnęła Silke spuszczając wzrok, po czym dodała - Miło jednak spotkać krajana wśród całej tej zawieruchy.
Eryk uśmiechnął się. To samo myślał od samego początku, gdy dowiedział się o pochodzeniu Silke.
- Oj tak, zdecydowanie.
Tymczasem wracał Gram z bliźniakami i kilkoma mężczyznami wyglądającymi na chłopów, których ani Jen, ani Silke, ani Eryk w życiu swym nie spotkali.
- A kogóż to przyprowadziłeś? - zawołał Eryk.
-Osadników… chyba… przybył nasz drugi Harfiarz i sprowadził uchodźców.- wyjaśnił Gram wskazując osoby za sobą.- Ci tutaj to… mężczyźni, którzy nadali się do pomocy. Bo kobiet i dzieci przecież zaganiał tu nie będę.
- Panowie, bez zbędnych wstępów: mamy tu trochę zwierza do przeniesienia - zaordynowała Silke tonem, który nawet ją zaskoczył - Nie macie ze sobą może jakiego wozu? Im szybciej się z tym uporamy, tym prędzej będziemy mogli zasiąść do stołu.
-Niestety… nie mamy żadnych wozów.- wyjaśnił młodzian o kruczoczarnych włosach.-Uciekaliśmy z tym co udało się nam wziąć w ręce. Nasze wioski orki spaliły, dla przykładu, z zemsty, dla zabawy.
- Spokojnie, jest nas tylu, że bez problemu wszystko przeniesiemy za jednym razem. No, to do dzieła, panowie - odrzekł Eryk, chwytając jedną z saren.
-Słyszeliście… do roboty.- stwierdził Gram pierwszy chwytając za jedną z saren. Po czym nagle zamarł.- A co się stało z pyskatą Zinbi ? Gdzie jest ta zadziorna rozrabiaka?
- Poszła chyba szukać swojego wilka… - odparła Silke spoglądając jednocześnie z pewnym zaniepokojeniem w niebo. Pogwizda nie było już dobrą chwilę i chętnie widziałaby go znów u swego boku. Dziewczyna na chwilę zanurzyła się w swoich myślach, ale szybko ocknęła się pochwyciwszy pytający wzrok Grama. Pospiesznie wyciągnęła rękę w stronę w którą udała się Zinbi i dodała - Tam. Idziemy sprawdzić co z nią?
Silke stała chwilę z wyprostowaną ręką, ale reszta zdawała się zbyt pochłonięta krzątaniną przy ubitych łaniach, by zauważyć jej pytanie. Dziewczyna wzruszyła więc tylko ramionami, zarzuciła leżącą na ziemi kuszę na plecy i ruszyła w stronę mgły, tam gdzie ostatnio jej wzrok uchwycił Zinbi i jej misia. Na odchodne obróciła się jeszcze i krzyknęła w stronę drużyny - Gram? Eryk?! Ja już poszłam!
-Ja pójdę z tobą. Chłopaki jakoś sobie poradzą.- wtrąciła radośnie Jentrana czując w tym okazję uniknięcia dźwigania ciężkich zwierzęcych tusz.
 
Kawalorn jest offline