Kobuz nie miał czasu zastanawiać się, czy woli trole, czy sowoniedźwiedzie jako przeciwników, co może było i dobre, bo jego nogi nie dokonały taktycznego manewru zwanego odwrotem. Musiał jednak sobie przyznać, że nie starał się udawać bohatera, a co więcej, zdawało się że miał szczęście. Szczęście w nieszczęściu się znaczy. Fakt że pazur bestii zahaczył i rozerwał mu szyję, może i był wyjątkowym pechem, fakt że chwilę później sowoniedźwiedź padł a żaden więcej z ataków stwora nie trafił, zaś Furia połatała go różdżką, zanim zdążył się wykrwawić na śmierć, zakrawały na mały cud. -Ha ha, one powinny się nazywać niesowoniedźwiedzie, bo to ani sowa ani dźwiedź. - Powiedział kowal głosem podszytym nieco histerią.
Kiedy już się pozbierał nieco w sobie, przyjrzał się pobojowisku. Co prawda dzięki różdżce dzierżonej przez Furię, wkrótce wszyscy byli całkiem sprawni, ale martwiło go jak niebezpieczny stał się ostatnio las a co ważniejsze, jak szybko zużywali moc zaklętą w różdżce. -Dzięki Fiuria, a co do urządzenia magicznego jak to nazywasz, nie każdy ma dryg i nie każdy sobie dobrze z nim będzie radzić. Jeśli ktoś inny potrafi jej używać, ręka do góry. No, a teraz pora pozbyć się krwi znowu, no i może zapachu z tego wilko czegoś. - Rzucił w końcu Kobuz i przywołał do siebie odrobinę magicznej mocy, którą zazwyczaj zabawiał dzieci lub pomagał sobie w codziennych czynnościach. - Może uleczenie tego czegoś miałoby sens, może to jakiś druid, który nie jest agresywny i może nam powie co tu się dzieje. - Zasugerował mężczyzna, nie do końca wiedząc z czym ma do czynienia, poza faktem że las faktycznie chyba ostatnio ześwirował.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |