Joanna siedziała jakiś czas, oparta bezwładnie, skrępowana, gapiąc się tępo w białą ścianę. Czuła w ustach gorzki smak, pewnie efekt leków uspokajających. Zdarzenia ostatnich dni: napaść na tego policjanta, zbicie ją pałką, przytułek, zapakowanie do białego wozu - wszystko to jawiło jej się jako sny lub dziwne marzenia. Maligna i gorączka środków uspokajających.
Coś zaczęło się przejaśniać.
Nagle zapiekły ją oczy. Wzrok powoli odzyskiwał ostrość. Nigdy nie cierpiała leków uspokajających, chociaż na dworcu w Warszawie często były tym, co dawało niezłego kopa. Tylko zjazd bolał najbardziej...
I jeszcze jaśniej. Gdzie ja, kurwa, jestem?
Nagle jej oczy stały się rozbiegane. Poznaje te ściany, ten typ ścian, ten typ pokoju. Była tu kiedyś. Dawno, dawno...
Z jej piersi wydarł się cichy krzyk. - To szpital psychiatryczny... - stwierdziła oczywistość, głupio, mimo wszystko - spokojnie, jakby wcale nie krzyknęła wcześniej. Nagle uspokoiła się(wahania emocjonalne są powszechne u ludzi chorych psychicznie).
Wstała, rozejrzała się po pokoju. Sprawiło jej to niejaką trudność z powodu bolących rąk od kaftana bezpieczeństwa. We łbie mi się poprzewracało od tych narkotyków. Ledwo trzymam się na nogach.
Podeszła do stołu, krzesła i zlustrowała je wzrokiem. Badała pomieszczenie uważnie, ignorując postępujące zmęczenie i ból oczu.
Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 03-06-2007 o 18:54.
Powód: - poprawy kosmetyczne
|