Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2017, 19:34   #25
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
W głębinach oceanu woda płynęła powoli. W znajdującym się w niej Rapture, czas najwyraźniej wziął z niej przykład. Barman utrzymywał pełen szacunku dystans, który Tamarze niełatwo było skrócić. Randka skończyła się szansą na kolejne spotkanie w nieokreślonym terminie i w nieokreślonym miejscu. Dni się dłużyły, najpierw jeden, potem drugi. Codzienność przerwał wreszcie dzwonek telefonu i rozbawiony głos Sile w słuchawce.
- Tamaro Le Paige, jak ty to robisz? - kobieta ledwo powstrzymywała śmiech. - Tak przestraszyłaś mi guwernera, że prawie uciekł ode mnie z krzykiem. A dzisiaj wrócił z podkulonym ogonem prosząc, bym umówiła go z tobą na śniadanie w Phillies. Coś niebywałego.
- Jaka to rozkosz usłyszeć twój głos, moja droga.- Pani kustosz nie kryła radości. Ten telefon naprawdę ją ucieszył i nie chodziło o Rubena Fauchera. Owszem, była to interesująca informacja, ale tylko interesująca. - Chciał tylko się umówić ze mną czy też może porozmawiać o pracy u ciebie?
- O jakiej pracy tu mowa? Przecież mówiłam, że ode mnie uciekł.
- Czyli zadzwonił do ciebie tylko i wyłącznie po to, żeby skontaktować się ze mną?- W głosie Le Paige słychać było zdziwienie.
- Czemu zadzwonił? Przyszedł osobiście.
- Ale tylko po to?
- A co innego miałabyś na myśli Tamaro? - przyjaciółka ciągnęła za język.
- Pracę. - Odparła z rozbrajającą szczerością. - Wszak chciał u ciebie podjąć pracę.
- To było mi go nie odstraszać - odpowiedziała z wyrzutem.
- Może to i lepiej… - Tamara dodała po krótkiej chwili namysłu.
- I teraz sama sobie będę musiała szukać nowego guwernanta. Taka z ciebie przyjaciółka - wyrzut nie zabrzmiał ani trochę szczerze.
- Zwolniłaś starego?- Spytała z nieudawanym przejęciem Tamara. - Zanim zatrudniłeś nowego?
- Tak mi zachwaliłaś Fauchera, że na co miałam czekać?
- Co on ci powiedział gdy mu oznajmiłaś, że chcesz by u ciebie pracował?
- Że po rozważeniu swoich obecnych obowiązków, nie jest w stanie dołożyć należytej staranności w nauczaniu moich dzieci. Prawda, że ładna formułka?
- Tak, ładna. -Odparła lekko złośliwie.- Znajdziemy ci kogoś lepszego. Obiecuję.- Tamara starała się pocieszyć przyjaciółkę.
- A taki ładny był… francuski - marudziła Sile.
- To co ty chciałabyś od niego… francuskiego?
- Dla dzieci - stwierdziła niewinnie.
- To dobrze. - Tamara odparła żartobliwie.- I nie żałuj. - Trochę poważniej to powiedziała.- Na kiedy Faucher chciałby się ze mną umówić?
- Jutrzejsze śniadanie. Około dziewiątej.
- To ty zjedz dzisiaj ze mną kolację.
- O nie, Tamaro. Dzisiaj mam wyjście z mężem.
- Gdzie?
- Do Rose Bleue. Romantyczna kolacja, a potem zobaczymy.
- Liczysz na coś? - Spytała żartobliwie. W wypowiedzi ukryty był podtekst, który rozmówczyni powinna była wychwycić.
- Na romantyczny wieczór z ojcem moich dzieci i mężczyzną mego życia - odpowiedział z godnością Sile.
- Udanego wieczoru zatem wam życzę. - Powiedziała pani kustosz .
- Dziękuję. A tobie życzę miłego śniadania - pożegnała się.


Le Paige nie mogła się zdecydować, czy bardziej cieszyła się na myśl o nowych poszlakach w jej śledztwie, czy na myśl o możliwości podręczenia nieostrożnego bawidamka. Dobierając śniadaniową kreację doszła ostatecznie do wniosku, że odnalezienie córeczki Katii było najważniejsze, droczenie się z Faucherem to jedynie zabawny dodatek… przynajmniej dla jednej ze stron tej znajomości.
Jadalnia Phillies nie była ani droga, ani szczególnie popularna. Wyglądała jak dziesiątki barów mlecznych ze Stanów Zjednoczonych. Przeszklone pomieszczenie z wielką ladą i barowymi stołkami. Pracownicy w schludnych, białych fartuchach i z siateczkami na głowach serwowali jajecznice, naleśniki, kanapki i to, co uchodziło w Rapture za kawę.


1

Ruben był na miejscu, Tamara nie omieszkała się po angielsku spóźnić, ubrany jak spod igły. Trochę nie pasował wyglądem do Phillies, ale z drugiej strony każdego może nagle napaść głód, a na prosię zapiekane w jabłkach trzeba zwykle chwilę poczekać. U stóp mężczyzny spoczywał skórzany neseser, a na ladzie kusząco parował talerz z jajecznicą.
- Miło cię widzieć Ruben. - Tamara przywitała się grzecznie siadając przy nauczycielu ze swoim śniadaniem. Może i mało wykwintnym, ale nie można było tego wymagać za taką cenę. Mężczyzna bez słowa schylił się po swoją teczkę, wyjął z niej plik dokumentów i położył przed panią kustosz.
Le Pagie uśmiechnęła się lekko, z zadowoleniem.
- Cieszę się, że ci się udało.
- Nie wątpię. Wszystkiego najlepszego - guwernant był wyjątkowo nieszarmancki w towarzystwie Tamary.
- Teraz ci udzielę pierwszej lekcji. -Uprzejmy wyraz nie schodził z jej oblicza. - Zachowuj się przede wszystkim naturalnie. Z pewnością jest tu kilka osób, które cię kojarzą. Ciebie i twoje towarzyszki. Nie rób scen, by nas nie zapamiętano.
- Jest, jest. Na przykład John, który przyniósł mi jajecznicę - odparł mężczyzna, wracając do posiłku.
- Dobrze.- Odparła kładąc swą dłoń na dłoni mężczyzny. Z boku wyglądało to niezwykle naturalnie, ot dwa gołąbeczki spotkały się by ćwierkać sobie. - Cóż zatem masz dla mnie?- Rzuciła długie i powłóczyste spojrzenie rozmówcy.
- To, o co pani prosiła. Dokumenty adopcyjne z ostatnich miesięcy.
Tamara przez chwilę grzebała widelcem w swoim talerzu, by po chwili jednym płynnym, wyćwiczonym i jakże wzbudzającym wyobraźnie ruchem włożyć kęs do ust.
- I po to tylko poszedłeś do pani Zeilberger? - Spytała.
- A jak niby miałem się z panią skontaktować?
- Mogłeś poczekać, aż ja cię odwiedzę.
Ruben odłożył widelec i odwrócił się do Le Paige.
- Gdzie?
- Może w pracy? - Ton jej wypowiedzi był żartobliwy, przekorny.
- Najwyraźniej, może nie - Faucher sprawiał wrażenie, jakby bawił się znacznie gorzej od rozmówczyni.
- A może w domu?
Mężczyzna zamiast odpowiedzieć, wyraźnie pobladł.
Pod stołem rozgrywała się inna z goła scena. Tamara zrzuciła but i gołą stopą zaczęła trącać nogę mężczyzny. Najpierw delikatnie. Jakby przypadkiem. Po chwili jednak jej działania stały się bardziej zdecydowane. Bosa stopa powędrowała wyżej, ku udom rozmówcy.
- Czego pani chce? - skołowany Ruben nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.
- Chcę wiedzieć czy to co o tobie mówią jest prawdą.
- A co o mnie mówią? - w głosie pobrzmiewała rezygnacja zamiast zainteresowania.
- Że masz poważny problem. - I choć słowa były poważne to ona niepoważnie to powiedziała.
- Jeden siedzi obok mnie - odpowiedź była niegrzeczna.
- A tak. - Tamara spoważniała. - Chociaż sam sobie jesteś winien.
- O tak, sam się prosiłem o szantaż. Oczywiście - pokiwał głową.
- Byłeś nieostrożny. A w zasadzie jesteś. - Bosa stopa ani drgnęła z miejsca.
- Czy jeszcze czegoś pani zażąda? Muszę wracać do pracy.
- Oczywiście.
- Oczywiście… - powtórzył jak echo.
- Pani Zeilberger
- Pani Zeilberger co?
- Pani Zeilberger poszukuje guwernera dla swoich dzieci. Odmówiłeś jej tłumacząc się brakiem czasu. Jak to będzie wyglądało, gdy za chwilę przyjmiesz posadę u kogoś innego?
Faucher westchnął.
- Przyjmuję zlecenie od pani Zeilberger. Za darmo wystarczy?
- Nie, nie za darmo. - Tamara spojrzała rozmówcy prosto w oczy.- Na normalnych zasadach. Tylko bez dodatkowych usług. - Bardzo wyraźnie zaakcentowała ostatnie zdanie.
- Przygotuję na jutro umowę - obiecał, choć po prawdzie wielkiego wyboru nie miał.
- Liczę, że pani Zeilberger będzie bardzo zadowolona z jakości nauczania.
- Nikt dotąd nie narzekał.
- Cieszę się, że się rozumiemy. - Tamara dała sobie spokój z denerwowaniem mężczyzny. Sprzątnęła przyniesione przez niego dokumenty i zabrała się za swój posiłek.


Będąc już w swoim mieszkaniu, Le Paige zaczęła przeglądać otrzymane dokumenty. Zbiór nie był pokaźny, ale i w Rapture nie było jakoś szczególnie dużo sierot. Faucher zdobył dobrej jakości kserokopie, a ponieważ mimo swych wad był niegłupim mężczyzną, pewnie w sierocińcu nawet się nie zorientowano, że jakiekolwiek informacje wyciekły. Papiery dotyczyły pięciu adopcji - dwóch chłopców i trzech dziewczynek. Dwie dziewczynki opisano jako niemowlęta, co kwalifikowałoby córkę Katii. W dodatku starsza z dziewczynek i jedno niemowlę zostało zaadoptowane przez tę samą rodzinę Burgessów z Leża Minerwy, jednego z apartamentowców klasy średniej. Drugie niemowlę adoptowała rodzina Jeffersonów, mieszkającą w Skarbcu Neptuna - rybackim wieżowcu miasta.

________________________
1 - "Nocne marki" autorstwa Edwarda Hoppera
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 20-10-2019 o 17:21.
Zapatashura jest offline