Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2017, 20:54   #179
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Rodolphe i Sophie cz. 1 z 2

- Cóż cię zatem sprowadza do Szuwar, panno Sophie? - zagaił Rodolphe, gdy usiedli przy stoliku i otoczył ich przyjemny gwar rozmów i zabawy. Zielarz zamówił dla siebie kubek cydru, Sophie zaś, jako że nie jadła jeszcze obiadu, a pora (zupełnie nieoczekiwanie) zrobiła się całkiem odpowiednia, poprosiła o dzisiejsze danie dnia, to jest smażoną rybę z warzywami, oraz o kieliszek białego wina.

Dziewczyna nie odpowiedziała od razu. Upewniła się, że nikt im się zbytnio nie przygląda ani nie przysłuchuje i zbliżyła się nieco do rozmówcy.
- Nie mam zamiaru pana okłamywać, sieur Trottier - zapewniła. - Wierzę również, że mogę panu zaufać. Dobrze rozumiem decyzję o rezygnacji, jednak nie został pan merem bez powodu. - Zamilkła na krótko. - Jedną z osób, które ucierpiały w niedawnej katastrofie, była pewna stara kobieta, mieszkająca na podmokłych terenach, na północy Szuwarów. - Panna d’Artois odwróciła na moment wzrok, a gdy znów spojrzała na mężczyznę, miała w oczach smutek i żal. - Cicerone Glaive, z którym rozmawiałam w dzień mojego przybycia, poinformował mnie, że owa kobieta nie żyje.
- Nie nazwałbym tego potwora kobietą - roześmiał się szczerze Rodolphe, lecz szybko spoważniał. - Ale to prawda. Stara Marie zmarła mniej więcej w tym samym momencie, w której wydarzyła się tragedia z utratą przytomności. - Zielarz nie krył się z rozmową i mówił normalnym głosem. - Wyglądała, jakby nagle spadły na nią te wszystkie lata, które sobie, chyba, magią skradła. Wciąż jednak nie odpowiedziałaś, co tutaj robisz… Jesteś krewną Marie? - zapytał z nagłą troską w głosie.
- Magią… - powtórzyła dziewczyna, z wzrokiem utkwionym w blacie stołu. - Czyli to prawda? Naprawdę była wiedźmą… - Pokręciła powoli głową. - Nie jestem jej krewną - zaprzeczyła zdecydowanie. - Tak naprawdę nigdy się nie spotkałyśmy, jednak wiele o niej słyszałam. Ja, cóż… Jeśli tylko byłoby to możliwe, chciałabym ją pochować. W razie, gdyby mieszkańcy nie zgodzili się na miejski cmentarz, to chociaż tam, na bagnach. - Spojrzała mu w oczy. - To wiele dla mnie znaczy.
- Wiele słyszałaś… I chciałabyś ją pochować… - “Kim jesteś, do cholery”, dodał w myślach. - Nie sądzę, żeby z pochówkiem miał być jakiś problem. Ale odpowiedz mi najpierw - skąd to zainteresowanie? I czego ostatecznie ode mnie chcesz?
Rodolphe nie chciał, żeby tak to zabrzmiało, ale kolejna dziwna sprawa nie wpłynęła dobrze na jego samopoczucie. Musiał się nieco zdystansować, żeby nie stracić dobrego humoru po spotkaniu z Diegiem.
Panna d’Artois wyprostowała się na drewnianym oparciu. Oblicze znów miała spokojne.
- Po prostu pragnę godnie pożegnać daleką znajomą. - Zdawało się, że chciała wzruszyć ramionami, jednak tego nie zrobiła. - Miałam nadzieję, że wskaże mi pan bezpieczną drogę do jej domu.
- Raczej nie wybieram się na bagna, jest tam bardzo niebezpiecznie. No i ta chatka… Cóż, ona nieco zmienia położenie. Nie wiem, czy obecnie będzie dało się ją łatwo znaleźć.
Rodolphe przypomniał sobie drzewo wisielców, które zawsze wskazywało drogę, a ostatnim razem było dość niepewne, jakby traciło moc po odejściu Marie.
- Nie, raczej nie wybieram się - mruknął do siebie.

Sophie, nieco zbita z tropu, już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy postawiono przed nią talerz z parującą rybą. Dziewczyna podziękowała grzecznie i uśmiechnęła się do mera, wracając do niego spojrzeniem.
- Rozumiem - powiedziała przymilnie, uznając najwidoczniej, że nie zmieni jego decyzji. - Musi pan dbać o swoje bezpieczeństwo, aby móc troszczyć się o zdrowie wszystkich mieszkańców. - Skosztowała jednego z warzyw. Na szczęście nie było zbyt rozgotowane. - Skierowano mnie do pana również w sprawie pracy. - Dziewczyna zmieniła temat, by rozwiać nieco przytłaczającą atmosferę. - Rozmawiałam z panią Iris Pascal. Powiedziała, że z przyjemnością przyjmie kogoś do pomocy w urzędzie. Podobno ma teraz naprawdę dużo pracy, przygotowując arsenał na przyjazd nowego szeryfa.

Dbać o swoje bezpieczeństwo? Nigdy tak na to nie spojrzał, ale w sumie to lepiej, że tak panna Sophie na to patrzyła. Po prostu nie chciało mu się po raz kolejny łazić po bagnach, szczególnie z dość podejrzaną dziewczyną.
- W sprawie pracy? Cóż, panno d’Artois… Ja do pomocy nikogo nie potrzebuję, a urzędem zajmuje się obecnie pan Trouve.
- Dobrze. W takim razie porozmawiam z panem Trouve. Dziękuję. - Spojrzała w talerz i nabiła jasny kawałek ryby na widelec. - A wie pan, sieur Trottier? - zapytała, uniósłszy oczy na mężczyznę. - Zaskakująco duży tu ruch, jak na takie niewielkie, zapomniane miasteczko. - Po czym wsunęła jasny kawałek ryby do ust.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline