24-02-2017, 22:13 | #171 |
Reputacja: 1 | Plądrowanie Miętosiów Gospodarstwo Miętosiów stało skąpane w słońcu. Wyglądało inaczej niż w nocy. Można było dostrzec leżące w trawie śmieci, szmaty i kawałki kości. Wybite okna, leje po granatach, rozwalone drzwi w drobny mak i ściany podziurawione kulami świadczyły o niedawnych zajściach. Nadpalone budynki przeszukiwał Brunem i Patric, razem z braćmi Levasseur. Przerzucali szpargały rozbójników i wygrzebywali spod desek jakieś skarby. Wszędzie unosił się jeszcze dym i smród padliny. |
24-02-2017, 22:36 | #172 |
Reputacja: 1 | Dzień na Wzgórzu Remi tylko rzucił okiem na oddalającego się Gasparda.
__________________ Hmmm? Ostatnio edytowane przez Kostka : 21-03-2017 o 16:06. |
25-02-2017, 01:17 | #173 |
Reputacja: 1 |
__________________ Everything I've done I've done with the best intentions. Ostatnio edytowane przez Sapientis : 06-03-2017 o 19:37. |
25-02-2017, 10:38 | #174 |
Reputacja: 1 | Plądrowanie Farmy Miętosiów cz. 2 Za Remim do powozu wspięła się Pężyrka, która prawie spadła, kiedy ten, wychodząc, minął ją. Minę miał nietęgą, więc krasnoludka ostrożnie zajrzała do wnętrza. Farma Miętosiów stawała się z kwadransa na kwadrans coraz gorszym, nieprzyjemnym i wręcz makabrycznym miejscem. Jednak sama krasnoludka salwowała się, godną medalu za prędkość, ucieczką, kiedy zajrzawszy do środka, odkryła zakrwawione łóżko.
__________________ "First in, last out." Bridgeburners |
25-02-2017, 11:57 | #175 |
Reputacja: 1 | Plądrowania ciąg dalszy Gaspard tymczasem odkrył, że we wnętrzu chałupy jest dość tłoczno. I właściwie sam się zaczął zastanawiać, dlaczego miałby być tym faktem zdziwiony. W końcu oczywistym było, że to właśnie w domu, gdzieś pod łóżkami czy za piecami, chowa się najbardziej wartościowe rzeczy i miejsce to jako pierwsze warto przetrząsnąć, zaś w przypadku Miętosiów pojawiał się nawet dodatkowy argument przemawiający za uprzejmym przewróceniem do góry nogami wszystkich pomieszczeń. Mówiąc w dużym skrócie, tam, gdzie spali Miętosie, była najmniejsza szansa na znalezienie przypadkiem jakichś poćwiartowanych lub nadgryzionych zwłok. |
01-03-2017, 21:44 | #176 | ||
Reputacja: 1 | Tura 17
Ostatnio edytowane przez Martinez : 02-03-2017 o 03:47. | ||
08-03-2017, 15:09 | #177 |
Reputacja: 1 | Panna Vergest nie lubiła tak gwarnych miejsc. Jeszcze przyjęcia możnych i władczych były zwykle stonowane, pełne przemyślanych ruchów, gestów i słów które czynili uczestnicy, ale przyjęcia takie jak to... Istny chaos. Każdy szturchał każdego, krzyki, tańce no i muzyka oraz śpiewy, które dość często kaleczyły uszy. Chloe aż skuliła się gdy Diego krzyknął jej w ucho. Spojrzała na niego zaraz i dźgnęła swym łokciem dyskretnie, acz boleśnie w jego bok, aż się zgiął w pół. Wtedy złapała go ręką za ramię i zaczęła mówić mu do ucha. - Żadnego picia i żadnych tańców. Jesteś na warunkowym i jeśli nie chcesz wrócić za kraty, to teraz musisz się zachowywać lepiej niż sami święci - odparła mu stanowczym głosem gosposia. Choć mogło mu się do nie podobać, to oczywistym było, że miała rację w tym co mówiła. - Mamy tu tylko jedną rzecz tu do zrobienia i wracamy - oznajmiła mu, dając do zrozumienia, że to nie podlega dyskusji. Diego westchnął ciężko ogarniając wzrokiem pyszne potrawy i karafki z winem. - Nawet małego flamenco? - Zagaił, ale gdy zobaczył determinację na twarzy gosposi, szybko spoważniał i dopytał - Jaka to rzecz, seniorita? Chloe przewróciła oczami po jego pytaniu. - Masz mi wskazać tego chłopaka, co jego śmierć widziałeś - przypomniała mu. Po tych słowach pociągnęła go przez salę by móc przyjrzeć się całej karczmie. Spośród bawiących się gości, Chloe ledwo sama rozpoznała kilka osób. Był tu piekarz i przystojny elf, który pomagał w świątyni. Po tym prędkim zwiedzeniu sali głównej, Diego tylko wzruszył ramionami i wbił zdezorientowany wzrok w gosposię. - Nie widzę nikogo znajomego, seniorita! Trzeba było przyznać, że nikt tu na oberżystę nie wyglądał. Za ladą stał jakiś elfi barman, którego Diego nie rozpoznawał. Eldritch, którego szukali mógł ukrywać się na zapleczu lub bawił gości na piętrze… Panna Vergest uważnie ale też i w miarę dyskretnie rozglądała się po sali. Żałowała bardzo, że wybrała się tu tak późno, kiedy już impreza działa się w najlepsze. Jej zmysły i wyszkolenie sprawiały, że wciąż była spięta, jakby gotowa na odparcie ataku. To było męczące i w gruncie rzeczy, niepotrzebne. Uznała, że poznanie właściciela karczmy pozostawi na później. - Wracamy, słabo mi od tej duchoty - krzyknęła do Diega. Oczywiście kłamała co do duszności, ale "wrodzona" bladość cery sprawiała, że jej słowa były dość wiarygodne. Oczywiście jej towarzysz próbował oponować, lecz silne pochwycenie jego ramienia i pociągnięcie ku wyjściu, wystarczyło. Z jakiegoś powodu mężczyzna wolał się nie sprzeciwiać wątłej dziewczynie. W każdym razie, dla osoby stojącej z boku, wyglądało to po prostu, jakby uprzejmy gość postanowił odprowadzić zmęczoną dziewczynę. Chloe z ulgą wyszła na zewnątrz. Od razu puściła ramię Diega i pewnym krokiem ruszyła w drogę powrotną ku świątyni. W głowie zaczęła na szybko rozmyślać co powinna dalej zrobić. Trochę obawiała się powrotu. Cicerone najwyraźniej unikał jej, a to była zła oznaka. Dziewczyna przygryzła wargę w obawie, że ojciec Glaive mógł nie poradzić sobie z informacjami jakie zawierał list. - Niedobrze… - mruknęła cicho pod nosem. Widok budynku świątyni Wielkiego Budowniczego wcale nie ucieszył Chloe. Weszła do środka, myśląc już o tym, żeby zająć się już dziś przyszykowaniem na błysk sali przed jutrzejszą mszą Cicerone. Dlatego też, po przekroczeniu progu świątyni, poleciła Diegu nastawić się na pracę, informując go, że tylko przebierze się i zaraz do niego dołączy. Gosposia po tych słowach udała się do swojej sypialni. Wyciągnęła klucz z kieszonki ukrytej w plisach jej sukienki o otworzyła pokój. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. |
08-03-2017, 19:09 | #178 |
Reputacja: 1 | Lampa w warsztacie dziadka powoli blakła, gdyż knot jej się kończył. Laura siedziała nad drewnianym projektem samopału. Można było go jeszcze rozwijać, ale w zasadzie był gotowy do budowy. Niezbyt skomplikowany, prosty w obsłudze i przy dobrym załadowaniu mógł miotać wiele celów na raz. |
08-03-2017, 20:54 | #179 |
Reputacja: 1 | Rodolphe i Sophie cz. 1 z 2
__________________ |
08-03-2017, 23:18 | #180 |
Reputacja: 1 | Rodolphe i Sophie cz. 2 z 2
__________________ Everything I've done I've done with the best intentions. Ostatnio edytowane przez Sapientis : 22-03-2017 o 20:41. |