Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2017, 23:47   #28
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Niewygodnie, och jak było mu niewygodnie i nie bardzo mógł sobie przypomnieć dlaczego. Ścierpły mu ręce a w gardle wyschło. Próbował zmienić pozycję i wówczas odkrył cóże się stało.
- Na włochaty zadek Kingu - zaklął cicho - cóż to ma znaczyć?!
Poruszył nieznacznie skrępowanym ciałem i rozejrzał się w miarę swych skromnych możliwości poszukując bezczelnego oprawcy, sprawcy jego nieszczęścia.
Pierwszy zareagował leżący nieopodal, zabandażowany mężczyzna w mundurze. Wyglądał na kogoś należącego do tej samej grupy, która spętała Utnapisztima. Ten człowiek jednak był w opłakanym stanie, nie miał jednego oka, a ręka zwisała bezwiednie na temblaku.
- Spokojnie, zajmą się tobą... - powiedział ledwie słyszalnie, męcząc gardło. - Miałeś dużo szczęścia trafić tutaj... konstabl Sparray się tobą zajmie, jak nami wszystkimi...
Kostabl? Brzmi zupełnie jak ten gość, który niedawno próbował przesłuchiwać badacza.
- No tak, spokojnie - Utnapisztim kontynuował swoją tyradę - łatwo mówić spokojnie ale ja tu się nawet poruszyć nie mogę, a tam niedaleko cała armia zielonych dzikusów czekających tylko by z nas zrobić pieczeń, albo coś… i jak ja mam się uspokoić w takich warunkach kiedy nawet kropli wody na wyschniete gardło nie dadzą i uciec nie ma jak przed niebezpieczeństwem, że już o cywilizowanych warunkach przyjmowania gości nie wspomnę… - zakończył kiedy zabrakło mu tchu i zaniósł się lekkim kaszlem. Mimo tego co mówił, rozumiał doskonale, że na nic więcej niż dobre słowo, o ile w ogóle to było dobre słowo, nie mógł w tych okolicznościach liczyć. Trudno posłucha rady i jakoś się spróbuje zdrzemnąć, przynajmniej nie będzie musiał gapić się w przestrzeń bez żadnych korzyści.
Tej samej nocy, ktoś obudził Uta, szturchając go lekko.
- Psst... - konspiracyjny szept zaczął rozmowę. - Szanowny panie, słyszałem, że przylecieliście tutaj na skrzydłach, niesieni niczym ptak...
Kiedy badacz przywyknął do ciemności, mógł zobaczyć lico rozmówcy. Był to młody chłopak, naście lat. Po uszach widać było, że ludzki.
- Czy zabrałby mnie pan stąd? To miejsce mnie przeraża... nie chcę umierać...
- Mnm, no, co, a tak - wierny sługa Enkiego z trudem rozumiał o co chodzi, głównie dlatego, że dopiero co się obudził, a resztki snu ciągle przesłaniały mu umysł mgłą niezrozumienia. - A, ja bardzo chętnie, tylko tak jakoś się poruszyć nie mogę. - Odparł szeptem, sam nie wiedząc za bardzo dlaczego. - Tylko nie wiem czy dobrze było by bardziej złościć gospodarzy, teraz tylko liny a kto wie co będzie jak nie uda się uciec.
Chłopakowi zabłyszczały oczy w przypływie nadziei.
- Więc pomożecie? Proszę poczekać, zaraz rozpętam więzy...
Zaczął kroić sznur malutkim nożykiem. Przy jego mikrej posturze i wielkości ostrza, mogło zająć mu to sporo czasu. Skoro więc i tak musiał czekać, badacz postanowił umilić sobie czas rozmową. Oprócz niej było słychać jedynie pojękiwania rannych, szum morza i cichy śpiew świerszczy.
- Cóże Cię tak przeraża? Ja rozumiem jakby i ciebie tak związali jak to ze mną zrobili ale tak to nie bardzo rozumiem, chyba nic nie przeskrobałeś co?
- Nie panie - odpowiedział, zajęty krojeniem. - Ale moja rodzina zaginęła w chaosie inwazji i...

Kolejne słowa młodzieńca zagłuszył donośny krzyk gwardzisty, gdzieś w oddali. Powstało poruszenie w całym obozie, a razem z nich dało usłyszeć się świt strzał nadlatujących z ciemności. Jedna upadła zaraz obok Utnapisztima, rozcinając jego więzy, kiedy obracał się na bok, dostrzec co dokładnie się dzieje.
- O żesz - niemal całe powietrze uszło z płuc badacza, lecz szybko się ogarnął i nie zapomniała nawet krótkiej modlitwy - Dzięki ci Anu za tę łaskę! - nim podniósł się na kolana, rozejrzał a potem łapiąc chłopaka za ubranie pociągnął go ze sobą za wozy, najszybciej jak mógł.
- No to już jasne co Cię tak przeraża… mnie też - skulił się kiedy niedaleko przeleciały kolejne strzały - to już zieloni?!
Pośród krzyków paniki i dosłownie kilku - do tego rannych - gwardzistów próbujących opanować tłum, kiedy reszta trwała przy barykadzie, kolejna salwa naszpikowała strzałami ziemię naprzeciw badacza. Tym razem jednak kilka strzał płonęło, a jedna trafiła w wóz pod którym się ukrywał, podpalając znajdujące się na nim zboże. Niemal w tej samej chwili Ut poczuł jak coś mokrego mlasnęło go po czubku nosa. Wyciągnął dłoń przed siebie, by poczuć początki nadchodzącej ulewy. Niebo rozjaśniało od błyskawicy.
- No to polatane - stwierdził badacz kwaśno po czym zwrócił się do chłopaka który go uwalniał - ja cię okłamywał nie będę, za chwile możemy umrzeć i jest tylko jedna droga więc… - w tym momencie złożył palce w dziwne, nienaturalne symbole, zupełnie jakby próbował tkać niewidzialną przędzę, szeptał też coś w tajemnym języku - módl się do Enkiego by miał cię w opiece.
Ut obdarzył zwierzęcymi zdolnościami zarówno siebie, jak i chłopca, zwiększając zwinność do niemal porównywalnej z małpią. Wokół zrobiło się nienaturalnie zimno, jakby chłód pulsował od samego czarodzieja. Młodzik popatrzył ze strachem na mężczyznę, jednak ciężko było jednoznacznie stwierdzić, czy w tej chwili bardziej bał się ataku, czy samego maga.
- Panie... co zrobiłeś...?
- Dałem nam szansę przeżyć, a teraz za mną, obyś lubił się wspinać bo długa droga przed nami - odparł badacz, a choć ręce miał dalej nieco zdrętwiałe i drżące z zimna, to natura tchórza dodawała mu sił. To był dokładnie ten moment kiedy nie myśli się o zagrożeniu przed tobą, tylko o pewnej śmierci za tobą. Tak też Utnapisztim poganiając swego nowego przyjaciela podbiegł do klifu, i wyszukując najlepszą możliwą drogę zaczął powolutku i ostrożnie z niego schodzić. Bał się przy tym strasznie, schodzenie po niemal pionowej ścianie w czasie burzy i najazdu orków było całkowitym przeciwieństwem wszystkiego czego by sobie życzył.
- No dalej złaź jeśli ci życie miłe! - Ponaglał chłopaka szeptem.
Chłopak popatrzył w dół. Przeżegnał się do swoich bogów i niepewnie, zrobił pierwszy krok...

Pomimo zaklęcia, zejście było niemałym wyczynem. Kamienna ściana była śliska od wilgoci, a wizja upadku przeszyłaby serca nawet najmężniejszych. Puszczenie klifu równało się z niemal pewną śmiercią przez rozbicie o skały w które tłukła morska fala.
Pierwszy zaczął schodzić Utnapisztim. Trzymał się kurczowo kamieni, a gdy jeden puścił, błyskawicznie chwycił się ściany. Zdawał sobie sprawę, że samemu nie zareagowałby w taki krótkim czasie i runąłby w dół. Ten odcinek dedykował magicznym mocom.
Gorzej radził sobie towarzysz niedoli. Zszedł ledwie metr i przytulił się do klifu, nie mogąc ruszyć nawet kawałka dalej. Bał się jak diabli, a badacz był za nisko, by mu pomóc; musiałby zawrócić.
- N... nie mo... Nie mogę, panie! Nie dam rady!
- Możesz, oczywiście, że możesz - zachęcał chłopaka Utnapisztim. - Popatrz tam po prawej masz skałę której możesz się złapać, teraz pomyśl gdzie postawić stopę, myśl tylko o następnym kroku a wszystko będzie proste, zobaczysz, możesz mi zaufać!
Choć po prawdzie nie ufał sam sobie, szczególnie w takich okolicznościach, ale cóż było robić, chłopak jeśli miał przeżyć dzisiejszą noc będzie musiał się postarać. W obozie przecież spotkałaby ich śmierć pewna i bez szansy na ratunek. Utnapisztima co prawda dręczyły nieco wyrzuty sumienia, że nie został i nie pomógł obrońcom, ale z drugiej strony ostrzegał, mówił jak jest, a w zamian go związali. No to niech sobie radzą jak nie słuchają głosu rozsądku, trudno, każdy kuje swój własny los.
Nie mając większego wyboru, chłopak poszedł za radą badacza. Ku swojemu zaskoczeniu, czarodziej miał rację, jego porady dawały plon obfity, gdyż po niedługim czasie, znalazł się przy nim. Wymusił na sobie lekki uśmiech, gdyż sytuacja nie należała do takich, które budzą powód do radości. Po chwili nie było mu do śmiechu jeszcze bardziej, gdyż z krzykiem przerażenia, niecały metr za nimi, przeleciała jakaś osoba. Za nią poleciała kolejna, kłuta grotem włóczni. Sycząca, jaszczuropodobna kreatura wzleciałą nad klif, ale na szczęście - przynajmniej dla Utnapisztima - szybko zawróciła, zapewne szukać kolejnych ofiar.
- Ki demon?! - zdziwił się Ut przywierając mocniej do skalnej ściany. - Dalej chłopcze, czas nagli, musimy znaleźć schronienie jak najszybciej. - To rzekłszy badacz starannie wybrał następne miejsce którego się chwycić i powoli, z rozwagą kontynuował swą mozolną wędrówke w dół klifu.
Pomimo silnie bijącej ulewy oraz coraz gładszych kamieniach z każdym metrem bliżej morza, obojgu ryzykantom udało się zejść na bezpieczną odległość z której jedynie najbardziej nieszczęśliwy upadek mógł pozbawić życia. Zeszli obok skał z których fale zmywały resztę krwi pozostawionej przez jedną z wcześniej zrzuconych osób.
Utnapisztim będąc w miarę bezpiecznym postanowił, że czas zadbać o swój komfort i zdrowie. Wziął głębszy oddech i starannie splótł dłonie w symbol Zu, demona wiatrów i pana wszystkich demonów. Zmówił krótka modlitwę po czym pozwolił magii działać.
Chłopak był w nie mniejszym szoku, jak przy poprzednim popisie czarostwa. Nie umknęło jego uwadze, jak czarodzieja przestały dosięgać krople deszczu, zwyczajnie omijając.
- To niesamowite panie, ale... co teraz? - zastanowił się młodzik.
- Teraz - Ut rozejrzał się, lecz z powodu deszczu niewiele był w stanie dojrzeć - teraz musimy znaleźć schronienie. Jeśli mamy szczęście to znajdziemy jaskinię. Wtedy, wtedy zdecydujemy co dalej, na razie ruszajmy nim te fruwające jaszczury zainteresują się co jest poniżej klifu.
Może nie znaleźli jaskini, tak trafili na wnękę w skale, do której zmieściłoby się może do czterech osób. Miejsce nie należało do najwygodniejszych, ale przynajmniej było względnie suche. Jedynie co jakiś czas fala chlustała niewielką ilością wody, podmywając brzeg wnęki.
- Dobrze, zostajemy tu do rana - zawyrokował badacz - potem zobaczę co dalej. Jesteś głodny?
Chłopak skinął głową.
- No to nie mamy wyboru - Utnapisztim zatarł ręce - wolałbym raczej coś zjeść, ale nawet jeśli coś nam się uda tu złowić to i tak nie będzie na czym tego przyrządzić.
- Mummu, matko wszystkiego, okaż nam swą łaskę, zaspokój głód swych dzieci. W imię Enkiego i Marduka, niech tak się stanie! - Słowa zaklęcia przychodzily łatwo jak zawsze, Utnapisztim czuł magię w swych dłoniach i kształtował ją zodnie ze swą wolą i naukami Najmędrszego. Po chwili nieco się odprężył, a choć jego żołądek pozostał pusty to uczucie głodu powoli ustępowało. Zanikło burczenie i pozostały jedynie dźwięki fal oraz przytłumione odgłosy toczącej się walki lub być może masakry; Utnapisztim nie mógł być pewien, niewiele widział na własne oczy.
- Postaraj się teraz odpocząć, rano zobaczę jak się sprawy układają i co możemy zrobić. - To rzekłszy badacz podciągnął nogi pod brodę i starał ułożyć się jak najwygodniej i w miarę możliwości odpocząć nieco przed nastaniem dnia.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 08-03-2017 o 23:50.
Googolplex jest offline