Ledwie cyrulik przepchnął się do siedzącego na pryczy Waltera, Karl ryknął i zaczęło się zdzieranie koszul wraz prężeniem muskułów. Biorąc przykład z akrobaty balwierz również nie zamierzał brać udziału w rękoczynach - pochylił się więc, aby podać towarzyszowi przyobiecaną maść. Ledwie jednak zdążył położyć miseczkę z mazidłem na posłaniu, wpadł rozjuszony sierżant. Biorąc przykład z lepiej obeznanych w rzemiośle żołnierskim towarzyszy, również zlazł z łóżka (mało nie wywracając się, gdy zmęczone treningiem ręce odmówiły posłuszeństwa w podparciu chudego ciała Abelarda) i stanął na baczność. Oczywiście, nie zamierzał wtrącać się również teraz - jak zwykle miał nadzieję, że burza ominie jego, szaraczka, a głowy posypią się jedynie wśród prowodyrów rozróby.