- Morda, szczylu i posadź dupsko - warknął Karl do Estalijczyka. - Tu nie dwór i nie zagranica, zawsze się tak rozstrzygało sprawy i zawsze będzie. To jest, kurwa, problem, w dupie byliście i gówno widzieliście, a mądrzycie się, jak studenciak w burdelu. - No, wreszcie ktoś, kto coś zrobi, zamiast srać gębą. Dawaj! - uniósł pięści szykując się na atak Tophera, ale nim ten zdołał do niego dotrzeć, został odepchnięty na bok przez akolitkę, a ciotowaty żołnierz wyciągnął miecz i znów zaczął kwękać. - Tej, schowaj ten scyzoryk, zanim zrobisz sobie krzywdę. - postanowił zająć się nim, licząc, że drugi Karl spacyfikuje kobietę i będą mogli wrócić do jakże nieuprzejmie przerwanej im sprawy.
Wyłamał z najbliższej pryczy kawałek deski, zamierzając posłużyć się nią jak pałką.
Wtem do sali wpadł sierżant, najwyraźniej nie do końca zachwycony zaistniałą sytuacją.
Karl opuścił rękę, w której trzymał deskę i cofnął się nieco.
W międzyczasie reszta zaczęła powolnie i z bólem lepić kit dla Grubera. - No widzi sierżant, jak się wszyscy pysznie dogadujemy? Widział sierżant kiedy taką solidarność - tu pokosił oczy na akolitkę - u kotów? - dodał, chowając zaimprowizowaną pałkę za plecami.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |