Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2017, 22:18   #61
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Padre sczytał dane udostępniane przez obrożę.
- Brown 0, tu pułkownik Zciwicki, Black 0. Podaj swój status i cel.

Parchy, gadali coś “statusach”. Padł stopień wojskowy, a słysząc go ostatni Parch z grupy Brown poczuł nadzieję. Może to jeszcze nie koniec, może się uda wydostać z tej ciemnej dupy i uchować łeb na karku. Patrzyła na tekst, potem słuchała i ledwo gość skończył gadać, uruchomiła swój komunikator.
- Mogę mówić, jestem cała. Jeszcze. - wydyszała pospiesznie, zerkając na panel hakerski - Resztę zdjęło, zostałam sama. Cel: wsparcie sojuszniczych jednostek. Znalezienie i doprowadzenie do CH2… mapa pokazuje pół kilometra, w dżungli. Jednostki są tu, za zakrętem… trzy sztuki, ale związane walką… chyba. Były cztery przed chwilą, jedną coś zdjęło przed sekundą. Potrzebuje jednego żywego. Jednego. Jesteście nad włazem, widziałam że ktoś od was grzebał w systemie. Wyczyściliśmy wejście do mojej pozycji. Gorzej z przodu… zostało mi półtorej godziny, ciężko z bronią. - skończyła chaotyczny raport.

“Co za siły sojusznicze? Widziałaś ich?”
- Ósemka stukała zawzięcie w klawiaturę Obroży - “Ty grzebałaś przy panelu na górze?”

- Tak, ja grzebałam. Musieliśmy otworzyć wejście
- Brown 0 odpowiedziała niepewnie, patrząc na tekst. Dlaczego tekst, skoro mogli gadać? Ten pułkownik też gadał. Sprawdziła w panelu - tekst wysyłała Black 8 - Nie Ósma, nie widziałam. Dostaliśmy zadanie żeby ich znaleźć. Znaleźliśmy, ale kontaktu eee… wzrokowego nie było. Nie wiem jaki mają status, ani co to za formacja.

- Jakiego typu obcych tam masz? - Zapytał Padre.

- Xenosy, chodzą po sufitach. Duże… większe od człowieka. Te małe też - Brown0 odpowiadała dalej - Tak było do tej pory, nie wiem co z przodu.

- Black 8, przejdź na komunikacje oddziału, nie potrzebne nam komplikacje - odezwał się Padre. - Brown 0, jak dużo tych obcych? Pojawiają się grupami czy samotnie? - odruchowo sprawdził czas jaki im pozostał do zjawienia się w CH1.

- Weszliśmy do większego pomieszczenia i rzuciły się na nas… stadnie. Wybuch mógł je przestraszyć, ale… nie wiem. Nie widzę ich, na czuja średnio idzie… ciężko stwierdzić co tam zostało i co się dzieje. - Brown 0 brzmiała na zakłopotaną.

Za plecami Padre rozległo się ironiczne prychnięcie.
“<konsternacja> Nadaje po ogólnym, przestaw widok albo co tam chcesz” - odpisała i splunąwszy do studzienki kontynuowała - “Br0: Wygląda czysto tam gdzie jesteś?”

- Eeee… to kanały? Śmierdzi tu i syf na ziemi… aaa! Wróg? Nie, nie widzę… nic w zasięgu słuchu i wzroku. Czysto… pod tym względem - uśmiechnęła się pod nosem.

Zcivicki przywołał mapy tego terenu sprawdzając czy są na nich zaznaczone tunele pod nimi.

Ósemka w tym czasie patrzyła niechętnie na właz: mały, śmierdzący… zniechęcający. Zbyt wąski, by dał radę przecisnąć się przez niego pancerz wspomagany. Sytuacja pod ziemią też nie wyglądała ciekawie, choć obsmarowana krwią drabinka prowadziła prosto w dół na prawdopodobnie twardą powierzchnię. Nie tak wysoko, w świetle wpadającym przez sufit dało się dostrzec w miarę prosty teren… wilgotny i z resztkami czegoś organicznego. Gdzieś przy Brown trwała walka, sekundy ulatywały w niebyt, zostawiając po sobie powidok lecących na wyświetlaczu zegarka cyfr.
Jeden krok i Parch stanęła nad krawędzią, spluwając w dół po raz ostatni, nim wykonała drugi krok, spadając w ślad za plwociną.

Zcivicki sprawdzał mapę jaką wyświetlała obroża. Na szczęście jeszcze na orbicie Graeff wykonał dobrą robotę ze wstępnym rozpoznaniem terenu i nie zapomniał o podziemnym systemie na mapach. Teraz na holo obrazie jaki wyświetlała jego Obroża widać było fragment okolicy. Była na niej droga na której właśnie byli choć na niej oczywiście, żadnych rozkładających się trucheł w tym tropikalnym gorącu nie było. Była za to zaznaczona linia kanałów przy drodze. Po mapie widać było też podziemną pozycję Brown 0. Powinna być w jakiejś bocznej odnodze ciągnącej się prostopadle do drogi. Na powierzchni dałoby się tam dojść pewnie prędzej po skosie i na skróty. Tyle, że trzeba by wejść przez kolejne truchła, fale fetoru i brzęczących ścierwojadów oraz wybuchowe urozmaicenie dla gości. No i właz. Nie było w jej pobliżu żadnego włazu by się tam dostać. Najbliższy poza tym przy którym stali był już patrząc z ich strony “za” Brown 0. Trzeba by przejść na powierzchni poza jej pozycję. Z jakieś 150 - 200 m od miejsca gdzie Zcivicki stał obecnie tak patrząc w linii prostej. Do samej Brown 0 w linii prostej było pewnie trochę mniej niż połowa tej odległości.

W tym czasie Nash zeskoczyła na dno studzienki. Zachlupotało coś pod jej butami a echo poniosło odgłos uderzenia w brudny beton. Kanał miał jajowaty przekrój i sięgała głową prawie do najwyższego punktu. Nie było szans by jakikolwiek pancerz wspomagany tu wszedł chociaż zwykły wojskowy pancerz czy egzoszkielet powinien się zmieścić. Ale gigantów pewnie by przygięło. Oświetlenie taktyczne zamontowane na broni okazało się całkiem przydatne. Promień światła był dość wąski ale i tunel do szeroki nie należał widać więc było go całego. Jasne jednak, że trzeba było poruszać się gęsiego a wyminięcie kogoś wiązałoby się z niezłą ekwilibrystyką i w walce było raczej mało realne. Nawet na spokojnie to oznaczałoby wymuszoną współpracę dwóch osób. Dopiero jeśliby zrobiło się gdzieś tam szerzej i wyżej można było myśleć o zmianie szyku i innych fanaberiach.

O kilkadziesiąt kroków od zejścia pod studzienką widziała plamę seledynowego światła. Pewnie jakiś lighstick. Leżał sobie na dnie kanału. Wcześniej jednak widziała oznaki walki. Nie wszystko widać szło tu ładnie i gładko. Dno kanału wyściełały ciała xenos. Poprute pociskami a te dalsze od włazu spalone. Co potwierdzał wyczuwalny z bliska posmak napalmu i spalonego mięsa w nozdrzach. Przestrzeliny, odstrzeliny, szarpnięcia po szponach i rozbryzgi krwi, głównie xenos ale nie tylko na ścianach i suficie kanału też były dość wymowne. Nash rozpoznawała też w świetle latarki charakterystyczne rozbryzgi szrapneli. Ktoś tu musiał użyć odłamkowego. W tak wąskiej i ciasnej rurze musiało mieć to wzmocniony efekt gdzie nie było ani jak uciec ani gdzie się schować. Odbiec samemu zresztą też mogło być nie tak łatwo.

Brown 0 usłyszała głuche tupnięcie jakie przyniosło jej kanałami echo. Ktoś tam chyba zeskoczył do kanału. Po danych z Obroży widziała, że była to Black 8.

- Tu są koordynaty i pozycja celów - po łączu szły kolejne dane, tym razem namiary na “siły sojusznicze” - Powinniście być w stanie je widzieć u siebie, pułkowniku.

“Od góry nie mamy podjazdu.” - Obroże Parchów zaśmieciła kolejna wiadomość od Nash - “Nie bezpośrednio. Za dużo ziemi i betonu, nie przebijemy się bez prawilnej bomby/rakiety/artylerii p.panc. albo przeciwbunkrowej. No ni chuja. Ale są plusy. Od granatu się nie zawali. Już tu napierdalali i tunel ciągle stoi. Gorzej znaleźć osłonę, trzeba uważać, bo łatwo dostać rykoszetem.Trzeba to zrobić tradycyjnie. Meh. Na dole czysto.”

Black 6 pociągnął nosem nad wejściem do kanału po czym wysłał wiadomość na ogólnodostępnym
“Black 8 nie możemy się doczekać aż nam opowiesz jak tam jest ale na razie nie chcemy robić sztucznego tłoku i onieśmielać nowoprzybyłych”

Parę metrów niżej rudy Parch wzniósł oczy ku sufitowi i pokręcił głową, krzywiąc się przy tym prawie bez zbędnej ironii. Zaczynała lubić medyka.
“Jest tak jak lubicie najbardziej. Ciemno. Ciasno. Ciepło. I mokro pod nogami. Aż prosi żeby się załadować” - kucnęła parę kroków od zejścia, opierając plecy o ścianę dzięki czemu przynajmniej plecy zabezpieczyła. Stukała w holoklawiatruę, uśmiechając się pod nosem i co parę znaków błądziła światłem na broni po korytarzu - “Szósty: chyba się nie boicie? Takie duże chłopy…”

- Dobre, to się zaczyna robić absurdalne. - rzucił Owain, przyklękając i uważnie obserwując ścianę dżungli - Najpierw połowa bandy poleciała do lasu po jakiegoś wraka i zamiast zginąć, to jeszcze nas wyprzedzili, a teraz Ósemce odjebało i zaczęła ganiać za każdym zagubionym szczeniakiem, na jakiego się natknęła. Lalka z kanałów, chcesz do nas dobić, zapraszam, ładuj dupsko na górę, ale mamy własnego checkpointa do odhaczenia, a niektórzy chyba zapominają, że mamy ograniczoną datę przydatności.

- Właśnie sprawdzam mapy - powiedział Black 0 - Bez sensu pakować się w tunele, jeśli to nie jest konieczne. Na barykadzie była rakieta, może dałoby radę się przebić.
Sprawdzał wszelkie dane architektoniczne kanałów zestawiając je z parametrami widzianej na barykadzie rakietnicy.
- Chujowe te mapy - powiedział po chwili. - Dobrze, że choć ulice tu zaznaczyli.

- Złożymy skargę na parchatą służbę kartograficzną. A teraz szybka decyzja, lecimy dalej czy ratujemy parcha w opałach. - Owain prychnął.

- Czas mamy - rzucił Padre - spore ryzyko. Tylko dla ochotników. Ja bez solidnej motywacji nie pcham się na dół. Nie chcę utknąć. - powiedział na otwartym kanale, tak by i Brown 0 słyszała.

“My mamy czas, ci w tunelu nie” - przekaz od Nash przyszedł dość szybko. Słuchała z zadartym pyskiem, czego nie dosłyszała uzupełniała Obroża. Kręciła głową, aż w końcu wstała. Nie było co stać jak kołek, ale co kto lubi - “Br0 ma swoje zadanie jakby ktoś nie dosłyszał. Mówiła o problemach z bronią. Polecam laryngologa po powrocie. Powinien być w pakiecie opieki. Rakieta na barykadzie? Widziałam. P.panc. Mamy 1-2m gleby do przebicia. I beton. Ciężko. Do zniszczenia ciężkiego sprzętu: mecha/robota/czołgu wystarczy wybić dziurę jak pięść. Tu będzie tak samo. Mała dziura. Siła wybuchu pójdzie po ścianach kanału. Zrobi się wyrwa. Ale. Za mała na człowieka. Można spróbować. Wybić dziurę. Na granat. Atak z góry. Ale droga jest na dole. Przejebane jak lato z radiem. Mapy chujowe, ale to wszystko co mamy. Dobrze pójdzie będzie plan b. Wyrwa od góry. Dacie na podgląd - powiem jak uzbroić głowicę. Tak to właśnie jest z facetami. Chcecie - gadajcie, ale jak tylko stoicie to wracajcie do kuchni. I zróbcie mi cholerną kanapkę” - zamknęła holoklawiaturę, pewniej łapiąc za broń. Ruszyła do przodu. Gadając czuła, że się starzeje.

Nash ruszyła do przodu. Obroże wszystkich Parchów zarejestrowały ten ruch gdy migający znacznik o kodowej nazwie Black 8 zaczął przesuwać się od trzech znaczników innych z grupy Black w stronę jedynego ocalałego Parcha z grupy Brown. Na powierzchni zostali Black 4 lustrujący ścianę zgniłej zieleni, Black 6 obserwujący puste już w tej chwili dno studzienki i Black 0 bez motywacji by schodzić na dół.

- Trudno, jak się nie da zrobić dziury to działaj według uznania. - Powiedział Padre obserwując otoczenie. Złośliwości Black 1 nie robiły wrażenia, choć skutek odniosły. Nie przypomniał jej o potencjalnej kwarantannie i “zarazie”. Skądś musiała się wziąć. Brak ciał ludzi na wielkim pobojowisku, za to kupa broni i amunicji dawała do myślenia.

- Ale na chuj my tu czekamy? - Owain zirytował się po raz pierwszy od początku misji - Lalka chce sobie połazić po ściekach bawiąc się w bohatera ostatniej akcji, proszę bardzo, wolna wola, ale skoro nas jeszcze nie posrało, to chodźmy do baru, zanim reszta gnojów wychleje wszystko, co zawiera procenty.

- Damy im chwilę - odparł Padre - przynajmniej nic ich od góry nie napadnie. A do gorzały tak się nie śpiesz. Słyszałeś o kwarantannie, niby lipa, ale coś w tym może być. Skażenie biologiczne czy inny chuj. Jak robiona wóda na miejscu to można coś złapać. - odpowiedział Black 0.

Trójka mężczyzn z grupki “czerwonych” rozstawiła się wokół drogi palonej przez gorący tropik. Smród świeżej zgnilizny i natrętni latający padlinożercy byli nieznośni. Padlina błyskawicznie “dojrzewała” w tych warunkach i w bogactwie tropikalnej fauny żywiącej się nią proces rozkładu trucheł postępował błyskawicznie. A jeszcze nie była najgorętsza pora doby mimo, że termometr wskazywał powyżej 40*C. Stali, siedzieli, kucali mieli jak na tą sytuację całkiem sporo czasu na rozmowy i obserwację.

Dość nachalnie wzrok padał na krążącego nad nimi drona “Trójki”. Wciąż latał mimo, że jego operator był już martwy. Powinien mieć jeszcze energii by polatać jeszcze na tyle długo by starczyło na dotarcie do Checkpoint 1. Wciąż powinien mieć w sobie część uzbrojenia no i kamery. Ale bez operatora albo chociaż jego panelu był dla nich bezużyteczny. No chyba, żeby zdobyć taki panel. Ale to by oznaczało dotarcie do ciała Black 3 które leżało kilkadziesiąt metrów od nich wśród gnijących trucheł. Panel pewnie był zabezpieczony hasłem i w ogóle. Ale po cv jakie wyświetlała Obroża ta Brown 0 była informatykiem czy kimś takim.

Obserwowali łuny i dymy w oddali. Pewnie dobre kilkadziesiąt kilometrów od nich już w centrum krateru. Krater obniżał swoje dno lekko ale nieustannie od krawędzi ku centrum i choć stok był wewnątrz jamy kaldery raczej łagodny to jednak dla obserwatora korzystniej było patrzeć z zewnątrz ku centrum niż na odwrót. Z bliska i tak większość zasłaniała im pobliska ściana zgniłej, półmrocznej zieleni ale z oddali widać było unoszące się w niebo dymy pożarów. Widać też było krążące znacznie wyżej latadełka. Pewnie jakieś szturmowce bo dało się zauważyć jak błyskały czymś co zostawiało smugę dymu i kierowało się ku ziemi. Efekt już jednak nie był widoczny dla grupki “czerwonych” przy otwartym włazie. Po chwili zorientowali się, że jedna z figurek kieruję się jakby w stronę zachodniego ujścia krateru czyli mniej więcej w ich stronę. Czy by leciał do nich, za nich, czy zmienił kierunek wcześniej tego jednak nie szło odgadnąć.

Rozmyślania przerwał im głośny trzask przypominający wybuch. Znacznie bliżej. Gdy spojrzeli w tamtą stronę wyglądało jakby coś tam pękło czy rozerwało się unosząc w górę niewielką chmurę pomarańczowego dymu albo pyło. Z odległości kilkudziesięciu metrów nie mieli zbytnio okazji przyjrzeć się co to przed chwilą było.

No i mieli okazję obserwować przemieszczanie się poszczególnych Parchów na holomapie. Black 8 i Brown 0 na chwilę zatrzymały się gdzieś tam o kilka metrów pod ziemią i dobre sto metrów od nich. Potem zaczęły się przemieszczać znacznie szybciej niż idący człowiek czy maszerująca do tej pory Nash. W końcu stanęły jeszcze dalej tam gdzie mapa wyświetlała bezpośrednią okolicę jakiejś większej niż zwykły kanał podziemnej lokacji. Już całkiem blisko tych jarzących się trzech celów grupy Brown 0. Za to “niebiescy” zatrzymali się na dobre w okolicach klubu “Haven”.

W komunikatorze Padre zabrzmiał nagle radosny okrzyk Black 2.
- Wuuujaszku chooodź! Znalazłam zejście do kurwiej jamy! Może jest tam jeszcze coś żywego co da się wyruchać! Albo zjarać… ale będzie wesoło! Rusz się! - młoda Latynoska na słuch wydawała się tryskać szczęściem i entuzjazmem.

Padre popatrzył w kierunku zbliżającej się maszyny.
- Tu pułkownik Zcivicki z Black, Latający obiekt namierzający trzech żołnierzy, zidentyfikuj się - przesłał komunikat na kilku najprawdopodobniejszych kanałach.
- Nie podoba mi się ten ptaszek - powiedział już na kanale czerwonych. - Cofnijmy się pod osłonę drzew.
Ruszył pierwszy włączając maskowanie. Wybrał północną część lasu.

- Ta, jest w tym to, żeby nikt stąd nie spierdolił i nie zaczął nadawać na całą galaktykę, że xenosy urządziły tu sobie masarnię. Byłby chujowy pijar dla korpów. - parsknął Owain.
Monotonię oczekiwania na efekty zbożnej pracy Black 8 przerwały im dwa następujące po sobie wydarzenia: oderwanie się od grupy obiektów latających, unoszących się nad środkiem krateru, jednego z nich i zmianę trasy mniej więcej w ich kierunku oraz wybuch i nieduży pomarańczowy obłok unoszący się nad dżunglą.
- No i tak warowaliśmy tu długo za długo. - zgodził się, ruszając szybko za Padre, a po chwili wyprzedzając o kilka kroków, po czym ostrożnie wkroczył między drzewa.

- Skądś się musiały wziąć, nie? - odparł Black 0 - Dasz głowę, że to nie zbiegłe z laboratorium zabawki korporacji? Dasz głowę, że nie roznoszą jakiegoś gówna? Albo, że jakieś miejscowe gówno, rzecz jasna wszystkie wskaźniki w granicach tolerancji i norm galaktycznych, sprawiło, że to co tu przywieźli zmutowało? Żeby zabić ocaleńców nie trzeba ogłaszać kwarantanny, wystarczy zebrać ich na wahadłowiec i zdehermetyzować w próżni. Ogłoszenie kwarantanny daje spore możliwości kontroli, ale i przyciąga uwagę. Jeśli to coś nie jest zaraźliwe to za duże ryzyko, że ktoś coś zwącha.

- Wszystko się może zdarzyć, jak powiedział poeta, ale póki co, ja tego nie kupuję. Kto wie, może się nawet dowiemy, jak jest naprawdę, jeśli tak nas poprowadzą nasze smycze. - Owain wzruszył ramionami.

- Jak tylko się dowiemy, pójdziemy do piachu, pozostaje nam pokładać ufność w Panu - powiedział Padre - Przejdźmy ze 20 m w bok. Może liście osłonią nas przed skanerami ptaszka. Jak będzie walił na ślepo to przeżyjemy. Owain - chyba po raz pierwszy padre zwrócił się do niego po imieniu. - Pojednałeś się już z Bogiem. Jeśli potrzebujesz spowiedzi… Z czystym sumieniem lżej umierać.

- Heh, nie mamy tyle czasu, żebym zdążył się wyspowiadać. No i czy czasem warunkiem nie jest żal za grzechy? Jeśli tak, to raczej nie zadziała. Ale, ale, chyba nie spisujesz nas już na straty, co?

- Bóg zawsze daje szansę grzesznikom. Ale nie zawsze ci grzesznicy z niej korzystają. - Odparł Padre lustrując okolicę. - Ja nikogo nie skreślam. Każdy ma swoje miejsce w Boskim planie. Nawet takie gnidy jak my. Ale nigdy nie jest za późno by powrócić na Jego łono. Pamiętaj o tym. On czeka.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline