Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2017, 14:38   #34
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese oderwała się i wypluła maź z ust. Podkręciłą swoją siłę krwią i trzymając się jedną ręką, drugą wbiła broń idealnie w szyję. Coś tam bryznęło, zaś pomieszczenie wypełnił smród szczochów przemieszanych z jakąś gnojowicą. Jasny gwint, co to takiego. Gdyby nie napędzająca ją vitae, agnes przypuszczała, że żygałaby, niczym kociak. Ale walka trwała. Tamten był osłabiony, ale jeszcze nie przegrał. Był silny, twardy, choć wolniejszy wiele. Jednak w tak małym pomieszczeniu zręczność nie stanowiła wystarczającej przeciwwagi dla siły. Stwór choć broczył usiłował zagnać Agnese do rogu, by tam docisnąć ją do ściany oraz pokonać, wampirzyca zaś usiłowała zwieść go atakując od boku. Aczkolwiek z drugiej strony, widać było, że istota powoli słabła. Wampirzyca przytuliła się do zakrwawionego, szorstkiego cielska i sztyletem, wytężając wszystkie siły poderżnęła mu gardło.

Twarda skóra niczym hipopotama. Wprawdzie takiego zwierza jeszcze Agnese nie widziała, ale skórę owszem. Jednak dostarczony jej sztylet oraz siła wampirzej ręki przerżnęły skórę. Kolejne cięcie oraz kolejny wytrysk mazi, który wręcz oszołamiał swoim cuchnącym odorem. Niczym siarkowe źródła na Wyspach Liparyjskich. Kolejne cięcie. Ponownie trysnęło, tym razem mocno niczym fontanna. straszliwe kwiczenie stwora, który wierzgnął i wampirzyca wyleciała niemal tak, jak przed chwilą Alessio. Tyle, że gdzieś tam potrafiła się przetoczyć, wytrzymać, ale stwór już nie. Leżał wierzgając ohydnymi łapskami, plując czymś oraz nie mogąc nawet się podczołgać. Widać doskonale było jego nienawiść do wszystkiego dookoła. Wampirzyca idąc w jego stronę widziała jak czas powoli wraca do swojego normalnego tempa. Jego jęki drapanie pazurami ziemi nabierało realnych dźwięków.

Zmieniał się ponownie w coś niby czlowiekowatego. Zdychał powoli.
- Hana, haboagh … - gwałtownie otwarły się drzwi, przez które wpadła kolejna dwójka ghuli z zewnątrz. Można było się domyślić, że po prostu chcieli się dowiedzieć, co to za hałasy.

Wampirzyca wyszczerzyła się, w końcu przepłucze czymś gardło. Póki co jednak musiała się podnieść. Bolało jak skurczybyk i chyba wybiła sobie mały palec od lewej nogi. Jednak kiedy trzeba, to trzeba. Agnese otrząsnęła się i cicho szepnęła.

użycie temporis poziom 5 okult + inteligencja (3+4) 3,2,5,7,10,7,9 - 4 sukcesy



Nie planowała ograniczać użycia vitae, zaraz napije się i to spooro. Widziała jak ghule zwalniają swój bieg w jej stronę. Obserwowała ich uważnie puszczając w obieg jeszcze trochę krwi. Czuła jak wybity palec wraca przy lekkiej pomocy na swoje miejsce. Podniosła się i ruszyła na nich. Dopadła pierwszego i tylko okiem zobaczyła jak drugi ghul powoli odwraca się w jej stronę, gdy ona już zanurzała kły w ciele mężczyzny. O tak.. to była krew. Ciepła przyjemna, życiodajna krew. Drugi ghul zaczął się zamahiwać na nią,a le ta osłoniła się już martwym mężczyzną. Puściła ciało i chwyciła drugiego mężczyznę za gardło. Oblizała się i zobaczyła tylko przerażenie w jego oczach gdy jej język wykonał nienaturalnie szybki ruch.

Nie spiesząc się wgryzła się w niego i ze smakiem spijała krew patrząc na wijącego się na ziemi wampira. Wysunęła kły gdy mężczyzna zwiotczał w jej ramionach. Nadal był żywy. Przeniosła wzrok na przykutego do ściany wampira, pozwalając by czas wrócił do swego tempa. Ruszyła w jego stronę ciągnac za sobą zwiotczałe ciało. Jednocześnie słysząc jakieś szuranie od burty. Obejrzała się dostrzegając skrzywioną minę Alessio. Głowa mężczyzny faerie właśnie pojawiła się w dziurze, przez którą wyleciał. Włosy miał całkiem pokryte wodorostami, na twarzy liczne zadrapania, zaś na czole taką śliwkę, jakby była gruszką, minę zaś zbitego psa. Sapał przy tym niczym bajkowy smok wytranżalając się ponownie do kabiny. Agnese dostrzegła, że ogólnie był cały obsmarowany wodorostami, ba nawet zrobiła mu się taka wesoła wstążeczka dookoła jąder. Tylko brakowało jeszcze kokardki na penisie.
- Ło rany - wymamrotał wreszcie.
- Cześć, mój piękny… - Agnese uśmiechnęła się, bez skrępowania skupiając wzrok na jego przyozdobionym przyrodzeniu. Uniosła zawadiacko jedną brew. - Czyżby maseczka z wodorostów?
- Proszę pośmiejesz się później. Moje ego wystarczająco ucierpiało, nie mówiąc o moim ciele - wymruczał oraz natychmiast zaczął zdejmować z siebie elementy owej maseczki raz inne wodorostowe ozdoby ciała.

Tymczasem Agnese po chwili wpatrywania się skupiła wzrok na wampirze, przypiętym do ściany.
- Kim jesteś maleństwo?
- Zaraz, bez tych haków będzie mu łatwiej - oczyszczony jako tako Alessio wyjął haki rozrywające usta wampirowi. Ten zaś powoli je zaczął zabliźniać.
- Jeorge - rozległ się szept wampira. - Jeorge Thorgalson … krwi … krwi … proszę …
- Jeorge miałam wymordować wszystko co jest na tym statku. - Agnese uśmiechnęła się. - Jeśli masz przeżyć będę musiała postawić tu malutki warunek.
- Mnie możesz zabić, ale proszę, uratuj ją, tą … - spojrzenie wampira powędrowało do leżącej kobiety.
- Zawsze mnie to wzrusza. - Wampirzyca przysunęła się blisko, ciągnąc za sobą ciało ghula. - Napijesz się mojej krwi i pójdziesz ze mną. Jak będziesz grzeczny zaraz się nią zajmę, dobrze?
- Zrobię wszystko, tylko błagam. Ratujcie ją, ratujcie Lois.
- Już, już - Wampirzyca skinęła na Faerie by zerknął co tam z kobietą, a sama rozorała swój nadgarstek kłem i przysunęła go do ust wampira, który zaczął chłeptać jej krew zachłannie, niczym pijawka.

Tymczasem Alessio powoli uwalniał go z więzów. Agnese zauważyła, że śliwka na głowie jej kompana także się zmniejszyła.
- Agnese - wyszeptał do niej faerie. - Nie mamy czasu. Spróbuję zająć się tutaj wszystkim. Nakarmię tego chłopaka tymi ghulami, drugi bowiem też jeszcze zipie. A ty pędź niżej. Nie wiem, czy w takim stanie przydam się podczas dalszej walki - wyznał z niechęcią.
Wampirzyca bez słowa oderwała swoją rękę i ją zasklepiła. Rzuciła pod nogi Faerie nieprzytomnego ghula i podeszła do dziewczyny.

Nieprzytomna kobieta miała ciemne włosy, klasyczne rysy oraz była skąpo ubrana, chociaż nie tak, jak obecnie wampirzyca. Agnese zresztą po walce, schlapana tym czymś, wybrudzona, przypominała raczej leśną driadę niźli elegancką seksi lady. Leżąca miała na sobie przepaskę biodrową oraz stanik. Leżała nieprzytomna oraz płytko oddychała. Była blada, bardzo blada. Wampirzyca nachyliła się, tak, że jej piersi otarły się o piersi kobiety. Byłoby niewątpliwie to bardzo seksowne, gdyby nie fakt, iż nikt nie miał do takich myśli głowy. Chwilę Agnese wsłuchiwała się w jej oddech. Musiała stracić sporo krwi… mogła ją napoić, ale będzie musiała ją lekko wybudzić. Agnese znów rozcięła swój nadgarstek i delikatnie przejechała zdrową dłonią po twarzy dziewczyny. Zobaczyła jak migdałowe oczy otwierają się i patrzą na nią nieprzytomnie.
- Część śliczna. - Jej głos był ciepły, hipnotyzujący. - Dam ci teraz coś co ci pomoże, dobrze?

Nie czekając na odpowiedź przysunęła nadgarstek do jej ust. - Pij. - Rozkazała.

Signora Contarini miała niekłamaną charyzmę i po prawdzie w większości przypadków nie musiałaby uzywać Prezencji, by osiągnąć to, co chciała. Tyle, że pochłaniałoby to czas. Teraz jednak dziewczyna półprzytomna, zrobiła natychmiast, co jej powiedziano. Wchłonęła pierwsze krople spieczonymi ustami.
- Er du en gudinne, en fremmed dame - wyszeptała w jakimś nieznanym języku do Agnese oraz piła dalej.

- Pyta, czy jesteś boginią, ale dowcipna dziołcha - podpowiedział usłużny Alessio, któremu powoli wracał ironiczny ton. Zajmował się przypiętym wampirem. widać było, iż będzie miał wiele pracy.
- Nie cackaj się, wyleczy się za chwilę jak wypije tych tutaj do dna. - wampirzyca mówiła spokojnie, jednak czuła narastające zmęczenie. - powiedz jej by skupiła się na wszystkim co ją boli, by przesunęła tam ciepło.
- Robię ile tylko mogę. Te cholery wbili mu ostrza z kutego żelaza połączonego z srebrem - faerie byli akurat słabi z tego typu metalami. Alessio musiał naprawdę bardzo uważać.
- Jeorge, gdzie Jeorge? - dziewczyna nagle spytała przytomniejszym głosem.

Agnese podniosła się poirytowana, zostawiając dziewczynę.
- Alessio, zabieraj ją, droga powinna być już wolna. Lois idziesz z nim. - Wampirzyca podeszła do wampira podkręcając swoją siłę. Oparła dłoń na jego szyi. - Będzie bolało.
- Już boli - mruknął tamten głosem jęczącym.
Wampirzyca wyciągnęła brutalnie pręty, nie przejmując się że rwie ciało wampira. Światło zaszkodzi im bardziej. Cały czas trzymała drugą dłoń na szyi Jeorga, na wypadek gdyby poddał się bestii. Wampirzyca poczuła wręcz w myślach ten gwałtowny wodospad bólu. Jeorge prawdopodobnie zaryczałby oszalały wręcz, gdyby nie fakt, że nie miał na to siły i po prostu padł niczym placek. Gdy już główne pręty nie stanowiły problemu, wampirzyca oderwała jego ciało, wraz z wszystkimi mniejszymi mocowaniami i wzięła wampira na ręce. Potrząsnęła nim by się przebudził.

- Zalecz rany, zaraz dam ci się jeszcze napić.
Ale on chyba potrzebował natychmiast, bowiem Agnese zobaczyła bezbłędnie nadchodzące szaleństwo. Wampir bronił się ile mógł, ale te ostatnie wydarzenia pokonały go. Agnese miała wręcz czas sekundy, żeby zareagować.

Wampirzyca rozgryzła swój język i pocałowała wampira, pozwalając by zaczął spijać jej vitae z ust, co zaczął gwałtownie robić. Doniosa go do jednego z ciał leżących na pokładzie i ułożyła obok by mógł spokojnie pić z martwego ghula. Ten wbił w ciało kły wciągając krew. Wstrętną okropnie, niesmaczną, jednak ożywczą oraz pomagającą regeneracji. Natomiast sama Agnese w tym czasie nachyliła się nad wampirem i niemal się na nim kładąc zaczęła zalizywać główne rany. Czuła jak narasta w niej podniecenie, najchętniej poszłaby z tą zabawą dalej, ale zmęczenie, które było coraz bardziej dotkliwsze przypominało jej o nadchodzącym świcie. Gdy już większość ran była jako tako zaleczona, wsunęła dłoń w jego włosy.
- Już dobrze malutki, teraz pojedziemy w bezpieczne miejsce. - Chwytając delikatnie jego włosy odchyliła jego głowę i szepnęła mu do ucha. - Jedziemy do domu, malutki.

Tymczasem Alessio wyprowadził chwiejącą się jeszcze dziewczynę. Widać było, że nie wie, co się dzieje, zaś Alessio tłumaczy jej, że ślina Agnese ma właściwości lecznicze. Lois jednak słuchała półuchem. Kiedy tylko mogła kuśtykać, ruszyła do ukochanego, on zaś ku niej, chociaż też był nadal osłabiony.
- Jeorge!
- Lois.
- Jeorge
- Lois.

Skoczyli do siebie powtarzając swoje imiona.
- Zamknąć się i wynocha. Alessio zabierz to z moich oczu. - Wampirzyca poirytowana ruszyła nago do klapy w pokładzie. Zmęczenie złościło ją, czuła panikę bestii w swoim ciele. Bestii, która była tuż pod skórą.

- Najpierw zabiję dziewczynę…- Niemal warknęła, co sprawiło, że zakochani się całkowicie przymknęli. Zresztą obydwoje byli totalnie osłabieni. Sama wampirzyca również straciła sporo krwi. Za dużo, jak na takie igraszki. Zajrzała pod pokład, obiecując sobie, że jeśli coś tam będzie spali to żywcem. Ale nie było, za to wyglądało to dziwnie oraz naprawdę niepokojąco. Ponadto kompletnie inaczej, niźli można było się spodziewać na jakimś morskim statku. Właściciel musiał wydać na to sporo pieniędzy, zaś rzemieślnicy poświęcić wiele swojego kunsztu.


Pod klapą znajdowały się schody na dół. Prowadziły one do dziwnego pomieszczenia ozdobionego niczym egipskie piramidy. Przynajmniej takie skojarzenia miała Agnese, która w Afryce, ani Egipcie nigdy nie była. Ściany pokrywały teksty, obok nich zaś stały wysokie drewniane rzeźby. Korytarz zaś kończył się dużymi drzwiami, prowadzącymi gdzieś dalej. Biorąc jednak pod uwagę wielkość statku, owo dalsze pomieszczenie nie mogło być specjalnie wielkie.

Agnese oglądała z góry pomieszczenie pod otwartą klapą zastanawiając się, co robić. Tymczasem na brzegu pojawiła się dwójka ghuli Agnese: Gilla oraz Borso. Byli schlapani krwią oraz na ramionach nieśli po jednym, nieprzytomnym marynarzu. Stanęli obok trapu na brzegu.
- Jesteśmy już - zaczął cichym głosem Borso. Doskonale wiedział, iż nie można przy potencjalnym nieprzyjacielu głośniej mówić.
- Tamci wyeliminowani - potwierdziła równie bezgłośnie Gilla - ale zostawiliśmy dwójkę żywych chwilowo, na wszelki wypadek. Jedynie nieprzytomni - wyjaśniła. - Kto to? - spytała widząc młodego Gangrela oraz jego ukochaną.

- Więzieni tutaj biedacy. Agnese ulitowała się łaskawie - nawet cichy głos Alessio zawierał lekką ironię. Zdecydowanie, chyba wrócił do siebie.
- Aha - skonstatowała Gilla. - Wedle tego, co wstępnie powiedzieli ci tutaj, wieźli coś bardzo cennego i istotnego na konklawe, choć nawet nie wiedzieli, jakież jest znaczenie tego słowa.

Agnese obejrzała się na swoje ghule.
-Gilla idziesz ze mną. Borso pomóż Alessio. Zabierzcie i nakarmcie tą dwójkę. - Nie czekając na odpowiedź zeskoczyła pod pokład. Poczuła jak jej piersi i pośladki lekko zafalowały. Bieganie nago nie było najwygodnieszą rzeczą, szczególnie gdy było się hojnie obdarzoną kobietą. Ruszyła w kierunku zamkniętych drzwi. Te były właściwie nie zamknięte. Ot klasyczne, przywierające jedynie do siebie. Właściwie do otwarcia jednym kopniakiem. Człowiek pewni wahałby się, jednak stanowczo nie wkurzona Agnese. Szybko otwarła je, zaś za nimi znajdował się istny egipski sezam wraz ze swoją królową. Złoto, wiele złota.


Kobieta siedziała na swoim krześle niczym na tronie. Czuć od niej było wampirowatością. Miała dumę oraz lekceważenie w swoich oczach. Według niej niewątpliwie wszyscy byli po prostu łajnem pod jej stopami. Na pewno zaś już Agnese oraz Gilla. Prawie naga, nosiła wąską przepaskę biodrową, złoty naszyjnik, lekko zakrywający piersi oraz wysoką czapkę, przypominającą pradawny symbol władców Egiptu. Obok tronu stały trzy duże skrzynie okute metalem. Trudno rzec, co w nich było. Najważniejsza była królowa na tronie.
- Zabiłaś moje sługi słaba istoto - przemknał syczący głos owej kobiety. - Skoro zginęli, zasługiwali na to, ale teraz ty znikniesz wraz ze swoją suką. Tak jak wszyscy, którzy śmieli naruszać moją własność.

Nagle język nieznajomej wystrzelił w kierunku wampirzycy, zaś ciało jej samej nagle zaczęło przeobrażać się w wielkiego egipskiego węża, którego jad swego czasu zabił samą wspaniałą Kleopatrę. Ogólnie więc miał być to pojedynek dwóch na jednego, przy czym Gilla jedynie miała na sobie lekki pancerz oraz pochodnię. Gdy wężyca wystrzeliła jęzorem w jej panią, machnęła właśnie pochodnią, usiłując trafić ją w ten wrażliwy organ.
Agnese była poirytowana i zmęczona. Miała nadzieję, że nie spotka tu już nikogo więcej, a teraz musiała się użerać z jakąś żmiją. Widząc, że wampirzyca ją atakuje ponownie skupiła się na zapanowaniu nad czasem. Czas zwolnił nieznacznie. Agnese skrzywiła się i wymijając wężowy język przebiła go na wylot przygważdżając do ziemi.

temporis poziom 5 occult+int (7) 3,8,1,8,7,1,2 - 1 sukcesy
temporis 3 st 8 occult+int - 3,7,2,8,8,8,4 - 3 sukcesy - żmija porusza się dwa razy wolniej.
atak - st 7 - 7,10,7 - trzy sukcesy



Ruszyła na wampirzycę i gdy tylko znalazła się przy przeobrażającym się cielsku. Dotknęła go. Widziała jak ciało węża zaczyna poruszać się wolniej i najprościej w świecie uderzyła ją , splatając dwie dłonie w jedną pięść, w pysk.

Przyszpilenie języka do podłogi było najbardziej wredną rzeczą, jaka spotkała królową, szczególnie, że Gilla zaraz poparzyła ją waląc po łbie pochodnią. Tym bardziej, że wszystko zwolniło. Niby szybkie uderzenie węża wyglądało teraz, jak gdyby ktoś nasypał na niego tonę waty. Zaś uderzenie w łeb sprawiło, iż trzasnęła pyskiem o podłogę. I jeszcze ta druga, która tym razem władowała jej pochodnię do pyska. Syczenie rozdarło pomieszczenie niemal odrzucając Gillę na bok. Wściekle szarpnięta wężyca usiłowała zaatakować ogonem i raz gwałtownie ruszyła głową odrywając własny jęzor, który został przy podłodze. Potwornie zamroczona bólem chyba przez pewien czas nie wiedziała co robić, bowiem rzucała się jak oszalała po pomieszczeniu co rusz tłukąc w jakieś ściany czy skrzynie. Agnese widząc zieloną vitae sączącą się z ran wolała darować sobie picie z tego czegoś. Podbiegła i chwyciła swój sztylet, co było w oczach spowolnionej żmii czymś na wzór błysku. Agnese wypaliła krew podkręcając swoją siłę i zamachnęła się krótką bronią na kark węża.

atak st 9 - siła mellee +sw = 10,10,10,6,9,1, - 10-ki - 5,5,6, - 4 sukcesy



Głowa żmij potoczyła się po podłodze i po chwili całe ciało rozsypało się w proch.

Szalone właściwie, dziwne,niemożliwe, ale prawdziwe niczym sto byczych jaj na corridzie. Sztylet wampirzej księżnej, użyczony Agnese na wyprawę, zadziałał i wielka głowa wężycy została obcięta, potem zaś wraz z resztą już jej nie było.
- Co robimy? - odezwała się Gilla do swojej pani podnosząc się z podłogi.
- Ooo, gratuluję - usłyszały głos Alessia - widzę, że zdążyłyście się zabawić beze mnie. Jednak popieram pytanie. Co robimy?

Agnese odrzuciła rękojeść z ułamanym ostrzem miecza. Chwyciła jeden ze złotych naszyjników i powiesiła sobie na szyi. Trochę poprawiło jej to nastrój.
- Możemy wziąć co nieco i zabieramy się stąd. - Uśmiechnęła się do ghulicy i faerie. Powoli czuła powracające zmęczenie - Ta łajba ma spłonąć.
- Ładny - przyznał Alessio - połowa mieszkanek Italii pozwoliłaby sobie palec obciąć lub przespać się z germańskim berserkerem za coś takiego. A reszta, cóż, gdyby nie to, że to złoto głupców, pewnie byłoby warte ze sto tysięcy weneckich dukatów. Wystarczy na opłacenie potężnej armii, lub konklawe.
- Czy mogę sobie wziąć bransoletkę, signora? - spytała Gilla wskazując na ładny klejnot leżący na podłodze.
- Ach, moi piękni obwieszamy się tak, że ledwo idziemy i resztę niech wyłowią obywatele Rzymscy. - Agnese uśmiechnęła się na myśl o potencji, której zamierzała użyć i zaczęła zgarniać kolejne błyskotki.

- Te możesz brać, jak wspomniałem, reszta to złoto głupców, pokryte czarem pieniądze mające udawać dukaty. Nie jestem w tym tak dobry, jak Kowalski, ale ich prawdziwa natura jest dla mnie widoczna. Lecz stąd, te klejnoty ze skrzynki - wskazał na jedną - te są prawdziwe.
- Alessio, wybierz co się nadaje, dobrze? - Agnese podeszła do skrzyni oceniając jej wagę. Niewątpliwie było z dziesięć kilo w złocie, kosztownościach oraz klejnotach rozmaitego sortu. Na górze zaś leżał wielki, do stopy długości oraz średnicy do dwóch cali, no cóż, wielki odpowiednik męskiego organu, cały z błyszczącego, wypolerowanego złota, choć specjalnie nieco karbowanego. Po jednej stronie był penisoidalny kształt, po drugiej rączka do trzymania. Po tej drugiej stronie wszystko wręcz lśniło od klejnocików, którymi było wyłożone. Ponadto co najmniej kilkanaście naszyjników, kolczyków oraz innych w sumie dających potworną wartość.

Tymczasem Gilla zbierała rzeczy z podłogi wskazane jej przez Alessia, który pokazywał, co jest prawdziwe, co zaś to podróbka. Sam faerie nie interesował się błyskotkami. Wszak mógł sobie wyśnić dowolną ich ilość.


Dalsza zabawa ze statkiem była dosyć prosta. Oprócz tej skrzynki, znalazły się jeszcze dwie podobne stojące za tronem. Ponadto Gilla zebrała resztą. W kuchni znaleźli mnóstwo oliwy i wkrótce egipska barka zajaśniała ogniem. Sprytnie odcięli linę kotwiczną, żeby odpłynęła gdzieś, niczym pochodnia oświetlająca Tybr. Co ciekawe, kiedy zeszli i wampirzyca wraz z Alessio wreszcie zaczęli się ubierać, mały zwiadowca stwierdził, że trochę dalej widział czarną, pędzącą karetę, która zatrzymała się jednak, kiedy statek zapłonął oraz odjechała pędem. Czyżby ktoś był tutaj umówiony na odbiór pieniędzy, by przekupić kardynałów? Ciekawe. Bowiem biorąc pod uwagę sytuację, chciał też ich jednocześnie oszukać.
 
Aiko jest offline