Ludzie (i nie tylko ludzie) z różnych powodów wracali do domów o różnych porach. Gdyby to było duże miasto, Kaspara nie zdziwiłby zbytnio widok mężczyzny, powracającego do swego domu. Wielkie miasta oferowały dużo rozrywek, szczególnie dla mężczyzn. To jednak była wioska - zadupie, gdzie bez bardzo ważnego powodu nikt w nocy nie wystawiał nosa z chałupy. A jak już, to zrobił to w licznym towarzystwie. Co zatem robił karczmarz? Gdzie się włóczył po nocy? Wszak nie szukał Ulryki...
Kaspar ubrał się szybko i jeszcze szybciej zszedł na dół.
- Dzień dobry - powiedział niezbyt głośno, wchodząc do głównej sali. - Skąd Sigmar prowadzi? - spytał.
- A witaj, witaj. U Antona byłem sprawdzić czy Ulryka się znalazła. - Westchnął. - Śniadanie wam gotować?
- I co? Znalazła się? - zainteresował się Kaspar. - A ze śniadaniem poczekam nieco, bo inni śpią jeszcze. Wcześnieście się do niego wybrali. - Nawiązał do poprzedniego tematu.
- Chyba nie - odparł karczmarz. - W chacie u nich cisza. Gdyby była myślę, że bym to zobaczył lub usłyszał.
W tym momencie do jadalni wkroczył Detlef, ubrany jedynie w koszulę i pantalony. Ten nietypowy strój zdziwił nieco Kaspara, jednak tego nie skomentował.
Detlef od razu zainteresował się propozycją karczmarza i zamówił dwa śniadania. Oczywiście nie oba dla siebie.
Jaja na boczku to było coś, co Kaspar mógł bez problemu zaakceptować. A do tego...
- Kozie mleko - powiedział. - Byle było gorące, w sam raz na zimno czające się za drzwiami.
- Co tu się dzieje? Czemuś wstał i czemuś go wypytujesz? - Detlef zapytał konspiracyjnie Kaspara, gdy karczmarz zniknął w kuchni.
- Karczmarz dopiero teraz wrócił do gospody i kłamie, mówiąc że sprawdzał, czy Ulryka wróciła do domu - odparł równie cicho Kaspar. - Na śniegu widać ślady tylko w jedną stronę, do karczmy.
- Gdy tylko zjemy, pójdę sprawdzić, skąd przyszedł, póki nikt nie zadepcze śladów - dodał. |