Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2017, 20:03   #42
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Tam i z powrotem

Noc minęła Zafarze raczej spokojnie, a wręcz nudno, mając na uwadze przygodę w labiryncie i pomijając pojedyncze podmuchy puszków z shinso, które to czasem pokuły białofutrzastego.
Zaczął się nowy dzień, który objawił, że magicznego śniegu ani trochę nie ubyło. Co więcej, jeśli nie chciał utyrać się tym puchem, to Zafara musiałby się wrócić do podziemi albo chociaż spróbować przypomnieć sobie lekcje na temat tworzenia tarcz i ścian z shinso, które to miał w akademii dla regularnych. A jak chciał się upaćkać w shinso, to nikt mu tego nie bronił.

Zafara siedział po turecku w wejściu i czekał chcąc się przekonać czy śnieg nie zacznie przypadkiem topnieć rozwiązując w ten sposób jego problem z poruszaniem się. Oczywiście śnieg przy ujemnej temperaturze ani myślał się rozpuszczać. Aby do tego doszło coś musiało się zmienić, miłośnik gorącego piasku liczył, że tym czymś będzie wschód słońca. Jako istota niezwykle cierpliwa, a także pozbawiona celów, których wypełnienie wymagałoby pośpiechu, względnie spokojnie przeczekał do rana. Niestety nawet jeśli dobroczynny wpływ ciepłych promieni byłby mu w stanie pomóc wciąż musiało upłynąć sporo czasu zanim to nastąpi.
Każdy inny shinsoista na jego miejscu rozwiązałby problem używając podstawowej techniki jaką jest builder, ale Zafara nigdy buildera używać nie potrafił. Nie tak jak inni. Jego wersja zamiast tworzyć z shinso obiekty solidne na podobieństwo materialnych, przekształcała materię tak, że nie stanowiła ona przeszkody większej niż mgła. Zawsze uważał to za bardziej przydatne, szczególnie, że w przeciwieństwie do większości znajomych z akademii on nie potrzebował tarczy, z łatwością unikając wszelkich fizycznych zagrożeń poprzez zmianę stanu swego ciała. Mogąc unosić się swobodnie nie potrzebował też środka transportu jakim mogła stać się latająca platforma... aż do teraz.
Być może gdyby się skupił? I tak nie miał nic innego do roboty.
Wrócił myślami do początków swojego pobytu w wieży próbując stworzyć płytę z shinsoo wystarczająco dużą i solidną by mogła go unieść.
Czasu mu nie brakowało, mógł próbować tyle razy ile miał ochotę, aż do skutku. Pierwsze próby tak jak można było się spodziewać okazały się nieudane, płyta tak jak zwykle posiadała właściwości dematerializujące. Potem przez dłuższą chwilę Zafarze nie udało się stworzyć niczego, shinsoo rozwiewało się po okolicy. Ostatecznie jednak cierpliwość się opłaciła i za którymś razem powstała solidna płyta wielkości tej chodnikowej, która była w stanie unieść jego materialne ciało. Upewniwszy się że nowy twór zachowuje się dokładnie tak jak powinien, shinsoista wgramolił się na niego i lewitował w stronę drogi, poruszając się niczym na wyjątkowo małym i sztywnym latającym dywanie.
Zafara dość szybko przetransportował się na drogę i zauważył znaczne zmniejszenie natężenia ruchu drogowego. Jak poprzedniego dnia cały czas jeździły po niej i nad nią pojazdy, tak dziś sporadycznie coś po niej przejeżdżało i to głównie odśnieżarki lub straż. Parę razy dojrzał, jak po niebie latały białe helikoptery, a raz zobaczył czarnego poduszkowca lecącego w kierunku, z którego duch przyleciał na swoim własnym, pierwszym od dłuższego czasu Builderze.

Właśnie kiedy dotarł do drogi builder zniknął i nieszczęsny futrzak zaliczył twarde lądowanie na tyłku. Na szczęście przejeżdżający wcześniej pług oczyścił asfalt z magicznego śniegu całkiem dobrze i prawie nie bolało. Musiał przyznać iż nie spodziewał się, że jego podwózka zniknie tak szybko, konstrukty które zwykle tworzył spokojnie wytrzymywały trzy kwadranse, a ten rozpadł się po niecałych piętnastu minutach. Będzie musiał bardziej uważać. Stworzył następną platformę, po tym jak raz mu się udało nie było to już takie trudne. Stanął na niej i podryfował poboczem w stronę miasta, co jakiś czas tworząc świeży builder i przechodząc na niego. W centrum handlowym pod którym spotkał Jednookiego musi być jakiś punkt naprawy telefonów, a także orzechy.
Im bliżej był miasta tym bardziej widoczna była praca słóżb porządkowych tak że dość szybko mógł zrezygnować z buildera i przemieszczać się normalnie. Gdzieniegdzie wciąż było widać skutki nienaturalnej nawałnicy w postaci powywracanych drzew, latarni, zniszczonych bilboardów czy porozbijanych okien, ale życie toczyło się dalej.
Bez większych problemów znalazł odpowiednie miejsce i oddał telefon do naprawy, uprzejmy pan w okularach poinformował go że będzie do odbioru za godzinę. Wypytawszy o to jak powinno się ładować urządzenia własnym shinsoo i czy nie ma czasem ładowarek ułatwiających ten proces Zafara, dowiedział się że takie urządzenia jak najbardziej są i nabył jedno z nich w cenie 250 kredytów. Wszystko na piątym piętrze wydawało się jakieś tańsze. Potem udał się do części spożywczej. Po dość gruntownym przetrząśnięciu działu z bakaliami wyhaczył mix orzechów, zawierający zarówno orzechy laskowe, włoskie, brazylijskie i jeszcze jakieś inne. Znając zamiłowanie Raziji do nowych smaków powinny być w sam raz również dla Mii.
Kiedy telefon był już naprawiony podładował go przy pomocy nowej ładowarki, sprawdził czy nikt nie próbował się z nim skontaktować, a potem zdecydował się zadzwonić do Strife’a. Jeśli gunslinger jest jeszcze w jakimś stopniu sobą powinna go zainteresować informacja o gwieździe, identycznej jak ta która zdobiła jego ciało, znajdującej się w podziemiach.

***

Strife się rozłączył w ogóle nie zastanawiając się nad tym czy Zafara ma ochotę na niego czekać stercząc cały dzień w centrum handlowym i to w dodatku takim jakimś biednym. A może ma inne plany i kiedy anioł wreszcie się pojawi już dawno go tu nie będzie? Właściwie to gunslinger wcale się nie pomylił zakładając, że Zafara poczeka. Nie miał żadnych innych planów. Spojrzał na taflę lustra zdobiącego powierzchnię jednej z kolumn podtrzymujących strop, prosto w oblicze martwego Afaza. Białofutrzasty naprawdę wyglądał teraz bardziej martwo, brakowało w jego spojrzeniu tej złośliwej pasji, niezachwianej pewności siebie, zastąpiła to zwykła dla shinsoisty obojętność przypominająca niemal znudzenie. Dziwnie było patrzeć na to cudze, a jednak w jakimś stopniu wciąż swoje oblicze. Zamiast gapić się w lustro duch postanowił bardziej produktywnie spędzić czas i do paczki przysmaków dla szczura dokupić zgrzewkę przysmaków dla Strifea. Ze znalezieniem odpowiedniego piwa na promocji nie miał problemów, dodali nawet plastykową szklankę.
Przyjrzenie się ofertom lokalnego biura podróży tylko utwierdziło byłego dżina w przekonaniu, że na tym piętrze nie ma czego szukać poza lasami, górami i śniegiem.
-Przepraszam.- zwrócił się do jednej z pracownic- Czy taki śnieg jak dzisiaj jest tu częstym zjawiskiem?[/i]
Owa jedna z pracownic przyjrzała się uważnie Zafarze.
- Śnieg bywa tu całkiem często, ale jeśli o takie zamiecie, to takich zamieci już dawno nie uświadczyliśmy.
-[i]a więc jednak się zdarzają.[/]- podsumował Zafara nie wiadomo czy zadowolony z tego, że nie trafił na jakieś nadnaturalne zjawisko mogące skutkować rozpadem piętra, czy wręcz przeciwnie nieszczęśliwy, że coś tak nieprzyjemnego jak świecący śnieg może być czymś zupełnie naturalnym.
- W czym mogę pomóc? - pracownica zdołała się ogarnąć, bowiem jak na oko Zafary, to ta chyba jeszcze nie do końca się obudziła, kto wie, czy w przerwie nie drzemała gdzieś na zapleczu.
-Wie pani jak go zneutralizować?- białofutrzasty wciąż mówił o śniegu, który wciąż mógł mu uprzykrzać życie na zewnątrz.
- W zneutralizowaniu całego śniegu z okolicy? - głos ni to rozbawiony, jakby kobieta nie była pewna, czy dobrze usłyszała pytanie. - Nasze biuro nie zajmuje się tym problemem. Tutaj bardziej przydałby się ranker - pani uśmiechnęła się niewinnie, po drodze próbując ukryć swoje niedospanie.
Shinsooista oczywiście bardzo chętnie pozbyłby się całego śniegu na raz, ale wiedział, że to raczej średnio możliwe, chodziło mu bardziej o zneutralizowanie działania białego paskudztwa na jego osobę co też doprecyzował.
-Chciałbym zneutralizować ból jaki towarzyszy kontaktowi ze śniegiem i jego negatywny wpływ na moje umiejętności.
Pani stłumiła ziewnięcie, starała się nie dawać poznać po sobie, że się nie wyspała.
- Nie wiem, jak się go neutralizuje, nie znam się na tym. Ale wiem, że można się do niego przyzwyczaić, kwestia zahartowania. Po jakimś czasie nie czuje się bólu. Ale to też zależy od osobistych preferencji - gdybała na głos.
Duch pustyni zdecydowanie preferował trzymać się z dala od śniegu.

Teleport rzucił Strife’a prosto do centrum handlowego. Flaki mu powywracało ale nie pozwolił śniadaniu się wydostać na wierzch. Zwalczając potrzebę rzygania, usiadł na ławeczce i napisał smsa do Zafary.
Cytat:
Jeste we centrum :P Na środku zobaczysz takiego przystojnego faceta że będziesz się zastanawiał czy na gejność nie przejść XDDDD
Zarechotał debilnie po czym rozsiadł się wygodniej czekając na odpowiedź
Odpowiedź nadeszła całkiem szybko.
Cytat:
Widzę cię. Teraz ty znajdź mnie, jak ci się uda dostaniesz piwo.
- Zafu się trochę rozpanoszył eeeh? - Wyszczerzył się cwanie. Każdy debil dojrzy czerwonego lisopodobnego dżina. Strife spojrzał to w lewo, to w prawo. Do góry.
- Hooh. - Podszedł do doniczki z dużym krzewem by w nią zajrzeć. Do śmietnika ciecia. Za lade fast foodu. Do Fontanny.
- Czitujesz! - Wrzasnął rozglądając się dookoła.
-Nieprawda. Dałem ci wskazówki.- oznajmił głos, zupełnie niepodobny do głosu Zafary, jakieś pięć metrów za gunslingerem, a kiedy ten się odwrócił zobaczył dziwną istotę opartą o kolumnę. Nieznajomy miał psią głowę, kozie rogi i długie puszyste królicze uszy opadające na ramiona. Od bosych stóp aż do trójkątnego nosa pokryty był białym futrem, którego większość skrywała czarno biała szata, w jakiej nie powstydziłby się pokazać niejeden geniusz zła. W jednej ręce trzymał zgrzewkę piwa, którą teraz nieco uniósł zapewne sugerując iż była to jedna z wspomnianych wskazówek, w drugiej zaś smartfona z raczej niecodziennym piaskowym kolorem obudowy identycznego jak ten należący do czerwonego shinsooisty. Ponadto przy pasie miał nie jeden a dwa sztylety w ozdobnych wysadzanych klejnotami pochwach, których design anioł o ile poświęcił swojemu znajomemu choć odrobinę uwagi powinien kojarzyć. Nie dało się jednak ukryć, że poza tymi drobnymi szczegółami, nowy osobnik nijak nie przypominał dawnego Zafary.
- Lol Zafu a tobie co się stało? Piwo pijesz? - Zbliżył się do ducha pustyni i jedyną ręką trącił go w bark. - Tak serio to dobrze cię widzieć. - wyszczerzył się pod maską.
Oczy gabriela zwężyły się na moment.
- W sumie to każdy może tak powiedzieć… mogłeś zabrać Zafie telefon. I te błyskotki też. Dobra chuj w to, paranoi dostaje, ostatnio dużo rzeczy chcę mnie zabić. Do tego te pierdolone sny, których nigdy nie pamiętam. - Nie wspomniał już o tym że ćpać mu się chciało jak cholera.
-Zabiłem i zjadłem tego który mnie opętał, przez to wyglądam jak on.- padła odpowiedź na pierwsze pytanie jak zwykle zwięzła i rzeczowa.
-Nie, to dla ciebie.- zgrzewka została przekazana gunslingerowi, przynajmniej kiedy miał zajętą rękę nie mógł ducha pustyni nią trącać.
-To naprawdę ja. Wiem o twoim tatuażu i potrafię zrobić to- zapewnił białofutrzasty na dowód otwierając portal do bardzo ciemnego korytarza z metalowymi ścianami. -Gdzieś tam są drzwi, szczury nas poprowadzą.- wyjaśnił lakonicznie, a potem kiedy Strife zajął się piwem, napisał smsa do Jednookkiego.
Cytat:
Nie jestem już z R. Razem ze Strife’m zamierzam znaleźć i otworzyć drzwi z symbolem z jego tatuażu. Obiekcje?
Po chwili przyszła wiadomość od Jednookiego:
Cytat:
Żadnych.
-Gotowy?- spytał długouchy kolegę włanczając latarkę w telefonie. Jeśli ranker nie miał obiekcji Zafara również nie widział przeciwwskazań. No może poza prawdopodobną obecnością zmutowanych stworów podobnych do Novema, tajemniczych golemów, zagęszczonego shinsoo utrudniającego poruszanie, lekko nawiedzonej R i paru innych drobiazgów, o których jeszcze nie zdążył Strife’owi wspomnieć.
- No kurwa. - łowca zabrał zgrzewkę od Zafary i przełożył ją sobie pod prawą pachę, a jedyną ręką od razu złapał za puszkę i zgrabnym ruchem ją otworzył. Odchylił delikatnie maskę i opróżnił całką puszkę. Bęknął obrzydliwie i już zabierał sie za kolejną.
- Prowadź.
Duch pustyni nie dał się prosić i od razu wkroczył w przejście wprost do tego samego miejsca gdzie odpoczywał z R.
 
Agape jest offline