Leonard bluźnił pod nosem wszystkim bogom, których był w stanie przywołać z pamięci, bluźnił na czym świat stoi. Ale też na głębsze przemyślenia czasu nie miał, tylko na bluzgi. Poczuł jak ramię mu drętwieje i wiedział, że rękaw ma obryzgany krwią - szkoda jedynie, że była to jego własna posoka, hojnie bryzgająca z rany zadanej przez zwierzoczłeka. Nie był w stanie ułożyć w głowie sprytniejszego planu, spiął konia ostrogami i unosząc miecz do góry, zaszarżował na stwora Chaosu raz jeszcze. |