Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2017, 02:50   #107
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Uspokójcie się — Sigmarytka skarciła głównie Leo. — Idźmy wszyscy spać, a jutro pójdziemy do kwatermistrzostwa odebrać ekwipunek. Rozkaz był, by stawić się rano z bronią boczną, więc każdy, kto nie posiada własnej, weźmie coś z magazynu. Jeżeli będą robili problemy, proszę, dajcie mi mówić i nie przekrzykujcie się wzajemnie.

Zmęczona rabanem we wspólnej sali chyba bardziej, niż treningiem, Maud położyła się spać. Wygląda na to, że jednak obarczono ją większą odpowiedzialnością. Nie była z tego powodu niezadowolona, raczej obojętna. Mogła przewodzić reszcie dopóki jeszcze nie wyruszyli na front, a później i tak szłaby w pierwszym szeregu z gorliwą modlitwą na ustach, jak nakazywali zakonni bracia bitewni. Być może wyprzedzała fakty, ale dla niej udział w walce wydawał się oczywisty i nie zamierzała się od niego migać; wręcz przeciwnie, po to właśnie została ochotniczką. Albo przejdzie próbę pomyślnie i wróci na dalszy trening z doświadczeniem prawdziwego weterana, albo polegnie za chwałę Sigmara i Imperium.


Obudziła się o tej samej godzinie, co zawsze. Podświadomie rozpoznawała porę, budząc się stale o tej samej od przeszło kilku lat. Zmówiła poranną modlitwę i zaczęła budzić resztę. Czuła, że będzie to problemem dla niektórych, ale niestety będą musieli przywyknąć. Jako oddział kładli się razem, wstawali razem, jedli razem, trenowali razem... praktycznie jak w zakonie, co przyprawiało Sigmarytkę jedynie o uśmiech, przywodząc skojarzenia ze znanego środowiska.

Pobudka!

Zakrzyczała donośnie. Następnie przeszła się między pryczami, budząc każdego, kto jeszcze się upierał. Skończyła jedną rundkę pukania w poręcze leżanek i zaczęła samej się szykować do obowiązków tego dnia. Nie zajmowało jej to wiele czasu, chociaż nigdy nie omijała porannego mycia; czy raczej bardziej opłukanie w tych warunkach.



Na śniadaniu nie wybrzydzała, chociaż to, czym ich karmili, odstawało od standardów kościelnych. Pamiętała świeże warzywa, które zresztą musiała sama z siostrami pielęgnować... Pieczony każdego ranka chleb... Zanim zatraciła się we wspomnieniach lepszego jedzonka, przed posiłkiem stanęła w drzwiach i ogłosiła krótko wszystkim:

Każdy, kto chce odebrać swój ekwipunek, niech idzie ze mną po śniadaniu. Czekam jedną małą klepsydrę.

Nie dała za dużo czasu, ale było to spowodowane prostym czynnikiem: dyscypliną. Nawet nie chodziło o to, że muszą się uwijać jak najszybciej, po prostu trzeba było pozostawać skupionym na zadaniu. Wtedy nie było takich problemów, jak nie nadążanie za płynącym czasem. Najpierw obowiązki, potem przyjemności, cokolwiek miałoby ich rozpraszać. Wyznaczenie limitu czasowego było dobrym sposobem na wymuszenie skupienia.
Miała też sporo szczęścia. Pierwszego dnia jeden z żołnierzy odprowadził ją do kwatermistrza, by poinformować, że nie będzie pobierała pancerza. Zgarnęła jedynie opaskę z herbem i jak się okazało, cenną wiedzę, gdzie urzęduje kwatermistrz.

Zebranych zaprowadziła do magazynu i przedstawiła swoją sprawę w najprostszy sposób, jaki potrafiła. Rozkaz sierżanta Grubera, wydać broń boczną, a każdemu kto nie posiada własnej, wydać sztukę z magazynu. Raczej tarczy nie będą potrzebowali, jeżeli głównym orężem będzie halabarda, ale swoją jak najbardziej chciała odebrać.
W trakcie obsługiwania kolejki, zapytała równie, co z resztą prywatnego dobytku rekrutów. Nalegała, by został im wydany, a jako wnioskodawcę może podać ją, jako kaprala tej grupy. Miała jednak na oku, co będzie brane. Przedmioty przedmiotami, ale ktoś mógł chcieć przemycić jakieś rzeczy, które nie powinny znaleźć się po tej stronie koszar. Co prawda było to zadaniem kwatermistrza, ale nie zdawał się brać swojej pracy zupełnie na poważnie.



Od kwatermistrza skierowała się bezpośrednio na plac ćwiczebny. Starała się stać na widoku, żeby szkoląca ich osoba mogła szybko skierować do niej pytanie. Nie była pewna, czy jako kapral mogą od niej czegoś chcieć dodatkowego w trakcie treningu, więc wolała dmuchać na zimne.
Oprócz tego, trening jak trening. Nie nadwyrężała się, wczoraj był czas na wyciskanie potów podczas zapasów, teraz można było dać sobie odsapnąć. Lepiej znała broń którą kazali im walczyć,

Przed musztrą, na nieszczęście „jej grupy”, zrobiła małą inspekcję. Kazała ustawić im się w szeregu i kolejno, sprawdziła każdego, czy da się jakoś w szybki sposób doprowadzić ich do porządku. Kazała poprawić kołnierze, zacieśnić lub poluzować wiązania ubrań, wyprostować kamizelki, dopiąć guziki. Każdy miał zachować taki poprawny stan rzeczy aż do apelu, a teraz najlepiej byłoby, gdyby się przemyli i prezentowali z czystymi twarzami i dłońmi.

Niańczyć ich niestety nie mogła, sama miała nieco więcej do ogarnięcia przez swoje szaty składające się z przynajmniej trzech warstw, licząc oczywiście skórznię, która i tak musiała pozostawać w nienagannym stanie.
 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 13-03-2017 o 19:22. Powód: Je śniadanie. Omnomnom.
kinkubus jest offline